Powrót do zimnej wojny?

Jeżeli Rosji udałoby się pokonać Ukrainę, mamy wówczas otwartą ścieżkę do dalszych rosyjskich podbojów w naszej części Europy. Przekonaliśmy się też, że Chiny odeszły z pozycji neutralności. Widzimy jednak obudzenie się Zachodu i sporą jedność - podsumowuje pierwszy rok wojny politolog Marcin Zaborowski

Rozmowa z politologiem Marcinem Zaborowskim.

 

Rozmawialiśmy rok temu, tuż po wybuchu wojny na Ukrainie. Potoczyła się ona tak, jak Pan przypuszczał?

Chyba wszyscy są zaskoczeni tym, że Ukrainie udało się tak skutecznie stawić opór Rosji. Bo minął rok, a ona nie dość, że funkcjonuje jako państwo, to jeszcze odzyskała część terytoriów, które zostały zajęte przez Rosję w pierwszych tygodniach inwazji. To bardzo duże pozytywne zaskoczenie - poziom obrony Ukrainy, jej zdolności bojowe, ale z drugiej strony - jedność świata zachodniego w obliczu tego zagrożenia.

Jednak wiele osób miało nadzieję, że wojna zakończy się szybciej…

Wydaje mi się, że takie oczekiwania mogły opierać się tylko na scenariuszu, gdyby Ukraina została pokonana. A to Rosji się nie udało. Z drugiej strony oczekiwanie, iż Rosja zostanie pokonana w ciągu paru miesięcy, od początku było nierealistyczne. To jednak bardzo duże siły zbrojne, dobrze wyposażone, ponadmilionowa armia. Oczywiście w starciu ze zmotywowaną i wspieraną przez Zachód armią ukraińską okazało się, że ta siła Rosji jest o wiele mniejsza niż sugerowały różnego rodzaju rankingi. Jednak - jak widać - aspekt i polityczny, i emocjonalny, nawet w XXI w. jest bardzo istotny.

Scenariusze tej wojny były różne, ale część się nie sprawdziła, jak np. ten o użyciu broni atomowej. Czy Rosjanie mają coś jeszcze w zanadrzu, czym mogą straszyć świat? Mogą zaatakować kolejny kraj czy raczej nie są w stanie?

Jeżeli Rosji udałoby się pokonać Ukrainę, mamy wówczas otwartą ścieżkę do dalszych rosyjskich podbojów w naszej części Europy. Ze względu na położenie geograficzne to Mołdawia jest następnym potencjalnym celem do stania się ofiarą rosyjskiej agresji. Jeśli Rosji uda się zdobyć korytarz pomiędzy Chersoniem i dojść do Odessy, a potem przez nią przejść, pozbawiona jakiejkolwiek obrony Mołdawia byłaby dla nich bardzo szybkim łupem. Możliwość rozszerzenia tego konfliktu jak najbardziej istnieje, zarówno na południu, czyli na Mołdawię, jak i na północy, bo zaatakowane mogą zostać państwa bałtyckie. I choć ten scenariusz może nam się wydawać w tej chwili bardzo odległy, istnieje wiele aspektów demograficznych uzasadniających te obawy. Zwłaszcza Estonia i Łotwa mogłyby stać się celem rosyjskiej agresji i one maję tego pełną świadomość. Ten scenariusz nie będzie możliwy w przypadku zatrzymania rosyjskiej agresji na Ukrainie, ale też dokonania się przemian w samej Rosji.

Wszyscy liczyli na szybkie zejście Putina ze sceny politycznej, ale to się nie stało. Mimo to Zachód wciąż żyje nadzieją, że kiedy on zniknie, zniknie też problem imperialistycznych zapędów Rosji. Tylko czy dziś istnieje szansa na zmianę mentalności większości Rosjan?

Tak naprawdę nie wiemy, jaka jest skala poparcia Rosjan dla tej wojny, bo dane, które do nas docierają, są albo szczątkowe, albo przekłamane. Patrząc na to, jak kiepsko walczy armia rosyjska - potężna, wyposażona, dobrze opłacana, nie wydaje mi się, by odwzorowywała wielki poziom entuzjazmu dla działań Putina. Ten reżim tak naprawdę opiera się na strachu i koniunkturalizmie. Po tym, jak Rosja ogłosiła częściową mobilizację, młodzi ludzie, ok. miliona Rosjan, po prostu uciekli z kraju, byle tylko nie trafić do rosyjskiej armii. Ewidentnie entuzjazmu z powodu wojny nie ma wśród Rosjan.

Wojna na Ukrainie jeszcze mocniej odsłoniła podziały w Unii Europejskiej. Kraje zachodnie, jak Francja i Niemcy, pokazały, że niekoniecznie chcą godzić się na wszystko w imię wolności Ukrainy? Wciąż bardziej myślą o swoich interesach niż pokoju w Europie?

Nie do końca zgadzam się z taką tezą. W pierwszych dniach wojny oczekiwano, że ten podział się pogłębi, że Niemcy nie będą wspierać nakładania sankcji na Rosję, bo przecież mają z nią silne powiązania gospodarcze. A jednak stało się inaczej: w pierwszych dniach wojny Nord Stream 2 został zawieszony, potem Nord Stream 1 przestał działać i w efekcie mamy sytuację, kiedy po roku wojny Niemcy są kompletnie uniezależnione od dostaw ropy i gazu z Rosji. To samo możemy powiedzieć o większości państw zachodnioeuropejskich i jest to efekt solidarnościowej postawy wobec Ukrainy. Oczywiście ta solidarność jest inna dla państw, które sąsiadują z Ukrainą, przyjęły uchodźców, zdają sobie sprawę, że mogą być następne. Z tych powodów to one są inicjatorami wsparcia dla Ukrainy, jak chociażby przekazywanie broni, ale jednak Europa Zachodnia do tego dołącza. Wyłamują się jedynie Węgry i Austria.

Polska, biorąc pod uwagę nie tylko dostawy broni, ale i pomoc humanitarną czy przyjęcie Ukraińców, jest krajem, który przeznacza na to ogromne środki. Musimy również bronić wschodniej granicy UE przed napływem nielegalnych migrantów. Mimo to Unia Europejska nie bardzo chce wspierać te działania, a jednocześnie na budowę murów przed migrantami w Hiszpanii czy Grecji środki są.

Niestety Unia Europejska nie stworzyła jeszcze systemu wsparcia dla państw, które przyjęły uchodźców z Ukrainy i to jest jej porażka. Ale to również porażka po stronie tych państw, które nie bardzo potrafią przebić się ze swoimi argumentami w UE. Mamy taką sytuację, że państwa, które są skonfliktowane z resztą UE, nie mają siły przebicia w Brukseli. Potrzebna jest zdolność budowania koalicji wewnątrz UE, by móc przekonać pozostałe, zwłaszcza decyzyjne państwa do podjęcia takiej lub innych inicjatyw.

Niestety na horyzoncie pojawia się potencjalny konflikt między USA a Chinami. Jak wpłynąłby on na sytuację w Europie?

Przede wszystkim w ciągu roku od wybuchu wojny na Ukrainie przekonaliśmy się, że Chiny odeszły z pozycji neutralności w sytuacji konfliktu Wschodu z Zachodem i jawnie opowiadają się po stronie Rosji. Preludium do tego miało miejsce podczas olimpiady i spotkania Putin - Xi Jinping, do którego doszło 8 lutego 2022 r. Wtedy wydali oni deklarację potępiającą NATO i jego rozszerzanie, zapewnili również o przyjaźni bez ograniczeń pomiędzy Rosją i Chinami. Stąd od wybuchu wojny mamy pełne wsparcie Chin dla Rosji, jeżeli chodzi o narrację rosyjską o konieczności obrony przed NATO. Chińczycy nie oferują broni, przynajmniej oficjalnie, ale pomagają poprzez skupowanie rosyjskiej energii, podobnie jak Indie. Musimy mieć świadomość, że Chiny są coraz silniejszym sojusznikiem Rosji i należy się przygotować na to, iż w przyszłości trzeba będzie stawić czoła autorytaryzmowi nie tylko rosyjskiemu, ale również chińskiemu.

Rok po rozpoczęciu wojny trudno nie zapytać, kiedy ona się skończy. Jak to wszystko się potoczy?

W polityce międzynarodowej bardzo trudno stawiać jednoznaczne tezy czy prognozy. Można powiedzieć, że na podstawie tego, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku, mamy dwa indykatory trendów, które są raczej pozytywne. Po pierwsze: Ukraina skutecznie się broni i jako państwo funkcjonuje, bo np. pociągi na Ukrainie działają bardziej punktualnie niż w Polsce. Od wybuchu wojny byłem w Kijowie dwukrotnie i jest to prawie normalnie funkcjonujące miasto. Restauracje są otwarte, choć ludzie siedzą przy świeczkach, gdy brakuje prądu. Zdolność adaptowania się społeczeństwa ukraińskiego do tych warunków jest niesamowita. Widać też, że państwo ma skutecznego prezydenta, który potrafi dobrze rządzić w tym trudnym momencie. To też bardzo zmotywowane społeczeństwo broniące swojego terytorium, domów, dobrobytu. Dzięki tej wojnie doszło do wzmocnienia ukraińskiej tożsamości. Bo dla niektórych Ukraińców, zwłaszcza ze wschodu, tych rosyjskojęzycznych, ona była niejasna. Poznałem kilka osób, dla których ta wojna była całkowitym szokiem, którzy sceptycznie podchodzili do Zachodu, NATO, relacji z Polską. A teraz stali się twardymi ukraińskimi patriotami. Mamy do czynienia z ukrainizacją samej Ukrainy i to zasługa Putina.

Z drugiej strony widzimy obudzenie się Zachodu i sporą jedność. W czerwcu 2022 r. NATO przyjęło nową koncepcję strategiczną, która stawia za swój cel przede wszystkim obronę natowskiego terytorium, czyli powrót do artykułu piątego jako najważniejsze zadanie NATO i udzielenie wsparcia Ukrainie. Mamy powrót do - można powiedzieć - zimnowojennego NATO, które wie, że Zachód musi się bronić.

 

 

 

Echo Katolickie 7/2023

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama