Pogrzeb Kornela Morawieckiego pokazał, jaka zaszła zmiana w naszym państwie w przeciągu ostatnich kilku lat
Kornel Morawiecki umarł w sam raz, by jego pogrzeb mógł mieć rangę państwową. W sam raz, by żegnać mógł go syn w randze premiera. W sam raz, by media szeroko omawiały jego dokonania i niezłomną postawę. Wśród komentujących jego odejście, zdecydowaną większość stanowili doceniający jego dokonania. Wyjątkiem, raczej kuriozalnym, był zarzut zdrady ze strony byłego prezydenta, rytualnie nazywającego zdrajcami tych, którzy nie zdradzili. Chyba nikt nie potraktował tego poważnie. Ot, taki kompleks kapusia.
Nie zauważyłem też, a może przeoczyłem, zarzutu, że syn — premier funduje ojcu pogrzeb państwowy, choć to akurat prawda. To premier decyduje kto zasłużył na państwowy pogrzeb a kto nie. Akurat Kornelowi to się należało jak mało komu. I dobrze się stało, że prezydent zdążył uhonorować go Orderem Orła Białego, trzy dni prze śmiercią. Jeszcze za życia, ale co najmniej trzydzieści lat za późno.
A co byłoby, gdyby Kornel Morawiecki zmarł, powiedzmy, pięć lat wcześniej? Jak wyglądałby jego pogrzeb, jak byłby uhonorowany? Tu nie musimy gdybać. Wystarczy przypomnieć pogrzeb Kazimierza Świtonia. Było to w czasie rządów Platformy Obywatelskiej z Ewą Kopacz jako premierem.
Zmarł jeden z najbardziej zasłużonych ludzi opozycji antykomunistycznej. Człowiek, który miał odwagę sam jeden rzucić wyzwanie komunie w trzymanym żelazną ręką regionie i w czasie, gdy jego późniejsi krytycy, na samą myśl o jakimkolwiek nieposłuszeństwie — bo o oporze nie byli w stanie pomyśleć — dostawali rozwolnienia.
Pierwszy założył Wolne Związki Zawodowe i konsekwentnie prowadził ich działalność, choć w ich grupie założycielskiej połowa członków była tajnymi współpracownikami SB a pozostali, wraz z nim, poddani zostali brutalnemu zastraszaniu. Skazany w sfingowanym procesie, oskarżony o pobicie czterech milicjantów. Jego mieszkanie zostało w pełni zradiofonizowane i żył dzień i noc pod nieustanną kontrolą bezpieki. Bezpieka była też sprawcą jego rodzinnych dramatów. Mimo to wytrwał.
Premier Kopacz uznała, że to za mało i odmówiła Kazimierzowi Świtoniowi pogrzebu państwowego. Pochowany został nie na Powązkach lecz na cmentarzu parafialnym w Katowicach a pogrzeb miał charakter prywatny.
Czy to takie ważne? Cóż nieboszczykowi po zaszczytach, ocenach jakiegoś premiera, prezydenckich odznaczeniach, gdy właśnie staje przed Najwyższym Sędzią? Jemu na nic. To ważne dla nas, jeszcze żyjących, i dla młodszych pokoleń. Pokazuje młodzieży jak warto żyć i jakie postawy docenia i nagradza Rzeczpospolita. Rzeczpospolita Platformy nie znalazła uznania dla niezłomnej postawy Kazimierza Świtonia. A jakie postawy doceniła?
W tym samym roku, kilka miesięcy wcześniej, jeszcze za premierostwa Donalda Tuska, zmarł Wojciech Jaruzelski. Premier Tusk nie miał wątpliwości. Jaruzelskiemu nie poskąpiono zaszczytów i zorganizowano wspaniały pogrzeb, oczywiście państwowy.
To hołubienie komunistycznego zbrodniarza spowodowało zafałszowanie jego życiorysu w odbiorze społecznym i rozpowszechnianie życzliwych mu opinii nawet przez osoby deklarujące się jako antykomuniści, jak choćby Janusz Korwin — Mikke. Tenże JK-M oświadczył niedawno, że wspomniany towarzysz generał był poczciwym człowiekiem, znakomitym wojskowym. I rzeczywiście, wystarczy przyjrzeć się jego dokonaniom.
Tenże poczciwiec, już od początku swej kariery, jako TW Wolski, donosił na swych kolegów Informacji Wojskowej, formacji brutalniejszej niż UB. Jako jedyny z towarzyszy generałów nie chciał powrotu pełniącego obowiązki Polaka Konstantego Rokossowskiego do jego sowieckiej ojczyzny. Zżył się z nim pewnie ten poczciwina i bolało go rozstanie.
Dekadę później, jako szef Sztabu Generalnego, wziął udział w szerokiej i skutecznej akcji odżydzania szeregów wojskowych, dzięki której Ludowe Wojsko Polskie osiągnęło stopień aryjskości według najlepszych standardów towarzysza Adolfa.
Krótko potem genialnym manewrem wykonał Blitzkrieg w Czechosłowacji. Zanim się Czesi połapali, było po krzyku. W grudniu 1970, w podobnie szybki i zdecydowany sposób, za pomocą czołgów i karabinów maszynowych wytłumaczył robotnikom Wybrzeża, że nie warto nie chcieć być niewolnikiem.
Szczytem militarnych dokonań Wojciecha Jaruzelskiego był grudzień 1981 i unikalna inwazja na własny kraj z imponującymi, błyskotliwymi operacjami, jak choćby szarża na Kopalnię Wujek — istna Somosierra XX wieku. I tylko złośliwcy w rodzaju zmarłego właśnie Włodzimierza Bukowskiego twierdzili, że zrobił to nie w obronie przed Sowietami, lecz na ich wyraźny rozkaz, po odrzuceniu jego próśb o interwencję. Wasal wykonujący sumiennie rozkazy swego seniora — to był wzór państwa Platformy.
Wiele różni obecne rządy od poprzedników. Możemy mówić o programach socjalnych, zmniejszaniu deficytu budżetowego, różnych reformach, szukać wskaźników umożliwiających porównania. Pogrzeb Kornela Morawieckiego z jednej strony a pogrzeby Kazimierza Świtonia i Wojciecha Jaruzelskiego z drugiej, to wyróżnik pokazujący lepiej niż wskaźniki ekonomiczne, czym różnią się rządy Prawa i Sprawiedliwości od rządów Platformy Obywatelskiej.
opr. mg/mg