Poszerzmy perspektywę

Łatwo ulec uproszczonej wizji świata. Zdanie wyrabiamy sobie na podstawie jednego zdjęcia, tweetu czy opinii. A powinniśmy poszerzać perspektywę, nie gubiąc przy tym wrażliwości. Tylko w ten sposób możemy rozwiązać rzeczywiste problemy społeczne

W grupie rówieśniczej często zdarza się, że żarty koncentrują się wokół jednej lub dwóch osób. W grupach chłopięcych często dochodzi do tego jeszcze element rywalizacji. Pamiętam, jak kiedyś przyszedł do mnie pewien chłopak, z którego pozostali najczęściej żartowali. Wydawało się, że nie ma w tych żartach niczego niewłaściwego. A jednak, gdy opowiedział mi trochę o sobie, o trudnych doświadczeniach swojego życia, o swoim domu rodzinnym, o trudnościach w relacjach z innymi, zrozumiałem, że czuł się przez grupę poniżany. Nawet jeśli grupa nie miała takiej intencji. Rozmowa poszerzyła moją perspektywę patrzenia na niego.

Gdy mierzymy się z problemem uchodźców próbujących przedostać się do Polski, a co za tym idzie do Unii Europejskiej, przez granicę z Białorusią, potrzebujemy poszerzenia perspektywy. Problem nie jest wcale tak prosty. Sporo racji ma Michał Szułdrzyński, który pisze, że sytuacja przypomina grecką tragedię. Mamy przed sobą konflikt wartości, trzeba coś wybrać, ale każda decyzja zdaje się pociągać za sobą nieprzewidywalne albo niebezpieczne konsekwencje.

Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego nakreślił na swoim facebookowym profilu trzy możliwe scenariusze rozwiązania problemu uchodźców na naszej wschodniej granicy. Pierwszym jest udzielenie azylu, ale ostatecznie bez możliwości odesłania po ewentualnej negatywnej weryfikacji, bo Białoruś wystąpiła z umowy o readmisji. Takie podejście musiałoby mieć zastosowanie zarówno w stosunku do kilkudziesięcioosobowej grupy, jak i wielotysięcznej, która mogłaby dostrzec w nim furtkę do lepszego życia. Nielimitowane wpuszczanie na terytorium Unii Europejskiej byłoby źle widziane w Komisji Europejskiej. Drugim scenariuszem jest nieprzyjmowanie wniosków i nieudzielanie pomocy humanitarnej bez zgody Mińska. To może doprowadzić do sytuacji, których świadkami już byliśmy. Gdy jeden czy drugi poseł próbuje na własną rękę dostarczyć pomoc. A co, gdyby białoruska straż graniczna otworzyła ogień i zastrzeliła polskiego parlamentarzystę? Nie jest to scenariusz niemożliwy. Łukaszenka prawdopodobnie już wydał zgodę na użycie broni w razie potrzeby. Scenariusz trzeci mógłby polegać na udzielaniu pomocy humanitarnej wbrew Białorusi. Uznano by to za naruszenie integralności terytorialnej, rozpoczęłyby się manewry przy granicy, a może i ostrzeliwanie okolicznych wiosek. W mgnieniu oka moglibyśmy mieć na granicy siły NATO w gotowości do działań zbrojnych. Kędzierski konkluduje: „Nie, tu naprawdę nie chodzi o to, że ktoś nie chce pomóc 30 osobom”. Wspominam o tym, by poszerzyć perspektywę. Choć bowiem mamy do czynienia z konkretnymi ludźmi, to nie jesteśmy wolni od wszystkich kontekstów, z których musimy sobie zdawać sprawę: społecznych, politycznych, ekonomicznych.

Dokładnie z tego samego powodu, by poszerzyć perspektywę odnośnie do tego problemu, publikujemy rozmowę z Magdaleną Wolnik. Przewodniczy ona polskiej wspólnocie Sant'Egidio, której głównym charyzmatem jest działalność na rzecz ubogich i pokoju. Była na Lesbos i dramat migrantów widziała z bliska. Zna problem od tej strony, której wielu z nas nie ma możliwości poznać: od strony historii życia poszczególnych ludzi, którym wspólnota Sant'Egidio pomogła albo próbowała pomóc. Myślę, że powinniśmy usłyszeć ten głos, który każe nam przede wszystkim nie pozostać obojętnym. Tło wydarzeń, niuanse, konteksty — one nie są bez znaczenia. Tym bardziej nie jest bez znaczenia to, że na granicy stoi konkretny człowiek.

Dziś łatwo ulec uproszczonej wizji świata. Zdanie wyrabiamy sobie na podstawie jednego zdjęcia, tweetu czy opinii. A powinniśmy poszerzać sobie perspektywę, nie gubiąc przy tym wrażliwości. Nie zapominając tego, o czym pisał w encyklice Deus caritas est Benedykt XVI: „Jak pokazuje przykład dobrego Samarytanina z przypowieści, caritas chrześcijańska jest przede wszystkim odpowiedzią na to, co w konkretnej sytuacji stanowi bezpośrednią konieczność: głodni muszą być nasyceni, nadzy odziani, chorzy leczeni z nadzieją na uzdrowienie, więźniowie odwiedzani itd.”. Nawiązuje to tego ks. Artur Stopka, pisząc o chrześcijańskiej dobroczynności.

W całej złożoności problemu, z jaką musimy się zmierzyć, a nawet podjąć ryzyko, warto mieć w pamięci inne słowa papieża seniora. „Możemy mieć udział w kształtowaniu lepszego świata jedynie wtedy, gdy spełniamy dobro teraz i osobiście, z pasją i wszędzie tam, gdzie możemy, niezależnie od strategii i programów partii. Program chrześcijański — program dobrego Samarytanina, program Jezusa — to «serce, które widzi». Takie serce widzi, gdzie potrzeba miłości, i działa konsekwentnie”. O takie serce, widzące i mające właściwą perspektywę, powinniśmy zabiegać. Najpierw u siebie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama