O współpracy z wierzycielami
Zanim przyjdą odebrać dom, ten, w którym mieszkasz na kredyt... upłynie naprawdę dużo czasu. Choć bank zacznie cię niepokoić już w kilka dni po upływie terminu wpłaty raty, drastyczne środki dopingujące do spłaty należności to ostateczność. Ważne, aby współpracować ze swoimi wierzycielami.
Pani Magda w zeszłym roku wzięła kredyt na 10 tys. zł. Za te pieniądze zorganizowała wesele córki. Spłata kredytu została rozłożona na 3 lata, po 420 zł miesięcznie. - Początkowo comiesięczna rata nie była dla nas dużym obciążeniem. Oboje z mężem pracowaliśmy - wspomina pani Magda. Po drodze doszło kolejne zobowiązania do spłacenia: zakup pralki do mieszkania świeżo upieczonych małżonków. W międzyczasie mąż pani Magdy zaczął chorować. Konsekwencją było przejście na rentę. Domowy dochód znacznie się zmniejszył, doszły wydatki na leki, a finansowe zobowiązania pozostały. - Najpierw przestałam płacić za czynsz. Pomyślałam, że nie jestem jedyna, więc tak szybko nie będą się upominać. Mam już kilkaset złotych długu. Potem zaczęłam zalegać z opłatami za prąd - wspomina.
Na razie dostaje tylko upomnienia, ale w ostatnim piśmie poinformowano ją, że jeśli nie ureguluje należności w ciągu 14 dni, zostanie wszczęta procedura windykacyjna. Pani Magda myśli o wzięciu kolejnego kredytu, by zapłacić zaległe rachunki.
Liczba osób, które mają problemy z regularną spłatą swoich zobowiązań, stale rośnie. Szacuje się, że w Polsce problemy z nadmiernym zadłużeniem ma 1,67 mln osób. To około 5,7% społeczeństwa w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnym. Zazwyczaj kwoty zadłużenia osób prywatnych wahają się od 2 tys. do 3,6 tys. zł. - Wzrost długów to efekt przede wszystkim wzmożonej akcji kredytowej banków, którą obserwowaliśmy do jesieni 2008 r. Niezależnie od koniunktury gospodarczej pewien odsetek kredytów, pożyczek i rachunków nie jest spłacany. Naturalne zatem, że gdy rośnie liczba udzielonych kredytów, rośnie także liczba osób, które nie spłacają ich w terminie - mówi Grzegorz Koźmiński z biura prasowego firmy windykacyjnej „Kruk”.
Najwięcej zaległości wynika z kredytów i pożyczek gotówkowych. Kolejne typy wierzytelności to długi wynikające z zakupów ratalnych, kart kredytowych czy kredytów na zakup samochodów. Najmniejszą grupę stanowią kredyty hipoteczne. - Z naszych obserwacji wynika, że statystyczny Kowalski najpierw przestaje płacić za usługi ułatwiające czy uprzyjemniające życie, np. opłaty za przejazdy środkami komunikacji, telefon komórkowy, telewizję cyfrową czy karty kredytowe. Później nie reguluje rachunków za media: prąd, gaz, wodę. Dopiero na końcu zaprzestaje płacenia kredytów hipotecznych wziętych na zakup mieszkania czy domu, w którym przeważnie mieszka - wyjaśnia G. Koźmiński.
Bierność, brak reakcji na wezwania do zapłaty oraz liczenie na to, że wierzyciel zapomni o długu - to droga wprost do sądu i komornika. Firma, która nie może doczekać się spłaty długu, oddaje sprawę do firmy windykacyjnej. Najlepszy sposób na polubowne rozwiązanie kwestii zadłużenia stanowi zawarcie z nią porozumienia. Na szczęście większości dłużników nie trzeba o tym przekonywać. To ci, którzy chcą współpracować - sami dążą do pozbycia się problemu i starają się dotrzymywać słowa. Zmierzają do znalezienia kompromisu, który pozwoli im wyjść z pętli zadłużenia. Szczerze odpowiadają na pytania i chętnie współpracują, rozumiejąc, że tylko w ten sposób rozwiąże się ich kłopot.
Do trudnych klientów natomiast zaliczyć należy typy depresyjne i agresywne. Dłużnik depresyjny to osoba, która boryka się jednocześnie z wieloma różnym problemami: zdrowotnymi, rodzinnymi, zawodowymi i finansowymi. - Świat mu się wali na głowę - wyjaśnia G. Koźmiński. - Nie wierzy w możliwości rozwiązania problemu swojego zadłużenia. Jest zobojętniały i nie uświadamia sobie konsekwencji niespłacenia długu. Celem rozmowy jest wtedy „wskazanie światełka w tunelu” i uzmysłowienie, że istnieją sposoby na rozwiązanie problemu zadłużenia i nie jest to aż takie trudne - dodaje specjalista.
Jeszcze inny sposób rozmowy wskazany jest przy dłużniku agresywnym, który nie radzi sobie z emocjami i, krzycząc, wyładowuje je w rozmowie. - Wówczas podstawowym zadaniem jest uspokojenie rozmówcy oraz diagnoza przyczyn jego stanu emocjonalnego i zachowania. Czasami wzburzenie wynika z podpisania umowy, która nie została przeczytana, bądź też wystąpiło niezrozumienie jej zapisów. Takie sytuacje są częste dla trudniejszych produktów bankowych, takich jak np. karta kredytowa - dodaje Grzegorz Koźmiński. Standardowe działania to próby uspokojenia rozmówcy, wskazanie mu, że taki sposób rozmowy jest nieodpowiedni, spokojne jej zakończenie i prośba o ponowny kontakt, gdy opadną emocje.
Do marginalnych skrajności zaliczyć należy dłużników z poczuciem mocy i „tak, tak”. - Ci pierwsi czują się bezkarni, wierzą w nieskuteczność przepisów prawa, dzwonią, aby grozić negocjatorom znajomościami we wszystkich możliwych urzędach, w prokuraturze, sądzie, znajomymi prawnikiem i oczywiście prasą. Natomiast osoby z drugiej grupy na każde pytanie odpowiadają twierdząco. Na pytanie „Czy spłaci pan dług?” odpowiadają „tak, tak”, a na „Czy skontaktuje się pani z nami za tydzień?” identycznie. Niestety, to jedynie słowa, bo w rzeczywistości dłużnicy ci zachowują się biernie i nie wywiązują się ze swoich deklaracji - podsumowuje przedstawiciel biura prasowego firmy „Kruk”.
Większość osób wpada w pętlę zadłużenia głównie z przyczyn losowych, z powodu problemów zawodowych czy przejściowych kłopotów finansowych. Proces windykacyjny rozpoczyna się od pisemnego wezwania do zapłaty. - Przy pierwszym kontakcie przede wszystkim nie należy wpadać w panikę. Telefon czy wizyta windykatora oznacza bowiem, że wierzyciel daje nam jeszcze jedną szansę na polubowne zakończenie sprawy, zanim skieruje ją na drogę sądową. Nie ma obaw, że za chwilę wkroczy komornik, zabierając siłą sprzęty znajdujące się w mieszkaniu. Naszym celem jest bowiem w pierwszym rzędzie polubowne rozwiązanie problemu i pomoc we wspólnym znalezieniu drogi wyjścia z tej trudnej sytuacji - wyjaśnia G. Koźmiński.
Współpraca z firmą windykacyjną daje możliwość ustalenia takiej wysokości i częstotliwości rat, która będzie najbardziej pasować do aktualnych możliwości finansowych. Natomiast brak kontaktu ze strony dłużnika najczęściej kończy się skierowaniem sprawy na drogę sądową, czego skutkiem może być później wszczęcie egzekucji komorniczej. A ta to nie jedyna negatywna konsekwencja uporczywego niespłacania długów. Obojętność na wielokrotne, w tym sądowe i egzekucyjne, wezwania do zwrotu należności, skutkuje także niejednokrotnie wpisaniem dłużnika do rejestru dłużników niewypłacalnych. Osoby takie tracą wiarygodność w kontaktach handlowych, mogą również mieć problem z otrzymaniem kredytu czy zakupami na raty. Trudniej jest im wynająć mieszkanie, kupić telefon czy korzystać z usług dostępu do Internetu.
17 listopada po raz w pierwszy w Polsce będzie obchodzony „Dzień bez Długów”. Inicjatywa jest częścią kampanii edukacyjnej „Nasze Długi”, mającej na celu podniesienie świadomości społeczeństwa w zakresie zarządzania własnymi finansami, odpowiedzialnego zadłużania się oraz konstruktywnego radzenia sobie ze spłatą należności. To również okazja do kontaktu z wierzycielem lub windykatorem w sprawie swoich zaległości, do oddawania rodzinie lub znajomym nawet najmniejszych pożyczonych kwot, niekupowania „na zeszyt” oraz niezadłużania się ponad miarę. Akcja ta będzie również promocją w polskim społeczeństwie postawy aktywnego i odpowiedzialnego podejścia do spłacania długów. - „Dzień Bez Długów”, o ile podejdziemy do niego bez uprzedzeń i cynizmu, może stać się ważnym narzędziem edukacyjnym i elementem budowania społeczeństwa obywatelskiego” - mówi Andrzej Roter, dyrektor zarządzający Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce.
- Dogadamy się: będzie dobrze. Nie dogadamy się: będzie niedobrze - za pomocą cytatu z popularnego przed laty serialu można by zazwyczaj podsumować kontakty dłużników z firmą windykacyjną. A do wyrażenia takich myśli w liście czy telefonie może dojść dosyć szybko, jeśli tylko mamy na głowie jakieś finansowe zobowiązanie, które przerasta nasze możliwości. O to w dzisiejszych czasach nietrudno. Potrzebujemy nowego telewizora czy pralki? Nic prostszego - wystarczy wziąć ze sobą do sklepu dowód osobisty i w domu stanie wymarzony sprzęt. Do wzmożonych wydatków namawiają nas też banki, które nawet bez proszenia wysyłają w kopertach karty kredytowe, które wystarczy jedynie podpisać. A jak się ma taki plastikowy pieniądz w kieszeni, to żal z niego nie skorzystać. Nierzadko dziadkowie biorą pożyczki z myślą o dzieciach i wnukach. Ci bowiem często nie mają zdolności kredytowej, gdyż pracują na czarno. Wszystko jest w porządku, dopóki młodzi nie stracą pracy. Wtedy obowiązek spłaty rat spada na dobroczyńców, którzy swoją rentą muszą dzielić się z wierzycielami.
W przypadku kłopotów ze spłatą rat najgorsza jest bezczynność i niezdawanie sobie sprawy z jej konsekwencji. A często wystarczy pokazać chęć wyjścia z zadłużenia i rozpocząć negocjacje. Indywidualne podejście do spłaty zadłużenia pozwala na uporządkowanie swoich zaległości i wyjście z długów. Nie warto liczyć na to, że wierzyciel o nas zapomni. Często sami jesteśmy sobie winni, bo, aby uzyskać kredyt, nie podajemy pełnych danych lub ukrywamy dochody, by uciec przed odpowiedzialnością za wcześniej zaciągnięte zobowiązania. Brak reakcji z naszej strony może nas jedynie zaprowadzić przed sąd, a potem oddać w ręce komornika. A konsekwencją tego jest nie tylko przymusowe ściągnięcie należności, ale również obciążenie dłużnika dodatkowymi kosztami postępowania egzekucyjnego.
Nasz domowy budżet składa się z emerytury mojej i męża. Sporą część dochodów przeznaczamy na opłatę czynszu i mediów. To wydatki, które są na pierwszym planie. Od nich uzależniamy pozostałe inwestycje. Pomagamy też finansowo córce - spłacamy kredyt mieszkaniowy. W związku z tym nasze codzienne zakupy często robimy z ołówkiem w ręku. Na szczęście mamy dużo czasu, więc możemy sobie pozwolić na rekonesans po sklepach, aby później wrócić do tego, w którym dany produkt spożywczy jest najtańszy. Podobnie wygląda sytuacja, jeśli chodzi o zakup leków. Natomiast nad każdym większym wydatkiem musimy się dłużej namyślać. O zakupie za gotówkę jakiejś droższej rzeczy, choćby mebla, nie ma co marzyć. Wtedy pozostaje nam tylko zastanowić się, czy będzie nas stać na spłatę miesięcznej raty, czy nie będzie to dla nas zbyt duże obciążenie. Młodzi ludzie odważniej podchodzą do zaciągania kredytów. Uważają, że jakoś to będzie, że nie może się stać nic złego. Żyją dniem dzisiejszym i nie zastanawiają się, co będzie w przyszłości. A w razie problemów przybiegają do rodziców z prośbą o pomoc. Wtedy trzeba wysupłać ostatni grosz, aby tylko wesprzeć dziecko. A jeśli chodzi o oszczędzanie - są to niewielkie sumy odłożone na jakieś niespodziewane wydatki.
Istota naszego (nowoczesnego) społeczeństwa jest oparta na rozbudzaniu potrzeb konsumpcyjnych. Taka cnota jak oszczędność doprowadziłaby, gdyby była zasadą powszechną, do zastoju gospodarczego (zatrzymania popytu wewnętrznego). Dlatego wszyscy rozbudzają nasze potrzeby, a my je realizujemy, nadmiernie się zadłużając. Jeśli dostaniemy 20% podwyżkę w pracy, to nasze wydatki wzrosną o 50% albo i więcej. Nie jesteśmy racjonalni w wydawaniu, ale też wszyscy nam mówią, żebyśmy nie byli. Bankowcy, którzy teoretycznie powinni bardziej racjonalnie podchodzić do wydawania pieniędzy, przyłączają się do chóru reklamodawców. W naszym społeczeństwie jest więc jeden sposób oszczędzania - więcej zarabiać! Warto również zwrócić uwagę na fakt, że spośród osób o takich samych zarobkach, z których jedna oszczędza w sposób planowy, a druga odkłada to, co zostanie, pierwsza („planista”) - jak pokazują badania - ma dwukrotnie większe oszczędności. Dlatego powinniśmy trzymać się dwóch strategii: starać się więcej zarabiać i oszczędzać planowo. Jak łatwo udzielać takich rad!
Nie wiem, czy dobrze zarządzam moimi pieniędzmi. W każdym bądź razie muszę się nieźle nakombinować, żeby wystarczało mi od pierwszego do pierwszego. To naprawdę nie jest łatwe, kiedy z tego, co zarobię, muszę opłacić mieszkanie i rachunki za prąd, wodę, gaz, zapłacić ratę za laptopa, no i kupić wszystko, co jest mi potrzebne na co dzień. Najpierw staram się odłożyć pieniądze na wydatki, które są stałe, potem planuję, ile w danym miesiącu będę potrzebowała na jedzenie itp., potem zakup kosmetyków i ubrań. Zwykle, niestety, nie odkładam nic na „czarną godzinę”. Bardzo tego żałuję, ale przy moich dochodach trudno jest mi odłożyć jakąś większą sumę, bo ciągle zdarzają się nieprzewidziane wydatki. Ale jeśli postanowię, że chcę sobie coś kupić albo odkładam na wakacyjny wyjazd, to jestem raczej konsekwentna i po kilku miesiącach mogę sobie pozwolić na realizację marzenia. A czy Polacy potrafią oszczędzać? Sądzę, że jest to raczej trudne, bo nasze zarobki odbiegają dość znacznie od oczekiwań, a większość moich znajomych raczej spłaca kilka kredytów, a nie zastanawia się nad wyborem lokaty oszczędnościowej.
Podczas rozmowy na temat kredytu hipotecznego klienci często pytają - co się stanie, kiedy z powodu jakichś wydarzeń losowych nie będziemy mogli spłacać kredytu? Czy wtedy bank zabierze nam mieszkanie, dom?
Najgorsze, co wtedy może zrobić klient, to bierność w sytuacji zaprzestania spłaty zadłużenia. Często unikają oni kontaktu z bankiem, a jest to najgorsze z możliwych zachowań. W takim wypadku klientom banków grożą postępowanie sądowo-komornicze, utrata zdolności kredytowej oraz rosnące odsetki. W przypadku spodziewanych problemów w spłacie kredytu powinniśmy bezzwłocznie powiadomić bank o zaistniałej sytuacji i wspólnie z doradcą spróbować znaleźć adekwatne do danej sytuacji rozwiązanie. Klienci powinni pamiętać, że bank jest zawsze otwarty na negocjacje - rozłożenie kredytu na mniejsze raty czy przesunięcie terminu spłaty.
Co powinniśmy zrobić, gdy dochodzi do sytuacji, w której mamy problem ze spłatą kredytu?
W przypadku trudności finansowych uniemożliwiających przejściowo terminowe spłacanie kredytu, nie należy czekać, aż problem się rozwiąże. Jeżeli wiemy, że nie jesteśmy w stanie uiścić kolejnej raty, powinniśmy niezwłocznie zwrócić się do naszego banku. Wtedy jest szansa na znalezienie rozwiązania, na które będą mogły zgodzić się obie strony. Możemy np. zawnioskować o wydłużenie okresu spłaty zobowiązania i tym samym zmniejszyć kwotę miesięcznej raty. Można też złożyć w banku wniosek o zawieszenie na kilka miesięcy spłaty rat lub spłacanie tylko części kapitałowej raty. Możliwości jest wiele i ważne tylko, by nie czekać z tym na ostatnią chwilę.
Klient opóźnia się ze spłatą rat - kiedy i jak reaguje bank?
Opóźniając się z zapłatą wymagalnych rat kredytu, musimy pamiętać o uprawnieniach banku. Pierwszym krokiem będzie wysłanie ponaglenia. Jeżeli pomimo monitów klient będzie zalegał ze spłatą kredytu, bank może wezwać do natychmiastowej spłaty całego kredytu, jak również naliczyć karne odsetki. Zawierając umowę o kredyt, warto zastanowić się nad skorzystaniem z możliwości ubezpieczenia, dzięki której możemy zabezpieczyć się w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń losowych.
Czym grozi przekazanie danych dłużnika do Biura Informacji Kredytowej?
Wbrew powszechnej opinii Biuro Informacji Kredytowej wcale nie prowadzi czarnej listy dłużników, lecz jedynie monitoruje - w sposób całkowicie zinformatyzowany (informacje do rejestru BIK płyną z systemów informatycznych banków i odwrotnie) - sposób realizowania zobowiązań przez klientów. Informacje znajdujące się w BIK dotyczą wszystkich rachunków kredytowych danego klienta, jakie prowadzą lub prowadziły banki, a więc zarówno tych obsługiwanych prawidłowo, jak i tych, które spłacane są lub spłacane były nieterminowo. Innymi słowy: BIK przetwarza wszystkie informacje przekazane przez bank - zarówno pozytywne (kredyty spłacane terminowo), jak i negatywne (kredyty spłacane z opóźnieniem).
Dzięki pozyskaniu powyższych informacji z BIK bank minimalizuje ryzyko udzielenia kredytu osobie, która miała problemy z regulowaniem spłaty wcześniejszych zobowiązań, albo ilość posiadanych kredytów każe bardziej szczegółowo przyjrzeć się klientowi, aby ograniczone zostało ryzyko „przekredytowania” czy jak kto woli wpadnięcia w tzw. pętlę zadłużenia. Trzeba przy tym pamiętać, że ocena zdolności kredytowej klienta przez bank dokonywana jest na podstawie szeregu wskaźników. Należy do nich przede wszystkim bieżąca wysokość i źródło dochodów, a także wysokość i sposób obsługi posiadanych przez klienta zobowiązań (kwota zobowiązania, okres spłaty, historia spłat). O tym klient powinien rzetelnie poinformować bank.
opr. aw/aw