O Kościele w USA
Kościół w Stanach Zjednoczonych można podziwiać za organizacje życia parafialnego i przejrzystość finansowania. Ameryka to kraj, za którym z utęsknieniem wzdychają tysiące obcokrajowców. Wielość narodowości odbija się w życiu Kościoła lokalnego. Grupy przybyłych imigrantów dążą najczęściej do zachowania swojej kulturowej odrębności w liturgii. Z tego powodu ludzie przybywający do USA mają spore szanse na podtrzymanie wiary w językach narodowych.
Praca duszpasterska z imigrantami to dzień powszedni amerykańskiej parafii. Najliczniejsza, latynoska mniejszość prowadzi nawet w statystykach chrztów w Kalifornii i na Florydzie. Z tego powodu księża diecezjalni są zachęcani przez biskupów do nauki języka obcego. Spowiedź, adoracja Najświętszego Sakramentu czy Msza św. po hiszpańsku, włosku czy polsku to normalność.
W tym amerykańskim tyglu narodów funkcjonuje z powodzeniem katolickie szkolnictwo. Pozazdrościć można działania kościelnego systemu finansowego, który pozwala na istnienie tak gęstej sieci szkół. Katolickie podstawówki i szkoły średnie słyną z dobrego poziomu wykształcenia. Mocny akcent kładzie się na wychowanie fizyczne dzieci i młodzieży, a szkolne drużyny futbolowe czy baseballowe są dumą rodziców, nauczycieli i proboszczów. Świetnie skrojone mundurki i dyscyplina wśród wychowanków to rezultat wieloletniej tradycji i dobrych kadr.
Imigranci przybywający z Polski to ludzie ciężkiej pracy. Chcąc spełnić sny o Ameryce, pracują wiele godzin dziennie. Wykorzystują każdą chwilę na to, aby dorobić. Wśród dorosłych można spotkać osoby pracujące na dwa etaty. Co więcej, rodzice zachęcają swoje dorastające potomstwo do podjęcia pracy podczas ferii czy wakacji. — Nic nie przychodzi za darmo. Każdy szesnastolatek ma dwie ręce i powinien się o siebie troszczyć - mawiają. Tak zarobione pieniądze młodzież przeznacza często na dalszą edukację.
Polacy utrzymują jedność w kościołach, chwalą się Papieżem, trudniej im o solidarność w życiu społeczno-politycznym. Wielka liczba polonusów w Chicago nie przekłada się na głosy w radzie miasta, czyli na realny wpływ na życie publiczne. Duszpasterze Polaków twierdzą, że to nadal wpływ różnic porozbiorowych. Trudno się jednak z tym zgodzić. Rodacy lubią do przesady indywidualizm.
Widać gołym okiem, że Polonia zamieszkująca Stany Zjednoczone czasy biedy ma już za sobą. Wielu spełnił się amerykański sen o dobrobycie. Żyją w ładnych domach i stać ich często na pomoc dla pozostałej w kraju rodziny. - Bóg błogosławi Ameryce i nam - mówią. Może kiedyś niektórzy z nich powrócą na Stary Kontynent, aby tutaj zainwestować ciężko zapracowany pieniądz.
opr. mg/mg