O niechcianych pomnikach epoki minionej
Kto dziś jeszcze pamięta o pomniku Lenina w Poroninie czy też o fantazyjnie rozkawałkowanym na oczach całego świata warszawskim obelisku „krwawego" Feliksa Dzierżyńskiego? Ale wbrew pozorom „zła" historia nie całkiem odeszła do lamusa. A jak pokazuje przykład niedawnego konfliktu w Estonii, może być ona nadal niezwykle skutecznym politycznym orężem.
Cała Polska robi porządki po komunizmie - to było jedno z naczelnych haseł roku 1989. I na szczęście w ciągu ostatnich kilkunastu lat uporaliśmy się z większością pomnikowych upiorów z niedawnej totalitarnej przeszłości. Część z nich po prostu zniknęła, inne zaś zmieniły lokalizację lub zostały ideologicznie „przerobione". Przy czym nierzadko robiono to w zgoła dziwny sposób - tak jak w przypadku zielonogórskiego pomnika Bohaterów, gdzie decyzją miejskich władz skuto gwiazdy z hełmów czerwonoarmistów, pozostawiając ich „incognito".
Pomimo tych zabiegów do dziś ostała się jeszcze spora grupa spiżowych strażników upamiętniających niegdysiejszy komunistyczny „raj na ziemi" oraz jego „utrwalaczy". To historyczne bomby z opóźnionym zapłonem - potencjalne miejsca zapalne, mogące stać się zarzewiem konfliktów z naszym wschodnim sąsiadem, a także przyczyną niesnasek wśród samych Polaków. Niczym mityczne jabłka niezgody podrzucone przez kłótliwą boginię Eris...
Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, zwany przez Warszawiaków „Czterema Śpiącymi", miał zniknąć z ulic stolicy już kilkanaście lat temu. Ale ów niezbyt urodziwy monument stoi na warszawskiej Pradze do dziś. Nieoficjalnie mówi się jednak, że będzie on pierwszą ofiarą przygotowywanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nowej ustawy o miejscach pamięci narodowej, która zakłada usuwanie pomników będących świadectwami komunizmu i nazizmu. I to właśnie usunięcie monumentu „Śpiących" wzbudzi prawdopodobnie największe protesty strony rosyjskiej. Póki co w jego obronie pikietuje jedynie mlodzieżówka SLD.
Historia zapamiętała gen. Karola Świerczewskiego jako wyjątkowo nikczemną postać. Był agentem radzieckiego NKWD, zdrajcą, który walczył jako dowódca batalionu Armii Czerwonej przeciw wojskom polskim w 1920 roku, i człowiekiem odpowiedzialnym za krwawe represje wobec żołnierzy AK. Mimo to „Walter" ma nadal swój okazały pomnik w Poznaniu. I doprawdy trudno zrozumieć, jakim cudem ów monument stoi nadal na swoim miejscu, skoro poznańscy rajcy już kilka lat temu podjęli uchwałę o jego usunięciu. Ale i ten pomnik znajduje się podobno na proskrypcyjnej liście ministra Ujazdowskiego. W tym przypadku spodziewać się można protestów przede wszystkim ze strony lewicowych kombatantów. Dla nich to „Walter" pozostanie na zawsze człowiekiem, który - jak chce tego propagandowa legenda -„nie kłaniał się kulom".
Na katowickim placu Wolności, w reprezentacyjnym miejscu stolicy Górnego Śląska, do dziś stoi pomnik Wdzięczności Żołnierzowi Radzieckiemu - czołowy przedstawiciel peerelowskiej pomnikomanii z popularnego cyklu „cześć i chwała wyzwolicielskiej Armii Czerwonej". Co ciekawe, już w 2001 r. rosyjskie władze wyraziły zgodę na przeniesienie owego pomnika na cmentarz Żołnierzy Radzieckich. Wtedy zabrakło jednak na ten cel pieniędzy. Dziś na przeszkodzie stoi przede wszystkim wyjątkowo niesprzyjająca takim przedsięwzięciom polityczna koniunktura. I zastanawiająca amnezja Rosjan, którzy nie pamiętają swojej zgody sprzed kilku lat.
W Starzyńskim Dworze, maleńkiej kaszubskiej wsi koło Pucka, znajduje się jedyny w swoim rodzaju pomnik radzieckiego żołnierza, wyrzeźbionego ze spuszczoną głową i bez broni. To ewenement, którego nie udało się wyjaśnić do dziś. Ba, przez wiele lat pomnik był pozbawiony jakiegokolwiek napisu wyjaśniającego. Dopiero w 2005 roku monument odrestaurowano oraz umieszczono tablicę z napisem: „Umęczonym żołnierzom Armii Czerwonej - jeńcom hitlerowskiego reżimu 1942-1945". Kaszubski pomnik jest wyjątkowy także z jeszcze jednego powodu: jego obecność i przesłanie nie rażą dziś nikogo.
Wypada także powiedzieć kilka słów o pomnikach, których jeszcze... nie ma. Od kilku lat we Włocławku działa bowiem społeczny komitet budowy pomnika Edwarda Gierka. Podobny monument chce postawić Gensekowi w Piotrkowie Trybunalskim tamtejsze Kolo Weteranów Lewicy. Chwilowo oba komitety znajdują się jednak w defensywie. Ale irracjonalna nostalgia za komuną, złotymi czasami Gierka i gen. Jaruzelskim jako mężem opatrznościowym narodu nadal nie opuszcza sporej części naszego społeczeństwa.
Może dla tych ostatnich warto byłoby więc powrócić do pomysłu publicysty Macieja Rybińskiego, który postulował budowę pomnika personifikującego całą tęsknotę za Peerelem, a wyobrażającego Wojciecha Jaruzelskiego internującego Edwarda Gierka w grudniu 1981 roku...
opr. mg/mg