O ewangelizacji w klimacie postmodernizmu
W ponowoczesności ideałem
jest ucieczka od prawdy i miłości.
Celem niniejszej analizy jest prezentacja podstawowych warunków i zasad owocnego głoszenia Ewangelii w kontekście ponowoczesności, która dominuje obecnie nie tylko w przestrzeni publicznej i w politycznej „poprawności”, ale też w umysłach i sercach wielu współczesnych ludzi, w tym także wielu chrześcijan. Prezentowane opracowanie składa się z dwóch części. Część pierwsza to prezentacja antropologicznych konsekwencji ponowoczesnej wizji człowieka i sensu ludzkiego życia. Część druga to wskazanie podstaw takiej ewangelizacji, która może być owocna w społeczeństwie zdominowanym ponowoczesnością i sekularyzacją.
Ponowoczesność boi się Chrystusa,
gdyż On uczy nas rozumieć i kochać człowieka.
Ponowoczesność w poważny sposób zniekształca prawdę o człowieku a w konsekwencji promuje zaburzoną wizję więzi międzyludzkich. Nie jest to jednak czymś wyjątkowym w dziejach ludzkości, gdyż wypaczenia w rozumieniu człowieka i relacji międzyosobowych spotykamy w każdej kulturze i cywilizacji. Specyficzną cechą ponowoczesności jest fakt, że w tej cywilizacji ucieczka od prawdy o człowieku i od miłości do człowieka stała się niepisanym wprawdzie, ale konsekwentnie promowanym ideałem.
Najbardziej niebezpiecznym zjawiskiem w ponowoczesności jest idealizowanie zniekształconej wizji człowieka. Ideałem staje się egoistyczny indywidualista, który wprawdzie coraz lepiej rozumie świat otaczających go rzeczy, ale coraz mniej rozumie samego siebie oraz świat otaczających go osób. „Postępowość” i „nowoczesność” takiego człowieka polega na tym, że zdolny jest on do zabicia własnych dzieci w fazie rozwoju prenatalnego czy własnych rodziców w starszym wieku. Nie jest natomiast zdolny do tego, by realistycznie myśleć, dojrzale kochać i solidnie pracować. Wypaczone rozumienie człowieka osiągnęło w ponowoczesności aż tak karykaturalne rozmiary, że niektórzy ludzie definiują samych siebie poprzez swoją orientację seksualną a nie poprzez swoją rozumność i wolność. Konsekwencją wypaczonej wizji człowieka jest idealizowanie wypaczonych sposobów funkcjonowania człowieka w życiu osobistym, rodzinnym i społecznym. Pragnę zasygnalizować niektóre przejawy tego typu wypaczeń.
Szczególnie groźnym zjawiskiem jest idealizowanie wypaczonego myślenia. Niepisanym ideałem ponowoczesności stał się człowiek bezmyślny i bezkrytyczny wobec „poprawnych” politycznie ideologii na temat podstawowych więzi i wartości, które decydują o naszym losie. Człowiek ponowoczesny jest naiwny w swoim myśleniu o samym sobie oraz o sensie ludzkiego życia. Taki człowiek najlepiej czuje się w iluzorycznym świecie swoich subiektywnych przekonań. W konsekwencji człowiek ponowoczesny ma wiele tematów tabu i boi się wielu aspektów wiedzy. Dla przykładu nie chce wiedzieć o tym, że prezerwatywy nie dają bezpiecznego seksu czy że antykoncepcja hormonalna nie jest lekiem i że niszczy zdrowie. Nie chce wiedzieć zwłaszcza o tym, że nikt z nas nie uniknie naturalnych konsekwencji błędnych zachowań. Celem myślenia w ponowoczesności nie jest już poznanie prawdy o rzeczywistości lecz ucieczka od twardej rzeczywistości w świat miłych utopii o istnieniu łatwo osiągalnego szczęścia. W konsekwencji człowiekowi ponowoczesnemu łatwo wmówić, że jest nieomylnym „bogiem” a jednocześnie, że jest tylko zwierzęciem zdominowanym popędami i hormonami.
Ponowoczesność idealizuje opacznie rozumianą wolność człowieka. W tej perspektywie sensem wolności nie jest już czynienie dobra lecz czynienie czegokolwiek według zasady: robię to, co chcę; w każdej kwestii decyzja należy wyłącznie do mnie. W konsekwencji człowiek ponowoczesny stał się symbolem człowieka uzależnionego i zniewolonego. Wypaczony obraz człowieka sprawia, że w ponowoczesności wypaczony został także sens wychowania. Sensem tym nie jest już pomaganie dzieciom i młodzieży, by uczyli się realistycznie myśleć, odpowiedzialnie kochać i solidnie pracować lecz gwarantowanie wychowankom praw bez obowiązków, a zwłaszcza prawa do bezstresowego popełniania błędów. Ponowoczesny system edukacji jest podporządkowany ideologicznym mitom o spontanicznej samorealizacji, o wychowaniu bez stresów oraz o szkole neutralnej w kwestii wartości. Właśnie dlatego ponowocześni wychowawcy nie mają odwagi proponować młodemu pokoleniu takich więzi i wartości, dla których warto żyć i które przynoszą nieporównywalnie większą radość niż doraźna przyjemność.
W ponowoczesności został wypaczony sens słowa i komunikacji międzyludzkiej. Sensem tym nie jest już komunikowanie prawdy i miłości, lecz fałszywie rozumiana asertywność jako prawo do bliżej nieokreślonego „bycia sobą” w każdej sytuacji i za wszelką cenę. Z kolei wolność do mówienia prawdy została zastąpiona przez tak zwaną „wolność słowa”, która w praktyce oznacza prawo do bezkarnego kłamania w sferze publicznej. W konsekwencji obserwujemy dramatyczną dewaluację słowa oraz manipulowanie językiem po to, by zła nie nazywać już złem, a kłamstwa – kłamstwem.
Ponowoczesność idealizuje wypaczoną hierarchię wartości. Promotorzy ponowoczesności usiłują ukryć własną pustkę aksjologiczną za pomocą przewrotnie rozumianej tolerancji, postawionej ponad prawdą, miłością i odpowiedzialnością. W konsekwencji człowiek ponowoczesny to ktoś, kto wierzy w to, że każda filozofia życia jest jednakowo wartościowa i kto w praktyce toleruje wszystko poza dobrem, prawdą i pięknem. Konsekwencją ubóstwienia tolerancji oderwanej od podstawowych wartości i norm moralnych jest sytuacja, w której prawo chroni bardziej morderców niż dzieci nienarodzonych oraz katów bardziej niż ich ofiary.
Nawet najbardziej antychrześcijańska cywilizacja
nie jest w stanie zmienić natury człowieka.
Wartość każdej kultury i cywilizacji, a także wartość każdej religii poznajemy po jej owocach. Żyjemy w cywilizacji, która przeżywa poważny kryzys. W swej przenikliwości i odwadze proroka, Jan Paweł II nazwał ją wprost cywilizacją śmierci. To bowiem cywilizacja, w której „ideałem” staje się poniżenie prawdy aż do ubóstwienia kłamstwa, poniżenie wolności aż do ubóstwienia niewoli, poniżenie miłości aż do ubóstwienia nienawiści, poniżenie piękna aż do ubóstwienia brzydoty fizycznej, moralnej i duchowej, poniżenie ciała aż do ubóstwienia wyuzdania. To cywilizacja, która ubóstwia to, co nas niszczy. Konsekwencją ponowoczesności jest to, że współczesny człowiek coraz bardziej oddala się nie tylko od Boga i od drugiego człowieka lecz również od samego siebie, od swojego powołania do życia w prawdzie, miłości, radości i wolności dziecka Bożego. W takim kontekście społecznym ewangelizacja staje się zadaniem wyjątkowo trudnym ale możliwym. Żaden bowiem system społeczny nie jest w stanie zmienić natury człowieka stworzonego na podobieństwo Boga, który jest prawdą i miłością i który nas rozumie i kocha.
W kontekście ponowoczesności – jak w kontekście każdej nowej epoki i kultury – potrzebna jest nowa forma ewangelizacji. Chodzi o ewangelizację odnowioną w swej formie i głoszoną przez coraz bardziej kompetentnych i radosnych świadków Bożej prawdy o człowieku i Bożej miłości do człowieka. Podstawą nowej ewangelizacji jest ponowne konfrontowanie się ewangelizatorów z Chrystusem i z Jego Ewangelią. Owocna ewangelizacja w ponowoczesności jest możliwa wtedy, gdy ewangelizatorzy – duchowni i świeccy – odznaczają się pogłębiona formacją intelektualną, duchową, teologiczną i psychopedagogiczną. Zgodnie z definicją ewangelizatora, jaką podaje sam Chrystus, mamy być nieskazitelni jak gołębie a jednocześnie sprytni jak węże (por. Mt 10, 16). Oczywiście sprytni tylko w jednym celu: po to, by czynić dobro. W tych wspólnotach Kościoła, w których brakuje tego typu dobrych i mądrych ewangelizatorów, nawet najlepsze programy duszpasterskie czy podręczniki katechetyczne pozostaną martwymi dokumentami.
Nowy ewangelizator to ktoś zafascynowany Chrystusem. To ktoś, kto świetnie rozumie, że istotą chrześcijaństwa jest odwieczna historia miłości Boga, który kocha i człowieka, który od Boga uczy się kochać. Nowy ewangelizator kieruje się ewangeliczną mentalnością zwycięzcy, czyli ma odwagę proponowania sobie i innym ludziom wyłącznie optymalnego sposobu życia: w świętej miłości i w wolności do dobra. Nowy ewangelizator jest wychowawcą a nie moralizatorem. Moralizator coś nakazuje i zakazuje, a wychowawca precyzyjnie i stanowczo wyjaśnia, dlaczego jedne zachowania są dla człowieka błogosławieństwem a inne okazują się przekleństwem. Nowy ewangelizator szanuje godność oraz wolność każdego człowieka, a jednocześnie jest bezkompromisowy w głoszeniu Bożej prawdy, która nas wyzwala nie tylko z grzechów lecz także z iluzji, bezmyślności, ignorancji i naiwności. Nowy ewangelizator to ktoś świadomy swej niedoskonałości i potrzeby rozwoju, a jednocześnie to ktoś zupełnie pewny tego, że w całym wszechświecie nie ma dla człowieka radośniejszej nowiny ani mądrzejszej recepty na szczęśliwe życie niż Ewangelia Jezusa Chrystusa.
Nowa ewangelizacja oznacza najpierw wysiłek nieustannego odnawiania Kościoła od wewnątrz. Chodzi o to, aby wspólnoty wierzących w mocniejszy niż dotąd sposób emanowały Bożą miłością, gdyż to miłość leży u podstaw Kościoła i odróżnia go od wszystkich instytucji tego świata. Nowa ewangelizacja to ponowne przypominanie wszystkim ochrzczonym o tym, że są powołani do świętości i do radości, jakiej ten świat ani dać, ani zabrać nie może. Nowa Ewangelizacja to aktywizowanie wszystkich wierzących do troski o parafię i o inne wspólnoty kościelne. To również integrowanie duszpasterstwa ogólnego z duszpasterstwem elitarnych grup formacyjnych, czyli naśladowanie Chrystusa, który spotykał się z tłumami, a jednocześnie pomagał wypływać na szczególną głębię wiary i miłości powołanym przez siebie uczniom.
Nowa ewangelizacja wiąże się z poszukiwaniem nowych form komunikacji pastoralnej, ale zakłada, że najważniejsze sposoby głoszenia Ewangelii pozostają niezmienne, gdyż są nimi: modlitwa – indywidualna i wspólnotowa – oraz świadectwo życia, czyli sposób postępowania ludzi wierzących. W komunikacji pastoralnej nowi ewangelizatorzy przechodzą od języka dogmatycznego do języka egzystencjalnego, dzięki któremu ułatwiają współczesnemu człowiekowi spotkanie z Bogiem i ze wspólnotą wierzących, a także pomagają w znalezieniu odpowiedzi na niepokojące pytania czy na przeżywane problemy. Nowa ewangelizacja to ponowne odkrycie tego, że Kościół ma pełnić nie tylko funkcję osądu wobec tego, co w świecie niezgodne z wolą Boga i z troską o człowieka, ale że ma też bardziej niż dotąd pełnić funkcję zaczynu dobra.
Nowa ewangelizacja to ponowne odkrycie tego, że Kościół jest Bożym narzędziem troski o całego człowieka, a nie tylko o jego sferę moralną, duchową czy religijną. Nowi ewangelizatorzy to ci księża, katecheci, rodzice czy nauczyciele, którzy troszczą się o wszechstronny rozwój człowieka, a zatem również o jego dojrzałość psychofizyczną, społeczną i zawodową. Tylko wszechstronnie dojrzały i kompetentny chrześcijanin może stać się wobec współczesnych ludzi świadkiem i znakiem tego, że Kościół jest rzeczywiście szkołą bogatszego człowieczeństwa. To oznacza ponowne odkrycie, że konieczna jest systematyczna i pogłębiona katecheza dorosłych, gdyż dzieci i młodzież nie są jeszcze w stanie zrozumieć całą głębię i piękno chrześcijaństwa.
Szczególnie ważnym narzędziem nowej ewangelizacji jest systematyczna i pogłębiona katecheza dzieci, młodzieży i dorosłych. Może być ona owocna jedynie wtedy, gdy jest zintegrowana ze wszystkimi innymi formami pastoralnej działalności danej wspólnoty wierzących.1 Do szczegółowych celów katechizacji należy pomaganie katechizowanym, by coraz lepiej rozumieli tajemnicę Boga i człowieka, by coraz dojrzalej odczytywali znaki czasów, by formowali w sobie prawe sumienie, by świadomie przeżywali Eucharystię i owocnie przyjmowali sakramenty, by myśleli, kochali i modlili się tak, jak Chrystus, by aktywnie i ofiarnie włączyli się we wspólnotę ludzi wierzących.2
Człowiek ponowoczesny żyje na peryferiach samego siebie,3 na peryferiach własnych pragnień i aspiracji. Pragnie bardziej mieć niż być. W obliczu zagrożeń i wyzwań, jakie niesie ze sobą ponowoczesność, reakcja wyznawców Chrystusa nie powinna polegać na buncie i krytykowaniu wszystkiego, albo na popadaniu w zniechęcenie, rezygnację czy poczucie bezradności. Przeciwnie – świadomość tego, że żyjemy w czasach kryzysu człowieka, wartości i więzi, przypomina nam o tym, iż misja głoszenia Ewangelii nie straciła niczego ze swojej aktualności. Również w XXI wieku nie zbawi nas ani nauka, ani technika, ani tolerancja, ani demokracja, ani dobrobyt materialny. Codziennie na nowo przekonujemy się o tym, że nie zbawi nas nic i nikt poza Chrystusem. Chrześcijanin nie jest powołany do tego, by zatrzymać czas lub by wrócić do przeszłości. Przeciwnie, jest powołany do tego, by mieć realistyczny kontakt z rzeczywistością tu i teraz. Chrystus powołuje nas do tego, by przemieniać oblicze tej ziemi, a nie do tego, by uciekać z tego świata, lub by obrażać się na rzeczywistość, w której przyszło nam żyć i działać. Człowiek żyjący w cywilizacji egoizmu, doraźnej przyjemności i pustki aksjologicznej, potrzebuje Ewangelii, która zaprasza do życia w miłości, prawdzie, wolności i świętości dzieci Bożych.
Zadaniem nowych ewangelizatorów (duchownych i świeckich) jest komunikowanie prawd ewangelicznych za pomocą takich form przekazu i w tak precyzyjny sposób, by współczesny słuchacz słowa Bożego – podobnie jak ci, którzy słuchali Jezusa – miał tylko dwie możliwości: zrozumieć i przyjąć Bożą prawdę lub zrozumieć i odrzucić przesłanie Ewangelii. Nie powinno być natomiast takiej sytuacji, w której słuchacz nie zrozumiał przekazywanych mu prawd i nadal sądzi, że to on, a nie Chrystus, ma rację.
Kilka miesięcy temu uczestniczyłem w audycji radiowej na temat postaw religijnych ludzi młodych w naszym kraju. Prowadzący audycję dziennikarz stwierdził, iż część młodzieży oddala się obecnie od Kościoła głównie dlatego, że nie chcą oni dźwigać ciężarów, jakie nakłada na nich Kościół w postaci Bożych przykazań i innych norm moralnych. Wyjaśniłem wtedy, że tego typu rozumowanie wynika z zupełnie mylnego rozumienia Ewangelii i Dekalogu. Otóż Boże przykazania nie są dla mnie ciężarem, lecz zaszczytem i wyróżnieniem. To przecież zaszczyt i wyróżnienie żyć w taki sposób, by nie stawiać w miejsce Boga żadnych ludzi czy rzeczy, by szanować rodziców, by nie zabijać ani nie szkodzić na zdrowiu sobie i innym ludziom, by nie cudzołożyć, by nie kraść i nie kłamać. Życie zaczyna być dramatem i ciężarem wtedy, gdy ktoś nie respektuje Dekalogu, gdy krzywdzi siebie i innych, gdy popada w grzechy, uzależnienia i rozpacz, gdy traci radość życia i nadzieję na lepszą przyszłość. Dziennikarz słuchał z wyraźnym zdumieniem tego wyjaśnienia, które jest dla mnie czymś zupełnie oczywistym. Wtedy pojawiła się we mnie bolesna myśl, że to my – uczniowie Chrystusa (rodzice, księża, katecheci, nauczyciele) przedstawiamy nierzadko Ewangelię w tak dziwny czy nieudolny sposób, iż w odbiorze słuchacza Dobra Nowina o zbawczej miłości Boga do człowieka przeradza się w złą nowinę o niemodnych i bezsensownych zakazach czy nakazach, które Kościół próbuje „narzucić” współczesnemu człowiekowi. Przytoczony powyżej epizod stanowi potwierdzenie faktu, iż zadaniem Kościoła XXI wieku jest ponowne zafascynowanie współczesnego człowieka miłością i radością, jaką proponuje nam Chrystus.
Przypisy:
1 Por. Catechesi trandendae 18.
2 Por. tamże, 20.
3 Por. R. Latourelle, L’uomo e i suoi problemi alla luce di Cristo, Assisi 1982, s. 269
opr. mg/mg