Upapranie

Upajanie się ferowaniem wyroków na Wałęsę jeszcze przed poznaniem całej prawdy nie może odwracać naszej uwagi od pytań najważniejszych

Upajanie się ferowaniem wyroków na Wałęsę jeszcze przed poznaniem całej prawdy nie może odwracać naszej uwagi od pytań najważniejszych

Nie cieszą mnie kłopoty Wałęsy. Nie powinny zresztą cieszyć nikogo, kto szczerze kocha Polskę. Lech Wałęsa jest ważną postacią naszej historii i jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie Polaków. Jego kłopoty są więc w jakimś sensie naszymi, bo utwierdzają w przekonaniu, że w Polsce wszystko musi być upaprane.

Upapranie

Nie da się zbudować sprawiedliwej Polski na kłamstwie. Trzeba poznać prawdę – także o Wałęsie. Choćby po to, żeby wiedzieć, na ile przez kompromitujące papiery komunistyczne tajne służby wpływały i wpływają na podejmowane w Polsce na najwyższych szczeblach decyzje. Nie można wykluczyć, że z tych papierów korzystają również służby rosyjskie. Trzeba z tym skończyć. Kompromitujące materiały mają to bowiem do siebie, że można je ujawnić tylko raz. Jednak napiętnowanie samego Wałęsy bez ukarania tych, którzy łamali ludzi, a potem łamali prawo prywatyzując haki, byłoby chichotem szatana.

Daleki jestem od kanonizowania Wałęsy, ale i od jego przekreślania. Historia zna przecież ludzi o skomplikowanej przeszłości, którzy trafili na ołtarze i do narodowych panteonów: św. Paweł, św. Augustyn czy u nas Romuald Traugutt, niegdyś carski oficer. Bo przeszłość jest przeszkodą w wielkości dopóty, dopóki człowiek nie potrafi się z nią zmierzyć stając w prawdzie. W Roku Miłosierdzia warto o tym pamiętać. Współczuję więc Wałęsie jako człowiekowi, bo przed nim trudna próba. Nie służy mu ani jego megalomania i plątanie się w oświadczeniach, ani butne zapowiedzi, że znowu stanie na czele rozruchów, które obalą dopiero co demokratycznie wybrane w Polsce władze.

Przy okazji pojawiają się liczne pytania: dlaczego szef IPN zdecydował się upublicznić teczki Bolka jeszcze przed ich badaniami przez grafologów? Kogo obciążają kolejne teczki odnalezione w domu Kiszczaków i jeszcze nie ujawnione? Związany z SLD i b. prezydentem Bronisławem Komorowskim prof. Tomasz Nałęcz sugeruje, że mogą one obciążać ludzi Kościoła. Czy nie jest to ostrzeżenie przed żywą na prawicy pokusą rozliczeń z przeszłością? Przed dziesięciu laty to przecież skupienie się na szukaniu agentów w Kościele skutecznie wyhamowało lustracyjne i dekomunizacyjne zapędy PiS-u wobec innych środowisk: sędziowskich, dziennikarskich i naukowych.

Dlaczego wdowa po gen. Kiszczaku zdecydowała się zbyć nielegalnie posiadane papiery na rzecz IPN-u? Musiała wiedzieć, że więcej dałby jej za nie sam Wałęsa lub jakaś redakcja. Z pewnością wiedział o tym również ów przystojny i wysportowany długoletni „przyjaciel domu Kiszczaków”, który towarzyszy jej niby cień. Ten sam, który już w grudniu 2014 r. zapowiadał, że pewne informacje ujrzą światło dzienne dopiero po śmierci Kiszczaka i wywołają trzęsienie ziemi nie tylko w polskim życiu politycznym.

Czy moment wrzucenia teczek Kiszczaka jest przypadkowy? Całkowicie odwróciły one przecież uwagę od sztandarowego dla rządu Beaty Szydło programu 500+ i od rosnącego poparcia dla PiS-u, prezydenta i pani premier. A można się spodziewać, że za miesiąc, kiedy rodziny faktycznie dostaną pieniądze, poparcie dla PiS-u mogłoby sięgnąć nawet do 50 proc, co w przypadku ewentualnych przedterminowych wyborów mogłoby dać większość konstytucyjną – jak na Węgrzech. Czy teczki Kiszczaka nie są więc sygnałem do wielu prominentnych Polaków, że takich materiałów w prywatnych szafach jest więcej i jeśli nie zaangażują się w obalenie tego rządu, to kompromitujące materiały będą upublicznione? Dlaczego neutralnie dotąd nastawiony do obecnych władz prezes Polsatu mianuje nagle prezesem swojej spółki energetycznej Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu w rządzie PO-PSL, który w 2011 r. wydał zgodę na prywatyzację tej państwowej wówczas spółki? Czy ktoś mu to doradził, licząc na skłócenie PiS-u z Polsatem? Solorz nie szukał przecież dotąd zwady z żadną władzą.

Czy przekierowanie dyskusji w TVP z polityki prorodzinnej i prorozwojowej na teczki i lustrację nie przestawia rządzącej prawicy z pozycji przyjaznych ludziom na pozycje „wrogów zwykłych ludzi”? Czy działania wdowy po komunistycznym generale i prezesa IPN-u (z nadania PO) nie są odbierane tak, jakby działali oni w zmowie z Kaczyńskim? Czy także przekaz prawicowych mediów nie przyczynia się do kreowania takiego mitu? Czy komuś nie zależy na destabilizacji i upapraniu Polski w tym właśnie momencie? Upajanie się ferowaniem wyroków na Wałęsę jeszcze przed poznaniem całej prawdy nie może odwracać naszej uwagi od pytań najważniejszych.

"Idziemy" nr 9/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama