Jasnogórska stolica faszyzmu

Twierdzenie, że "Jasna Góra to matecznik polskiego faszyzmu" odsłania stan umysłowy liberalnej inteligencji: jest to frustracja na granicy samobójstwa

Dokładniej: „Jasna Góra stała się matecznikiem polskiego faszyzmu” — tak w wywiadzie dla GW (17-18 III) zadeklarował prof. dr hab. Jacek Leociak z IBL PAN, znanego matecznika lewactwa i podstępu. Wywiad doprawdy robi wrażenie, bo bez znieczulenia odsłania umysłowy, a przede wszystkim emocjonalny stan „polskiej liberalnej inteligencji”. A stan jest ciężki: frustracja na granicy samobójstwa. A przede wszystkim rozpaczliwe poszukiwanie przyczyn tego, co się dzieje w Polsce, czyli antylewackiej kontrrewolucji.

Polska według Profesora to tłum prymitywnych, ograniczonych umysłowo, szowinistycznych i antysemickich ksenofobów. Polacy pozbawieni się wiedzy o własnej historii, a tym bardziej o tym, czym jest Europa. Najgorszy wpływ na kształtowanie ducha polskiego miał KK, od dwóch tysięcy lat organizacja sącząca antysemityzm w serce swoich członków. Nota bene, może to Pan Profesora zaskoczy, ale to nie Ewangelia św. Jana jest najbardziej antysemickim tekstem Biblii — wystarczy nawet pobieżnie przekartkować ST, a szczególnie księgi prorockie, aby zobaczyć tam takie ilości najbardziej brutalnych inwektyw pod adresem żydów, że włos dęba staje.

Pochylmy się chwilę nad nieszczęsnym „polskim antysemityzmem wysysanym z mlekiem matki”. Ulubiony temat  samograj ludzi pokroju prof. Leociaka. W 1987 roku w „Tygodniku Powszechnym" Jan Błoński napisał artykuł „Biedni Polacy patrzą na getto”. Był to początek trwającej do dzisiaj batalii o ... Właśnie o co? Otóż sądząc po rezultatach — zresztą mizernych — była to batalia mająca za cel obudzenie i wzmocnienie polskiego antysemityzmu. Nieustanne i nachalne batożenie Polaków za antysemityzm przyniosło rezultat, którego można się było spodziewać. Co raz więcej mieszkańców nad Wisłą zaczęło to wku... i w rezultacie na słowo żyd, zaczęli reagować alergicznie, szczególnie kiedy z czasem zaczęli się orientować jak nieproporcjonalnie dużo osób pochodzenia żydowskiego jest w politycznych i innych elitach. Jeszcze bardziej irytowało to, że samo podanie informacji o czyimś pochodzeniu uważane już było za przejaw zoologicznego antysemityzmu, tak jakby żydowskie pochodzenie była rzeczą obraźliwą. W późnym PRL temat żydostwa i antysemityzmu nie istniał, choć żydów na obrzeżach PZPR, w kulturze, nauce czy mediach było dużo. Nikogo to szczególnie nie interesowało i nikt się tym szczególnie nie podniecał. Antysemityzm ludowy wymierał wraz z pokoleniem pamiętającym żyda-karczmarza i żyda-handlarza. Ale dzięki nieprzerwanemu ideologicznemu bombardowaniu prowadzonemu przez GW i różnych fanatycznych profesorów filosemitów udało się w końcu Polaka zdenerwować i mimo braku żydów w najbliższym otoczeniu, skłonić do wyrzucenia z siebie: ach te żydy parchate. Jak wiadomo nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, którego tak nie cierpi Profesor Leociak, i dlatego żydzi całego świata powinni codziennie w synagodze zanosić modły do Jahwe: Od moru, wojny, głodu i takich przyjaciół jak prof. Leociak broń nas Panie!

Równocześnie zadziwiające jest jak lekko Pan Profesor rozgrzesza Gomółkę z antysemityzmu. Gomółkę, który był zawsze negatywnie nastawiony do żydów. Najpierw starł się z żydokomuną, która wojnę przetrwała w Moskwie, potem w czasie odwilży czyścił partię z żydowskich stalinistów, by w końcu w 68 roku wziąć się za dzieci tychże zepchniętych na margines partyjnych działaczy. Jak to wytłumaczyć? Otóż antysemitą jak wiadomo nikt nie zostaje w Polsce z powodu swoich poglądów, tylko z nominacji. A nominacja zależy od bieżących potrzeb ideologicznych. 

Cały wywiad po prostu napaćkany jest upraszczającymi uogólnieniami, ideologicznymi schematami, przekręcaniem faktów, zadufaną w sobie niewiedzą. I właśnie dlatego jest ciekawy, bo bez znieczulenia pokazuje co myślą ci, którzy nie myślą, tylko powielają ideologiczną papkę. Jeden przykład z mojego podwórka: „Ksiądz Stanisław Musiał był napiętnowany i w końcu wypchnięty ze swojego zakonu. Taki jest los sprawiedliwych w polskim Kościele”. Bzdura i kłamstwo totalne. Otóż Ojciec Stanisław, którego dobrze znałem, nigdy nie był „napiętnowany i wypchnięty” z mojego zakonu (jezuitów). Skąd taką fantastykę wziął Profesor? Otóż Ojciec Stanisław żył sobie u jezuitów cicho i spokojnie, miał wielu przyjaciół, wielu do końca w chorobie troszczyło się o niego. Co nie zmienia faktu, że wielu z jezuitów miało do niego pretensje o emocjonalne, nieprzemyślane wypowiedzi, o naiwność i bycie wykorzystywanym przez różne cwane lisy, o angażowanie się w „dialog polsko-żydowski” bez wystarczającej wiedzy tej problematyki, o wypowiadanie ostrych sądów, tak że przypisywano je potem wszystkim jezuitom. I tyle. Ojciec Stanisław był naszym współbratem, a nie świętą krową, więc jak coś się komuś nie podobało w jego działalności publicznej, to mu to mówił. A że był nadwrażliwcem, uczuciowcem, to nie potrafił się do tego zdystansować i popadał w cierpiętnictwo. I tyle. Ale oczywiście lepiej napisać: „napiętnowany, wypchnięty, nieszczęsny los sprawiedliwego w Kościele”.

I tu przechodzimy do następnej obolałej myśli Profesora: totalne dno to według Profesora Kościół Katolicki w Polsce. I kto za to odpowiada? JPII! Pan Profesor gubi się tutaj co prawda w wywodach, bo z jednej strony to Wojtyła jest wspaniały, postępowy, otwarty i zupełnie niezrozumiany przez polski ciemnogród, a z drugiej strony winien jest propagowania takich pojęć jak „cywilizacja śmierci” lub porównywania aborcji do holokaustu. Wojtyła jak widać stracił wielką szansę by poprowadzić Kościół ku świetlanej przyszłości, takiej np. w jakiej już jest kościół luterański w Szwecji: otwartość, tolerancja, dialog, wielokulturowość, uchodźcy, feminizm, LGBT itd. Profesor kończy wezwaniem: trzeba zrewidować ocenę Wojtyły. Niestety nie jest to żadna świeża myśl, albowiem wystarczy przewertować GW z 91 roku, z czasu pierwszej pielgrzymki do wolnej Polski, żeby się przekonać, że już wtedy rozpoczęto przewartościowanie wpływu Wojtyły na Polskę i polski Kościół. Poraża totalna niewiedza na temat tego czym jest Kościół, a nie jest on przecież klubem dyskusyjnym lewicowych humanistów. Pozostaje pytanie czy taka niewiedza na temat tego czym jest Kościół jest winą ludzi takich jak Profesor (w końcu człowiek wykształcony), czy też samego Kościoła, który nie potrafi takiej wiedzy przekazywać? Pewnie po połowienie.

Co robić z Polakiem ksenofobem i atawistycznym antysemita, jeśli prowadzona od 29 lat zmasowana indoktrynacja nie przyniosła rezultatu? Jeśli Polak dalej jest ćwokiem, chamem, dżinsy śmierdzą mu moczem i nienawidzi wszystkiego co obce? Profesor nie ma jasnej wizji jak Polskę uratować z miazmatów i fantazmatów nacjonalistycznych. Zastanawia się, że może kryzys gospodarczy podkopie PiS i całą ta hołotę? Ale niestety na kryzys gospodarczy w Polsce jak na razie słabe widoki. A ja bym Profesorowi zaproponował, aby może ktoś charyzmatyczny chwycił za ryj ten polski motłoch i zaprowadził go na siłę do rodziny cywilizowanych narodów Europy. Takim dyktatorem mógłby być Kijowski albo prof. Środa.

Ten artykuł jest przykładem ideologicznej nadbudowy totalnej opozycji. Ale dlaczego politycy tak cwani jak nasza totalną opozycja popełniają harakiri? Dlaczego politycy uwzięli się z uporem wartym lepszej sprawy za to, aby obrażać i drażnić większość swoich potencjalnych wyborców? Obłęd? Rozpacz? A może ... A może to agenci Kaczora dostali się na głębokie zaplecze przeciwnika i tam majstrują przy tubie propagandowej? Tak, ta teoria jest przekonywująca: aby osłabić przeciwnika szef partii rządzącej wykorzystał jego słabość, czyli wiarę w głoszone ideologiczne brednie. Trzeba tylko mieć swojego kreta, który w te brednie jak  w żarzące się węgielki będzie dmuchał. Tak więc PiSowska agentura nadmuchuje przeciwnikowi ideologiczny balon, tak aby lewacy i postępowcy nawet szaremu zjadaczowi chleba zbrzydli. Wydarzenia zaś dmuchają w żagiel rządu: przeciw przyjmowania emigrantów, przepraszam „uchodźców”, jest 80% Polaków, krzyki amerykańskich i argentyńskich żydów irytują 90% społeczeństwa, a pokrzykiwanie, że Jasna Góra to stolica faszyzmu, a Wojtyła głupek, wyprowadzi z równowagi może nawet 99% mieszkańców kraju nad Wisłą. A stawką zbliżające wybory samorządowe. Jak wiadomo Polaka najlepiej obrazić, żeby go z fotela podnieść. I z tej czystej irytacji Polak do urny pójdzie i totalnie totalnej opozycji przyłoży, nawet jeśli Prezes nie budzi jakiejś u niego szczególnej sympatii. Ale po co ja te szpiegowskie tajemnice opisuję? A jak ktoś z opozycji totalnej przeczyta, zrozumie i podniesie trwogę w okopach? Nie, nie trzeba się bać, można spać spokojnie: postępowi ludzie czerpią tylko z jednej krynicy wiedzy, z GW.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama