O relacji państwo - Kościół
„Rozdział Kościoła od państwa” jest pojęciem wieloznacznym. Rozumiano już przezeń:
1) Prześladowanie i mordowanie chrześcijan, a zwłaszcza duchownych (Sowiety, rewolucja meksykańska).
2) Ustawowe podporządkowanie Kościoła państwu i krwawe represje wobec nieposłusznych (rewolucja francuska).
3) Ateizm państwowy, usuwanie Kościoła z życia społecznego, redukcja religii do sfery prywatnej (państwa komunistyczne w czasach nowszych).
4) Usunięcie religii z wszelkich instytucji pozostających pod kontrolą państwa, w tym szkoły i wojska (dawniejsze laickie państwo francuskie, lewica laicka).
5) Niezależność władz państwowych od Kościoła oraz niezależność Kościoła od tych władz; autonomia — której towarzyszy chęć współpracy; wierzący i niewierzący mają równe prawa w państwie (większość krajów zachodnich)
6) Wyjęcie Kościoła spod kurateli państwa, równouprawnienie wyznań; uznaje się w praktyce wymagania chrześcijańskie w życiu politycznym i wymienia Boga w dokumentach publicznych, choć wyklucza się kościelny wpływ instytucjonalny. Tak jest w USA, przy czym różnica w porównaniu z Europą leży w wielkości wyznań, ich rozumieniu raczej na wzór stowarzyszeń oraz w mniejszej roli państwa w ogóle, zwłaszcza w początkach.
Propozycja wpisania rozdziału Kościoła od państwa do przyszłej konstytucji RP jest więc nie do przyjęcia, bo nie można przecież uchwalać zasady ustrojowej, która nie wiadomo, co by znaczyła! Co więcej, była ona wielokrotnie stosowana jako kamuflaż dla prześladowania i dyskryminacji Kościoła i wierzących — w tym niedawno w Polsce pod rządami komunistów.
Czemu więc zasada ta ma sporo zwolenników? Niektórzy mogą nie brać pod uwagę jej wieloznaczności i myśleć, że umiarkowane rozumienie będzie oczywiste samo przez się. Inni chcą jednak zwyczajnie ograniczyć prawa Kościoła i chrześcijan. Wypowiedzi polityków lewicowych nasuwają podejrzenie, że powołując się na pozytywne doświadczenia zachodnie faktycznie zmierzają do rozdziału Kościoła od państwa w sensie czwartym albo nawet trzecim. O nieuczciwych zamiarach świadczy też oskarżenie przeciwników formuły o klerykalizm, gdy doskonale wiadomo, że zazwyczaj odrzucają oni po prostu rozdział Kościoła od państwa rozumiany na sposób komunistyczny i laicki.
Natomiast model autonomii Kościoła i państwa jest dla Kościoła najzupełniej do przyjęcia. Może Kościół przyjąć maksymę „wolny Kościół w wolnym państwie” (choć jej autor, Cavour, inaczej postępował). Nie dążąc do państwa wyznaniowego, nie godzi się jednak na państwo obojętne na zasady moralne. Pojmuje zadania społeczne swoje i państwa jako służbę — ma więc nadzieję na współpracę. Wiąże się to z widzeniem społeczeństwa jako organicznej całości, a nie jako terenu działania rywalizujących i odseparowanych klas, stronnictw, instytucji. Idea rozdzielenia sfer społecznego działania państwa i Kościoła jest utopijna. Konstytucja powinna więc mówić o autonomii i współpracy, a nie o rozdziale. (1992)
Zbiór artykułów i felietonów M. Wojciechowskiego: Wiara — cywilizacja — polityka. Dextra — As, Rzeszów — Rybnik 2001
opr. mg/ab