Naiwnością jest wiara w to, że podstawą demokracji są procedury, a nie wychowanie uczciwych ludzi...
Naiwnością jest wiara w to,
że podstawą demokracji są procedury,
a nie wychowanie uczciwych ludzi.
Urodziłam się w roku 1989, czyli w roku wielkich przemian ustrojowych w Polsce. Jestem rówieśniczką Trzeciej Rzeczpospolitej. Wydarzenia sprzed dwudziestu lat wydawały się spełnieniem wielkich marzeń naszych rodziców i dziadków. Oto zrywaliśmy kajdany marksistowskiego i komunistycznego zniewolenia. W miejsce najbardziej ludobójczego systemu w historii ludzkości, wprowadzaliśmy system, który miał nam gwarantować demokrację i wolność słowa, a władzę mieli odtąd sprawować najlepsi, a nie najbardziej cyniczni spośród nas. Dwadzieścia lat później okazało się, że te nasze marzenia spełniły się w pewnym tylko stopniu. W niektórych dziedzinach sytuacja obywateli naszego kraju nie tylko nie poprawiła się, ale pogorszyła. Wśród nastolatków mamy coraz więcej samobójców, alkoholików, narkomanów i przestępców. Wśród dorosłych mamy ponad półtora miliona ludzi bezrobotnych, a także wielu tych, którzy – choćby przez krzywdzenie swoich bliskich i rozwody - sprawiają, że w wielu naszych domach płaczą niewinne dzieci. W parlamencie coraz więcej jest takich posłów, których przyłapano na korupcji. Niektórzy spośród tych, którzy ustanawiają prawo, sami je łamią.
W dniu 6.04.2009 r. spotkałam się wraz z grupą moich rówieśników w Pałacu Prezydenckim, uczestnicząc w debacie o współczesnej Polsce. Zwróciłam uwagę na fakt, że nie wszystko w naszym kraju jest obecnie zgodne z oczekiwaniami i nadziejami sprzed dwudziestu lat. W czasie debaty wspomniałam między innymi o istnieniu najgroźniejszej z możliwych form cenzury, jaką jest cenzura nieoficjalna i skrzętnie skrywana. Taka cenzura skutecznie blokuje budowanie społeczeństwa obywatelskiego i państwa prawa. W ramach dyskusji w pałacu prezydenckim przytoczyłam konkretne przykłady zamaskowanej cenzury, z jaką mamy do czynienia. Właśnie dlatego zdziwiło mnie sprawozdanie jednej z moich rówieśniczek, umieszczone w Internecie: http://rmp89.salon24.pl/103075,barbara-czerwinska-dwudziestolatki-w-xx-rocznice-wolnosci. W zamieszczonym tam tekście znalazłam fragment, który jest komentarzem pod moim adresem: „Dorastaliśmy razem z Polską, razem ze wszystkimi przemianami społecznymi i gospodarczymi. Czy więc po prostu nie dostrzegliśmy jak bardzo zmienił się nasz kraj przez te 20 lat? Podczas debaty jedna z uczestniczek 1 powiedziała, że wciąż nie ma wolnych mediów, że mamy do czynienia z cenzurą, bo media przeprowadzają nieustanną selekcję informacji i o wielu rzeczach milczą. Taka wypowiedź świadczy właśnie o nie dostrzeżeniu 20 letnich przemian. Poważnym błędem jest nazywanie selekcji informacji przez media cenzurą, możemy raczej mówić o poprawności politycznej. Natłok informacji musi być dostosowany do możliwości przetwarzania i interpretacji informacji przez społeczeństwo. Nie można mówić o cenzurze, co zresztą skomentowała uczestnicząca w debacie sekretarz stanu pani Ewa Juńczyk-Ziomecka. Nasze pokolenie jest nieświadome tego, czym była cenzura, czym było otwieranie prywatnej korespondencji lub wiadomość w słuchawce „rozmowa kontrolowana”.
Powyższa wypowiedź potwierdza, że moja wypowiedź w czasie debaty o współczesnej Polsce była uzasadniona. Moja rówieśniczka nie traktuje selekcjonowania informacji jako groźnej formy cenzury. Co więcej, właścicielom mediów przyznaje ona prawo do decydowania o tym, które informacje należy selekcjonować i w jaki sposób dostosowywać je „do możliwości przetwarzania i interpretacji informacji przez społeczeństwo”. Ja sobie sama radzę z przetwarzaniem i interpretowaniem informacji. Nie życzę sobie, by w demokratycznym państwie ktoś tego za mnie dokonywał. Moja rówieśniczka najwyraźniej nie zauważa oczywistej manipulacji, jaką jest tendencyjność w selekcjonowaniu wydarzeń, o których informują media uznające się za demokratyczne, wolne od cenzury i uprzedzeń. Dla przykładu, to przecież nie przypadek, że wtedy, gdy w Lednicy spotyka się na modlitwie kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, to „demokratyczne” i „liberalne” media o tym milczą, albo niewiele mówią. Gdy jednak ulicami jakiegoś miasta przejdzie kilkudziesięciu aktywistów gejowskich albo kilkaset feministek, to media nie tylko tego wydarzenia nie ignorują w ramach „selekcji”, lecz przeciwnie – nagłaśniają je aż tak nieproporcjonalnie, że urasta ono do wydarzenia ważniejszego niż upadająca stocznia czy los chorych dzieci, którym nasze państwo nie zapewnia wystarczającej opieki medycznej i refundacji leków.
Moja rówieśniczka wierzy w to, że „poprawność” polityczna nie jest formą groźnej cenzury. Polemizując z moimi wypowiedziami, nie przytacza merytorycznych argumentów lecz cytuje wypowiedź pewnej osoby i dołącza informację o zajmowanym przez tę osobę stanowisku. Rodzice wielokrotnie opowiadali mi o tym, że tak właśnie „argumentowano” w demokracji ludowej: oto ten czy ów sekretarz PZPR wypowiedział się w danej sprawie i odtąd wszelkie inne opinie należy uznać za nieuzasadnione.
Moja rówieśniczka twierdzi też, że „nasze pokolenie jest nieświadome, czym była cenzura” To typowy przykład wypowiadania się w imieniu innych ludzi i decydowania za nich o tym, co oni rozumieją, a w czym mają słuchać mądrzejszych od siebie. Tymczasem mogę zapewnić autorkę cytowanego przeze mnie sprawozdania z debaty, że mnie rodzice szczegółowo opowiadali o cenzurze komunistycznej. Wbrew pozorom, było ona mniej groźna niż ta obecna – „demokratyczna”. Była bowiem łatwiejsza do zdemaskowania. Była to wręcz cenzura oficjalna, na przykład w postaci napisu na liście: „poczta kontrolowana” czy w postaci ostrzeżenia w słuchawce telefonu: „rozmowa kontrolowana”. Wystarczyło wtedy pisać czy mówić w nieco zaszyfrowany sposób. Ówcześni cenzorzy nie należeli przecież do wybitnych intelektualistów. Obecnie mamy do czynienia z cenzurą znacznie groźniejszą, bo zamaskowaną, realizowaną przez profesjonalistów w manipulowaniu opinią publiczną w imię tych osób i grup społecznych, które sprytnie ukrywają swoje powiązania, interesy i cele. Wypowiedź dwudziestoletniej uczestniczki debaty o Polsce potwierdza, że specjaliści od „demokratycznej” manipulacji i cenzury mają ułatwione zadanie i mogą spać spokojnie.
Przypisy:
1 To właśnie ja byłam tą uczestniczką
opr. aś/aś