Artykuł z tygodnika Echo katolickie 34 (738)
Kiedy ciężarna kobieta wychyla kieliszek wina, jej nienarodzone dziecko pije razem z nią. Przyszłe mamy często nie zdają sobie sprawy z tego, jaką krzywdę wyrządzają swojemu maleństwu.
Statystyki są zatrważające. Co trzecia Polka przyznaje, że piła alkohol w ciąży. Każdego roku w szpitalach rodzi się więcej dzieci z płodowym zespołem alkoholowym (FAS) niż z zespołem Downa. Mimo to media wciąż donoszą o kolejnych narodzinach pijanego noworodka. Również do szpitali w naszym regionie trafiają ciężarne, które nie potrafią odmówić sobie alkoholu.
Położna z siedleckiego szpitala pamięta kobietę, która na porodówkę przyjechała wprost z zabawy sylwestrowej. Tłumaczyła, że wypiła tylko lampkę wina. Jednak jej stan wskazywał na to, że tych lampek było znacznie więcej.
W ubiegłym roku całą Polskę obiegła informacja o 29-latce z Sokołowa Podlaskiego, która mając 3,5 promila alkoholu we krwi, urodziła synka. W szpitalu, po przeprowadzeniu wstępnych badań było wiadomo, że dziecko nigdy nie będzie w pełni zdrowe. - Takie przypadki są bardzo rzadkie, ale niestety wciąż się zdarzają - mówi dr Teresa Dąbrowska, ordynator oddziału patologii noworodka w sokołowskim szpitalu. - Ostatnio również mieliśmy dziecko, które urodziła kobieta będąca pod wpływem alkoholu. U malucha zdiagnozowano FAS. Został przetransportowany na operację stawu biodrowego do Otwocka. Ani mama, ani tata nie interesowali się dzieckiem. Zgodę na operację musiał wydać sąd - dodaje lekarka.
Niestety, oddziały noworodków pełne są porzuconych, skrzywdzonych przez rodziców maluchów. Zresztą, pozbywanie się dzieci przez matki będące w dramatycznym położeniu rodzinnym i materialnym jest znane od zarania wieków. Rodziły je kobiety w strachu, bólu, nieszczęsne, upodlone, lecz pijane - nie.
Każde 50 mg alkoholu oznacza śmierć 20 milionów komórek nerwowych. To niby nic w porównaniu z bilionami komórek, z których zbudowany jest mózg człowieka, ale każdy kieliszek powoduje uszkodzenie rozwijającego się w łonie dziecka. Może też być przyczyną niedorozwoju fizycznego i umysłowego pociechy, czyli FAS. Tego nie da się wyleczyć, a jedynie przez odpowiednią terapię złagodzić objawy. Jednak w Polsce są tylko trzy ośrodki, które zajmują się tym problemem.
Małgorzata Klecka, założycielka lędzińskiego ośrodka FAStryga, o płodowym zespole alkoholowym dowiedziała się 14 lat temu. Wraz z mężem zaopiekowali się 6-letnim Grzegorzem i 4-letnią Iwoną z domu dziecka. Kiedy zabierali dzieci z placówki, niewiele wiedzieli o ich zdrowiu. Nie dostali nic oprócz lakonicznych wypisów ze szpitala. Adopcyjni rodzice zauważyli tylko, że dzieci mają zmienione rysy twarzy. Kleccy sądzili jednak, że to efekt sierocej przyszłości. Jednak, kiedy nawet Iwonka i Gutek zaczęli wchodzić do wanny z gorącą wodą, biegać boso po śniegu albo chodzić w ciasnych butach, to na ich twarzach nie było widać bólu. Jakby mieli maski. Wtedy opiekunowie zaczęli się domyślać, że chodzi o coś więcej niż chorobę sierocą. Zaczęli szukać. Nie było to łatwe, bo badania wykazały, że iloraz inteligencji dzieci mają w normie. Podobnie jak wzrok i słuch. Dlaczego zatem Iwonka i Grzegorz mieli problemy z liczeniem i pisaniem? Dlaczego wchodzili na jezdnię wprost pod rozpędzone auto?
- Po czterech latach poszukiwań w gabinetach lekarskich, podręcznikach medycznych, Internecie w ręce wpadła mi książka amerykańskiego autora, która szczegółowo opisywała FAS. Okazało się, że Iwonka ma większość wymienionych w publikacji objawów - opowiada Małgorzata. Były to m.in. zaburzenia czucia temperatury. Jej córka nie czuła zimna, ciepła czy bólu. Potrafiła uderzyć się w drzwi i nic nie poczuć. Grzegorz z kolei miał problemy z myśleniem abstrakcyjnym. Choć był niskim blondynem, to w szkolnych wypracowaniach pisał, że jest wysokim brunetem. Po przeczytaniu książki Małgorzata obdzwoniła znajomych lekarzy i upewniła się, że to FAS.
- Niestety, o ile wiedza o płodowym zespole alkoholowym stawała się coraz bardziej powszechna, o tyle ośrodków terapeutycznych można było ze świecą szukać - wspomina M. Klecka. Dlatego sama postanowiła stworzyć taką placówkę. Nawiązała kontakt ze specjalistami z USA i Niemiec, którzy przesłali jej wiele publikacji o FAS. I tak z pomocą zagranicznych psychoterapeutów Małgorzata stworzyła Ośrodek FAStryga mający na celu wspieranie i szkolenie rodziców. Dzięki wsparciu finansowym m.in. PARPA wyposażyła salę terapeutyczną i wyszkoliła terapeutów. Wkrótce działanie ośrodka poszerzyła o budowanie programów terapeutycznych dla dzieci i ich rodzin. Córka Małgorzaty jako pierwsza przeszła dwuletnia terapię. Dzięki niej dziewczynka, której twarz do tej pory przypominała maskę, zaczęła się uśmiechać. Dużym postępem było również to, że Iwonka wykształciła u siebie empatię. Zaczęła zauważać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegała.
Dzisiaj lędziński ośrodek jest jednym z najbardziej znanych w Polsce. Z jego pomocy korzystają dzieci z całego kraju. I nie wszystkie pochodzą z placówek opiekuńczych czy patologicznych rodzin, gdzie alkohol leje się strumieniami.
- Dzieci z FAS rodzą także wykształcone kobiety, które piły w ciąży sporadycznie - twierdzi M. Klecka. - Dlatego najwyższy czas zerwać z mitem, że kieliszek czerwonego wina wpływa korzystnie na przebieg ciąży - dodaje.
Ewa urodziła Kubę, kiedy miała 20 lat. Od samego początku chłopiec nie rozwijał się książkowo. Późno zaczął siadać, nie radził sobie z układaniem klocków, kaprysił bardziej niż inne dzieci. Prawdziwe kłopoty zaczęły się, gdy poszedł do szkoły. Z każdym miesiącem nauki coraz bardziej odstawał od rówieśników, także społecznie. Dzieci go nie lubiły, a on z jednej strony lgnął do nich, a z drugiej na odrzucenie reagował agresją. Nic do niego nie docierało. Ani kary, ani przemawianie do rozsądku. Kiedy Ewa zaczęła szukać pomocy u specjalistów, jedno z pierwszych pytań, jakie usłyszała w trakcie wywiadu, brzmiało: czy piła pani alkohol w ciąży? Oburzyła się. Przecież jest mądrą, wykształconą kobietą, a będąc w ciąży, chuchała na siebie i dmuchała. Obłożyła się fachowymi książkami, stosowała do wszystkich zawartych w nich rad. Nawet ukochanego kota oddała rodzinie, żeby uniknąć toksoplazmozy. Jak można posądzać ją o to, że w ciąży piła alkohol?! I nagle przypomniała sobie miodowy miesiąc w Toskanii. Wino lało się strumieniami. Ewa nie wiedziała wtedy jeszcze, że spodziewa się dziecka. Kiedy powiedziała o tym lekarzom, ci nie mieli wątpliwości. Okazało się, że Kuba cierpi na płodowy zespół alkoholowy. Ewa twierdzi, że lekarz nie przestrzegał jej, że skutki picia alkoholu nawet w pierwszych tygodniach ciąży mogą być tak zgubne dla dziecka.
Potwierdzają to badania PARPA, według których aż dwie trzecie ciężarnych nie było informowanych o negatywnych konsekwencjach picia. Dlatego wśród przyszłych mam wciąż pokutuje mit, że lampka czerwonego wina po obiedzie czy szklanka piwa podczas wieczornego relaksu z pewnością nie zaszkodzą ich dzieciom. Niestety, opinie te często powtarzają położnicy, którzy mówią swoim pacjentkom, że czerwone wino wzmacnia organizm lub zwiększa liczbę czerwonych krwinek. Według badań fundacji „Rodzić po ludzku” takie słowa usłyszało od swoich lekarzy aż 16% kobiet.
- Nie ma bezpiecznej dawki alkoholu w ciąży. Nawet lampka wina może niekorzystnie wpłynąć na rozwój dziecka - ostrzega dr Teresa Dąbrowska. Zdaniem specjalistów najniebezpieczniejszy jest pierwszy trymestr. Alkohol pity w tym okresie zwiększa nie tylko ryzyko poronienia. Może też uszkodzić mózg, serce czy nerki. Nie oznacza to jednak, że pozostałe miesiące ciąży są bezpieczne.
- Nie znalazłam żadnego naukowego dowodu, że alkohol w ciąży ma dobroczynny wpływ na organizm. Dla jednej kobiety jeden kieliszek to będzie bardzo dużo, dla innej nie będzie miał większego znaczenia. Picie w ciąży nawet piwa bezalkoholowego to jak stanie nad krawędzią przepaści. Nie zbadano, jaka ilość alkoholu szkodzi na płód. Dlatego lepiej nie pić wcale - mówi Klecka.
Okazuje się też, że FAS występuje częściej niż zespół Downa. To zła wiadomość. Dobra jest taka, że w przeciwieństwie do zespołu Downa, który jest chorobą genetyczną, uszkodzeniom płodu spowodowanym przez alkohol można zapobiec. Wystarczy nie pić.
9 września już po raz dziewiąty będziemy obchodzić w Polsce „Światowy Dzień FAS”. Jego organizatorzy chcą uświadamiać kobiety nt. zgubnych skutków picia alkoholu w ciąży. Jednym z nich jest FAS (z ang. Fetal Alcohol Syndrome). To zespół umysłowych i fizycznych zaburzeń, które mogą wyrażać się jako opóźnienie umysłowe, dysfunkcja mózgu, anomalia rozwojowa, zaburzenia w uczeniu się i zaburzenia psychologiczne. FAS jest skutkiem działania alkoholu na płód w okresie prenatalnym. Objawy kliniczne FAS: mała masa urodzeniowa, krótkie szpary powiekowe, opadnięcie powiek, płaska rynienka nosowo-wargowa (najbardziej charakterystyczny objaw), wąskie wargi, mała żuchwa, rozszczepy podniebienia, zmarszczka nakątna, krótki nos, a także wady serca i nerek; niski wzrost, małogłowie, hipotonia noworodka, nadpobudliwość, zaburzenia koncentracji, upośledzenie.
opr. aw/aw