Czas zwykły?

Czy liturgiczny okres "zwykły" jest rzeczywiście całkiem zwykły?

Czasem zwykłym, w ciągu roku nazywamy okres liturgiczny, który rozpoczął się w poniedziałek po niedzieli Zesłania Ducha Świętego. Najczęstszym kolorem liturgicznym będzie odtąd zieleń, przez wielu utożsamiania z przyrodą, odpoczynkiem i wakacjami. Mówi się, że zielony kolor uspokaja i wycisza i istotnie — raz na jakiś czas człowiek zwykł dawać sobie „na luz” i odpoczywać. Warto sobie przypomnieć, iż wielu z nas... nie potrafi odpoczywać. Jedno z praw skutecznego zarządzania sobą podobno stanowi, iż człowiek potrzebuje minimalnie 2 tygodnie urlopu ponieważ tak naprawdę dwutygodniowy urlop oznacza zaledwie tydzień odpoczynku: przez pierwsze 2-3 dni człowiek jeszcze myśli o tym, co za nim, o pracy, uczelni, o innych ludziach itd., zaś przez ostatnie 2-3 dni urlopu już myśli o pracy, szkole, innych ludziach, o problemach, wyzwaniach itd. Spotkałem kiedyś pewnego mnicha, który miał trochę inny sposób patrzenia na świat: uważał on, iż gdyby ludzie umieli, na wzór Pana Boga, dobrze wypoczywać siódmego dnia i w ogóle chcieli mądrze przeżywać niedzielę, to nie potrzebowaliby wakacji. Tak czy inaczej — każdy człowiek potrzebuje od czasu do czasu odpoczynku.

Warto jednak najpierw przypomnieć sobie, iż czas zwykły w ciągu roku w obecnym okresie wiosenno-letnim jest poprzedzony Wielkim Postem oraz czasem wielkanocnym, a więc mówimy o najważniejszych wydarzeniach chrześcijaństwa. Pan Bóg odpoczął siódmego dnia po dziele stwarzania świata. Analogicznie powiedzieć możemy o Chrystusie, który odpoczywa po dziele zbawiania świata. Nie jest to zresztą jakaś kościelna „nowinka”, bo o takim spojrzeniu na Paschę Jezusa a zwłaszcza na tajemnicę Wielkiej Soboty pisali już niektórzy Ojcowie Kościoła. Siedząc na wakacyjnej gałęzi nie możemy zapominać o korzeniach tego drzewa. Cały czas przewija się w liturgii, także w czasie wakacji, ten sam wątek: Chrystus przychodzi, aby zbawić człowieka, czyli uczynić nas po Bożemu wolnymi.

Zdumiewa mnie, już od kilku lat, ile świąt i uroczystości kościelnych wydarza się w czasie po-wielkanocnym: Uroczystość Trójcy Świętej, Boże Ciało, Urocz. Najświętszego Serca Jezusowego, Narodzenie Św. Jana Chrzciciela, Św. Apostołów Piotra i Pawła, dla nas jezuitów — niezmiernie ważna uroczystość św. Ignacego Loyoli (31.07.) czy też w sierpniu Wniebowzięcie NMP oraz Matki Bożej Jasnogórskiej, 26 sierpnia. Te wszystkie uroczystości obejmują czas zwykły. Wychodzi więc na to, że czas zwykły taki znowu zwykły nie jest. Pamiętam, iż kiedy kilkanaście lat temu będąc nowicjuszem zapytałem mojego O. Magistra, dlaczego w czasie zwykłym w liturgii jest tyle świąt kościelnych, ten z właściwym sobie spokojem i pewnością odpowiedział: „Bo widzisz, Norbercie, człowiek został stworzony do świętowania” (zresztą, nigdy nie wpadłem na pomysł, aby używać tych słów jako usprawiedliwianie lenistwa). Te wszystkie święta mają swoje źródło w Wielkanocy. Są one przypomnieniem tajemnicy Jezusa, jakby pewnego rodzaju „odpryskiem” z misterium Świąt Paschalnych, pokazaniem tej samej tajemnicy z różnych stron. Ale ciągle chodzi o tego samego Chrystusa i o ten sam Kościół, chodzi także ciągle o człowieka. Człowiek bez radości jest smutny, przygnębiony. Warto w tym kontekście przypomnieć sobie np. historię człowieka, który bez odpowiedniego stroju wszedł na ucztę. Nawet nic nie powiedział, milczał, zatkało go. Ten brak odpowiedniego stroju świadczy o braku przygotowania się, o jakiejś sekularyzacji serca, czy w końcu o traktowaniu spraw najważniejszych tak, jak się traktuje czytanie gazety. Milczenie tego człowieka jest niepokojące. Ta scena jest napełniona jakimś smutkiem. Jak to się może dziać, że człowiek nie jest w stanie przed Panem Bogiem wydusić żadnego słowa, ucieszyć się? To pokazuje na jakiś fundamentalny brak relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem.

Coś jest w tym jednak jest: jesteśmy zaproszeni do świętowania razem z Panem Bogiem. A święto to tyle, co radość i obecność kogoś (Kogoś) ważnego. Człowiek jest zapraszany do radości. Nie chodzi o sztuczne udawanie, ale o pozwolenie Panu Bogu, aby nawiedził człowieka. Każda i każdy znajduje się w różnym momencie życia i ważne jest zawsze stawanie w prawdzie. Cokolwiek jednak się dzieje, to myślę, iż ważnym jest dać Panu Bogu przestrzeń na objawienie się w życiu człowieka, zechcieć zobaczyć radość i nadzieję nawet, jeśli zamiast czasu zwykłego ciągle trwa Wielki Piątek i Sobota. Pan Bóg nas nawiedza na różne sposoby oraz daje się odczuć.

Niezwykłą intuicja wykazał się św. Ignacy Loyola pokazując pewną drogę jak odkryć Pana Boga w swoim życiu oraz ciągle go odkrywać. Rekolekcje ignacjańskie kończą się „Kontemplacją dla uzyskania miłości”. Po rozważaniach wielkanocnych człowiek zostaje zaproszony do umocnienia swojego życia oraz do odkrycia łaski wielkanocnej, która — pomimo różnych światowych smutków — działa:

[233] Wprowadzenie 2. Prosić o to, czego chcę. Tutaj prosić o wewnętrzne poznanie tak wielkiego dobra, jakie otrzymałem, bym to w całości poznał i mógł kochać i służyć we wszystkim Jego Boskiemu Majestatowi. [234] Punkt 1. W pierwszym punkcie przypomnieć sobie otrzymane dobrodziejstwa: stworzenie, odkupienie i poszczególne dary. Z wielkim uczuciem rozważę, ile zdziałał dla mnie Bóg, nasz Pan, ile mi dał z tego, co ma, oraz jak ten sam Pan chce mi dać siebie samego, na ile to możliwe, odpowiednio do swojego Boskiego rozporządzenia. W świetle tego zastanowić się - rozumnie i uczciwie - co ja powinienem z mojej strony ofiarować i dać Jego Boskiemu Majestatowi, czyli wszystkie moje rzeczy i mnie samego razem z nimi, jak ktoś kto drugiemu coś daje z wielką miłością:

Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność,
pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę,
wszystko, co mam i co posiadam.
Ty mi to, Panie, dałeś, Tobie to zwracam.
Wszystko jest Twoje.
Rozporządzaj tym według Twojej woli.
Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę,
a to mi wystarczy.

[235] Punkt 2. Zwrócić uwagę na to, jak Bóg przebywa w stworzeniach: żywiołom daje istnienie, roślinom - życie i rozwój, zwierzętom - czucie, a ludziom - rozum. W podobny sposób [przebywa] we mnie, ożywiając mnie, dając mi czucie i sprawiając, że mam władzę rozumowania. Ponadto czyni ze mnie świątynię, jestem bowiem stworzony na podobieństwo i na obraz Jego Boskiego Majestatu. I znowu podejmę osobistą refleksję w sposób, który podano w pierwszym punkcie, albo w inny, który uznam za lepszy. Tak samo trzeba postąpić z każdym następującym punktem. [236] Punkt 3. Pomyśleć nad tym, jak się Bóg dla mnie trudzi i działa we wszystkich rzeczach stworzonych na powierzchni ziemi, czyli że się zachowuje tak, jakby pracował, na przykład na niebiosach, w żywiołach, roślinach, owocach, trzodach itd., dając im istnienie, podtrzymując je, dając im rozwój, czucie itd. Potem podjąć osobistą refleksję. [237] Punkt 4. Zastanowić się, jak wszystkie te dobra i dary zstępują z góry; na przykład moja ograniczona moc [pochodzi] z najwyższej i nieskończonej mocy z góry. Podobnie sprawiedliwość, dobroć, pobożność, miłosierdzie itd. [pochodzą od Boga] tak, jak promienie ze słońca, a wody ze źródła itd. Na zakończenie podjąć osobistą refleksję odpowiednio do tego, co powiedziano [235]. [Rozmowa]. Zakończyć rozmową i odmówić Ojcze nasz.

Święto jest właśnie nie tylko wtedy, kiedy zasiadamy w kościele na Mszę świętą, ale także wtedy kiedy człowiek pozwala sobie na odkrycie działającego Pana Boga — działającego nie tylko w murach kościoła bądź kaplicy, ale w całym stworzeniu. Po to jest m.in. liturgia i taka ilość świąt kościelnych, aby człowiek wnosił później tę liturgię w przestrzeń życia codziennego.

Pan Bóg się trudzi niczym ogrodnik. Także, kiedy my się trudzimy, On jest przy nas. Najgorszą rzeczą jest pozwolić sobie wmówić, że człowiek jest sam, bo taka myśl totalnie idzie w poprzek chrześcijaństwa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama