Dokąd zmierza Bliski Wschód?

Z dr Aldoną Piwko, religioznawcą, teologiem, współautorką programu kształcenia dla kierunku religioznawstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka

Z dr Aldoną Piwko, religioznawcą, teologiem, współautorką programu kształcenia dla kierunku religioznawstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Okazało się, że oprócz palm i piramid jest też inny Egipt. Co tak naprawdę dzieje się w tym kraju? To walka z biedą, chęć obalenia dyktatora czy może chodzi o coś więcej?

Wydarzenia w Tunezji zapoczątkowały szereg wystąpień w różnych krajach arabskich i muzułmańskich: Egipcie, Jemenie, Jordanii, Syrii. W większości z nich władze szybko zareagowały na postulaty społeczeństwa, nie dopuszczając tym samym do długotrwałych zamieszek. W Egipcie jednak tak się nie stało. Moim zdaniem - przez upór prezydenta Hosni Mubaraka. Chyba do końca myślał - jak się zdaje - że wszystko jeszcze może wrócić do normy. Zatem tak, Egipcjanie chcieli obalenia dyktatora. Dlatego tak długo trwały protesty. Ta sytuacja pokazuje, że w każdym kraju potrzebne są zmiany. Jednowładza nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jednak należy również pamiętać, że protesty w Egipcie były głosem biednych ludzi i ich upominaniem się o prawo do godnego życia. To popularny kraj turystyczny, a jednocześnie znaczna część społeczeństwa jest bezrobotna i żyje na skraju ubóstwa. Do tego trzeba dodać znaczące podwyżki żywności, które są efektem ogólnoświatowego kryzysu. Egipt musi importować artykuły spożywcze, ponieważ jego gospodarka nie pokrywa zapotrzebowania kraju. Otrzymywał również - nazwijmy to - znaczne „dotacje” od Stanów Zjednoczonych w zamian za utrzymanie pokoju z Izraelem, które były wydatkowane głównie na zbrojenie, a nie na poprawę warunków życia. Zatem jest to narodowy zryw, a nie ideologiczna rewolucja.

Dlaczego Egipt gra pierwsze skrzypce w arabskiej rewolcie?

Wydarzenia w Egipcie są wyrazem niezadowolenia, głównie młodego pokolenia - ludzi, którzy nie widzą dla siebie perspektyw na rozwój. Z obserwacji ostatnich zamieszek w różnych krajach wynika, że najwięcej siły i desperacji jest w Egipcjanach. Telewizja Al-Jazeera pokazywała wielotysięczny tłum na placu Tahrir mimo rozpoczęcia godziny policyjnej. To również jest pewnego rodzaju symbol. Sprzeciw wobec ustanowionego prawa. Egipcjanie to głównie ludność muzułmańska, dla której posłuszeństwo, prawo oraz jego szanowanie jest czymś szczególnie ważnym.

Kto stoi po obu stronach arabskiej barykady?

Społeczeństwo poszczególnych krajów, objętych „przebudzeniem arabskim”. Warto dodać, że jest to ludność niezadowolona z rządów i sytuacji w państwach. A po drugiej stronie „barykady” stoją przedstawiciele wieloletniej władzy, często nazywanej reżimową.

O rządach Mubaraka mówi się „autorytarne”. Co to oznacza w przełożeniu na egipską codzienność?

Hosni Mubarak objął władzę w Egipcie w 1981 r. i praktycznie automatycznie wprowadził stan wojenny, uzasadniając go koniecznością walki z terroryzmem islamskim. Taka sytuacja trwała do 2011 r. Ponadto władza dyktatora oparta była na policji, co należy rozumieć, że również na strachu. Z rozkazu prezydenta prześladowano opozycyjnych polityków oraz dziennikarzy, którzy ośmielali się krytykować władzę. Często policja torturowała zatrzymanych. Owszem, odbywały się wybory, ale pod groźbą i przy pomocy zastraszenia, dlatego opozycja nie miała szans na otrzymanie choćby minimalnej liczby mandatów w parlamencie. To bardzo podobne do czasów, których ja zbyt dobrze nie pamiętam, ale moi rodzice i dziadkowie tak. Jeszcze trzydzieści, może czterdzieści lat temu, do polskich mieszkań pukała Służba Bezpieczeństwa z zapytaniem: „Dlaczego Pan/Pani jeszcze nie brał/brała udziału w wyborach?”. Tysiące Polaków, a pewnie miliony turystów każdego roku, zwiedzały Egipt, jedną z najstarszych kolebek cywilizacji. Tylko że przemierzając utarte szlaki turystyczne, wyznaczone przez wojsko, podziwiając sztucznie wykreowane piękno. Zejście z wyznaczonej trasy skutkowało bliskim spotkaniem z egipską służbą bezpieczeństwa. Także i na tej płaszczyźnie można dostrzec pewne podobieństwa do praktyk stosowanych u naszych wschodnich sąsiadów.

Jakie mogą być skutki rewolucji?

Na pewno na terenach, które przystąpiły do rewolucji, rozpoczną się zmiany. Król Jordanii bardzo szybko skierował odpowiednie dyspozycje do rządu, podobnie stało się w Tunezji. W Egipcie zmiany te będą dotyczyły wielu płaszczyzn: polityczno-administracyjnych, gospodarczych, organizacyjnych. Mówi się także o zmianach w ordynacji wyborczej. Jednak trzeba mieć na uwadze również ewentualne „rykoszety” tych wydarzeń. Po ogłoszeniu decyzji o ustąpieniu Hosniego Mubaraka, światowe reżimy: Sudan, Chiny, Iran, bardzo ostrożnie komentowały tę decyzję. Wydarzenia w krajach arabskich są „złym” przykładem dla społeczeństw pozostających pod dominacją dyktatorów. Dlatego trzeba mieć na uwadze również możliwość wystąpień ludności przeciwko władzy w innych częściach świata.

Największą opozycją w Egipcie jest Bractwo Muzułmańskie. Jest także laureat pokojowej Nagrody Nobla Mohamed ElBaradei. Do kogo należy przyszłość?

Dziś już wiemy, że podstawowy cel rewolucji został osiągnięty: Hosni Mubarak ustąpił. Jednak to dopiero początek „sprzątania” po protestach. Władzę pełni wojsko i to z nim protestująca opozycja musi podjąć negocjacje w sprawie reformy demokratycznej. Wiemy, że złamana została egipska konstytucja, bowiem według niej po ustąpieniu prezydenta władzę pełni przewodniczący parlamentu, a tak - jak wiemy - się nie stało. Tę decyzję powinni podjąć w pełni demokratycznie Egipcjanie. Bracia Muzułmanie posiadają w świecie niezbyt pochlebną opinię. Głównie dlatego, że wszelkimi sposobami bronią religii i sprzeciwiają się sekularyzacji życia społecznego, żądając przy tym powrotu do tradycji wypływającej z Koranu i prawa muzułmańskiego, czyli szari'i. Natomiast jako zrzeszenie religijne nie mogą ubiegać się o elekcję gremialnie, a jedynie jako osoby niezrzeszone. Czy Mohamed ElBaradei będzie kandydował na urząd prezydenta? Tego na razie chyba nikt nie wie. Dlatego tym bardziej trudno snuć domysły.

Egipt najprawdopodobniej będzie teraz musiał zbudować organizację państwową o charakterze społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma takich wzorców w świecie muzułmańskim, ale pewne podwaliny można obserwować w Turcji. Z jednej strony to kraj muzułmański, wciąż jeszcze z dużym znaczeniem religii w życiu, a z drugiej - państwo demokratyczne.

Czy obecną „zimę ludów” w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie można porównać do fali, która zmiotła komunizm w 1989 r.?

Chyba jednak nie. Owszem, obserwujemy zmiany, które będą miały szczególne znaczenie dla przyszłości i wyraźnie zaznaczą się w historii całego świata. Aczkolwiek ponownie to podkreślę, to jest zryw narodowy, ludowy w trosce o poprawę życia społeczeństw. Nikt nie walczy z religią, systemem wartości i ideologią. Ludzie z placu Tahrir chcą pracy i płacy. Chcą normalnej władzy, nieskażonej korupcją i układami. Chcą decydować o tym, kto będzie ich prezydentem. Wydarzenia 1989 r. były wyzwoleniem się od wpływów obcego mocarstwa, pewnego rodzaju okupacji. Tu mamy przerwanie reżimu i dyktatury wewnątrz kraju.

Dziękuję za rozmowę.

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama