Nadmiar, który szkodzi

Nadmiar informacji, którymi karmi nas świat, jest niezdrowy. Szkodzi nie tylko naszej psychice, ale – pozwolę sobie to podkreślić – naszej duszy.

Nadmiar informacji, którymi karmi nas świat, jest niezdrowy. Szkodzi nie tylko naszej psychice, ale – pozwolę sobie to podkreślić – naszej duszy.

Trzy słowa. Niektórzy podają, że cztery. Napisane na ścianie przez tajemniczą rękę (co Szanowny Czytelnik może zobaczyć na sąsiedniej stronie na obrazie namalowanym przez Rembrandta) w sali biesiadnej Baltazara. Streszczające dramat życiowy króla i królestwa. Nikt nie potrafił ich odczytać, zawezwano więc, za radą królowej, Daniela. Myślę o tych trzech słowach jak o symbolu lapidarności i dosadności wypowiedzi. Choć tajemnicze i wymagające interpretacji – jednak mówiące wszystko. Bardzo by nam się taka lekcja zwięzłej wypowiedzi przydała – żyjemy wszak w czasach, w których każdy kawałek przestrzeni informacyjnej liczy się dla potencjalnego odbiorcy reklamy, stąd mnoży się i rozwleka informacje tak, by odbiorca musiał jak najwięcej zobaczyć. Niektóre portale doszły w tej praktyce do granic absurdu. Strona po stronie, na komputerze, smartfonie, tablecie, przesuwaj dalej, jeśli chcesz poznać odpowiedź na pytanie zadane w tytule, na przykład jakie zwierzę naprawdę przyniósł do domu pies, choć domownicy myśleli, że to tylko szczeniaczek.

Nadmiar informacji, którymi karmi nas świat, jest niezdrowy. Piszemy o tym w bieżącym numerze „Gościa” (ss. 16–20). Szkodzi nie tylko naszej psychice, ale – pozwolę sobie to podkreślić – naszej duszy. Marcin Jakimowicz podkreślił to w swoim tekście, stwierdzając, że wybór tak dużej liczby informacyjnych ofert powoduje, iż nasza uwaga zawsze ukierunkowana jest na zewnątrz, nigdy do wewnątrz. I to jest powód do bicia na alarm – tak sądzę. Owszem, pojawiają się już wśród nas i tacy, którzy zmęczeni hałasem wyrzucają telewizor przez okno, a na wakacje szukają miejsc bez zasięgu telefonu komórkowego, niemniej jednak wielu nie ma świadomości, że nadmiar informacji naprawdę szkodzi. Pewnego popołudnia w porze obiadowej byłem świadkiem nalegań młodej matki na dziecko, by odłożyło telefon i zajęło się jedzeniem. Mama była w tym naprawdę delikatna, a dziecko było naprawdę małe (jakieś... 5 lat?). Nie dało się przekonać. Wiem, pokolenie „smart” dorasta i będzie tylko gorzej. Ale może jest jeszcze szansa na jakieś ludzkie załatwienie sprawy i (jednak) zmianę obyczajową? Przecież szkoda życia. Z przejedzenia można je stracić. Z przeinformowania również. A to już przecież kwestia piątego przykazania. Nie zabijaj. Siebie również.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama