Wybiórczo o Kościele

O informacjach i komentarzach na temat katolicyzmu w Gazecie Wyborczej (1992)

W „Gazecie Wyborczej" informacje i komentarze na temat katolicyzmu są często jednostronne. Stosuje ona rozmaite zabiegi propagandowe — i subtelne, i nachalne, z misyjnym zapałem głosząc bądź punkt widzenia niewierzących, bądź katolicyzm w wersji postępowej.

W warstwie informacyjnej typowa jest selekcja i klasyfikacja informacji. Naocznym przykładem może być obróbka wyników ankiet. W 1990 przeprowadzono sondaż na temat katechizacji w szkole — ograniczając się do terenu Warszawy, gdzie ma on najwięcej przeciwników. Potem odpowiedzi podzielono na dwie grupy. W pierwszej: 42 procent przeciw religii w szkole, 26 za religią nieobowiązkową, 10 za religią do wyboru z etyką. W drugiej: 21 procent za nauczaniem obowiązkowym. W ten sposób odwrócono uwagę od faktu, że nawet w Warszawie 57 procent było „za”. Przedstawiając z kolei wyniki ankiety na temat antysemityzmu pominięto zupełnie, że wykazała ona wyraźnie większe jego nasilenie wśród tych, co nie chodzą do kościoła.

Wypowiedzi biskupów i katolickich polityków bywają deformowane. Ze znanej homilii prymasa Glempa w związku z karmelitankami w Oświęcimiu, zawierającej sporo przyjaznych słów wobec Żydów i kilka uwag krytycznych, do cytowania i komentowania wybierano te drugie. Takiej samej manipulacji dokonały zresztą wielkie agencje prasowe, a nawet katolickie pisma zachodnie drukujące dokumentację kościelną; łączono po prostu wyimki z mowy prymasa bez zaznaczania trzema kropkami, że coś wycięto.

W ostatnich miesiącach nieadekwatnie przedstawiono też słowa prymasa przeciw podstępnym zamachom na katechizację w szkole ze strony rzecznika praw (nie powiem człowieka, bo raczej PRL-u). Relacjonując debatę aborcyjną w Sejmie, z wypowiedzi obrońców życia nie narodzonych zacytowano zdania uboczne, a nie główne argumenty, a z Korwin-Mikkego uczyniono wręcz zwolennika aborcji.

Przedrukowując z „Więzi” obszerny artykuł Z. Nosowskiego o Kościele wobec wyborów parlamentarnych, pominięto kilka fragmentów sprzecznych z opiniami ferowanymi przez „GW”. Po ponad dwutygodniowej przerwie gdzieś w kącie pojawiło się sprostowanie. Tenże musiał prostować, gdy „GW” wydrukowała jego artykuł w sprawie dzieci nie narodzonych, przez skróty i zmiany niby-stylistyczne tworząc fałszywe wrażenie, jakoby autor już prawie, prawie skłaniał się do tolerowania aborcji.

Ostatnio uderza liczba informacji i przedruków dotyczących kontestacji i wewnętrznych konfliktów w Kościele na Zachodzie. Czytelnik nie dowie się jednak, jak teologowie odpowiadają Küngowi czy Drewermannowi, ani co jeszcze dzieje się w Kościele na świecie.

Drobne notatki informują o skandalach obyczajowych gdzieś w świecie spowodowanych przez księży — daremnie wszakże szukalibyśmy np. ciekawostek misyjnych (wspominam je dlatego, że nie sposób odmawiać im atrakcyjności czytelniczej).

Tytuły doniesień bywają tendencyjne albo i niesmaczne („Aborcyjna turystyka dozwolona”. „Księża za kratkami” — o kapelanach więziennych). W terminologii widać też zeświecczenie („szef kongregacji”) i częste stosowanie określeń pejoratywnych.

W informowaniu o Kościele dostrzec można również pewien typ selekcji, która może być nieświadoma. Otóż donosi się głównie o wypowiedziach hierarchii i działaniach instytucjonalnych, utrwalając przekonanie, że Kościół to księża, „oni”. Niedawno po pierwszej sesji synodu polskiego w sporym sprawozdaniu cytowano tylko dwie wstępne wypowiedzi biskupów, zaś o tym, że potem Episkopat zasiadł na krzesełkach, by przez dwie godziny słuchać referatów świeckich, nie wspomniano w ogóle. Równoległa publicystyka biada nad klerykalizmem...

W dziedzinie publicystyki stronniczość jest tak wyraźna, że szkoda nawet się nad tym dłużej rozwodzić. Powtarzają się hasła: klerykalizm, nietolerancja, konserwatyzm. Lansuje się kontestację w Kościele, prawo do zabijania dzieci nie narodzonych, laicyzm w życiu społecznym — przy czym dość niewiele miejsca przypada głosom przeciwnym. Gdy zaś wyjątkowo pokazał się np. artykuł za katechizacją w szkole, zaraz go „GW” „zrównoważyła” pięcioma głosami przeciw.

Agitacja idzie coraz dalej. Jeszcze w 1991 roku na Jana Pawła II nie napadano — w 1992 rocznicę wyboru papieża poprzedzono trzema artykułami napastliwymi. S. Mazurek zarzucił intelektualistom polskim wykreowanie mitu papieża, z którego teraz nie potrafią się wyplątać (nonsens nie wart polemiki, autor chyba nic nie wie o latach 1978-79) Z kolei R. Sosnowski podzielił Kościół na „zamknięty” (papieski) i „otwarty”. Jest to uogólnienie rażąco prymitywne — faktycznie w Kościele trafiają się sekciarscy tradycjonaliści i sekciarscy postępowcy, ale ani jedni ani drudzy nie nadają tonu całości. Dalej, Kościół jest wewnętrznie zróżnicowany i są w nim spory — lecz na innych płaszczyznach; kto tego nie wie, daje dowód niekompetencji. Jako trzeci ukazał się artykuł Pontyfikat na mieliźnie z lewicowo-liberalnego „Le Monde”, mniej agresywny od tamtych — co też o czymś świadczy. Koniec wieńczy dzieło: w numerze z 16 października o rocznicy wyboru nie było ani słowa!

Zważywszy na takie nastawienie znacznej części prasy trudno się dziwić, że w październikowym komunikacie z konferencji Episkopatu biskupi poczuli się zmuszeni do wyrażania smutku z powodu ataków na osobę Ojca Świętego.

Widać też w „GW” deformowanie omawianych problemów. Katechizacja szkolna dyskutowana jest absurdalnie od strony rzekomego zagrożenia praw człowieka czy jako tradycjonalizm sprzeczny z nowoczesną europejskością. Tymczasem w prawie całej Europie religia chrześcijańska jest przedmiotem nauki w szkole. Natomiast kwestie programu i poziomu katechezy pozostają w „GW” na marginesie.

W przypadku aborcji, oprócz opowiadania się z góry za jej prawną dopuszczalnością oraz przedstawiania jako konieczności życiowej, uderza zniekształcenie stanowiska katolickiego. Do przykładów już cytowanych dodałbym jeszcze oświetlanie zakazu aborcji raczej jako wyniku obecnej nauki Kościoła niż jako wiążącej Kościół i wszystkich ludzi konsekwencji przykazania „nie zabijaj”. Chciałem to kiedyś skorygować, proponując krótki artykuł dowodzący, że Biblia, źródło wiary chrześcijan, widzi życie nie narodzonych jako życie ludzkie. Wymowna odpowiedź redaktora działu religijnego: „O tym mogą pisać pisma katolickie”. Tymczasem w szeregu przypadków różne media podawały (w ślad za kłamstwami pseudouczonych marksistowskich) jakoby Biblia była tu neutralna, a św. Augustyn i św. Tomasz rzekomo usprawiedliwiali aborcję.

Muszę jeszcze wspomnieć o rubryce „Telefoniczna Opinia Publiczna”. Służy ona „GW” za pretekst do anonimowego i wolnego od odpowiedzialności publikowania kłamstw i obelg wykrzykiwanych przez motłoch. Sporo wśród nich jest napaści na Kościół, pokazujących poziom histerii i niewiedzy części czytelników. Inaczej myślący nie liczą na druk i nie dzwonią. Zdarzają się też fałszerstwa. Pewna znajoma zadzwoniła z wypowiedzią w obronie życia dzieci nie narodzonych. Wydrukowano to ze zmianą — gdy ona mówiła o etyce po prostu ludzkiej, w druku znalazła się etyka katolicka i nauka Kościoła.

Osobna rubryka religijna, dawniej znana jako „piąta kolumna” (bo była na stronie piątej), a później ochrzczona „Arką Noego”, przedstawia się lepiej niż całość i niesie elementy świadectwa chrześcijańskiego. Inspiruje też część publicystyki z innych stron. Preferuje jednak wyraźnie to, co w Kościele uważa się za „postępowe”. Nie dowiemy się z niej zbyt wiele o innych sposobach przeżywania wiary. Brakuje pełnego zrozumienia dla faktu, że chrześcijanie o innych poglądach na życie kościelne i polityczne do tego samego Kościoła należą i współtworzą jego powszechność.

Następnie, słuszne skądinąd treści tam spotykane bywają na innych stronach „GW” wykorzystywane w sposób podejrzany, a to z kolei naraża rubrykę na kompromitację. Najpierw czytelnik zapozna się a rozsądnymi postulatami odnowy Kościoła czy z uzasadnioną krytyką jakichś błędów. Potem próbuje się, go przeciągnąć dalej, ku negacji. Przez długie miesiące pojawiały się przychylne prezentacje wyznań niekatolickich, czytelników mało znanych. Potem sypnęły się wypowiedzi ich przedstawicieli na temat dzieci nie narodzonych, wyraźnie mniej stanowcze niż pogląd Kościoła katolickiego. Dziękuję za taki ekumenizm!

Przy okazji można dostrzec, że „GW” urabia czytelnika stopniowo. Zaczyna od poglądów tylko trochę odbiegających od tych, które czytelnik żywi, przeprowadza go przez ćwierć dystansu, potem do połowy, wreszcie do końca. Ewolucja linii „GW” potwierdza skuteczność tej znanej psychologom i socjologom taktyki, bo przecież głosząc co innego niż w roku 1989 „Gazeta Wyborcza” wielu czytelników nie straciła.

Te faktu i podobne można by poddać łącznej ocenie z punktu widzenia moralnego bądź fachowo dziennikarskiego — i wiadomo jakby ona musiała wypaść. Jednak linia „GW” jest w moich oczach głównie zjawiskiem religijnym — to znaczy piszący na te temat, są najczęściej zajęci nie informowaniem, lecz zdobywaniem wyznawców dla swoich przekonań na temat religii właśnie! Jest to bądź niewiara w stylu oświeceniowym (nazywanie tego „mentalnością boyowską” byłoby płytkie), bądź też chrześcijaństwo akcentujące tzw. postępowość i często nastawione roszczeniowo wobec hierarchii. „Misyjne” cele mają moralnie usprawiedliwić użyte środki, im też podporządkowane są umiejętności fachowe dziennikarzy. Tak to widząc nie uważam niewierzących z „GW” za świadomych kłamców lecz raczej za nadgorliwych misjonarzy ideologii zasadniczo chrześcijaństwu przeciwnej i tolerującej tylko pewną jego część. Czy jest tu możliwość dialogu? Może... (1992)

Wybiórczo o Kościele. Nowy Świat 1992 nr 257 z 31.X-1.X, ss. 5

Zbiór artykułów i felietonów M. Wojciechowskiego: Wiara — cywilizacja — polityka. Dextra — As, Rzeszów — Rybnik 2001

opr. mg/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama