Czy Niemcy mają problem z neofaszyzmem, czy raczej z demokracją? Co stało się po wyborach w Turyngii?
Cóż takiego stało się w Niemczech a konkretnie w Turyngii, że główne media krzyczą o próbie przejęcia władzy przez nazistów, publikują zdjęcia z Hitlerem przejmującym władzę z rąk prezydenta Hindenburga, krzyczą o zbezczeszczeniu pamięci ofiar znajdującego na terenie tego landu Buchenwaldu i o hańbie a nawet o upadku cywilizacji.
Co się stało, że przebywająca w dalekiej Afryce kanclerz żąda natychmiastowego unieważnienia wprawdzie demokratycznego, ale niewybaczalnego wyboru? Dlaczego następnego dnia dopiero co wybrany premier Turyngii podaje się do dymisji? A za nim szef turyngijskiej chadecji.
Szef niemieckiej partii liberalno-demokratycznej FDP po tym sromotnym wydarzeniu ciągle kaja się jak wstydliwy uczniak i poddaje się wotum nieufności. I w ogóle wszyscy chadecy i liberałowie w Turyngii kajają się i prześcigają w przeprosinach.
Dlaczego kanclerz dymisjonuje natychmiast swojego komisarza dla Niemiec Wschodnich?
W czasie, gdy w Niemczech szalał i wyrywał drzewa orkan Sabina, orkan Angela zmiótł ze sceny politycznej nie tylko lokalnych polityków, lecz również niedawno wybraną nową szefową niemieckiej chadecji. W trzeci dzień po hańbie erfurckiej kandydatka na kanclerza rezygnuje ze swoich funkcji.
Co się stało, że nowo wybrany, a już były, premier otrzymuje codziennie pogróżki i boi się o swoje życie, jego żona jest obrażana i opluwana na ulicy, a jego dzieci odważają się tylko pod ochroną policji uczęszczać do szkoły? Przed ich domem odbywają się nienawistne wiece, a w pobliskim supermarkecie można zobaczyć list gończy z jego podobizną.
Co się stało, że politycy FDP, partii liberalnej, są wyzywani od nazistów i atakowani nie tylko w Internecie w całych Niemczech? Litera ‘F” w nazwie ich partii, oznaczająca „Frei„, czyli „wolni”, ma oznaczać teraz faszyzm. Biura partii są obsmarowywane, jakaś lokalna polityk wraz z kilkuletnią córeczką została zaatakowana petardami przed swoim domem.
Co się stało, że kanclerz i prezydent obwiniają partię Alternatywa dla Niemiec o niszczenie demokracji?! Cóż więc zrobiła AFD?
Otóż jej przedstawiciele wybrani legalnie jako posłowie do turyngijskiego Landtagu otrzymując prawie jedną trzecią głosów, odważyli się.. zagłosować. Tak! Tak po prostu bezczelnie, demokratycznie zagłosować! Nie żeby chcieli rządzić, nie żeby chcieli wejść do jakiejś tam koalicji, oni odważyli się zagłosować tak po prostu! Jak Hitler, jak naziści, dlatego te ofiary w Buchenwaldzie.
A na kogo? Nie na, broń Boże, przedstawiciela swojej partii, albo innego ekstremistę, ale na kompromisowego kandydata Kemmericha z FDP, polityka centro-liberalnego. Chociaż jego partia zdobyła zaledwie 5% głosów, to jednak uzyskał poparcie i CDU, i SPD, które to partie nie wystawiły swojego kandydata. Cały szkopuł w tym, że do absolutnej większości potrzebne były głosy AFD.
Cóż więc zrobił nowo wybrany premier Turyngii, Tomasz Kemmerich, że został nazwany faszystą? Odważył się on przyjąć ten wybór! Tak po prostu, przyjąć demokratyczny wybór! Tym samym zablokował możliwość ponownego wyboru Bodo Ramelowa, polityka skrajnej lewicy, partii Die Linke (Lewica), wywodzącej się z enerdowskiej SED.
Winą Kemmericha jest to, że nie powinien dać wybrać się głosami znienawidzonej AFD! I jak tu zgłębić zakamarki niemieckiej demokratycznej duszy?
Dlaczego szefowa niemieckiej chadecji złożyła rezygnację? Bo myślała, że Bundesrepublika jest jeszcze federacją i wyraziła jedynie niezadowolenie z działań turyngijskich struktur CDU! A tu trzeba było zmusić turyngijską chadecję do posłuszeństwa wobec centrali i dostosowania się do jedynie słusznego kierunku. Z takimi poglądami nie pasowała do pruskiego drylu Merkel.
Dopiero kanclerz aż z Afryki musiała rzucić gromami, i od razu poleciały głowy. Tylko, że kanclerz nie jest już szefową partii. Po klęsce wyborczej swojej partii - właśnie w Turyngii - była zmuszona podzielić się władzą. Nowym przewodniczącym CDU została jej własna protegowana, szczupła saaryjska katoliczka Annagreta Kramp — Karrenbauer, w skrócie AKK. A teraz znowu Angela się rozsiadła i zrzuciła tym samym Annegretę z jej prezesowskiego fotela.
Że przekroczyła swoje kompetencje? Cóż, takie drobiazgi nie obchodzą ją, już od dawna. Robi to, na co ma ochotę.
A co zrobił komisarz dla wschodnich landów? Przesłał gratulacje nowo wybranemu premierowi Turyngii! Zwykła formalność a starczyło, by stracić pracę.
Niemcy już kompletnie pogubili się w tej swojej demokracji. No bo jak tu wybrać rząd bezwzględną większością głosów, gdy tylko nienawistna AFD tę większość gwarantuje? A być wybranym dzięki AFD to hańba.
Szef AFD, Aleksander Gauland właśnie doradził swojej partii w Turyngii, by głosowała również na skrajnie lewicowego Bodo Ramelowa, po to aby go nie wybrać! No, bo jak skrajna lewica odzyska władzę w Turyngii, to tylko głosami Alternatywy. A będzie się działo, gdy AFD przyjmie taką samą taktykę w całych Niemczech i zacznie głosować na innych polityków, np. na Merkel???
Ta istna kwadratura koła, zupełnie przerosła możliwości intelektualne i zdolność przewidywania rządzących polityków, co jest powodem coraz większych i absurdalnych oskarżeń pod adresem AFD, jedynej opozycji z prawdziwego zdarzenia.
Chociaż ma ona w swoich szeregach skrajnych polityków, jest tak po prawdzie, jedyną partią prawicowo-konserwatywną w Niemczech. Honorowy prezes tej partii, Aleksander Gauland, to były członek i wysoki urzędnik CDU a wielu polityków tej partii sympatyzuje mniej lub więcej otwarcie z Alternatywą. Jest to też jedyna partia, która odważa się przeciwstawić polityce niekontrolowanej migracji forsowanej przez kanclerz Merkel, dlatego jest przez nią zaciekle zwalczana.
Oczywiście chadeccy politycy nie chcą przyznać, że od czasu, gdy Merkel otwarła granice praktycznie dla każdego spoza Europy, jej partia zdobywa coraz mniej głosów. Odgradzając się kategorycznie od skrajnej prawicy i lewicy, nie ma szans na rządzenie, na razie tylko na szczeblu lokalnym, bo konkurencyjne partie zielonych i socjaldemokratów nie mają z tym żadnych problemów. Istnieje już wiele koalicji landowych, tzw. czerwono-czerwono-zielonych, tzn. koalicji socjaldemokratów i zielonych z byłą komunistyczną SED.
Hańba erfurcka musi więc zostać pomszczona. Zagraża ona bowiem chwiejnej koalicji CDU z SPD w Bundestagu, a co za tym idzie samej Merkel. A ma ona dalekosiężne plany, „modernizacji„ całej Unii Europejskiej, po opuszczeniu jej przez Brytyjczyków.
Podczas gdy organizacja landowa jej własnej partii i wieloletnia partia koalicyjna są odżegnywane od czci i wiary, a za jakikolwiek kontakt z AFD politycy stają się trędowatymi i wykluczonymi, kanclerz pertraktuje telefonicznie z Bodo Ramelowem, kiedyś przez lata obserwowanym przez Urząd Ochrony Konstytucji za kontakty z Komunistyczną Partią Niemiec. Teraz on, rozzuchwalony, kreuje się na obrońcę demokracji.
Po klęsce wyborczej, kiedy wydawało się, że już wszystko stracone, otworzyła się przed nim, dzięki zarządzonemu odgórnie, antydemokratycznemu resetowi, druga szansa, z której chce skorzystać. Ma pomysł, jak wygrać bez AFD, i proponuje już ponoć wypróbowany trik wyborczy, tzw. deal klozetowy. A konkretnie oznacza to, że w tym wypadku brakujące mu cztery głosy można sobie dodać przez odejmowanie. I tak podczas głosowania wyjdzie np. czterech chadeków do toalety, co, obniżając quorum, zapewni mu absolutną większość.
Bodo nie zdradził, o czym rozmawiał z Angelą, ale śledząc jego klozetowego Tweetera, powiało bardzo nieświeżo.
Równie dobry pomysł ma szefowa jego frakcji w turyngijskim Landtagu, taka niemiecka Nancy Pelosi. Po wyborze nowego premiera wsławiła się niesamowitym taktem rzucając mu pod nogi bukiet kwiatów, które zwyczajowo powinna mu wręczyć. Zaproponowała ona, aby spisać protokół głosowania, z imiennymi listami posłów, aby było czarno na białym, kto na kogo głosował. Szefowej frakcji, towarzyszce Zuzannie nie przeszkadza, że wybory na premiera landu odbywają się trybie tajnym.
Tak więc odcięcie się CDU od prawicowych nurtów funkcjonuje a od skrajnie lewicowych praktycznie nie. „Czy musimy na nowo policzyć ofiary Muru Berlińskiego?„ pyta retorycznie trochę lepiej rozwinięty, niedawny lider chadeckiej młodzieżówki a teraz sekretarz generalny CDU, urodzony zresztą w Szczecinie, Paweł Ziemiak.
FDP przekonała się na własnej skórze, co to znaczy być oskarżonym o faszyzm, oczywiście zupełnie niesłusznie.
Kiedy kryptobojówki Ramelowa zastraszają opozycję w Turyngii, w całych Niemczech Antifa pozwala sobie na coraz większe akty przemocy, a przez to likwidację konkurencji na prawicy. AFD ma problemy z dostaniem lokalu czy hotelu na zjazdy partyjne, domy jej liderów są oblewane farbą, samochody i biura podpalane, rodziny zastraszane, a nawet zdarzyło się pobicie do nieprzytomności.
Za obiad z politykiem Alternatywy można nawet stracić posadę, o czym przekonał się Bogu ducha winny Jan Joachim Mendig, szef heskiego Instytutu Filmowego.
Coraz łatwiej stać się w Niemczech faszystą. Jeśli już porządny i szanowany polityk z centro-liberalnej partii zasługuje dziś na taką nazwę, to wkrótce zwykły obywatel zacznie sobie zadawać pytanie, dlaczego jest to niby godne potępienia?
opr. mg/mg