Hej, za rok matura

Na 100 dni przed egzaminem dojrzałości odbywają się w szkołach bale studniówkowe


Marcin Gomółka

HEJ, ZA ROK MATURA

Nie ma chyba w Polsce szkoły średniej, w której w styczniu nie zagrano by znanego hitu Czerwonych Gitar „Hej, za rok matura”.

Powód jest prosty. Otóż tradycyjnym zwyczajem na 100 dni przed egzaminem dojrzałości odbywają się w szkołach bale studniówkowe.

Przygotowań szał

Choć studniówka odbywa się w styczniu, to młodzież żyje nią w zasadzie od września. Nauka schodzi na plan dalszy, a mówi się o kreacjach, osobach towarzyszących, dekoracji... Młodzi mają dużą tremę, ale i spore oczekiwania wobec siebie. - Nie powiem, że się nie boję. To chyba naturalne uczucie. Zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego. Nie chcę świecić oczami, gdy będę oglądał swoją studniówkę na kasecie. Wtedy najbardziej widać błędy, rzeczy, które nie powinny nastąpić - zauważa Mariusz z Łukowa, tegoroczny maturzysta. - Na pewno będzie świetnie, ale lepiej dmuchać na zimne. Trzeba trzymać fason, bo potem i tak wszystko będzie się wspominać. Kto z kim przyszedł, w co się ubrał, jak tańczył... - dodaje koleżanka Mariusza, Marzena.

Jak widać bal balem, a trema i tak jest. Jużle czas przygotowań do studniówki to wiele radosnych chwil. - Najpierw sporadyczne próby poloneza, potem jest ich coraz więcej. W ostatnim tygodniu przed zabawą codziennie. Spora frajda to też dekorowanie sali, ustawianie stolików. Drugiej takiej imprezy w życiu już nie będzie. Można wprawdzie być jeszcze kiedyś zaproszonym jako osoba towarzysząca, ale to już nie to samo - podkreśla Sylwia.

Przesądy i nie tylko

Od wielu już lat studniówkom towarzyszą pewne zwyczaje, do których koniecznie trzeba się zastosować, jeśli chce się dobrze zdać maturę (sic!). Na topie jest zwłaszcza czerwona bielizna, nieobcinanie aż do matury włosów czy nitka na nadgarstku. Jak należy traktować te przesądy? - Takie postępowanie świadczy z jednej strony o tym, że młody człowiek nie ufa własnej wiedzy, z drugiej, że nie pokłada nadziei w Bogu. Bo to do Niego należy się modlić, Jego prosić o natchnienie, Jemu zawierzyć maturę, a nie jakimś talizmanom czy przesądom. Chciałbym też zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Otóż te studiówkowe przesądy są również w pewnym sensie pokłosiem tradycji, czymś, co stosowano już kiedyś. Dlatego cieszą się tak dużą popularnością - stwierdza ks. Adam Woźniak z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Łukowie.

Czy studniówki zmieniają się z roku na rok? - Są inne stroje, makijaż, fryzury. To wszystko idzie z duchem czasu. Kolejna kwestia to technika. Wchodzi w tempie błyskawicznym. Mam na myśli filmowanie, kamery. W ubiegłym roku mieliśmy wielki telebim - mówi dyrektor I LO im. Tadeusza Kościuszki w Łukowie Grzegorz Rzymowski. - Kiedyś poloneza tańczono razem, teraz każda klasa ma oddzielny układ. Jednak sam polonez jako tradycja pozostał, co nie ukrywam, bardzo mnie cieszy. Trzeba też pamiętać o walcu. Nie ma przymusu, by go tańczyć, a i tak mało kto z niego rezygnuje - zaznacza.

Inaczej niż kiedyś

Dziś coraz częściej dominuje tendencja do organizowania studniówek poza murami szkół. - Wynajmuje się lokal, zaprasza tylko tych nauczycieli, którzy są „w porządku”. Jednym słowem: swoboda - zwierza się Maciek. Ale czy wtedy studniówka nie staje się aby jedynie zwykłą potańcówką? - Osobiście jestem bezwzględnym zwolennikiem robienia tego typu imprez w szkołach. Myślę też, że po latach lepiej wspomina się szkolną studniówkę niż tę zorganizowaną w restauracji - uzasadnia G. Rzymowski. A jak dyrektor wspomina swój pierwszy bal? - Był to rok 1984. Trudne czasy, tuż po zniesieniu stanu wojennego. Przygotowań było dużo, a bal minął szybko. Nie mieliśmy zespołu, byli natomiast disc jockeye z Uczelnianego Klubu Politechniki Warszawskiej. Ich sprzęt pozostawiał wiele do życzenia. Poloneza tańczyliśmy aż w czterech aktach. Mimo to zabawa była doskonała, do białego rana - opowiada.

Miłe wspomnienia ma też łukowski radny Dariusz Szustek. - To było w liceum w Milanowie. Wszyscy w strojach szkolnych, na galowo. Grał zespół z jednostki wojskowej w Maryninie. Zaprosiłem koleżankę z klasy. Miała na imię Barbara. Nasze rodziny przyjaźnią się do dziś. Zabawa była szampańska, do 7.00 rano. Studniówka to jedno z milszych wydarzeń w moim życiu - potwierdza.

Mówiąc o studniówkach, nie sposób pominąć tematu kosztów. W mniejszych miastach kosztuje ona ok. 250 zł od pary. Ale chyba nikt nie żałuje pieniędzy na swój pierwszy poważny w życiu bal. Zwłaszcza że nic dwa razy się nie zdarza...

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama