O patriotycznym świętowaniu
Powinno być manifestacją radości, a mija w zadumie. Nasze świętowanie nie od dziś budzi zdumienie. A choć na swoje usprawiedliwienie mamy tragizm historii, coraz donośniejsze stają się pytania, czy aby na pewno ojczyzna „z teraz” jest tą, o którą walczyły pokolenia. I co z tą Polską?
Zagadnięty w kwestii bycia patriotą, wicedyrektor Muzeum Regionalnego w Siedlcach Sławomir Kordaczuk, nie ma wątpliwości. - Działania, które prowadzę służbowo i prywatnie, idą w kierunku ocalenia pamięci o chlubnej przeszłości naszego narodu - wyjawia z zaznaczeniem, że archiwizowanie pamiątek jest też celem założonego przez niego Siedleckiego Klubu Kolekcjonerów. Badanie przeszłości regionu stanowi bowiem wielkie hobby autora wydanej przed rokiem książki „Podlaskim szlakiem Oddziału Partyzanckiego Zenona”. A cykl spotkań z historią, w ramach którego prezentuje 100 biogramów uczestników walk, bez wątpienia jest unikatem w skali kraju. - Spotykałem żołnierzy jednego pułku w różnych regionach Polski i wtedy cegiełki ich losów wzajemnie się uzupełniały - tłumaczy. Ponieważ zaś często bywa tak, że to pasja rodzi pasję, zielone światło do dokumentowania przeszłości dała Kordaczukowi rozmowa z przypadkowo zagadniętym o drogę żołnierzem września 1939 r. - Okazało się, że w 22 pułku piechoty był zwiadowcą kolarzem - uściśla. - Poprosiłem o zdjęcie, bym mógł zaprezentować go na wystawie. Z aparatem i dyktafonem jeździłem następnie po całej okolicy, a bywało też tak, że jednego dnia nagrywałem 11 osób - zdradza i dodaje, że najmniejszą grupę wśród rozmówców stanowili służący w lotnictwie oraz marynarce wojennej.
Ks. Józef Miszczuk przeszłość udokumentowaną cegiełkami historii poniekąd zna z autopsji. Z perspektywy dziecka wspomina strach przed wojną, którego wtedy jeszcze nie odczuwał, oraz obraz represjonowanych. W tym stryja, wyciągniętego przez Rosjan „z zaplecza” i wywiezionego na Sybir. - Po 2 latach wrócił. Jego 2 koledzy już nie - zaznacza. Ojca przedstawia jako człowieka prostego i przesiąkniętego duchem polskości, zaś pierwszą poważną lekcję historii nazywa lata liceum. - W budynku dzisiejszej poczty mieścił się Urząd Bezpieczeństwa. Zza płotu słychać było jęki - wyjaśnia duszpasterz ludzi pracy. Wracając zaś do wikariatu, pełnionego przy parafii św. Stanisława w Siedlcach, zatrzymuje się nad religią, której uczył w ciasnych zakrystiach, i wyjazdowych katechezach. To wtedy zaczęli obserwować go ubowcy i nawet wezwali w jego sprawie proboszcza. Pamięć o wydarzeniach odświeżyła jakiś czas temu rozmowa telefoniczna, jaką ks. Miszczuk odbył z dawnym uczniem studium pedagogicznego. „SB kazało mi podpisać, że będę informował, co ksiądz robił i z kim się spotykał. Ale ja nie donosiłem” - zastrzegł mężczyzna. - Przyznał się i bardzo dobrze - ocenia mój rozmówca.
Związany z ruchem Solidarności, pełnił nieoficjalną funkcję szefa komitetu pomocy represjonowanym. - Nasi rozpowszechniali ulotki i odbudowali kopiec Piłsudskiego w Majówce - duszpasterz wspomina odprawiane podczas stanu wojennego Msze dla robotników oraz tę szczególną, celebrowaną wspólnie z Janem Pawłem II, 26 sierpnia 1980 r. w Castel Gandolfo. Różaniec otrzymany od papieża, Matka Boża Częstochowska, Solidarność... Wierność hasłu „Bóg, Honor, Ojczyzna” znalazło także swoje odzwierciedlenie w posłudze kapelana więziennictwa oraz pomocniczym wojska polskiego, w której ks. Miszczuk otrzymał stopień kapitana.
Czy patriotyzmu można się nauczyć? Zdaniem socjologa Cezarego Kality jedyny sposób to wychowanie... przez przykład! - Musimy mieć powody do dumy - tłumaczy, a jako ilustrację opinii wskazuje małyszomanię (- Szkoda, że już przemija). - Skoki narciarskie stanowią niszową dyscyplinę. Ale jak to pobudziło patriotyzm! Podobnie na stadionach. Nasi kibice są jednymi z najwspanialszych - ocenia. Zaś indagowany w kwestii autorytetu w dziedzinie patriotyzmu, bez namysłu wskazuje prof. Bartoszewskiego. - Jest jasno zdefiniowanym Polakiem bez kompleksów. A życie go nie rozpieszczało - zastrzega. Listę powodów do narodowej chluby Kalita uzupełnia sugestią o przyzwoitym poziomie naszej sztuki i kultury. - Podobnie rozwijająca się dynamicznie gospodarka i turystyka. Swoisty fenomen stanowi też polska religijność. Stajemy się coraz bardziej komunikatywni. Również normalna codzienność to powód do domu - podkreśla socjolog.
Zapytany, jak wpajać młodym szacunek dla przeszłości, Kordaczuk zatrzymuje się nad złym wpływem telewizji. Koleżanka, która uczestniczy w rozmowie, dostaje program z prośbą o znalezienie wartościowych pozycji. Wynik wedle oczekiwań. - Tylko filmy zagraniczne, w których przedstawiciele innych państw zbawiają świat - zaznacza pasjonat historii i wspomina emitowany niedawno przekaz o Enigmie, znacząco odbiegający od prawdy historycznej. Zaś jako gotowe i ciekawe scenariusze do adaptacji filmowych podaje książki Rodziewiczówny oraz życiorysy swoich rozmówców. Kordaczuk nie ukrywa, jak wielki wpływ na jego wybory i osiągnięcia mieli ludzie-drogowskazy, których spotykał. Wspomina nauczycieli: Annę Wawryniuk i Arkadiusza Markiewicza, poetę Jana Marszałka oraz Barbarę Wachowicz. - A każde spotkanie z prof. Ludwikiem Maciągiem było lekcją historii sztuki i patriotyzmu - oddając cześć nieżyjącemu przewodnikowi ostatnich lat, zdradza tym samym, że każde sięgnięcie do albumu z reprodukcjami prac profesora, utwierdza go w przekonaniu, iż on sam zdąża we właściwym kierunku.
A czy ci, których pamięć ocala, o taką Polskę walczyli? Zanim odpowie, wspomina o zsyłkach na Wschód jako karze za patriotyczny czyn i zamordowanie 2 braci w Sokołowie Podlaskim. - Ubecy włożyli im pod pachy ugotowane gorące ziemniaki i ścisnęli. Zmarli od zakażenia krwi, po czym zostali zabetonowani w piwnicy Urzędu.
W opinii ks. Miszczuka wolności wciąż trzeba się uczyć. Tak jak poczucia odpowiedzialności za to, co daję dla ojczyzny. - Czyli co konkretnie? - dopytuję. - Siebie - uściśla duszpasterz. - To, jakim jestem chrześcijaninem i człowiekiem.
Z jednej strony tragizm historii. Z drugiej, tradycja uwzględniająca scenariusz świętowania z Mszą w centrum, okolicznościową akademią oraz złożeniem kwiatów pod pomnikiem, upamiętniającym wydarzenia. Zaś wszystko spowite obowiązkową powagą. A gdyby tak wprowadzić Dzień Patrioty... Kordaczuk służy podpowiedzią, że mógłby on być związany z 11 listopada. - To radosna rocznica! - podkreśla. Zaś jako gotowy wzór do jej obchodzenia wskazuje „Dzień Niepodległej”, obchodzony w muzeum w Siedlcach, podczas którego jest czas m.in. na wystawę i śpiew patriotycznych piosenek.
O polskiej skłonności do refleksyjności wspomina też Kalita. - Ten dzień powinien być manifestacją radości. Świat się bawi, więc i my powinniśmy nadrobić zaległości - zauważa. Okazja tuż tuż! - Wywiesi pan flagę 2 maja? - dopytuję. - W krajach skandynawskich jest taki zwyczaj - zaznacza socjolog i wspomina o urzekającym ich widoku zwłaszcza nad fiordami. - Od flag roi się też w Szwajcarii. A u nas wciąż nie przykładamy do tego większej wagi - potwierdza. Po czym dodaje, że jeśli zdecyduje się na wywieszenie flagi, obok umiejscowi tę Unii Europejskiej. - Im więcej, tym lepiej, bo świadczą o przynależności do wspólnot - ocenia. - Muszę kupić, bo jeszcze nie mam - obiecuje Kordaczuk. - Proszę pani, u mnie flaga w domu wisi! - kończy ks. Miszczuk.
opr. aw/aw