Czy Kwaśniewski zostanie szefem NATO?

Jak potoczy się kariera polityczna Aleksandra Kwaśniewskiego po zakończeniu jego 2 kadencji prezydenckiej?

W komentarzach dotyczących niedawnej, lipcowej wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego w USA stale powracał jeden wątek. Był to motyw wypromowania obecnego prezydenta Polski na sekretarza generalnego NATO.

W roku 2005 dobiegnie końca prezydentura Kwaśniewskiego, a konstytucja III RP nie przewiduje sprawowania tej funkcji przez trzy kadencje. Wydaje się mało prawdopodobne, aby obecny lokator Pałacu Namiestnikowskiego przeszedł na emeryturę. Jest przecież jak na polityka stosunkowo młody, a co ważniejsze — pełen energii i ambicji. W Polsce osiągnął już niemal wszystko. Można sobie co prawda wyobrazić, że mógłby zostać premierem, ale jest to (zwłaszcza w porównaniu ze stanowiskiem prezydenta) bardzo niewdzięczna funkcja. Wymagająca więcej wysiłku i stresująca. W dodatku to na szefie rządu skupia się głównie niezadowolenie społeczne z powodu niepopularnych decyzji ekonomicznych, a najbliższe lata nie wskazują, aby sytuacja gospodarcza miała ulec poprawie. Innym wyjściem jest możliwość zrobienia kariery w instytucjach międzynarodowych, co po przyjęciu Polski do NATO i planowanym wejściu do Unii Europejskiej staje się coraz bardziej prawdopodobne.

God bless America!

Od kilku lat z otoczenia prezydenta dochodziły głosy, że marzy mu się posada szefa Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Kwaśniewski był przecież ministrem sportu w komunistycznym rządzie Mieczysława Rakowskiego, a i dziś lubi się pokazywać w towarzystwie a to Adama Małysza, a to polskich futbolistów. Sposób przejęcia sukcesji w MKOl po Juanie Antonio Samaranchu pokazał jednak, że międzynarodowe lobby działaczy sportowych jest hermetycznie zamknięte i nie dopuści do władzy nikogo spoza swojego grona.

Tymczasem kampania na rzecz przyjęcia naszego kraju do NATO stworzyła w krajach zachodnich, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych — jak pisze dyrektor Ośrodka Studiów Amerykańskich, prof. Zbigniew Lewicki — „grupę dobrej woli, składającą się z dyplomatów i klasycznych szarych eminencji, którzy tak w Polsce, jak i w USA działali w najlepiej przez siebie rozumianym interesie swoich państw, a interesy te okazały się zbieżne. Ukoronowaniem tych starań byłoby teraz wypromowanie Aleksandra Kwaśniewskiego na sekretarza generalnego NATO.”

Mogą pojawić się wątpliwości, czy wiarygodnym kandydatem na szefa Sojuszu Północnoatlantyckiego jest były aparatczyk komunistyczny, niegdysiejszy zwolennik Układu Warszawskiego, który jeszcze na początku lat 90-tych opowiadał się przeciwko akcesowi Polski do NATO. Wątpliwości te może rozwiać kariera Javiera Solany, który kiedyś jako hiszpański socjalista i pacyfista domagał się samolikwidacji Sojuszu i zaprzestania wszelkich działań zbrojnych, a później został wybrany na sekretarza generalnego NATO i był jednym z najgorętszych zwolenników militarnej interwencji w Kosowie i bombardowań Jugosławii.

Kwaśniewski uczy się szybko. Swoje przemówienie przed Białym Domem w Waszyngtonie zakończył okrzykiem: „God bless America!” (Boże, błogosław Ameryce!”). W Polsce jakoś nie słyszano do tej pory z jego ust podobnego okrzyku — znany jest raczej z tego, że wraz ze swym ministrem „błogosławił” ziemię kaliską, czyli naigrywał się z gestów Jana Pawła II.

God bless NATO!

Szanse Kwaśniewskiego w dużej mierze zależeć będą od pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Do tej pory nie liczono się z nami zbytnio, skoro próby przeforsowania Hanny Suchockiej czy Bronisława Geremka na prominentne stanowiska w instytucjach ponadnarodowych kończyły się fiaskiem. W międzyczasie pojawiły się jednak dwa nowe czynniki, które mogą tą sytuację zmienić — i Aleksander Kwaśniewski postanowił je wykorzystać.

Pierwszy to rozszerzenie NATO na Wschód i przyjęcie do niej nowych państw postkomunistycznych. Kwaśniewski, który od dawna występuje na forum międzynarodowym m.in. jako adwokat Ukrainy, postanowił wykreować się niemal na ojca chrzestnego owego rozszerzenia. Podczas lipcowego spotkania w Rydze zaproponował połączenie Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Węgry) z Grupą Wileńską (10 państw postkomunistycznych kandydujących do NATO). Kwaśniewski ma nadzieję, że stanie się liderem owego bloku krajów, z których głosem po wejściu do NATO — jeżeli będą występować jednolicie — trzeba będzie się liczyć.

Drugi jednak i ważniejszy powód to zmiana sytuacji międzynarodowej po 11 września 2001 roku i wypowiedzeniu przez USA wojny tzw. globalnemu terroryzmowi. Waszyngton widzi wyraźnie, że nie może w tej sprawie liczyć na bezwarunkowe poparcie swoich dotychczasowych europejskich sojuszników. Już nie tylko Francja, ale nawet Niemcy dystansują się od amerykańskich planów. Kontrastuje z tym wyraźnie polityka polska. O ile Berlin czy Paryż sprzeciwiają się interwencji USA w Iraku, o tyle Warszawa jest oficjalnym reprezentantem interesów Waszyngtonu w Bagdadzie. O ile Francuzi czy Niemcy sprzeciwiają się budowie przez Amerykanów systemu tarczy antyrakietowej, o tyle Polacy zadeklarowali już udostępnienie swojego terytorium do skonstruowania odpowiednich instalacji owej tarczy. Poza tym badania opinii publicznej wskazują, że od lat jesteśmy najbardziej proamerykańsko nastawionym narodem na naszym kontynencie. Waszyngton zaczyna doceniać rolę Polski jako przeciwwagi dla antyamerykańskich wpływów w Europie.

Polska wpisuje się też w nową, postzimnowojenną strategię międzynarodową USA. Otóż Stanom Zjednoczonym zależy na niedopuszczeniu do pojawienia się konkurencyjnego supermocarstwa, a swoje interesy zamierza realizować przy pomocy pewnej liczby państw (regionalnych liderów), które mogą stabilizować sytuację w danym rejonie, lecz nigdy nie urosną do rangi konkurenta dla Amerykanów. Takimi krajami są np. Turcja czy Pakistan, a wiele wskazuje na to, że w amerykańskich planach jest również miejsce dla Polski.

God bless Poland!

Najwięcej do powiedzenia w NATO mają oczywiście jako jedyne supermocarstwo na świecie Amerykanie. Dlatego też Aleksander Kwaśniewski prowadzi politykę zjednywania sobie różnych wpływowych w USA środowisk. Tym wytłumaczyć można dlaczego tak szybko pospieszył się z publicznymi przeprosinami za Jedwabne, chociaż nie znane były jeszcze oficjalne wyniki śledztwa w tej sprawie. W związku z tym niebezzasadne wydaje się pytanie, czy w przyszłości nie cofnie się przed poświęceniem interesów państwa i narodu dla zrealizowania swych osobistych ambicji.

Zaufanie, jakie okazano Kwaśniewskiemu w USA, jest w dużej mierze poparciem na kredyt. NATO jest nie tylko sojuszem politycznym, lecz również militarnym — i pozycja danego kraju wewnątrz Sojuszu zależy również od jego siły wojskowej. Tymczasem w tej dziedzinie jesteśmy w skali europejskiej karłem, a modernizacja naszych sił zbrojnych wlecze się w ślimaczym tempie. Nie jesteśmy też w stanie obsadzić wszystkich oferowanych nam miejsc w strukturach wojskowych NATO, ponieważ brakuje nam dostatecznej liczby oficerów ze znajomością języka angielskiego.

Przed wizytą Kwaśniewskiego w USA pojawiły się informacje, że prezydent zamierza ogłosić w Waszyngtonie, iż polska armia weźmie w leasing amerykańskie samoloty wielozadaniowe F-16, rezygnując z organizowania przetargu. Nie zgodzili się jednak na to premier Leszek Miller i minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Według doniesień prasowych, prezydent był z tego powodu szalenie poirytowany, a po powrocie do Warszawy pokłócił się z premierem.

Ponieważ pozycja przywódcy kraju zależy w dużej mierze od siły samego państwa, kolejnym czynnikiem, który może wpłynąć na „spadek akcji” Kwaśniewskiego na międzynarodowej „giełdzie”, jest kryzys ekonomiczny. Oczywiście trudności gospodarcze w okresie globalnej dekoniunktury przeżywają obecnie niemal wszystkie kraje świata, łącznie z USA czy Niemcami, ale ich rządy w różny sposób starają się zaradzić problemom. Tymczasem program działania, jaki przedstawił nowy minister finansów Grzegorz Kołodko, nie spotkał się za granicą z dobrym przyjęciem. Wkrótce po jego prezentacji Polska spadła w międzynarodowych rankingach jako kraj godny zaufania dla inwestorów. Niektórzy ekonomiści ostrzegają wręcz, że naszemu krajowi grozi zapaść finansów publicznych i realizacja „scenariusza argentyńskiego”. Gdyby doszło do takiej destabilizacji, szanse Kwaśniewskiego na szefowanie NATO poważnie by zmalały.

Nie należy też zapominać, że kandydatura polityka z Polski może wzbudzić nie tylko niechęć krajów zachodnich, które same mają ambicje większego wpływu na decyzje Sojuszu, lecz również państw Europy Środkowej, którym nie w smak będą ambicje Polski do odgrywania roli regionalnego lidera (czy też „regionalnego mocarstwa” — jak piszą już niektóre gazety). Dla elit politycznych i opinii publicznej w krajach takich, jak np. Czechy czy Litwa, może okazać się to nie do przyjęcia.

Szanse Kwaśniewskiego na szefowanie NATO są jednak nadal dość mgliste, dlatego nie zaniedbuje on umacniania swojej pozycji wewnątrz kraju. Musi jednak w tym celu stoczyć walkę o przywództwo polskiej lewicy z Leszkiem Millerem. Konflikt między nimi będzie narastać. Tym bardziej, że polityka obecnego szefa rządu, w wielu sferach nawiązująca do praktyk peerelowskich, budzi coraz większe zaniepokojenie w krajach zachodnich. A to właśnie one zadecydują o wyborze nowego sekretarza generalnego NATO.

„Fronda” — Warszawa


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama