Czy można choremu nie dostarczać jedzenia i picia? Vincent Lambert zgodnie z wyrokiem sądu umierał z głodu przez dziewięć dni
Czy można choremu nie dostarczać jedzenia i picia? Tak zdecydował sąd w przypadku Vincenta Lamberta. Francuz umierał z głodu przez dziewięć dni. Jaka była reakcja świata?
Przypomnę, że Vincent Lambert po wypadku na motorze w 2008 roku był sparaliżowany i żył w stanie minimalnej świadomości. Czasami reagował na różne bodźce. Na wniosek jego żony Racheli i doktora Vincenta Sancheza, wbrew prośbom jego rodziców, francuski wymiar sprawiedliwości wydał zgodę na jego uśmiercenie. Swoją decyzję uzasadniali oni tym, że przed wypadkiem Vincent podobno nie chciał uporczywej terapii. Ale dostarczanie choremu pożywienia i picia nie można nazwać uporczywą terapią, tylko podstawową opieką. To obowiązkowe wsparcie osoby chorej. Podobnie mówiła część lekarzy ze szpitala, w którym był hospitalizowany Lambert. Nie zgadzają się oni z decyzją dra Sancheza. Na dodatek rodzice chcieli przenieść syna do specjalistycznego ośrodka opieki, gdzie zajęliby się nim specjaliści. Nie pozwolono im na to. Lambert zmarł w czwartek, 11 lipca o 8.24 rano w Szpitalu Uniwersyteckim w Reims. O śmierci mężczyzny poinformował jego bratanek. Nastąpiła ona dziewięć dni po tym, jak odłączono sondy karmiące i nawadniające. Lambert został też wprowadzony w stan sedacji, czyli obniżenia aktywności ośrodkowego układu nerwowego, co miało mu oszczędzić bólu. Wiadomo było, że będzie cierpiał, umierając z głodu. Chociaż, jak podkreślają polscy lekarze, jeżeli wprowadza się umierającego chorego w stan sedacji, to nie stanowi ona przeszkody w podawaniu pokarmu. Chorzy w hospicjach wprowadzeni w ten stan, nadal są sztucznie odżywiani i nawadniani.
Batalia o życie Vincenta trwała co najmniej sześć lat. Lekarze kilkakrotnie próbowali doprowadzić do jego odłączenia od aparatury dostarczającej mu pożywienie. Chociaż we Francji eutanazja jest nielegalna, ale już cztery lata temu francuski Sąd Najwyższy i Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekły, że decyzja szpitala o wstrzymaniu karmienia Lamberta nie narusza prawa. Jego rodzice nie złożyli broni tylko walczyli o życie syna. Pisali do różnych ludzi, organizacji i instytucji. Matka mężczyzny zwróciła się listownie nawet do prezydenta Macrona prosząc go, by nie pozwolił na odłączenie jej syna od aparatury. Napisała w nim, że jej syn „został skazany na karę śmierci. (...) ma małą córeczkę, żyje i nie popełnił żadnego przestępstwa. Mimo tego w poniedziałek, 9 kwietnia 2018 roku doktor oznajmił, że w ciągu 10 dni rozpocznie się powolna i długa agonia mojego dziecka, które umrze z głodu i pragnienia”. Bezskutecznie..
Jak jeszcze reagowali ludzie niezwiązani z Vincentem Lambertem więzami krwi? Jego sprawa podzieliła opinię publiczną we Francji. Francuskojęzyczna strona komitetu wsparcia dla niego zebrała już w zeszłym roku około 90 tysięcy podpisów pod petycją o jego ocalenie. Na Twitterze można było zobaczyć liczne głosy wsparcia od internautów. W przeddzień śmierci Vincenta tysiące Francuzów przybyło pod kościół San Suplice w Paryżu, by uczestniczyć w modlitwie i czuwaniu w jego intencji. Oczywiście byli też zwolennicy jego eutanazji, a wśród nich jego bracia.
Papież Franciszek kilka razy zabierał głos w sprawie Vincenta. W zeszłym roku w rozważaniu po modlitwie Regina Coeli, Ojciec Święty wspomniał dwie osoby - małego Alfiego Evansa i Lamberta, prosząc o modlitwę w ich intencji. Mówiąc o nich, stwierdził, że ich „sytuacje są delikatne, bardzo bolesne i złożone”. Prosił, by otoczyć ich szczególną troską. Przywołując ich sylwetki zachęcił też do modlitwy o to, by każdy chory był zawsze szanowany w swej godności i leczony w sposób odpowiedni do stanu zdrowia. Ojciec Święty zadzwonił do Viviane Lambert, matki Vincenta. Chciał ją wesprzeć, kiedy walczyła o życie syna. Nie dodzwonił się, więc zostawił wiadomość. Pośrednikiem między papieżem a matką Lamberta był arcybiskup Lyonu ks. kard. Philippe Barbarin. To właśnie on poinformował panią Viviane, że widział się z papieżem i poprosił Franciszka o skontaktowanie się z nią.
Po śmierci Lamberta papież napisał na Twitterze: „Niech Bóg Ojciec przyjmie w swe objęcia Vicenta Lamberta. Nie budujmy cywilizacji, w której eliminowane są osoby, których życie nie wydaje się nam dość godne, by dalej mogły żyć. Każde życie ma wartość, zawsze”. Jak podaje KAI, opowiadając o swych przeżyciach w rozmowie z portalem LifeSiteNews, Viviane Lambert przyznała, że wciąż jest w szoku po zbrodni, którą popełniono na jej synu. - Na szczęście zachowałam swoją wiarę, inaczej byłabym nie tylko smutna, ale też zrozpaczona — zauważyła. Pani Lambert podkreśliła, że jest pełna nadziei i cieszy się, że Vincent nie należy już do katów, lecz do Boga. Podobnie jak prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Robert Sarah, jest przekonana, że jej syn zmarł jako męczennik współczesnego społeczeństwa. - Teraz będzie się wstawiał za Francję, która nie zasługuje na taki los - dodała.
Matka Vincenta zaapelowała też o modlitwę w intencji doktora Sancheza, który zdecydował o odłączeniu aparatury dostarczającej Vincentowi pożywienia, czyli o jego śmierci. „Przyznała, że sama próbuje to robić, choć czasem jej serce się buntuje. Podkreśliła, że trzeba się modlić, mając na względzie dobro innych pacjentów, a także los tego człowieka po śmierci”. - Nawrócenia się zdarzają - przypomniała pani Lambert.
Na Twitterze Papieskiej Akademii Życia znalazły się też słowa zapewniające o modlitwie za rodzinę Vincenta i lekarzy. „Śmierć Vincenta Lamberta i jego historia są porażką dla naszego człowieczeństwa” - zauważono. Natomiast według Radia Watykańskiego śmierć Vincenta to znak, że w Europie będzie się szerzył ruch przeciw życiu.
Ks. Thierry Magnin, sekretarz generalny Konferencji Biskupów Francji (CEF) w wywiadzie dla katolickiego francuskiego dziennika „La Croix”zauważył, że śmierć Lamberta wywołała w nim zadumę nad „wielkością życia człowieka, niezależnie od jego stanu”. Przyznał, że myśli o rodzicach Vincenta Lamberta, którzy bronili go do końca. Myśli również o jego żonie, która podjęła decyzję o odłączeniu męża. - Niektóre argumenty wysuwane przez tych, którzy stanęli po jej stronie naprawdę mnie niepokoją. Cała rodzina ma prawo teraz do spokoju, szacunku i ciszy — zauważył Sekretarz generalny CEF, wyrażając nadzieję na pojednanie rodziny Lamberta, które byłoby „zwycięstwem życia silniejszego niż śmierć”. Odniósł się także do tego jak przez lata lekarze i wymiar sprawiedliwości traktowali Vincenta. Ks. Magnin podkreślił, że „poprzez instrumentalizację bólu rodziny wprowadzono zamieszanie, traktując Lamberta jako przypadek kogoś umierającego”. — Tymczasem on nie był umierający, jak zresztą większość innych osób, o których mówi się, że „są w stanie wegetatywnym” i którym opiekę zapewniają specjalistyczne ośrodki, nie będące ośrodkami opieki paliatywnej. Często przywoływane pojęcie uporczywej terapii nie miało tu zastosowania, chyba żeby uznać odżywianie przez sondę za nieuzasadnioną terapię - podkreślił.
- To koniec jego kalwarii — powiedział ordynariusz diecezji Montauban bp Bernadr Ginoux, którego zdaniem śmierć Lamberta „jest skandaliczna”. Nie powinno do niej dojść, bo pacjent „żył, nie potrzebował do tego pomocy, jedynie jedzenia i picia, a więc tego, czego każdy z nas potrzebuje”, choć podawano mu je sondą. Warto też poznać jeszcze inne słowa Biskupa, który we Francji śledził reakcje ludzi w sprawie Vincenta. Wiadomo, że od 2013 rok „nie zajmowano się nim, choć powinien zostać przewieziony do ośrodka specjalizującego się w opiece nad osobami z osłabionym kontaktem, ale wciąż żyjącymi”. Miał stany przebudzenia i snu, wodził wzrokiem. Była w nim siła życia. Według byłego kapelana w szpitalu bpa Ginouxa, śmierć Lamberta „jest nie do przyjęcia z punktu widzenia ludzkiego sumienia, gdyż nie można zabijać — tak mówi prawo — i z punktu widzenia sumienia chrześcijańskiego, gdyż nie możemy stawiać się na miejscu Boga, który jest Panem życia”.
Ordynariusz Montauban podkreślił, że Lambert jako człowiek miał prawo do poszanowania swego życia. Bez tego „jutro grozi nam, że wdrożymy tę samą procedurę wobec osób starych i z poważną niepełnosprawnością”. Przypadek Vincenta pokazuje „wielki problem cywilizacyjny” we Francji, która takimi posunięciami, jak prokreacja wspomagana medycznie, „powoli dąży do modyfikacji istoty ludzkiej”. Dodał jeszcze, że we Francji jest około 1500 osób w podobnej sytuacji, jak Lambert.
Wydaje się, że decyzja o śmierci Lamberta zostanie wykorzystana we Francji do batalii o wprowadzenie eutanazji i wspomaganego medycznie samobójstwa. Eutanazja, argumenty za i przeciw, to temat na osobny artykuł. Teraz wspomnę tylko o konsekwencjach takich decyzji. Widać to chociażby w Holandii, gdzie już 20 lat temu komisja rządowa oficjalnie potwierdziła fakt, że w ich kraju praktykuje się niedobrowolną eutanazję i nie są to przypadki sporadyczne, ale regularna praktyka lekarska. Dochodzi tam nawet do podawania przez lekarzy trucizny chorym dzieciom, by mogły popełnić samobójstwo. Postępuje się tak, gdy rodzice się na to zgadzają, ale i wtedy, gdy rodzice sprzeciwiają się eutanazji. Według lekarzy - zwolenników eutanazji, dzieci i osoby niepełnosprawne mają prawo podejmować samodzielne decyzje o swojej śmierci. Doszło nawet do tego, że w szpitalach odmawia się podstawowego leczenia i opieki, a nawet pożywienia dzieciom z poważnymi ułomnościami lub chorobami. Społeczeństwo przyjmuje życie tylko pod pewnymi warunkami, odrzucając ułomność, kalectwo i choroby.
Eutanazja to zło, które rodzi jeszcze większe zło — kryptanazję, czyli potajemne uśmiercanie chorych, starszych lub kalekich wbrew ich woli i bez ich wiedzy. Wśród lekarzy w Holandii istnieje opinia, że eutanazja bez wiedzy chorego jest łatwiejsza. Nie trzeba wtedy rozmawiać z pacjentem i proponować mu śmierć. Kiedy czytałam o tym 20 lat temu, wydawało mi się to prawie niemożliwe. Ale pisali o tym lekarze, którzy widzieli sytuację w Holandii, jak polski lekarz Ryszard Fenigsen. A jednak to możliwe, jeżeli ludzie jasno nie stoją po stronie życia, każdego życia, również chorego, dziecka czy osoby starszej.
opr. mg/mg