Niemiłosierny Kościół

W świadczeniu miłosierdzia nie chodzi o przymykanie oczu na zło, tylko o pomoc w uporaniu się z nim

W świadczeniu miłosierdzia nie chodzi o przymykanie oczu na zło, tylko o pomoc w uporaniu się z nim

W nawale spraw związanych z napływem imigrantów umknęły nam zbyt łatwo decyzje papieża Franciszka dotyczące Roku Miłosierdzia. Z pobieżnych doniesień medialnych wiadomo tylko, że papież zdecydował, żeby w tym czasie prawo rozgrzeszania z aborcji i uwalniania od związanej z tym grzechem ekskomuniki mieli wszyscy księża. Dotyczy to również tych kapłanów, którzy nie zachowują pełnej jedności ze Stolicą Apostolską, jak choćby członkowie Bractwa św. Piusa X, zwani potocznie lefebrystami.

Niemiłosierny Kościół

Sama decyzja papieża o rozszerzeniu tych uprawnień na wszystkich księży nie jest czymś wyjątkowym. W większości diecezji podczas rekolekcji, odpustów, pielgrzymek i innych wielkich zgromadzeń pokutnych prawo do rozgrzeszania nawet z grzechu aborcji i do zdejmowania ekskomuniki na forum wewnętrznym przysługuje wszystkim księżom, również tym dopiero co wyświęconym. Także w niebezpieczeństwie śmierci grzesznika prawo uwalniania go z sankcji, choćby i zastrzeżone dla Stolicy Apostolskiej, ma każdy ksiądz, nawet jeśliby sam żył obłożony karami kościelnymi. Każdy zaś rok jubileuszowy jest swego rodzaju promocją miłosierdzia. To właśnie symbolizuje otwarcie drzwi świętych w najważniejszych rzymskich bazylikach, które na co dzień są szczelnie zamurowane. Nic więc dziwnego, że w ślad za symbolicznym otwarciem tych drzwi idą konkretne decyzje Kościoła w sferze duchowej.

Sposób, w jaki papież Franciszek ogłosił swoją decyzję i mobilizację wszystkich sił kapłańskich do walki ze skutkami grzechu aborcji, jest wszakże o tyle sprytny, że przy okazji podkreśla on całe zło tego czynu. Papież nie mówi, jak wielu chciałoby usłyszeć, że aborcja to nic takiego. Przeciwnie, podkreśla, że jest to bardzo ciężki grzech, który wyrasta z utraty społecznej i indywidualnej wrażliwości na kwestię przyjmowania nowego życia. Zaznacza, że jest to wielki dramat, który wtórnie dotyka szczególnie wielu kobiet. Papież rozumie poczucie beznadziei, które pchnęło je do pozbycia się własnego dziecka i jeszcze większą rozpacz, która pojawia się po samej aborcji. Właśnie dlatego, że sprawa jest tak ważna i w niektórych krajach dotyczy milionów ludzi, papież wzywa „wszystkie ręce na pokład”.

Szerokie otwarcie drzwi miłosierdzia nie rozmywa bynajmniej moralnej oceny grzechu. Papież zaznacza, że rozgrzeszenia mogą dostąpić przed każdym kapłanem ci, którzy szczerze żałują swych czynów. Żeby zaś żałowali, muszą wcześniej zrozumieć i uznać ich zło. W tym znaczeniu przy okazji głoszenia miłosierdzia Franciszek przypomina światu, jak wielkim grzechem jest aborcja. Dla zaradzenia skutkom tak wielkiego zła papież ustanawia specjalne zasady w Kościele.

U nas papieskie rozporządzenie nie pociągnie za sobą rewolucyjnych zmian. Widok księdza w konfesjonale i spowiadających się ludzi jest w Polsce czymś normalnym. Pod tym względem ci, którzy oskarżają Kościół w Polsce o brak miłosierdzia, pokazują tylko, że brak im wiedzy albo dobrej woli. W świadczeniu miłosierdzia nie chodzi przecież o przymykanie oczu na zło, tylko o pomoc w uporaniu się z nim. A w posłudze Bożego Miłosierdzia nie może być mowy o lekceważeniu Bożych przykazań. Dlatego Kościół w Polsce nie optuje za dopuszczaniem do Komunii ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych czy innych publicznych grzeszników. Ale także do nich wyciąga rękę z sakramentem pokuty. Systematyczna obecność polskich księży w konfesjonałach jest najlepszym wyznacznikiem miłosierdzia Kościoła w naszym kraju.

Na papieską decyzję rozszerzającą uprawnienia spowiedników trzeba jednak spojrzeć również z perspektywy krajów, w których sakrament pokuty poszedł w zapomnienie, a konfesjonały służą jako magazyny na miotły. Cóż, łatwiej jest ludziom wmówić, że nie mają grzechu, niż tkwić godzinami na spowiedniczym dyżurze. W tym kontekście papieskie wezwanie do powszechnej mobilizacji w walce z grzechem aborcji i z jego skutkami trzeba odebrać również jako przynaglenie do tego, żeby wierni mieli przed kim się wyspowiadać. Są przecież takie kraje, gdzie jedynymi dyżurującymi na stałe w konfesjonałach są księża z Opus Dei i… lefebryści. Jak daleko musi być posunięta determinacja papieża Franciszka, żeby wierni pojednali się z Bogiem, skoro pozwala, aby z możliwości jubileuszowego rozgrzeszenia korzystali oni nawet w tych wspólnotach, które kwestionują autorytet obecnego papieża. To znak, że chodzi o coś bardzo ważnego.

"Idziemy" nr 39/2015

opr. ac/ac

« 1 »
Załączone: |
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama