"Akceptowalny seks" sześciolatka

Czy władza próbuje odebrać rodzicom prawo do wychowania dziecka? Niepokojące postulaty dotyczące edukacji seksualnej małych dzieci.

"Akceptowalny seks" sześciolatka

Ks. Paweł Siedlanowski

 „Akceptowalny seks” sześciolatka

Po usilnych zapewnieniach pani minister, że edukacja sześciolatków to najlepsze, co może spotkać maluchy, zaś kłopoty szkół z zapewnieniem odpowiednich warunków dla nich są „przejściowe”, przyszła kolej na dalsze bzdurne pomysły.

„Rzeczpospolita” w poniedziałek 22 kwietnia podała informację o konferencji, zorganizowanej przez MEN, podczas której postulowano poddanie edukacji seksualnej małych (tj. już 3-4- letnich) dzieci. Jej tematem była prezentacja „standardów edukacji seksualnej w Europie”, które WHO opracowało wraz z niemieckim Federalnym Biurem ds. Edukacji Zdrowotnej. Zgodnie z opracowaniem w tym okresie należy je nauczyć umiejętności, takich jak „rozmowa dotycząca prokreacji z wykorzystaniem określonego słownictwa”. Dzieci powinny umieć „wyrażać własne potrzeby, życzenia i granice, na przykład w kontekście zabawy w lekarza”. Sześciolatek ma rozumieć pojęcie „akceptowalny seks”, a 12-latek umieć „komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu”. Poza tym między 9 a 12. rokiem życia dziecko powinno nauczyć się już „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne”, jak też „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. Między 12 a 15. rokiem życia nastolatek powinien umieć zaopatrywać się w antykoncepcję, zaś powyżej 15 roku życia można mu dodatkowo wpoić „krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.”. To cytaty ze wspomnianej konferencji. „Rewelacji” było więcej.

Wiceminister edukacji Joanna Berdzik usiłowała przekonywać, że nie są to standardy, które będą wdrażane w szkołach, a jedynie dyskusja. Zapowiadała jednak, że chce „rozpowszechnić raport wśród nauczycieli i rodziców”. Inna z przedstawicielek MEN opowiedziała się za publikacją opracowania na jednym z portali dla nauczycieli, zaś resort zdrowia chciałby spopularyzować przewodnik WHO.

Tyle, w telegraficznym skrócie, fakty. Teraz już przynajmniej wiemy, jakie są najważniejsze problemy MEN. Niedofinansowane bądź likwidowane szkoły, wiwisekcja na lekcjach historii, brak funduszy na wyrównywanie szans edukacyjnych, oszczędności praktycznie na wszystkim to pikuś. Prawdziwym zmartwieniem pani minister jest to, czy maluchy wiedzą, do czego służy prezerwatywa i czy potrafią się bawić w lekarza! Jeśli nie, trzeba im konieczne zafundować „europejską” edukację seksualną.

Brawo!

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI

Skąd się biorą dzieci?

Z Karoliną Gelak-Lipską, psychoterapeutą i psychologiem w Katolickim Zespole Edukacyjnym w Siedlcach, rozmawia ks. Paweł Siedlanowski

Edukacja seksualna powinna zacząć się od urodzenia, ponieważ od urodzenia posiadamy narządy płciowe i rozwijamy się emocjonalnie, a przecież są to komponenty niezbędne w dorosłym, seksualnie aktywnym życiu” - napisała Finka Heynemann, edukatorka seksualna z Grupy Ponton na portalu Tomasza Lisa. Co Pani, jak psycholog i psychoterapeuta, sądzi o tego typu pomysłach?

Informacje medialne dotyczące pomysłu edukowania seksualnego dzieci w wieku przedszkolnym wzbudzają moje przerażenie. Pamiętajmy, że są to informacje wybiórcze i najbardziej sensacyjne. Dobrze byłoby zapoznać się z całą propozycją WHO, której, niestety, nie znam. Mogę odnieść się natomiast do kilku, przytoczonych w relacjach medialnych, punktów określanych jako kontrowersyjne.

Czy dzieci naprawdę tak wcześnie rozpoczynają inicjację seksualną?

Kiedy dziecko 3-4-letnie pyta „Skąd się biorą dzieci?”, to bardziej niż strona biologiczna zagadnienia interesuje je kontekst emocjonalny. Pragnie usłyszeć, że jest kimś wyjątkowym dla swoich rodziców, kimś, kogo najbardziej kochają. Owszem, dziecko w tym wieku uczy się seksualności poprzez odkrywanie swojego ciała, czego przejściową fazą może być np. dotykanie części intymnych, ale przede wszystkim obserwuje rodziców. Na seksualność składa się przecież oprócz aktu płciowego, budowanie intymności, okazywanie sobie czułości, a także zdobywanie wiedzy, co to znaczy być kobietą i co to znaczy być mężczyzną. Nie wyobrażam sobie odseparowania tego typu rozmów z dzieckiem od kontekstu rodzinnego.

Co najbardziej Panią niepokoi, kiedy czyta Pani o pomysłach ekspertów WHO?

Budzące przerażenie wielu matek pomysły, dotyczące edukowania przedszkolaków, tłumaczące, czym jest np. masturbacja, budzą także mój opór. Fascynacja małego dziecka swoim ciałem nie powinna niepokoić rodziców. Pojawia się na pewnym etapie rozwoju jako efekt poznawania siebie i przy postawie życzliwej akceptacji, niezawstydzania, nieskupiania uwagi rodziców, mija sama, nie przyczyniając się do utrwalenia ani powstania zaburzeń. Nie ma potrzeby koncentrowania uwagi dziecka na odczuwanej przyjemności autoerotyzmu (co sugerują uczestnicy wspomnianej konferencji), ponieważ wg seksuologów może to prowadzić do utrwalenia tendencji do rozładowywania napięć, związanych także z lękiem, stresem, niewyrażoną złością, właśnie w taki sposób.

Jak zatem odpowiadać na pytania dziecka dotyczące jego cielesności?

W wieku 4-6 lat wzrasta w dzieciach zainteresowanie różnicami anatomicznymi. Trzeba na pytania dzieci odpowiadać otwarcie, używając języka dostosowanego do wieku dziecka, ale też nie infantylizując zagadnienia. Wielu rodziców ma problem w określeniu, jakie treści na tym etapie rozwoju są dla dziecka właściwe. Posiłkujmy się fachową literaturą, której dziś na rynku wydawniczym nie brakuje.

Od kiedy zacząć rozmawiać z synem czy córką na tzw. trudne tematy? Czy szkoła, która chce rodziców w tym wyręczyć, nie wchodzi tak naprawdę „z butami” na teren do niej nienależący?

Smutne jest to, że próbuje się nam, rodzicom, odebrać prawo do podążania za własnym dzieckiem, odgórnie ustalając, jakie informacje w danym wieku powinno przyswoić. Gotowość oraz intensywność przechodzenia przez kolejne etapy w rozwoju jest różna u różnych dzieci. To rodzic poprzez obserwację potrafi najlepiej określić moment, w którym należy wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. Ojciec i matka kształtują jego postawę wobec całej seksualnej sfery życia, nie tylko poprzez suche informacje, lecz przez codzienność i kontakt. Pomagają dziecku zaakceptować całe ciało, bez skupiania się na poszczególnych jego elementach. Pokazują też, jak buduje się intymność i zaangażowanie między ludźmi - nieodłączne składowe miłości. Przecież seksualność to nie jest tylko prosty mechanizm stosunku płciowego czy rozładowywania napięcia seksualnego. Seksualność człowieka jest związana z podstawowymi potrzebami, takimi jak: potrzeba kontaktu, wyrażania uczuć, czułości i przede wszystkim miłości.

Argumentowanie, że obniża się wiek inicjacji seksualnej, więc powinniśmy lepiej „uświadamiać” nasze dzieci, prowadzi donikąd...

 Poszerzajmy zatem dzieciom świadomość, ucząc je także budowania relacji, szacunku do innych i siebie samego - także do swojego ciała, aby jawiło się ono jako coś ważnego i cennego, a nie jako proste narzędzie przyjemności. Częściowo to zadanie realizują nauczyciele WDŻ. Szczęściem jest, kiedy nauczyciel prowadzący przedmiot jest osobą otwartą, lubianą przez dzieci i obdarzoną zaufaniem - tak jak w naszej szkole. Ale, niestety, nie zawsze się tak dzieje. Lekcje WDŻ mają wtedy charakter formalny, a dzieci, mimo wszystko, nie mają odwagi zadawać ważnych dla siebie pytań.

Nasza szkoła, poprzez swoją kameralność, stwarza możliwość poznania każdego ucznia.

Na pewno. Mam wrażenie, że ważne sprawy, związane z dorastaniem, edukacją seksualną, zakochaniem, są poruszane zwłaszcza na przerwach, kiedy istnieje możliwość bardziej prywatnej rozmowy z wybranym nauczycielem. Wiele dowiadujemy się od uczniów też podczas szkolnych wycieczek, kiedy kontakt staje się bardziej partnerski i przyjacielski. Często też młodzież przychodzi do mnie, jako szkolnego psychologa, ze swoimi wątpliwościami czy rozterkami. Myślę, że kluczowe jest reagowanie wychowawców na to, co dzieje się w klasie i między dziećmi, jakie tematy pojawiają się jako ważne. Jeżeli ujawnia się duża potrzeba mówienia o sferze seksualnej, manifestująca się choćby u młodszych dzieci przez ciekawość różnic w budowie chłopców i dziewczynek, wzajemne podglądanie, czy u starszych - specyficzne przytyki czy podszczypywania - dobrze jest sprawdzić, jakie pytania rodzą się w głowach dzieci i starać się na nie odpowiedzieć.

Katolikom zarzuca się często, że traktują temat seksu jako tabu...

Nie jest to prawdą. Wystarczy sięgnąć do książki ojca Ksawerego Knotza „Seks jest boski czyli erotyka katolika”, żeby rozprawić się z tym stereotypem. Zastanówmy się jednak, czy chcemy być tak bardzo transparentni dla innych, że o swoim życiu seksualnym będziemy mówić tak otwarcie jak np. o tym, co jedliśmy na śniadanie?

Czy w swojej pracy psychoterapeuty spotyka się Pani z problemami związanymi z własną seksualnością?

Dzisiejsza młodzież ma problem z określeniem tego, co to znaczy być mężczyzną czy kobietą. Pewne istniejące w kulturze wzorce stają się coraz bardziej rozmyte. Niezwykle dziewczęco wyglądający chłopcy reklamują damską odzież. Świat mody promuje wizerunek androgynicznego człowieka. To, z czym spotykam się w pracy, to problemy młodych ludzi z określeniem siebie w roli mężczyzny czy kobiety, a także instrumentalne traktowanie swojego ciała.

Echo Katolickie 18/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama