Komentarz po orędziu premiera (3.05.2008)
Premier Tusk zupełnie mnie zaskoczył. W swoim pierwszym orędziu, skierowanym do Narodu, obiecał solennie, że będzie w (najbliższej?) przyszłości w szczególny sposób troszczył się o los emerytów i o los dzieci. Jako pedagoga i psychologa zainteresowała mnie szczególnie troska Premiera o los dzieci. Już choćby dlatego, że sytuacja najmłodszych Polaków zależy zdecydowanie bardziej od losu ich rodziców niż od sytuacji społecznej i finansowej ich dziadków. Premier Tusk przedstawił genialnie prostą receptę na poprawę sytuacji polskich dzieci. Oto państwo powinno zafundować każdemu niedożywionemu dziecku jeden gorący posiłek dziennie i dać mu w prezencie komputer. „Wiele dzieci ma swoje komputery, godzinami buszuje po Internecie (...), ale równie wiele polskich dzieci dostępu do komputera nie ma, a w dzisiejszym świecie to najprostsza droga do wykluczenia” — oto credo premiera naszego rządu. Tymczasem w rzeczywistości o losie dziecka rozstrzyga nie posiłek czy dostęp do komputera, lecz sposób wychowania.
Niestety w przemówieniu p. Tuska nie ma słowa o tym, co najbardziej wpływa na los dzieci i młodzieży. Nie ma mianowicie ani słowa o dojrzałości i odpowiedzialności ich rodziców, o solidnych więziach chronionych równie solidnymi wartościami, bez których dziecko nie poczuje się bezpieczne, o wychowaniu opartym na mądrej miłości i na solidnych wzorcach. Z zawartości orędzia wnioskować można, że dla pana Premiera ideał to dziecko, które spożywa gorący posiłek, a następnie siedzi przed komputerem i „bawi się” grami, które „uczą” bezmyślności i gloryfikują przemoc. Pan Premier nie wspomniał ani słowem o tym, że obecnie w większości przypadków głodne dzieci to ofiary „nowocześnie” wychowanych rodziców, którym nie chce się pracować, którzy popadli w uzależnienia, którzy się rozwodzą i zupełnie nie troszczą o los małżonka, ani o los dzieci, którym przekazali życie. Pan Premier nie wspomniał też o tym, że przynajmniej niektórym z tych rodziców państwo prawa powinno odebrać prawa rodzicielskie. Można bowiem wyręczyć rodziców w dawaniu dziecku gorącego posiłku, ale nie można zastąpić rodziców w trudzie wychowania dzieci. Jeśli rodzice krzywdzą swoje dzieci, to państwo powinno interweniować i znaleźć rodziny zastępcze. Z pewnością nie powie o tym na głos żaden z tych polityków, który chce mieć poparcie wszystkich grup społecznych.
Niestety pierwsze orędzie premiera Tuska nie było wystąpieniem męża stanu, który realistycznie analizuje aktualną sytuację państwa i który w obliczu rzeczywistych problemów proponuje rozwiązania prawdziwe, a nie „rozwiązania” łatwe. Obejrzeliśmy — chyba bardziej niż wysłuchali! - wystąpienie politykiera, który liczy na to, że większość społeczeństwa to ludzie, którzy przestali już logicznie myśleć i którzy dadzą się nabrać na telewizyjną reklamę, zwaną orędziem premiera. Najmniej w tym ważne jest to, że premier Tusk zafundował sobie taką (anty)reklamę (?) za pieniądze podatników. Akurat te pieniądze wielu z nas chętnie przeznaczyłoby na posiłki dla dzieci.
opr. mg/mg