Kombinowanie

Czy korupcja w Polsce musi być normą?

Wydawało mi się, że już niewiele jest mnie w stanie zdziwić w naszym życiu publicznym. A jednak. Oto minister spraw wewnętrznych, jeden z czołowych polityków rządzącej partii spokojnie oznajmił: - jestem politykiem skorumpowanym.

Bowiem jak inaczej można odczytać deklarację pana Janika, że zasiadał w radzie nadzorczej firmy, ale nie wie, czym się owa firma zajmowała, ani jaki był skład jej władz statutowych. W tłumaczeniu na język normalnego człowieka polityk poinformował, że pobierał wynagrodzenie za czynności, których nie wykonywał. A brał te pieniądze nie jako anonimowy młody zdolny, tylko jako poseł, minister i czołowy polityk silnej i rządzącej partii. W większości państw demokratycznych taka deklaracja w najlepszym razie byłaby załącznikiem do dymisji, a w najgorszym - dokumentem skrzętnie badanym przez wymiar sprawiedliwości pod zarzutem korupcji. Standard polski tymczasem jest taki, że minister odpowiedzialny konstytucyjnie za prawo i porządek podaje tę informację jako wytłumaczenie, że nie brał udziału w przestępstwach. Włos staje na głowie.

Sezon na korupcję

Doskonale pamiętam do dziś wizytę grupy zagranicznych przedsiębiorców (z kraju starej Unii Europejskiej) w moim biurze w Senacie - naście już lat temu. Moi goście z pewnym zażenowaniem powiedzieli mi wówczas coś takiego: „wie Pan, w krajach demokratycznych też jest korupcja, ale minister raz w życiu bierze milion dolarów łapówki, a nie żąda od każdego gościa koperty z tysiącem". Zrobiło mi się wstyd. A był to początek procesu gangreny, która przeżarła nasze życie publiczne.

Mamy wakacje parlamentarne w Polsce i w całej Europie. To niezła okazja do podsumowań minionego sezonu politycznego. Stąd właśnie zdanie o gangrenie. Bo cały ubiegły rok upłynął w Polsce pod znakiem mniejszych i większych afer. Nareszcie opinia publiczna zaczęła mówić o korupcji systemu władzy. Wcześniej, gdy czytaliśmy międzynarodowe badania nad korupcją sytuujące nas regularnie bliżej Ameryki Łacińskiej czy Afryki niż świata Zachodu trochę się oburzaliśmy. Teraz problem korupcji stał się jednym z najważniejszych polskich problemów. I oczywiście szukamy pomysłów na nowe ustawy, systemy kontrolne, ograniczenia itd. Pewnie też potrzebne. Miałem okazję - dość unikalną - zarówno uczestniczyć we władzy, jak i obserwować ją z pozycji dziennikarza i komentatora. Oba te doświadczenia podpowiadają mi jeden wniosek. Nie ukróci się w Polsce zachowań korupcyjnych, dopóki będzie na nie społeczne przyzwolenie. Inaczej - póki każdy z nas nie przestanie okradać współobywateli na miarę swoich możliwości. Uderzmy się w piersi - ile razy, telefonując do ciotki czy kolegi, powiedzieliśmy: „możemy spokojnie rozmawiać, dzwonię z pracy". Ile razy ci z nas, którzy mają służbowe samochody, wykorzystywali je do prywatnych celów. I tak dalej. Niby nic wielkiego. Szalenie łatwo jest takie zachowania zracjonalizować - korzystam z samochodu, odwożąc dziecko do szkoły, bo jestem tak zapracowany, że inaczej bym nie zdążył. Dzwonię prywatnie z pracy, bo akurat siedzę po godzinach. Nikt nigdy nie policzył, że z milionów telefonów, z tysięcy kilometrów prywatnych podróży samochodowych urastają całkiem spore sumy. Co gorsza, potem nie budzi wątpliwości widok lancii wiozących ministerialne rodziny na wakacje ani lekarza przyjmującego prywatnego pacjenta w publicznym szpitalu. Bogiem a prawdą, nikt w ogóle tych zjawisk nie rozpatruje jako korupcji.

Uśmiech politowania budzi w Polsce historia norweskiej pani minister, która została zmuszona do dymisji, bo służbową kartą kredytową zapłaciła za pampersy dla dziecka. Natychmiast zresztą tę sumę zwracając. Albo rygorystyczne rozliczanie służbowych podróży polityków. Tymczasem tu właśnie jest klucz do walki z korupcją. Wcale nie w sądach lub rygorystycznym prawie. Po prostu korupcja zacznie zanikać wtedy, gdy nie będziemy aprobować owych drobnych korupcyjek. Nie jestem szaleńcem i wiem, że każdemu może się zdarzyć rozmowa z kolegą ze służbowej komórki albo odwiezienie dziecka do szkoły czy rzeczy do pralni służbowym samochodem. Ważne, by mieć wówczas poczucie, iż robi się coś niewłaściwego. I nie chwalić się tym.

Ostracyzm pomaga

Jeszcze wyraźniej taka potrzeba wykluczenia, braku aprobaty dla korupcji powinna być widoczna w świecie elit politycznych. Zatrzymajmy się na chwilę przy sprawie najgłośniejszej - Rywina. Jakoś nikogo nie razi, że wtedy, gdy wszyscy ważniejsi politycy wiedzieli już, z czym przyszedł Rywin do Michnika, producent ów był zapraszany na salony - od pałacu prezydenckiego poczynając. Podawano mu rękę, żartowano, traktowano jak swojego. I w mniejszej skali - słyszymy ostatnio usprawiedliwienia zakolegowanych z bandytami działaczy SLD ze Starachowic. Jak to, przecież w takim mieście wszyscy się znają. Co w tym dziwnego, że miejscowi politycy chodzili na basen razem z bandytami? Ano właśnie. Wyobraźmy sobie, że w amerykańskim miasteczku sędzia odwiedza powszechnie znanego handlarza narkotyków. Jak długo byłby sędzią - dzień czy dwa?

Sposób na korupcję to przede wszystkim towarzyskie odrzucenie złodziei i łobuzów. Bardzo często zachowania korupcyjne są trudne do udowodnienia. Ale otoczenie danego człowieka zwykle wie, że z jego zachowaniem czy z pochodzeniem jego majątku coś jest nie tak. Jeżeli tego nie aprobuje, jeżeli przestaje przysyłać zaproszenia, a na publicznych spotkaniach zaczyna się wokół takiego osobnika robić pusto, to jest to dużo skuteczniejszy sposób zwalczania korupcji niż więzienia i prokuratury.

Towarzyski ostracyzm nie załatwi wszystkiego. To jasne. Ludowe przysłowie o rybie, która psuje się od głowy, zawiera wiele prawdy. Jeżeli minister spraw wewnętrznych, wybierając swojego najbliższego współpracownika (a takim jest dla ministra szef jego gabinetu politycznego), mianuje człowieka, który nie spełnia minimalnych kryteriów przyzwoitości politycznej to: albo nie posiada kompetencji w doborze ludzi, co dyskwalifikuje do pełnienia tak wysokiej funkcji, albo też ma kryteria przyzwoitości w nosie (a to dyskwalifikuje tym bardziej). Dlatego w USA czy krajach Unii Europejskiej polityk przyłapany na kłamstwie definitywnie wypada z gry. A uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa wyklucza z życia publicznego albo na zawsze, albo przynajmniej do czasu oczyszczenia się z zarzutów. Pusty śmiech budzi w Europie argumentacja naszych bossów politycznych, że póki ktoś nie jest prawomocnie skazany, to jest niewinny. Szary obywatel tak, ale w odniesieniu do osób publicznego zaufania obowiązują inne kryteria. Już w starożytności powiadano, iż żona cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami. Polityk oskarżony jest winny, póki nie udowodni swojej niewinności. Naturalnie oskarżony w sposób wskazujący na prawdopodobieństwo tego oskarżenia. Przypomnę, że polityka - zarówno w Polsce, jak w innych państwach cywilizowanych chroni zwykle immunitet. Właśnie dlatego, by pochopnymi oskarżeniami nie ograniczać jego publicznej działalności. Ale kiedy oskarżenie jest solidnie udokumentowane, uczciwy polityk podaje się do dymisji. Jest wreszcie najlepszy sposób weryfikacji - wyborcy zanim zagłosują na posła czy radnego, powinni dowiedzieć się czegoś o swoim kandydacie. Utrzymując się z diet poselskich czy pensji ministerialnej, można wprawdzie żyć w miarę wygodnie, ale na pewno nie wystarcza to na mercedesa czy dwupiętrową willę. Najprostsza metodą sprawdzenia uczciwości polityków jest więc lektura ich oświadczeń majątkowych. A jeśli nie będzie przyzwolenia na korupcję na szczeblu politycznym, to i urzędnicy, i nieuczciwi lekarze, i biorący „w łapę" policjanci zaczną się pilnować. Nigdzie na świecie nie wypleniono korupcji restrykcjami. Nie ma jej tam, gdzie nie ma społecznego na nią przyzwolenia. Tak więc zacznijmy od siebie, nie podając ręki znajomemu, który dorobił się na „kombinowaniu". Jeśli kombinował w państwowej firmie, to znaczy, że ukradł należne jej pieniądze pielęgniarce z sąsiedniego szpitala.

JERZY MAREK NOWAKOWSKI
. Autor był dyrektorem Ośrodka Studiów Międzynarodowych Senatu, w latach 1997-2001 byt podsekretarzem stanu i głównym doradcą premiera ds. zagranicznych, obecnie jest komentatorem międzynarodowym tygodnika WPROST.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama