O Stowarzyszeniu Pomocy Młodzieży i Dzieciom Autystycznym "Wspólny Świat" w Białej Podlaskiej i innych organizacjach non-profit
Choć nazywani są trzecim sektorem, ich działania wychodzą na pierwszy plan. Często, gdyby nie oni, w otoczeniu nic by się nie zmieniło.
Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Często chęć działania wynika z przekonania, że jeśli sami sobie czegoś nie załatwimy, nikt nam tego nie da. Tak było w przypadku Anny Chwałek, prezes Stowarzyszenia Pomocy Młodzieży i Dzieciom Autystycznym „Wspólny Świat” w Białej Podlaskiej. - Wiem, że gdybym trzy lata temu nie założyła stowarzyszenia, do dzisiaj mogłabym płakać w domu, że moje dziecko nic nie ma - mówi. - Ze strony władz zawsze były wymówki: nie da się, nie ma pieniędzy, terapeutów itp. A my udowodniliśmy, że jednak się da.
Często jedna osoba potrafi pociągnąć za sobą następne. Tak było w przypadku Huberta Pasiaka, którego w gminie Zbuczyn i sąsiednich zna chyba każdy, kto miał styczność z trzecim sektorem. Będąc na trzecim roku studiów założył Stowarzyszenie Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej w Krzesku. - Byliśmy grupą osób działających w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży - wyjaśnia Hubert Pasiak, dziś prezes stowarzyszenia. - Po latach działania, kiedy zaczęli przychodzić coraz młodsi, stwierdziliśmy, że już czas odejść i przekazać pałeczkę. Mimo to nadal chcieliśmy coś robić, więc założyliśmy stowarzyszenie - wspomina. Młodym ludziom pomógł ks. Andrzej Kieliszek, który wcześniej zachęcał ich do pracy w KSM. - Pomógł nam w pisaniu statutu, bo wcześniej rejestrował swoją organizację. Stowarzyszenie od samego początku działało aktywnie i pozyskiwało środki z różnych źródeł. - Kiedy ruszył program „Kapitał ludzki”, stwierdziliśmy, że grzechem zaniedbania byłoby, gdybyśmy nie napisali projektu dla szkoły - wspomina H. Pasiak. A z biegiem czasu projektów i działań było coraz więcej i więcej. Dziś trudno je zliczyć: biegi, konkursy literackie i plastyczne, porządkowanie zaniedbanych grobów przed świętem zmarłych, przystrajanie mogił żołnierzy, kombatantów, spotkania z ciekawymi ludźmi i wiele innych.
W Krzesku poczynaniom młodych ludzi przyglądali się inni i... „zarażali się”. Na terenie gminy Zbuczyn zarejestrowano 30 różnych organizacji pozarządowych.
- Hubert jest naszym sąsiadem, był uczniem - mówi Ewa Krypa, nauczycielka szkoły w Krzesku. - Od zawsze obserwowaliśmy jego rozwój. To niebywały dzieciak, grzeczny i doskonale wiedzący, czego chce. Mało który student na trzecim roku myśli o zakładaniu stowarzyszenia, pomaganiu innym i działaniu na rzecz społeczności lokalnej - podkreśla, a obecny przy rozmowie H. Pasiak protestuje i się czerwieni. Ale inne osoby też przyznają, że gdyby nie on, wielu rzeczy by dziś nie było.
- Jest ogromnym patriotą - mówią nauczycielki Anna Pomikło i Ewa Krypa. - Wszyscy kochamy naszą ojczyznę, ale on ma fioła. - Te wszystkie treści patriotyczne to jego inicjatywa. Na przykład sprzątanie cmentarza i wszystkie działania, jak bieg niepodległości, spotkania z uczestnikami walk - podkreślają z dumą, bo to przecież ich uczeń.
- Patrząc na jego zapał, też chciałyśmy coś zrobić dla szkoły, ale brakowało bodźca. Współpraca z Hubertem zachęciła nas do napisania pierwszego projektu w ramach Kapitału Ludzkiego - wspomina Anna Pomikło, nauczycielka matematyki. - Jak to w szkole, zawsze brakuje pieniędzy na wszystko. Nie było środków na zajęcia pozalekcyjne, więc prowadziliśmy je społecznie, ale i to było za mało. Chcieliśmy rozszerzyć ofertę i zrobić coś, co nie będzie tylko czystą matematyką czy językiem polskim, ale naprawdę zainteresuje uczniów. Pomysł projektu o tematyce regionalnej podsunął nam Hubert - dodaje. Dzięki temu uczniowie poznawali swoją małą ojczyznę. Młodzież skorzystała z bezpłatnych zajęć pozalekcyjnych, atrakcyjnych wyjazdów, na które rodziców najczęściej nie stać.
Początki nigdy nie są łatwe, zwłaszcza gdy trzeba poznać skomplikowane procedury pisania i składania wniosków w ramach dotacji z Unii Europejskiej. Bo nawet najlepszy pomysł nie zostanie doceniony, jeśli wniosek nie będzie dopracowany. - Było trudno, ale dzięki pomocy Stowarzyszenia Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej w Krzesku-Królowa Niwa jakoś się z tym uporałyśmy - mówią nauczycielki A. Pomikło i Ewa Krypa. - Tak naprawdę to prowadzili nas za rączkę - dodają i przyznają, że później było już łatwiej, choć pomocy nadal potrzebują. Udało się już zrealizować cztery projekty, a to naprawdę dużo jak na jedną szkołę. Kolejne właśnie czekają na ocenę. Jest tylko jeden sposób nauki: poprzez działanie - te słowa przyświecają uczniom w Krzesku.
- Staramy się, by nasze zajęcia projektowe nie były suchym przekazywaniem książkowej wiedzy, ale działaniem. Dlatego dzieci jeżdżą w teren, zbierają dane, opracowują je, przygotowują diagramy. Zainteresowanych projektem jest więcej osób, ale już na etapie opracowywania, trzeba określić grupę docelową - koordynatorki zagłębiają się w fachowe szczegóły. Pisząc pierwszy projekt, nie spodziewały się aż takiego zainteresowania. Potem były problemy z naborem, bo które dzieci wybrać, skoro skorzystać chciałyby wszystkie? Ale takie są uroki pozyskiwania dotacji, bo wszystko musi być z góry zaplanowane. Jednak mimo tych urzędniczych procedur, efekt jest taki, jak oczekiwano.
- Mój główny cel to zdobyć pieniądze na wyjazdy - mówi E. Krypa. - A mój to rozwijać dzieci matematycznie w jakiś niestandardowy sposób - dodaje A. Pomikło.
Organizacji pozarządowych jest tyle, że nie sposób zliczyć. Jedne działają aktywnie od początku istnienia, inne pozostają bezczynne. Nie ma też takiej dziadziny życia, w której nie funkcjonowałaby działałaby choć jedna fundacja czy stowarzyszenie. Często powołują je osoby mające poczucie, że państwo ich opuściło. Tak było w przypadku Anny Chwałek z Białej Podlaskiej, mamy autystycznego chłopca, która założyła stowarzyszenie „Wspólny świat”.
- Pomagamy dzieciom autystycznym - wyjaśnia A. Chwałek. - Prowadzimy dla nich ośrodek terapii i przedszkole, a od tego roku szkołę podstawową. Oprócz tego organizujemy warsztaty dla rodziców, mające pomóc im w samodzielnej pracy z dziećmi, szkolenia kadry i rodziców. Od września rusza punkt konsultacyjny, w którym porad udzielać będą: lekarz psychiatra, pedagog i prawnik. Nasze działania finansowane są z bardzo różnych źródeł. Moim głównym zadaniem jako prezesa stowarzyszenia jest przede wszystkim pozyskiwanie środków finansowych na naszą działalność. Szkoła i przedszkole finansowane są z subwencji oświatowych, a pozostałe działania: terapie, szkolenia, warsztaty, punkty konsultacyjne, doradztwo - częściowo z PFRON oraz 1% podatku. Pojawiają się też inne pomysły, jak pozyskać niezbędne pieniądze.
Wielu osobom wydaje się, że praca w fundacji powinna być charytatywna i przeznaczanie części środków na działalność własną uznają za kradzież. A przecież żeby coś funkcjonowało, ktoś musi pracować.
- Z mojego doświadczenia wiem, że nie można oprzeć działalności stowarzyszenia czy jakiejkolwiek organizacji na wolontariacie - podkreśla A. Chwałek. Na przykład rodzice naszych dzieci bardzo szybko oczekują efektów, a jednocześnie - mając pod opieką dziecko wymagające uwagi - nie mogą w 100% poświecić się pracy w organizacji. Wolontariatem można zrobić jedną akcję, ale nie da się prowadzić systematycznej działalności. Dlatego należy pozyskiwać takie środki, by zapewnić etaty ludziom, którzy będą zajmowali się prowadzeniem samej organizacji: księgowością, obsługą prawną, administracją itp. To wszystko jest bardzo skomplikowane i niezmiernie ważne, bo jeśli pozyskuje się pieniądze, trzeba je potem rozliczać i nie można sobie pozwolić na błędy. Ich popełnienie skutkuje utraceniem dotacji w przyszłości. Nikt tego nie zrobi w ramach wolontariatu, bo to odpowiedzialna praca, a mając poczucie, że dostaje za to pieniądze, bierze na siebie także odpowiedzialność. Podejście do obowiązków jest wtedy zupełnie inne.
Władze lokalne przychylnym okiem patrzą na trzeci sektor, zwłaszcza, gdy już coś osiągnie. - Fajnie jest się nami chwalić - mówi A. Chwałek, - Teraz, gdy jesteśmy jedyną szkołą i przedszkolem dla dzieci z autyzmem w województwie, władze mogą powiedzieć, że robią coś dla niepełnosprawnych. Liczą się z nami jako ważnym partnerem, do tego takim, który nie obciąża budżetu miasta, a jednocześnie coś mu daje - dopowiada ze śmiechem i zastrzega, że z władzami się lubią. A już na poważnie dodaje, że ich działania najbardziej doceniają rodzice chorych dzieci. - Ale też najbardziej ci, którzy znają smak sytuacji, gdy nie ma ani ośrodka, ani przedszkola - stwierdza ze smutkiem. - Oni pamiętają, jak było przed powstaniem wszystkiego. Nowi rodzice przychodzą i mają wszystko niejako podane na tacy. Wychodzą z założenia, że tak ma być, że im się to należy, a gdy przychodzi do zapłacenia składki, nawet 10 zł, lub posprzątania terenu, są bardzo zdziwieni. W Warszawie za podobną ilość zajęć, jakie oferujemy, rodzic płaci 3,5 tys. zł miesięcznie. U nas ma to za darmo - podsumowuje. Wszystko dlatego, że komuś się chce.
3 pytania
Co jest najtrudniejsze w zakładaniu stowarzyszenia?
W przypadku stowarzyszenia, ale również fundacji czy innego typu organizacji pozarządowej, najtrudniejsza jest oczywiście biurokracja. W Polsce dużo trudniej założyć stowarzyszenie niż w innych krajach Unii Europejskiej. Dla przykładu - u nas do założenia stowarzyszenia potrzeba 15 osób, natomiast we Francji wystarczą dwie osoby, podobnie w Holandii; w Niemczech potrzebnych jest 7 osób. W wymienionych krajach dużo szybciej niż u nas rejestruje się stowarzyszenie, a dokumenty są znacznie prostsze. Na szczęście osoby planujące założenie organizacji pozarządowej mogą liczyć na fachową pomoc, oferowanej ramach przeróżnych projektów (przykładem takiego projektu jest realizowany przez stowarzyszenie w Krzesku Ośrodek Wsparcia Organizacji Pozarządowych) oraz oczywiście na koleżeńską pomoc płynącą z innych organizacji. Z radością mogę stwierdzić, że organizacje w naszym regionie przestają chodzić własnymi ścieżkami, a normą staje się wzajemna pomoc, współpraca, partnerstwo, czyli to, co powinno odróżniać trzeci sektor od sektora administracji publicznej i sektora biznesowego.
Mówi się „pierwsze koty za płoty”, ale w przypadku działalności w trzecim sektorze chyba tak nie jest?
Rzeczywiście, niełatwo funkcjonować w organizacji pozarządowej. Prawo w tym zakresie jest wciąż nieprecyzyjne. Często brakuje nam biur, sprzętu, środków na funkcjonowanie, a od organizacji pozarządowych wymaga się profesjonalizmu w działaniu na poziomie administracji państwowej czy przedsiębiorstw. My, ludzie sektora organizacji społecznych, mówimy: dobrze, wymagajcie, gdy sięgamy po środki budżetowe. Dotacje muszą być solidnie rozliczane! Ale czasem mamy wrażenie, że wymaga się od nas zbyt wiele. Musimy prowadzić pełną księgowość. Pytanie do ustawodawcy: czy nie można byłoby organizacjom trochę ułatwić życia? Podam inny przykład: pozyskiwanie środków z Unii Europejskiej na tzw. „inicjatywy lokalne” na wsi. Miało być łatwiej niż w pozostałych działaniach w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki. Praktyka pokazuje, że organizacje muszą pisać standardowy wniosek o dofinansowanie, a rozliczenie projektu jest równie skomplikowane. Na szczęście czerpiemy radość i siły do działania z tego, że jesteśmy „społecznikami”. W naszej działalności zapomina się o problemach w pracy, gdy widać jej owoce.
Co przyniosło Panu największą satysfakcję?
Satysfakcja jest wtedy, gdy widzisz, że twoje działania mają sens. Stowarzyszenie Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej w Krzesku, w którym działam, w ciągu czterech lat - nie pobierając opłat od uczestników - zrealizowało kilkadziesiąt projektów, dzięki którym młodzież miała bezpłatne, kilkudniowe wycieczki edukacyjne czy naukę języków obcych, rolnicy i bezrobotni szkolenia zawodowe, mieszkańcy wsi wyjazdy do teatru, itd. Realizujemy również spontaniczne inicjatywy, wymownie nazwane „akcjami”. Podam przykład „Akcji Cmentarz”, podczas której spotykamy się z uczniami pobliskiej szkoły wieczorem w przeddzień Wszystkich Świętych, aby miejsca wiecznego spoczynku bohaterów wojennych i wybitnych społeczników przystroić w biało-czerwone flagi oraz posprzątać opuszczone groby. W pierwszym roku udało nam się uporządkować pięć zaniedbanych grobów, dziś opiekujemy się kilkudziesięcioma. Przyłącza się do nas coraz więcej osób i to jest największa satysfakcja. Wtedy da się odczuć prawdziwość słów słynnego filozofa Tocqueville'a, które są naszym mottem: „Tylko w wyniku wzajemnego oddziaływania ludzi na siebie rozwijają się uczucia i idee, rośnie serce i rozkwita umysł człowieka”.
Trzeci sektor to nazwa, której używa się wobec ogółu organizacji pozarządowych. Określenie zostało przeniesione z języka angielskiego i nawiązuje do klasyfikacji, dzielącej aktywność społeczno-gospodarczą nowoczesnych państw demokratycznych na trzy sektory. Pierwszy sektor to administracja publiczna, określana też jako sektor państwowy. Drugi to sfera biznesu, czyli wszelkie instytucje i organizacje, których działalność jest nastawiona na zysk, nazywany też sektorem prywatnym. Trzeci sektor to ogół prywatnych organizacji, działających społecznie i nie dla zysku, czyli organizacje pozarządowe (organizacje non-profit). Określenie „pozarządowe” akcentuje ich niezależność od administracji (rządu). Z kolei zapis „non-profit” odróżnia je od organizacji drugiego sektora i podkreśla, że ich działalność nie jest nastawiona na zysk.
Inna nazwa stosowana wobec tych organizacji to organizacje społeczne lub organizacje użyteczności publicznej. Te sformułowania podkreślają, że ich aktywność jest najwyraźniejsza w dziedzinie ochrony zdrowia, szeroko rozumianej pomocy społecznej, akcji charytatywnych i edukacji, czyli krótko mówiąc w działaniu dla dobra publicznego.
Ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie z 2003 r. wprowadziła pojęcie organizacji pożytku publicznego w odniesieniu do organizacji, które prowadzą działalność społecznie użyteczną w sferze zadań publicznych określonych w tej ustawie. Coraz popularniejsza staje się jeszcze inna, międzynarodowa nazwa określająca organizację pozarządową - NGO - będąca skrótem angielskiego non-governmental organization.
jag
opr. aw/aw