Prawo do życia w brudzie?

Współczesnemu człowiekowi łatwiej jest czasem wołać o prawie do życia w brudzie niż zrozumieć, że robactwo po prostu szkodzi. I jest obrzydliwe.

Współczesnemu człowiekowi łatwiej jest czasem wołać o prawie do życia w brudzie niż zrozumieć, że robactwo po prostu szkodzi. I jest obrzydliwe.

Wśród wszystkich książek o królach i królowaniu są takie, które zapamiętuje się na całe życie. Pewnie dlatego, że choć żyjemy w ustroju, którego nazwa wskazuje na sprawowanie władzy przez lud, to jednak król kojarzy się z czymś więcej niż tylko władanie. Jedną z takich właśnie książek jest dla mnie „Twierdza” Antoine’a de Saint- Exupéry’ego. Przypuszczam, że zgodzi się ze mną wielu i nie popełnię nadużycia, twierdząc, że jest to księga, którą napisać mógł wyłącznie mędrzec. Król, przywołujący we wspomnieniach swojego ojca – króla, snuje w niej ponadczasowe refleksje o człowieku. Nie mogę się powstrzymać przed przytoczeniem jednej z nich właśnie dzisiaj. Otóż opisując swoje miasto, król mówi w pewnym momencie o odrażającej dzielnicy. Zbudowana była na stoku wzgórza i spływała ku morzu jak... ściek. „Z wychodzących na uliczki korytarzy wylewało się w bezkształtnych kłębach tchnienie zarazy. A zamieszkujące tu męty wyłaniały się z tej gąbczastej głębi tylko po to, żeby wzajemnie się przeklinać, ale głosem zdławionym i pozbawionym prawdziwej złości, podobnie jak lekkie bańki pękają od czasu do czasu na powierzchni bagna. Widziałem trędowatego, jak śmiał się grubym śmiechem i ocierał oko brudną szmatą. Był przede wszystkim wulgarny i nikczemnie drwił sam z siebie. Mój ojciec postanowił podpalić tę dzielnicę. Wtedy to stado, przywiązane do swoich zgniłych poideł, zaczęło się burzyć i powoływać się na swoje prawa. Prawa do trądu i zgnilizny. – To naturalne – powiedział ojciec – bo według nich sprawiedliwość jest utrzymywaniem tego, co było. A oni krzyczeli o swoich prawach do życia w brudzie. – Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło – ciągnął ojciec – rodzą się prawa robactwa. Oczywiście. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać. Będą śpiewać o tym, jak potężny patos jest w zagrożeniu robactwa jego wyniszczeniem. – Sprawiedliwość… – powiadał ojciec – trzeba wybierać: sprawiedliwość dla archanioła czy dla człowieka? Sprawiedliwość dla rany czy dla zdrowego ciała? Dlaczego miałbym słuchać tego, kto przemawia do mnie w imieniu trawiącej go zarazy? – Natomiast będę go leczył ze względu na Boga. Bo i on jest mieszkaniem Boga. Ale nie wedle jego pragnień, które wyrażają tylko jego chorobę”.

Przywołuję ten fragment „Twierdzy”, mając przed oczyma Chrystusa – Króla. Bo i szczególny to król. Jakby dwoisty. Pokorny sługa wszystkich, ogołocony, „przebity”. A zarazem wszechmocny prawodawca i jednocześnie lekarz, który potrafi uzdrowić wszelką niemoc. Dwoistość ta jest prawdopodobnie przyczyną odrzucania przez wielu Jego królowania przez ostatnie dwa tysiące lat. A przecież poddanie się tej właśnie Jego władzy oznacza dla człowieka wolność, jakiej nigdzie indziej nie zazna (i to również dla wielu jest nie do przyjęcia). Ta wolność dana człowiekowi wraz z przyjęciem Chrystusa za króla każe mi myśleć właśnie o tej dzielnicy brudu, o której pisał autor „Twierdzy”. Bo współczesnemu człowiekowi łatwiej jest czasem wołać o prawie do życia w brudzie niż zrozumieć, że robactwo po prostu szkodzi. I jest obrzydliwe.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama