Ulice Katowic wypełniają się tłumem ludzi, a policja ma pełne ręce roboty. Szczyt klimatyczny ONZ, czyli tzw. COP.
Ulice Katowic wypełniają się tłumem ludzi, a policja ma pełne ręce roboty. Szczyt klimatyczny ONZ, czyli tzw. COP.
Po raz dwudziesty czwarty negocjowane są działania na rzecz polityki klimatycznej. Tym razem w stolicy Górnego Śląska, o którym z uznaniem mówi się, że stanowi bardzo ważny przykład tego, co można osiągnąć dzięki konsekwentnej polityce zrównoważonego rozwoju i transformacji gospodarczej. Przybyły więc te tysiące zatroskanych – i słusznie – o los naszej planety, o której papież Franciszek w swojej encyklice Laudato si’ napisał, że jest naszą siostrą i matką. Siostrą, z którą dzielimy istnienie. I matką, która bierze nas w ramiona. Dodał przy tym: „Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił”. Fakt, trudno nie zauważyć tego zła. Zauważają je chrześcijanie, wierzący w biblijne przesłanie o stworzeniu człowieka i jego świata przez Boga. Zauważają i ci, którzy w Pana Boga nie wierzą, co więcej – ruchy, z którymi są kojarzeni, zdają się raczej walczyć z tradycyjnymi wartościami uznawanymi przez chrześcijan. Zwraca na to uwagę Jacek Dziedzina (s. 28–29), stwierdzając, że teoretycznie nie ma nic innego, co mogłoby bardziej łączyć ludzi, niezależnie od ich poglądów i pochodzenia, jak wspólne wszystkim pragnienie życia w zdrowym środowisku. Myślę o tym pragnieniu i o tej wspólnej trosce jak o swoistym wyrzucie sumienia całego naszego ludzkiego rodzaju. Franciszek ujął to w słowach, że dorastaliśmy, myśląc, że jesteśmy właścicielami i rządcami ziemi, uprawnionymi do jej ograbiania. Nazwał tę postawę przemocą. Słusznie, bo chodzi przecież o grzech. Czy to grzech przemocy, nienawiści, czy nieumiarkowania, nie wiem. Może po prostu zaniedbanie. Nie mam jednak wątpliwości, że kiedy komuś dzieje się krzywda, normalnym odruchem dobrze uformowanego sumienia jest przyjście mu z pomocą.
Grzech jest wpisany w naszą historię i każdy z nas wie o tym od pierwszych lekcji religii. Adam i Ewa, drzewo, potem jakieś ukrywanie się po krzakach przed Panem Bogiem. Od tego momentu człowiek z tym ukrywaniem się przed Nim ma problem, jest to rodzaj skażenia. Wszyscy jesteśmy skażeni – nazywamy to skazą grzechu pierworodnego. Wszyscy, poza jedną kobietą, nazywaną do dzisiaj uroczyście Niewiastą, szczególnie świętą, uprzywilejowaną, Niepokalanie Poczętą. Przyszłe zasługi Jej Syna sprawiły, iż zachowana została od grzechu pierworodnego, stąd określenie „Niepokalana”. Co ciekawe, wierzymy również, że jest Ona siostrą i matką. Siostrą, z którą dzielimy istnienie, i matką, która bierze nas w ramiona. Tak mi się zbiega ta refleksja o Maryi z adwentowym oczekiwaniem na Boże Narodzenie i ze świadomością, że troska o dzieło stworzenia jest dla nas poważnym wyzwaniem oraz stanowi część naszego nawrócenia. Bo wspólny dom to ten, w którym siostra dzieli z tobą istnienie, a matka bierze w ramiona każde z dzieci. Ale jeśli zaczyna się go niszczyć, to niszczy się przy tym samego siebie. Obyśmy nie ocknęli się zbyt późno.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac