Wyprostowani wśród tych, co na kolanach

'Inka' stała się symbolem. Trudno jednak uciec od refleksji, czy dziś jej rówieśnicy by ją zrozumieli? Czy wiedzieliby, co to znaczy 'zachować się jak trzeba'?

„Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” - słowa Danuty Siedzikówny, które kilka dni przed swoją śmiercią przekazała w grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, były w ostatnim czasie powtarzane niezliczoną ilość razy. I dobrze! „Inka” stała się symbolem. Trudno jednak uciec od refleksji, czy dziś jej rówieśnicy by ją zrozumieli? Czy wiedzieliby, co to znaczy „zachować się jak trzeba”?

Wyprostowani wśród tych, co na kolanach

Skąd „Inka” wiedziała, „jak trzeba” się zachować? Skąd to wiedzieli powstańcy warszawscy - w większości młodzi ludzie, którzy tak bardzo chcieli żyć, tańczyć, pisać wiersze, cieszyć się sobą, a mimo to poszli na barykady? Co nimi kierowało? Czy tylko intuicja, instynkt samozachowawczy? Ale on każe uciekać z miejsca zagrożenia, w sytuacji krytycznej troszczyć się przede wszystkim o siebie. Dobrowolne poddanie się rotmistrza Pileckiego Niemcom tylko po to, aby dostać się do obozu za drutami Auschwitz i tam tworzyć struktury oporu, jest także wbrew niemu. Tak jak postawa żołnierzy wyklętych czy tych, którzy podczas komunistycznej nocy nie dali się złamać systemowi, tracąc szansę na rozwój, apanaże przynależne jednostkom gotowym do wiernopoddańczej służby czerwonym kacykom. Można było przecież popłynąć z nurtem. A jednak przeszli przez życie wyprostowani „wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch” (Z. Herbert „Przesłanie Pana Cogito”).

Może umiejętność „zachowania się jak trzeba” to kwestia włożenia do głów odpowiedniej porcji wiedzy, zakotwiczenia ideologii, wdrożenia do szkół stosownych programów edukacyjnych? Problem w tym, że z zasady coś, co zostaje uznane za narzucone, rzadko bywa przekute w życiową postawę. Zbrodnicze ideologie zazwyczaj w którymś momencie historii same się unicestwiają. Komuniści przez lata „prali mózgi” Polakom (poczynając od najmłodszego pokolenia) i nic z tego nie wyszło. Zapewne tylko nieliczne jednostki byłyby zdolne oddać życie za „nowego ludu plemię”. Również patriotyzm zbudowany na fundamencie sztywnych szkolnych akademii, obowiązkowych udziałów w bogoojczyźnianych imprezach, niejako wymuszony, staje się atrapą tego, czym ma być w swojej istocie.

Tylko być, tylko być…

Czy dziś deklaracja 17-letniej Danusi dla wszystkich jest dostatecznie zrozumiała? Czy młodzi ludzie AD 2016 mieliby w sobie jasność, jak się zachować w sytuacji, gdy trzeba położyć życie na szali wolności ojczyzny? Maria Peszek nie tak dawno deklarowała w swojej piosence pt. „Sorry Polsko”: „Gdyby była wojna, byłabym spokojna. Nareszcie spokojna, wreszcie byłabym. Nie musiałabym wybierać, ani myśleć, jak tu żyć. Tylko być, tylko być. Po kanałach z karabinem nie biegałabym. Nie oddałabym ci, Polsko, ani jednej kropli krwi, Sorry Polsko [...] Tylko nie każ mi wybierać, nie każ walczyć, nie każ ginąć, nie chciej Polsko mojej krwi. Lepszy żywy obywatel, niż martwy bohater” (utwór z płyty „Jezus Maria Peszek”). Lider koalicji rządzącej w poprzedniej kadencji partii raczył był swego czasu wyznać, że dla niego „polskość to nienormalność”. Wielu celebrytów nie jest już nawet w stanie maskować w sobie awersji do ojczyzny, łaskawie nazywając ją „tym krajem”. Czy dziś młodzi ludzie - formowani tylko przez kolorowe magazyny, docinani do formatu „Europejczyków” przez różnego rodzaju celebrytów - wiedzą, co to znaczy „zachować się jak trzeba”? Wątpię.

Upragniona i wyśniona

Powstańcy warszawscy, AK-owcy, żołnierze armii Andersa, generał dywizji Maczek, rotmistrz Pilecki, Danuta Siedzikówna „Inka”, „Zagończyk”, Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, tysiące znanych i nieznanych z nazwiska wyklętych, zamordowanych w ubeckich katowniach, zagazowanych w niemieckich obozach śmierci, zaszczutych w PRL nosili w sobie coś, co dla wielu dziś wydaje się abstrakcją: miłość do Polski. Nie dlatego, że była potęgą militarną czy gospodarczą - to nic, że w trudnym okresie międzywojnia nawiedzaną przez liczne wstrząsy, targaną sprzecznościami. Kochali ją, bo była ich ojczyzną. Odzyskaną po długiej nocy niewoli, upragnioną i wyśnioną. Okupioną krwią tysięcy tych, których mogiły zaścielały Europę - marzących o wolnej Polsce. Wychowanych nierzadko na tradycji romantycznej, niosących jasny cel w życiu, niezłomnych. Ich pamięć skwapliwie została przechowana przez kolejne pokolenia - także przez babcię nastoletniej DanusiSiedzikówny, której ta w ostatnich chwilach swojego życia chciała z całą mocą zakomunikować, że nie zawiodła, że „zachowała się jak trzeba”, że w chwili próby nie zdradziła ideałów.

To jest moja matka, ta ojczyzna!

Kto tak dziś kocha Polskę? Czy nasz patriotyzm (dla europejskich „elit” mocno podejrzany), ośmieszany, deprecjonowany, jest na tyle mocny, że przetrwałby próbę czasu podobną do tej z 1946 r.? Mimo wszystko wierzę, że tak. W społeczeństwie zapewne znajdzie się grupa ludzi, którzy podpiszą się pod wyśpiewanymi przez Marię Peszek strofami - ale tacy zawsze byli! Wtedy, gdy trzeba było stanąć z bronią w ręku przeciw nawale bolszewickiej w 1920 r. i wtedy, gdy już w tzw. wolnej robotniczo-ludowej ojczyźnie podpisywało się czerwony cyrograf w książeczce partyjnej, zobowiązanie TW, donosiło na najbliższych i kolegów z pracy, pluło na „reakcję” i deptało wyklętych, rozstrzeliwanych i zakopywanych niedbale pod cmentarnym chodnikiem. Ci ludzie jeszcze dziś żyją. Są pośród nas ich dzieci i wnuki. I częstokroć, karmiąc się nienawiścią przodków, powielają ich błędy. Nieustannie trzeba przypominać słowa papieża (rocznik 1920) - skądinąd przecież, biorąc pod uwagę kryterium literackie, przynależącego do „pokolenia Kolumbów” - który 3 czerwca 1991 r. na lotnisku w Masłowie koło Kielc złożył bardzo osobiste wyznanie. Miał podniesiony głos - napomnienie płynęło z serca, spontanicznie. Były w nich zawarte ból i nadzieja, że Polacy nie roztrwonią swojego dziedzictwa. Jan Paweł II mówił wówczas (tłumacząc czwarte przykazanie Dekalogu): „«Oto matka moja i moi bracia». Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”.

Powinność

W literaturze funkcjonuje umowne pojęcie „pokolenia Kolumbów”. Ukute w poprzedniej epoce, dość dobrze opisane, omawiane w szkole średniej. Mniej znana jest inna generacja - zwana „pokoleniem 1910”. Byli to ludzie wychowani na ideałach zapisanych w prozie Josepha Conrada (polskiego emigranta Józefa Korzeniowskiego, urodzonego 3 grudnia 1857 r. w Berdyczowie, mieszkającego i piszącego w Ameryce Północnej). Pisarz szukał odpowiedzi na pytania: czym jest honor i gdzie leży granica pomiędzy dobrem a złem? Pośród wartości, jakie można znaleźć w powieściach Conrada, na czoło wybija się POWINNOŚĆ. To jej poczucie sprawiało, że jego bohaterowie stawali częstokroć do nierównej walki, obowiązek przedkładając ponad przyjemność czy własny interes. Odkrywali w sobie i wokół siebie zasady i sprawy, za które byli gotowi oddać życie.

Zachowało się wiele świadectw, które potwierdzają ową fascynację Conradowską „powinnością” w środowiskach konspiracyjnych. Pomagała ona zrozumieć, czym jest „ordo caritatis” - porządek miłości - określający obowiązki wobec Boga, Kościoła i Ojczyny, rodziny, siebie samego. Czy jest możliwe, by dziś w procesie edukacji, wychowania powrócić do tych ideałów? Czy słowa „Inki” - z taką lubością powtarzane - zostaną na dłużej w tobie? Czy za tydzień, dwa zasypie je miałki piasek pustego wielosłowia? Czy będziesz umiał „zachować się jak trzeba”, gdy nadejdzie chwila próby - także wtedy, gdy „nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką/ chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku?” i gdy „nikt nie pocieszy”? Oby tak się stało.

Jest to refleksja ks. Pawła Siedlanowskiego z tygodnika Echo Katolickie nr 35/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama