Dożynki w cieniu problemów

Problemy rolnictwa - AD 2009

Rolnictwo jest jednym z trudniejszych działów gospodarki narodowej. Oprócz gospodarczej koniunktury czy dekoniunktury, rolnictwo jest uzależnione od warunków klimatycznych, ukształtowania terenu, stosunków glebowych itd. A także od decyzji parlamentu. Ostatnio w nowelizacji budżetu posłowie zdjęli tylko ze środków Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa 190 milionów zł. Zmniejszono środki na zwrot akcyzy na paliwo, będzie mniej pieniędzy na program Wspólnej Polityki Rolnej, nie ma nadal pomysłu na reformę KRUS i program rent strukturalnych. Czy nie powinno być tak: skoro jest kryzys, rolnicy dostają więcej pieniędzy, inwestują, koniunktura się napędza, są większe dochody z podatków...

Czesław Ryszka: — Głównym problemem dotykającym polskie gospodarstwa rolne, w szczególności małe i średnie, są problemy finansowe. Spadek cen na produkty rolne, przy jednoczesnym wzroście cen środków do produkcji rolnej — zwłaszcza nawozów sztucznych, środków ochrony roślin, nasion i paliwa — sprawia, że produkcja rolna w wielu obszarach jest niedochodowa i nie rekompensuje nawet poniesionych kosztów. Dotyczy to w ostatnim czasie przede wszystkim rynku mleka, zbóż i owoców miękkich. Czy jeszcze komuś opłaca się być rolnikiem?

Jerzy Chróścikowski: — Rolnicy ponieśli największe koszty związane z dostosowaniem się do wymogów Unii Europejskiej oraz wejściem w struktury jednolitego rynku europejskiego. Ograniczając np. na polecenie UE produkcję cukru, wielu rolników utraciło uprawy buraków, które do tej pory były dla nich bardzo opłacalne. Podobnie stało się z mlekiem, zbożem, mięsem, tytoniem itd. Unijne dopłaty bezpośrednie nie pokrywają strat, bo trudno rozwijać się i inwestować w ziemię czy zaplecze techniczno-maszynowe, skoro otrzymywało się tylko 25 proc. tego, co rolnicy na Zachodzie — obecnie około połowę, ale i tak polski rolnik nie jest w stanie skutecznie konkurować na rynku unijnym z rolnikami z krajów Europy Zachodniej.

— Przez dużą część społeczeństwa miejskiego rolnik postrzegany jest jednak jako beneficjent środków unijnych i dopłat z budżetu państwa do KRUS-u!

— Społeczna świadomość mieszkańców miast na temat rzeczywistej sytuacji i problemów polskiej wsi w porównaniu z konkurencyjnością rolników starej Unii Europejskiej jest niewielka. Dopiero niedawno media podjęły temat nadmiernych marż handlowych, narzucanych przez sieci handlowe. Prawda jest taka, że np. wzrost cen produktów mleczarskich w sklepach nie przekłada się na ceny oferowane rolnikom w skupie, które nadal są bardzo niskie i nie pokrywają kosztów produkcji. Rolnicy czują się oszukiwani i bezsilni wobec podmiotów skupujących.

— Nie lepiej jest u producentów zbóż czy owoców...

— W tym sezonie, już drugi rok z rzędu, rolnicy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Cena proponowana rolnikom przez podmioty skupowe za dostarczone zboże, a także rzepak jest skandalicznie niska i nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia ekonomicznego. Poza tym stosują one bardzo zawyżone wymogi co do parametrów jakościowych skupowanego zboża, co jeszcze bardziej niekorzystnie odbija się na proponowanych cenach. Większość rolników ma ponadto problem z magazynowaniem zboża. Krótko mówiąc, mechanizm skupu interwencyjnego, na który UE w sytuacjach kryzysowych powinna wyrażać zgodę, pomógłby z pewnością ustabilizować rynek zbóż.

— A bulwersująca sprawa skupu owoców?

— Co do owoców, to zakłady przetwórcze, będące w zdecydowanej większości w rękach obcego kapitału, mają przewagę zarówno ekonomiczną, jak i strategiczną na rynku i bezwarunkowo dyktują ceny. Jedynym kryterium, jakim kieruje się większość przetwórców, jest maksymalny zysk, bez względu na konsekwencje, jakie niesie takie postępowanie. W bieżącym roku szczególnie ciężką sytuację mieliśmy z truskawką, bardzo głęboki kryzys dotknął również sektor wiśni. Cena proponowana przez zakłady przetwórcze wynosiła od 40-60 gr za 1 kg, a powinna wynosić co najmniej 1,4 zł za kg, by sadownicy nie ponosili strat. W tej sytuacji nie opłaca się zbierać owoców, gdyż koszty zbioru są wyższe od uzyskanej ceny skupu, w związku z tym wielu rolników likwiduje sady. Rolnicy wielokrotnie zwracali się do Ministra Rolnictwa z prośbą o interwencję i uregulowanie rynku. Domagali się m.in. obowiązku wprowadzenia umów kontraktacyjnych z zakładami przetwórczymi, wprowadzenia ceny minimalnej oraz maksymalnej, które zapewniłyby opłacalność produkcji, a także pomoc dla powstających i rozwijających się grup producenckich, by budując swoją pozycję, mogły skutecznie walczyć z koncernami i sieciami handlowymi o opłacalne ceny.

— Ministerstwo niewiele czy nic nie pomaga, w podobnej sytuacji mogą znaleźć się dobrze działające Ośrodki Doradztwa Rolniczego?

— Minister Marek Sawicki tylko obiecuje. Mówił: — Zwrócimy rolnikom koszty akcyzy za paliwo w stu procentach. I co? Drugi rok już mija, a tego nie ma. Co więcej, jeszcze zmniejsza się środki na paliwo rolnicze. Rolnik nie powinien płacić akcyzy za produkcję w polu. W innych krajach stosuje się całkowite zwolnienia. Dlaczego my tego nie wprowadzimy? Polska miała realizować produkcję biopaliw. Nie realizuje się tego zadania w ogóle. Co więcej, w ubiegłym roku zwolniono z akcyzy na sumę ponad 800 mln zł podmioty, które importują komponenty do biopaliw z zagranicy. Często to jest produkt produkowany w Brazylii, przywieziony do krajów zachodnich, przetworzony i sprowadzony do Polski. W tym roku będzie pewnie następnych 800 mln zł zwolnienia. Te pieniądze wypływają nam z budżetu. Albo inna sprawa: ze środków pozyskanych z Unii Europejskiej zarobiono w ubiegłym roku na rolnikach miliony euro. Chodzi o to, że kurs euro ustalony na ostatni dzień września był na poziomie 3,39 zł, a wypłaty dopłat bezpośrednich były realizowane przy bieżącym kursie 4,20 zł za euro. A różnica jest wliczana do dochodów budżetu państwa. Co do Ośrodków Doradztwa Rolniczego, niestety, od 1 sierpnia br. wszystkie ODR-y zostały przekazane pod zarząd wojewódzkich samorządów terytorialnych. Oznacza to, że nowym przełożonym ODR-ów jest marszałek danego województwa. Zdaniem rolników oraz ekspertów, jest to fatalna wiadomość i może doprowadzić do coraz wyższych opłat za doradztwo, bowiem niektóre samorządy mogą nie utrzymać finansowo podległego im ośrodka, co może doprowadzić do jego likwidacji. Podobnie było ze szkołami rolniczymi, które ponownie są przejmowane przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

— Jaką więc przyszłość ma polskie rolnictwo?

— Nowoczesna polityka rolna wobec wsi powinna opierać się na podstawowym zapisie konstytucyjnym o gospodarstwie rodzinnym. Ważne jest, aby zadbać o Wspólną Politykę Rolną, która zabezpiecza partnerskie warunki w całej Unii Europejskiej. Musi zostać zlikwidowany podział na starą i nową Unię Europejską. Jednym z ważniejszych elementów funkcjonowania polskiego rolnictwa jest wypracowanie narodowej polityki rolnej, która pozwalałaby negocjować rozwiązania we Wspólnej Polityce Rolnej UE po 2013 r. W narodowej polityce rolnej należy wypracować mechanizmy wsparcia i interwencji na rynkach rolnych — niezależne od unijnych. Polska powinna posiadać swoje marki narodowe w produkcji rolniczej, konkurencyjne dla produkcji wspólnotowej, m.in. w produkcji mleczarskiej, sadowniczej, warzywniczej, mięsnej czy roślin oleistych. Szansą dla naszego rolnictwa jest zdrowa, naturalna żywność ekologiczna i produkty regionalne, na które ciągle wzrasta popyt, szczególnie w krajach Europy Zachodniej, gdzie nasze produkty mają obecnie bardzo dobrą markę. Jako związek RI „Solidarność” jesteśmy przeciwni rozwiązaniom wprowadzającym do obrotu i produkcji w Polsce żywności genetycznie zmodyfikowanej (GMO), która jest nie tylko niebezpieczna dla zdrowia, ale także zmniejszy konkurencyjność naszej ekologicznej, zdrowej, dobrej jakościowo żywności na rynku europejskim.

— Mam świadomość, że poruszyliśmy tylko niewielką część problemów polskiego rolnictwa. Bardzo ważną sprawą jest kwestia reformy KRUS, ale o tym innym razem. Dziękuję za rozmowę.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama