Staruszka z dzieckiem

Relacje rodzinne - także te wielopokoleniowe - dają poczucie szczęścia i stabilności życiowej. Państwo ani żadne instytucje nie są w stanie ich zastąpić

Wiele lat temu przeczytałem wywiad z pewną Szwedką, która będąc w tzw. średnim wieku, planowała swoją starość. Choć była matką dorosłych już dzieci, założenie miała jedno: nie być dla nich utrapieniem. I aby im nie przeszkadzać w życiu, planowała w przyszłości zamieszkać w domu spokojnej starości, gdzie za odpowiednie pieniądze otrzyma pomoc od osób, które będą to robiły w ramach swoich zawodowych obowiązków.

Bardzo zasmucił mnie ten model, bo zdawał się kompletnie odczłowieczony. Jakby zakładał, że senior to zagrożenie, i był nośnikiem poglądu, iż starość to absolutnie nieakceptowalny okres w życiu, który powinien jak najszybciej się skończyć.

Minęło kilka lat i na jednej z lekcji angielskiego nauczycielka tłumaczyła mi, czym są tzw. niebieskie strefy, czyli bardzo specyficzne miejsca znajdujące się w różnych częściach naszego globu, gdzie ludzie żyją o wiele dłużej niż na innych obszarach. Z humorem opowiadała o tym, że seniorzy do końca swoich dni są tam aktywną i istotną częścią społeczności, zwłaszcza rodzin. Pokazała zdjęcie ponad 110-letniej babci tulącej w ramionach jednego z prapraprawnuków. Staruszka miała błyszczące oczy i wyglądała na bardzo szczęśliwą. — Widzisz — mówiła nauczycielka — bo to jest najistotniejsze: być potrzebnym, mieć swoją rolę do odegrania, choćby to było tylko kołysanie do snu tego małego brzdąca, gdy w tym samym czasie jego mama może zająć się czymś innym.

Dwa światy. Zupełnie inne. Bez wątpienia ten drugi o wiele szczęśliwszy i nie dam sobie wmówić, że tylko przez przypadek. W świecie, w którym lansuje się priorytety dla osób w wieku „konsumpcyjnym” (są widełki wiekowe, które ustalają, z kim opłaca się kontaktować, a z kim nie), wszystko staje do góry nogami. Właśnie dlatego, że dostrzega się nie człowieka, ale konsumenta. Jak się to wszystko zaprawi dodatkowo ideologicznym sosem, to nawet sami zainteresowani są w stanie uwierzyć w to, że nikt ich już nie potrzebuje, a starość to Pan Bóg stworzył chyba za karę... Myślę, że poziom kultury społeczeństwa łatwo zmierzyć tym właśnie kryterium, jakim jest stosunek do osób starszych. Ale nawet nie o kulturę tu chodzi, raczej o normalność. Dbajmy o seniorów, bo są skarbem, a nie uciążliwym balastem. Kto tego nie rozumie, z góry skazuje się na porażkę. Trzeba mówić o tym otwarcie, nazywając rzeczy po imieniu. To prawda wyzwala, a nie ideologiczno-ekonomiczne dywagacje ustawione pod rentowność i zysk. One zawsze prowadzą do odczłowieczenia, które przyszło mi na myśl po lekturze wywiadu ze wspomnianą Szwedką.

A propos prawdy i kształtowania opinii — cieszę się z tekstu Jakuba Jałowiczora przybliżającego działania Kościoła katolickiego w Polsce na rzecz walki z pandemią [GN 18/2021]. Nie dlatego, że zapominam o ewangelicznej zasadzie „niech nie wie lewa ręka, co czyni prawa”. Nie zapominam o niej. Niemniej jednak jeśli pojawiają się głosy, że polski Kościół nie zrobił w tej dziedzinie nic albo zrobił niewiele, to milczeć po prostu nie wypada.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama