Sprawiedliwi wśród Narodów Świata
To mój moralny dług wobec nich. Gdyby nie bohaterstwo rodziny Szmurło, nie widzielibyście mnie dziś tutaj - przyznał Adam A. Smolash, syn ocalałego Mosze Smolasha. Helena Szmurło, która ukrywała uciekiniera z pociągu do Treblinki, otrzymała pośmiertnie tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Do grona uhonorowanych dołączyli również Irena Egierszdorf, Adolfina i Stanisław Szczerbiccy oraz Wacław Szpura. Pamiątkowe dyplomy i medale podczas uroczystości, która odbyła się na początku maja w Siedlcach, odebrali z rąk ambasador Izraela Anny Azari potomkowie bohaterskich Polaków.
Podczas II wojny światowej siedlczanka Irena Egierszdorff razem ze swoją siostrą Zofią oraz trzema innymi kobietami uratowała od niechybnej śmierci żydowską dziewczynkę.
Rachela Zonszajn urodziła się w siedleckim getcie jesienią 1941 r. Jej matka Cypora Zonszajn w pamiętniku z 1942 r., kiedy w getcie trwała akcja likwidacyjna, napisała: „Nastrój w mieście pogarsza się z chwili na chwilę. Pocieszam moich najukochańszych rodziców, ale jednocześnie ze łzami w oczach patrzę na naszą pociechę, moją prześliczną 11-miesięczną córeczkę. Boże drogi, co będzie z dzieckiem i czemu ono zawiniło, że musiało się znaleźć w takim piekle? [...] O drugiej w nocy przychodzi mój mąż [Jakub, policjant żydowski] i każe nam być w pogotowiu [...]. Nagle słychać strzał (znak, że getto jest obstawione). Do godziny czwartej czuwamy w strasznej niepewności - wtem słychać serię strzałów [...]. Rodzice wybuchają strasznym płaczem. Mamusia woła: „ratuj siebie i dziecko” [...]. Przerażona i wsłuchana w te niesamowite odgłosy pilnuję dziecka i zabawiam, aby nie płakało. Na razie raduje się ono piersią, której już dawno tyle nie dostało, i jest spokojne, ale co będzie później? Zbliża się godzina 12.00. Z ulicy słychać tupoty nóg naszych oprawców, bez przerwy strzały, bez przerwy lamenty. Nagle straszne walenie wstrząsa strychem. To rozbija się sklepy mieszczące się naokoło naszej kryjówki. Za chwilę zbliża się do nas. Boże, aby tylko dziecko się nie obudziło”.
Zonszajnowie uratowali swoją córeczkę. Pod osłoną nocy Cypora wydostała się z getta i udała do rodziny Zawadzkich. Jednak, zostawiwszy dziecko oraz naprędce pisany pamiętnik, wróciła. Kilka miesięcy później, podczas drugiej akcji likwidacyjnej, nie widząc szans na ratunek, razem z mężem zażyła cyjanek.
Mała Rachela ukrywana była w wielu miejscach, m.in. u sióstr zakonnych. Od jesieni 1942 r. aż do wyzwolenia w lecie 1944 r. przebywała w domu Zofii Olszakowskiej-Glazer i Ireny Olszakowskiej-Egierszdorff w Zakrzówku k. Kraśnika.
W imieniu I. Egierszdorff medal i dyplom honorowy odebrała jej córka Stefania. - Żałuję, że to ja odbieram ten medal, że mama nie przeżyje tego wzruszenia i satysfakcji, które są w tej chwili moim udziałem. Jestem dumna z mamy i wdzięczna jej, iż dochowała wierności ideałom, w jakich została wychowana, czego dowodem jest włączenie się w opiekę nad żydowską dziewczynką. Odznaczenie to będzie świadectwem dla naszych wnuków i wzorem do naśladowania. To trwały dowód, który pozostanie - powiedziała córka bohaterki.
Mieszkający we wsi Koszelówka (pow. łosicki) Adolfina i Stanisław Szczerbiccy ocalili dwie żydowskie rodziny z Łosic - Gewirtzmanów i Pinkusów, którym udało się przeżyć likwidację getta. Przez dwa lata, aż do wyzwolenia w lipcu 1944 r., Szczerbiccy opiekowali się uciekinierami i chronili przed niebezpieczeństwem. Tak oto wspominał ten okres jeden z ocalonych Jacob Jakub Gewirtzman: „22 sierpnia 1942 r. na zawsze zniszczona została żydowska społeczność Łosic. Oddziały SS wraz z polskimi policjantami otoczyły getto, nakazały wszystkim Żydom zgromadzić się na rynku, pędzili ich 10 km do pociągów jadących do Treblinki na śmierć przez zagazowanie. Wielu zmarło w drodze.
Wraz z najbliższą rodziną oraz 22 innymi przerażonymi Żydami ukryliśmy się na strychu domu. Tkwiliśmy tam przez trzy dni, wymykając się jeden po drugim. Niektórym z nas się udało, inni zostali złapani, czworo zostało zastrzelonych blisko domu, dwoje moich dzieci Berl i Rywka zostali złapani, lecz cudem nie zostali zastrzeleni. [...]
Desperacko zaczęliśmy szukać bezpiecznej kryjówki. Córkę Rywkę umieściłem u polskiego policjanta, a małego Icka u rolnika, który ukrył również i nas na polu w stogu siana. Dla pozostałych trojga z nas i czteroosobowej rodziny siostry mojej żony znalazłem schronienie u biednego rolnika, który za pewną opłatą ukrył nas w jamie wykopanej pod oborą. Po kilku miesiącach dołączyła do nas również Rywka. W osiem osób żyliśmy tam jak szczury przez blisko dwa lata”.
Medale odebrały córka Szczerbickich Leokadia Wasilewska oraz wnuczka Marianna Plewik. L. Wasilewska przyznała, że pamięta z tamtego okresu niewiele, ale mówiła o strachu, który towarzyszył wszystkim podczas niemieckich przeszukań. - Jak Niemcy chodzili, tato szedł z drżącą ręką w miejsce, gdzie chowali się Żydzi, i starał się przeciągnąć rozmowę z Niemcami, żeby tamci się schowali. Tata bał się, że zastrzelą jego i tych, których ukrywał. Potem Żydzi mówili: „Panie Szczerbicki, my już dawno się schowaliśmy, bo pierwsi ich widzieliśmy” - wspominała.
Helena Szmurło przez dwa lata ukrywała w swoim gospodarstwie w Płosodrzy k. Łosic uciekiniera z pociągu do obozu zagłady w Treblince. To właśnie dzięki wielkiemu wsparciu i heroicznej postawie H. Szmurło Mosze Smolash przeżył wojnę. Po 1945 r. wyjechał do Izraela, utrzymując kontakty z wybawczynią i jej rodziną. Na uroczystości pojawili się jego synowie: Adam Amnon Smolash i Isaac Sivan oraz wnuk Reem Smolash.
A. Smolash przypomniał lato 1942 r., kiedy Żydzi zebrani w Siedlcach byli wywożeni do obozu zagłady w Treblince. - Znalazł się wśród nich mój ojciec i cała rodzina. Tata urodził się w Mordach i służył w polskim wojsku. Kiedy założył rodzinę, urodziła mu się córka, która, kiedy wybuchła wojna, miała dwa lata. Zmarła na jego rękach, a on sam wyskoczył z pędzącego do Treblinki bydlęcego wagonu. Na szczęście został tylko lekko ranny od niemieckich strzałów. Po kilkudniowej wędrówce dotarł do rodziny Szmurło we wsi Płosodrze i poprosił o pomoc. Wszyscy domownicy wiedzieli, co się dzieje. Wykopali kryjówkę pod stodołą, przykryli drewnem i słomą. Tam, wśród krów i świń, mój tata ukrywał się aż do końca wojny - powiedział syn ocalonego. - Rodzina Szmurłów nie musiała przechowywać mojego ojca, ale zrobili to dlatego, że byli humanistami, ludźmi o szerokich sercach i odważnymi - podkreślił A. Smolash. I dodał: - Przyznanie Helenie tytułu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” bardzo mnie wzrusza, bo to mój moralny dług wobec nich. Gdyby nie bohaterstwo tej rodziny, nie widzielibyście mnie dziś tutaj. Dlatego ja i moi bliscy jesteśmy wam głęboko wdzięczni.
Medale odebrali wnukowie H. Szmurło. - Lista Polaków ratujących Żydów jest bardzo obszerna. To dlatego, że w polskich warunkach kulturowych i wyznaniowych istniała jednocząca Polaków więź rodzinna, która dawała dowody solidarności skierowanej tak do wewnątrz, jak i na zewnątrz. Prościej mówiąc, w rodzinach chrześcijańskich nie dopuszczała do zdrady, a jednocześnie, mimo wielkiego niebezpieczeństwa tamtych strasznych czasów, pozwoliła otwierać się na innych potrzebujących. My jesteśmy tego dowodem - zwrócił uwagę Kazimierz Szmurło.
Wacław Szpura ze wsi Dubicze (pow. łosicki) uratował życie co najmniej 30 żydowskim uciekinierom, którzy ukrywali się we wsi i w pobliskim lesie. W 1942 r. pomógł wydostać się poza mury getta i z obozów Żydom w Łosicach i Międzyrzeczu. Jedną z ocalonych przez niego rodzin byli Gewirtzmanowie, którym znalazł schronienie w domu Szczerbickich.
Oto wstrząsający fragment powojennego zeznania Leiba Hoffmana, jednego z uratowanych przez Wacława Szpurę: „We wsi Dubicze ukrywaliśmy się od 1942 r. do uwolnienia przez Sowietów w lipcu 1944 r. Część z nas, 15 osób, ukrywała się w lesie, pozostałe 15 osób ukrywało się w dwóch miejscach we wsi u Polaków. Naszym zbawcą był Wacław Szpura [...]. On wystarał się nam o miejsca ukrycia, bądź to u chłopów, bądź to w lesie. On stał bez przerwy na straży. On zaopatrywał nas w pieniądze, sól, naftę, środki lecznicze [...]. Przynosił wszystko, co trzeba, narażając własne życie. On pouczał nas, jak się zachować, gdzie można nabrać wody, kogo z Polaków należy się wystrzegać. Zawiadamiał nas, kiedy mają odbywać się obławy [...]. Przed czterema tygodniami dowiedziałem się, ze Polacy zamordowali go za to, ze pomagał Żydom. [...] Sześć tygodni przed zamordowaniem obrabowano go. [...] Obecnie pozostała po nim żona, jego pięcioro dzieci bez środków do życia”.
Symboliczne podziękowanie złożono na ręce najstarszego syna bohatera Zdzisława Szpury. - Miałem wtedy dziesięć lat. Pamiętam, że Żydów ukrywano w naszej stodole. Mama mnie wysyłała z rowerem, żeby zawieźć im żywność. To powtarzało się setki razy. A potem, kiedy Niemcy zarządzili, że za pomoc Żydom zginie cała rodzina, ojciec zrobił bunkier w lesie - wspominał Z. Szpura.
Tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” jest przyznawany od 1963 r. przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie osobom, które w czasie Holokaustu, bezinteresownie i z narażeniem własnego życia niosły pomoc prześladowanym Żydom. Dotychczas otrzymało je ponad 25 tys. osób z 51 krajów, w tym ponad 6,5 tys. Polaków.
Echo Katolickie 22/2015
opr. ab/ab