Nie podoba nam się pomysł na Europę dwóch prędkości. Ale od kwestii prędkości ważniejsza jest chyba kwestia kierunku: czy nie jest z tym jak w dawnej piosence Grotowskiego?
Wszystkich ich chcą wymordować, aby tylko wrócić do władzy! - stwierdził mój jeden już bardzo starszy znajomy w kontekście kolejnego wypadku drogowego ekipy rządowej. Jest to człowiek na bieżąco zorientowany w polityce dzięki regularnemu słuchaniu Radia Maryja. Wydaje się jednak, że idea zamachu na Panią Premier nie musiała być wbrew pozorom podrzucona przez Ojca Dyrektora lub jednego z uczestników „Rozmów niedokończonych”. Ona musiała się pojawić tak czy inaczej u wielu, bo taki jest kontekst „mitu smoleńskiego”. Można więc powiedzieć, że Pani Premier wyszła z tej katastrofy nie tylko bez poważnych obrażeń, ale nawet wizerunkowo trochę zyskała. Tak więc i kierunek fiata, i prędkość limuzyny rządowej okazały się właściwe.
Oczywiście druga strona ma też swoje mity i to bynajmniej nie mniej irracjonalne. Ostatnio Pani Kanclerz zupełnie niespodziewanie uderzyła swoją wizytą w jeden z nich, pieczołowicie budowany przez „lybelarno-lewycowe” media. A mit jest taki, że Kaczor odrywa Polskę od Europy. Jak wiadomo Pani Kanclerz jest jedyną potencjalną zbawicielką Europy (tutaj ja sam ulegam kolejnemu lewicowemu mitowi , że UE i Europa to jedno i to samo). I nagle taki oto pasztet naszym światłym dziennikarzom Angela wysmażyła: spotkała się z tym europożercą Kaczorem, a do tego wcześniej miała z nim jakieś tajne randki! Razem rozmawiali o ratowaniu UE. Kaczor poparł Angelę na przyszłe wybory. Nic tu pojąć nie można, bo czy naprawdę nie mogła kogoś znaleźć lepszego do rozmowy o ratowaniu Europy? Widocznie uznała, że ten „lepszy” jest od noszenia teczki i przytakiwania (nie trudno się chyba Koteczku domyślić kto to taki), a ona zdecydowała się porozmawiać o tym z kimś „gorszym”, kto ma jednak wpływ na coś więcej, niż na to, w której ręce teczkę Pani Kanclerz nosić. I tak największy wróg Europy o ratowaniu Europy debatuje i do tego popiera na wyborach zbawicielkę Europy, której to zbawicielce poparcie od zoologicznego europożercy wydaję się przypadło do gustu.
Wszystko to jakieś niepojęte i dla naszej elyty i dla lemingów niezrozumiałe. A lemingi chcą mieć zawsze na tacy jasno podane w co wierzyć, czyli jaki jest aktualny mit. Autorytety od razu nowy mit zaczęły proliferować: Europa dwóch prędkości. No, że jak na wyścigach samochodowych lub kolarskich — ten kto wolniej jedzie ten przegrywa. Oczywiście to jest już zrozumiałe dla leminga: Kaczor już nie odrywa od Europy, tylko jest hamulcowym — odrywa nas od peletonu. Zostaniemy w tyle, a to jak wiadomo nikomu się nie podoba. Każdy chce na wyścigu wygrywać. Chodzi więc o prędkość i w ten sposób wracamy do tytułowego: Prędkość czy kierunek? Przypomnijmy więc może sobie słynną w czasach PRL piosneczkę Grotowskiego:
Lśnią promienie słoneczka,
Kajakowa wycieczka
Już za chwilę wyruszy daleko.
Personalny załogę
Błogosławi na drogę,
A na pierwszym kajaku - dyrektor!
A na drugim naczelnik,
A na trzecim dwaj dzielni
Kierownicy ubrani we slipy,
A na czwartym referent
Siedzi wraz z buchalterem,
A za nimi cała reszta ekipy!
...
Mkną po gładkiej powierzchni
I podwładni i zwierzchni,
Już ogromnie daleko są stąd,
A wtem referent Dreptak
Zbladł i cicho wyszeptał:
- Jezu, taż my płyniemy pod prąd!
Tu wybuchła panika,
Dyrektor przewodnika
Sklął za taki niepoważny stosunek.
Nawet zażądał fuzji
I krzyczał: - Ja aluzji
Sobie nie życzę, proszę zmienić kierunek.
Dobrze - przewodnik odrzekł.
- Z prądem także być może,
Droga równie ciekawa i prosta,
Ale jestem zmuszony
Ostrzec, że z tamtej strony
Jest ogromny i rwący wodospad.
Lecz ci go nie słuchają,
Kajaki zawracają,
Dwoją ilość wioślarskich uderzeń.
I znikają w otchłani,
Mocno uradowani,
Że nikt już mieć nie będzie zastrzeżeń...
Jakoż nikt nie narzeka,
A już szczególnie rzeka,
Która takie zasady ma mądre,
Że obchodzi ją mało,
Czy jakaś garść cymbałów
Pod prąd płynie, czy zgodnie z jej prądem...
Morał z piosneczki jest taki, że od prędkości ważniejszy jest kierunek. Tzn. dokąd zmierza UE i czy nam jest z nią po drodze? Trudno to zrozumieć lemingowi, ponieważ jak wiadomo lemingi nie zwracają uwagi na kierunek, a tylko na prędkość. Kończy się często ten lemingowy pęd w morzu z opłakanym dla lemingów skutkiem. Tak więc nie prędkość, lecz kierunek są ważne.
Obok na tacy leży sobie drugi tłuściutki mit: Polsce powinno zależeć na tym, żeby Polska w UE pozostała. Tutaj od razu straszy się nas przerażającymi skutkami wyjścia lub zwolnienia prędkości: krowy przestaną znosić jajka, kobiety dawać mleko, słońce się zaćmi i spadnie na ziemię. Perspektywa straszna, ale ja radzę jednak zachować siłę spokoju i poczekać jak to będzie z brytyjskimi krowami po Brexicie? Przestaną, czy nie przestaną znosić jajka? Przyjadą do nas za kilka lat bezrobotni angole pracować przy zbiorze truskawek i porzeczki, czy też będzie się im na Wyspie dalej dobrze powodzić? I tutaj jest największe niebezpieczeństwo Brexitu: ludzie mogą się przekonać czego Unia jest warta.
A komu najbardziej zależy na Unii? Wydaję mi się, że Pani Kanclerz. To dlatego jest zbawicielką Europy - z tego powodu nawet była gotowa z Kaczorem się spotykać. A dlaczego jej tak zależy? Bo zależy na tym Niemcom? A dlaczego Niemcom zależy? Otóż śmiem twierdzić, że nie dlatego, że lubią pomagać słabszym, tylko że mają w UE swój Geschäft. Niemcy narzekają, że płacą 25% budżetu Unii, że Włosi i Grecy na kwitach oszukują. Jednak Niemcy dalej płacą i płacić będą, bo w ogólnym bilansie to oni wychodzą na Unii na plus. Gdyby tak nie było, to pierwsi by zrobili germanexit. Pani Kanclerz walczy o Unię, bo widzi w tym pożytek dla Niemiec. Proste to i logiczne. Rozumie to Kaczor. Znajomość cudzych celów to w polityce rzecz bardzo ważna i w ten sposób można coś dla siebie ugrać.
Nam też oczywiście powinno na Unii zależeć. Taki oto przykład: w moim mieście Lublinie w latach 80tych zmodernizowano cukrownię. Ze zgniłego Zachodu sprowadzono najnowsze urządzenia. Cukrownia w sezonie pracowała dzień i noc. Po wejściu do UE cukrownię polecono nam zlikwidować. Za to o rzut kamieniem wybudowano aquapark. Jak wiadomo aquaparki są fajniejsze od cukrowni: w cukrowni trzeba pracować, a w aquaparku odpoczywać. Dlatego powinno nam zależeć na Polsce kwitnącej aquaparkami, porośniętej lasem (nie będzie smogu!) i produkującej tanią siłę roboczą. Kto sprytny ten wie, że użebrać jest lżej niż zapracować. Z tego powodu wielu uważa, że warto być w UE i żyć z euro jałmużny. Przy okazji tej jałmużny rozdzielania zawsze i politycy mogą dla siebie jakieś lody ukręcić. Więc i im jest po drodze z UE.
A dlaczego na prędkości i kierunku na Brukselę tak zależy naszym elytom? Otóż mają oni w UE silne ideologiczne i finansowe wsparcie. Jeśli Polska nie byłaby w UE, to o wiele trudniej byłoby im utrzymać wiele ze swoich monopoli. Czyli każdy wie, gdzie jego Geschäft i ze względu na swoją korzyść obiera kierunek i naciska gaz w celu osiągnięcia odpowiedniej prędkości. A więc raźno razem z lemingami wiosłujmy w kierunku wodospadu. Raz, dwa, raz, dwa, lewa, prawa, lewa, prawa ...
opr. mg/mg