Historia ks. Karola Wajszczuka, bohaterskiego proboszcza parafii Drelów, oraz patriotycznej organizacji "Nasze Orły"
Długo będziemy wspominać ich odwagę i męstwo. Ludziom, dzięki którym możemy żyć w wolnej Polsce, jesteśmy winni szacunek. Nie ma większej miłości, jak oddanie życia dla dobra Ojczyzny.
Wielu naszych lokalnych bohaterów z okresu I i II wojny światowej spoczywa w nieznanych, często nieoznaczonych mogiłach, w lasach, z daleka od rodzin, dlatego tym bardziej należy pielęgnować pamięć o tych, którzy są nam znani z imienia i nazwiska. 11 listopada (2016) w Drelowie nastąpiło odsłonięcie tablicy poświęconej pamięci ks. Karola Leonarda Wajszczuka oraz członkom tajnej organizacji „Nasze Orły”. Ta inicjatywa została podjęta w trakcie XIV Dni Drelowa, kiedy to miłośnicy regionu i drelowskiej kultury zgromadzili się w sali Gminnego Centrum Kultury, by po raz kolejny wspominać ludzi oddanych tutejszej ziemi. Sesja Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Drelowskiej poświęcona była w całości tajnej organizacji wojskowej „Nasze Orły”. Mogłoby się wydawać, że ten temat jest już wyczerpany - wszystko zostało już opowiedziane, a najważniejsze wspomnienia spisane. Nic bardziej mylnego. Kiedy zaczyna się drążyć jakieś zagadnienie, wciąga ono jeszcze bardziej, rozbudzając ciekawość i coraz bardziej zaskakując. Takie jest również życie ks. Wajszczuka i historia organizacji, którą stworzył. Kim byli ludzie, którzy postanowili utworzyć organizację walczącą z okupantem? Co charakteryzowało ich życie? Czy można ich nazwać patriotami?
Ks. K. Wajszczuk bardzo mocno zapisał się w historii parafii Drelów. W jego życiu i działalności zarysowują się wyraźnie trzy okresy. Pierwszy, trwający do roku 1918, dotyczy poszczególnych etapów edukacji świeckiej i duchowej oraz uzyskania święceń kapłańskich i rozpoczęcia pracy duszpasterskiej w Radzyniu Podlaskim. Wszelka działalność społeczna i religijna podporządkowana była wówczas Polsce odradzającej się i niepodległej.
Drugi okres, obejmujący lata 1918-1940, związany jest bezpośrednio z działalnością duszpasterską i kulturalną na stanowisku proboszcza w parafii Drelów. Widać tu wpływy wielkich idei społecznych okresu międzywojennego, które służbę dla kraju uznawały za najwyższe dobro. Kulminacją tego okresu było zarówno dramatyczne bohaterstwo narodu w wojnie obronnej 1939 r., jak również rodzący się ruch oporu przeciwko niemieckiemu okupantowi. Trzeci ważny okres obejmuje lata 1940-1942, kiedy ks. Wajszczuk był więźniem hitlerowskiego systemu eksterminacji i mimo nędzy, poniewierki oraz nieustannych cierpień duchowych i cielesnych, nie załamał się, pozostając do ostatnich chwil swego życia wiernym Bogu i Ojczyźnie.
Okres, który nas interesuje szczególnie, rozpoczyna się od 1939 r. Ks. K. Wajszczuk nigdy nie pogodził się z klęską wrześniową. Uważał, że to krótkotrwały epizod, który nie ma większego znaczenia dla ostatecznego rozstrzygnięcie wojny. Właśnie dlatego jesienią 1939 r., w warunkach ścisłej konspiracji, powstała tajna organizacja wojskowa „Nasze Orły”, która obejmowała wsie: Drelów, Łózki i Żerocin. Organizacja opierała się na doświadczeniach i tradycjach Polskiej Organizacji Wojskowej z okresu I wojny światowej. Grupę „Nasze Orły” zakładał emisariusz, który używał pseudonimu Szary. Niestety do dziś nie wiadomo, kim był ten człowiek. Wiemy, że pod koniec października 1939 r. na plebanii w Drelowie doszło do spotkania „Szarego” z ks. Wajszczukiem. Obaj znali się z działalności POW sprzed 1918 r. W rozmowach uczestniczyli zaproszeni przez proboszcza: Feliks Szafrański, Józef Krawiecki i Stefan Kowalczuk z Drelowa. Powołano wówczas grupę inicjatywną, której tymczasowym kierownikiem został J. Krawiecki. Pełnienie przez niego tej funkcji nie mogło budzić podejrzeń, ponieważ prowadził sklepik, do którego przychodzili różni interesanci. Po tych wydarzeniach na kartach historii Drelowa pojawia się jeszcze inna postać, przedstawiająca się jako hr. Eryk Kryszyński, oficer byłej Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga, który po bitwie pod Kockiem i Wolą Gułowską uniknął niewoli niemieckiej. Prosił o możliwość pozostania na plebanii do czasu, gdy będzie mógł powrócić do swojego domu w Strzemieszycach k. Katowic. Ks. Wajszczuk przyjął go w gościnę, która przeciągnęła się aż do maja 1940 r. Po kilku tygodniach obserwacji ksiądz proboszcz poddał w wątpliwości wiarygodność jego tożsamości. W parafii powszechnie uważano, że był szpiegiem. Wszystko wyszło na jaw dopiero po aresztowaniu ks. Wajszczuka. Obecność „hrabiego” na plebanii komplikowała kontakty proboszcza z grupą „Nasze Orły”, która w tym czasie przygotowywała się do złożenia przysięgi.
10 grudnia 1939 r., o 7.00, Bolesław Hawryluk otworzył drzwi kaplicy w Łózkach. Weszli do niej wszyscy członkowie POW „Nasze Orły”. Jan Kozłowiec przywiózł z Drelowa ks. Wajszczuka, który o 8.00 miał odprawić nabożeństwo. Najpierw odbyło się jednak zaprzysiężenie członków Organizacji. Przysięgę odebrał ks. Wajszczuk w obecności „Szarego”. Złożyli ją: Stanisław Daniluk, Jan Ciechowski, Jan Dąbrowski, Bolesław Hawryluk, Jan Saczuk i J. Kozłowiec (wszyscy z Łózek); S. Kowalczuk s. Mikołaja, Bazyli Łaźko, J. Krawiecki, Adolf Młynarczuk, Tomasz Stańczuk s. Marka i F. Szafrański (wszyscy z Drelowa).
Wiemy, że ks. Wajszczuk kilka razy wyjeżdżał z Drelowa. Pierwszy raz w styczniu 1940 r. Udał się wtedy do Woskrzenic, do swojego brata stryjecznego ks. Feliksa Wajszczuka. Michał Strok (był gospodarzem na gospodarstwie parafialnym) rozpowiadał, że proboszcz wyjechał na odpoczynek do Kodnia n. Bugiem. Po raz drugi ks. Karol wyjechał z drelowskiej plebanii 17 marca 1940 r., kiedy dowiedział się o aresztowaniu ks. Feliksa. Ukrywał się wtedy ponad tydzień w mieszkaniu Teodora Ostapiuka w Drelowie. M. Strok chciał potajemnie wywieźć księdza do Kolembród, na plebanię do ks. Aleksandra Prusa. Wyjazd jednak nie udał się, ponieważ „hrabia”, wyśledziwszy wyjazd bryczki, począł ścigać ją na rowerze i za Żelizną zawrócił proboszcza i jego woźnicę do Drelowa.
„Szary” pojawił się w Drelowie po raz ostatni w początkach kwietnia 1940 r. Wręczył wtedy F. Szafrańskiemu ps. Eugeniusz Kukułka w imieniu Sztabu Okręgowej Komendy Powstańczej POW w Warszawie nominację na komendanta rejonu Żerocin.
Konspiracyjna grupa POW „Nasze Orły”, ta pierwsza komórka, z której wzięły swój początek późniejsze organizacje terenowe ZWZ i AK; była ideowo i uczuciowo związana z ks. Wajszczukiem. Późniejsze losy jej członków przedstawiają dane w ramce. Z całej grupy przeżył jedynie J. Kozłowiec z Łózek. Został on aresztowany przez Niemców 25 listopada 1942 r. Był więziony na zamku w Lublinie. Został odbity i wyzwolony w czasie transportu pociągiem nr 401, na trasie Lublin - Warszawa, pod Celestynowem, w nocy z 19 na 20 maja 1943 r. przez „Kedyw” z Warszawskiego Okręgu AK (o tej akcji pisał m.in. A. Kamiński w książce „Kamienie na szaniec”).
Ks. K. Wajszczuk był aresztowany dwukrotnie. Pierwszy raz w Drelowie w niedzielę 28 kwietnia 1940 r. Pod plebanię podjechał czarny samochód gestapo i dwóch żandarmów. Po ustaleniu tożsamości gestapowcy zażądali, aby proboszcz natychmiast wsiadł do samochodu. Ksiądz wziął ze sobą tylko brewiarz. Był bardzo opanowany. Po zeznaniach złożonych najpierw przed gestapo w Międzyrzecu, a później w Radzyniu, 29 kwietnia został zwolniony i powrócił do Drelowa. Postawiono mu jednak jeden warunek: musiał w ciągu trzech dni złożyć uzupełniające wyjaśnienia na gestapo w Łukowie. Osoby oddane proboszczowi radziły, by nie wierzył Niemcom i w świeckim ubraniu wyjechał w bezpieczne miejsce. Ksiądz nie posłuchał swoich parafian, ponieważ dał gestapo „kapłańskie słowo”, że złoży wyjaśnienia uzupełniające. 2 maja 1940 r. zgłosił się dobrowolnie w gmachu gestapo w Łukowie. Tu został ponownie aresztowany i 3 maja 1940 r. wywieziony do Lublina. Fakt ten potwierdza karta pocztowa, którą wysłał z Łukowa do swego ojca - Piotra Wajszczuka.
3 maja 1940 r. z gmachu komendy gestapo dystryktu lubelskiego, po kilkugodzinnym przesłuchaniu, ks. Wajszczuk został przekazany do hitlerowskiego więzienia na zamku lubelskim. Stamtąd 18 czerwca 1940 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdzie przebywał od 20 czerwca do 14 grudnia 1940 r. Jako więzień tego obozu był oznaczony numerem 25746. Pierwszą kartę wysłał stamtąd 7 lipca 1940 r. Prosił w niej o nadesłanie wiadomości z Drelowa. Niepokój ks. Wajszczuka o losy parafii był uzasadniony. Po jego aresztowaniu kościół i plebanię przejęli Ukraińcy. Horodek został oddany Polakom.
14 grudnia 1940 r. ks. Karol Wajszczuk został przekazany do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer 22572. Ten obóz należał do najcięższych obozów hitlerowskiego reżimu. Obowiązywały tu barbarzyńskie prawo: „Alle Juden und Pfaffen Essen verrecken” („Wszyscy Żydzi i Księża muszą wyzdychać”). 28 maja 1942 r. ks. Karol znalazł się w „transporcie inwalidów” i w tym transporcie zginął.
Ks. Sebastian Mućka
(oprac. na podst. F. Olesiejuk, Wspomnienie o ks. Karolu Leonardzie Wajszczuku 1887-1294, w: Rocznik Międzrzecki, t. XIX, s. 210-243.)
Losy członków organizacji „Nasze Orły”
Echo Katolickie 44/2016
opr. ab/ab