Dyskusja wokół nowelizacji ustawy o IPN jest nadal gorąca. Zrodziło się wiele trudnych pytań, które nie znajdują jednoznacznych odpowiedzi
Dyskusja wokół nowelizacji ustawy o IPN jest nadal gorąca. Nie wiem, na jakim będzie ona etapie w dniu publikacji tego numeru „Przewodnika”.
Zrodziło się już jednak wiele trudnych pytań, które nie znajdują jednoznacznych odpowiedzi: czy sposób przygotowania ustawy był właściwy, czy warto było ją publikować w tym czasie albo czy zapisy są w niej precyzyjne. W tych sprawach dyskusja ma prawo się toczyć. Ma ona miejsce także w naszym tygodniku, stąd spora liczba głosów na ten temat. Niezaprzeczalne powinno być jednak wstępne założenie takiej wymiany opinii, a mianowicie, że nadużycia w zagranicznych publikacjach o „polskich obozach śmierci” wymagały stanowczej reakcji. Oczywiście nie można twierdzić, że wcześniej ich nie było. Trzeba jednak przyznać, że tym razem sukcesem Polski jest fakt, iż świat usłyszał jasny komunikat ministra spraw zagranicznych Niemiec Sigmara Gabriela, który oświadczył, że „nie ma najmniejszej wątpliwości, że te obozy były niemieckie. Zorganizowane masowe morderstwo zostało popełnione przez nasz naród i nikogo innego. Jeśli byli pojedynczy kolaboranci, to nic tu nie zmieniają”. Ponadto: „Polska może być pewna, że jakakolwiek próba zafałszowania historii, jak ta we frazie «polskie obozy koncentracyjne», zostanie przez nas w sposób jasny i zdecydowany odrzucona” – napisał szef MSZ Niemiec.
Szczerość w opowiadaniu wojennej historii domaga się jednak także przyznania racji bolesnej prawdzie o prześladowaniach Żydów, inicjowanych przez pojedynczych Polaków lub ich grupy, nawet jeśli było tych przypadków relatywnie niewiele (o czym przypomina Bogdan Białek). Obok skutków zdecydowanie pozytywnych tej ustawy są więc także i te negatywne. Jest nim wzrost nieufności między Polakami i Żydami, nawet jeśli winni tej sytuacji są także politycy izraelscy. Drugim jest utrwalanie się fałszywego przekonania o nieskazitelnej moralnie historii naszego narodu, co z kolei jest paliwem skrajnie nacjonalistycznej propagandy. Jak się okazuje, duża jest cena prawdy, którą musi zapłacić każda ze stron.
Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny tygodnika Przewodnik Katolicki
opr. ac/ac