Prosty raport czy natchniona synteza? [N]

"Raport o stanie wiary w Polsce" abpa Józefa Michalika to m.in. odpowiedź na pytanie, jak Kościół poradził sobie z przejściem od PRL-owskiego ucisku do postkomunistycznej "pustki egzystencjalnej"

„Raport o stanie wiary w Polsce” abp. Józefa Michalika jest rozprawą obecnego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, który odbył „staż” w Rzymie jako wieloletni rektor Kolegium Polskiego. Wyświęcony na biskupa przez samego bł. Jana Pawła II, doświadczył biskupiego apostołowania w Zielonej Górze i Gorzowie Wlkp., wreszcie osiadł na stolicy w Przemyślu — mówi kard. Stanisław Nagy SCJ.

Abp Józef Michalik na współpracowników w przygotowaniu „Raportu o stanie wiary w Polsce” wybrał sobie wybitnych publicystów młodego pokolenia: Grzegorza Górnego i Tomasza P. Terlikowskiego. Od strony fachowości nie trzeba było więcej: wytrawny znawca zagadnienia i jakżeż wymagająca kontrola!

Raport i natchniona synteza

Jak przyznają Grzegorz Górny i Tomasz P. Terlikowski we Wstępie do zarysowanego przez Przewodniczącego Konferencji Episkopatu obrazu Kościoła polskiego po erze hitlerowsko-komunistycznej niewoli, „Raport” jest nie tylko fachowym zapisem, ale zapisem dokonanym z perspektywy wiary. A była to zaiste dziejowa próba zażartej, nieprzebierającej w środkach walki z Kościołem.

„Raport” jest jeszcze czymś daleko więcej, bo „natchnioną syntezą” tego dziwnego czasu Kościoła w Polsce, złego czasu dla Polaków i ich Kościoła, zmagania się z brutalną przemocą komunistyczną, która zapisała się w dziejach Polaków morzem wylanej krwi, a część Narodu została ukąszona jadem obłędnej ideologii i utkwiła w serwilizmie oraz imperium zła.

I w tej sytuacji Kościół polski stał się nieodłącznym towarzyszem Narodu, skazanym tak jak on ostatecznie na eksterminację. A to śmiertelne zmaganie się Narodu i Kościoła z bezlitosnym reżymem trwało prawie pół wieku.

Nadszedł więc czas, ażeby dokonać podsumowania tego okresu — nie tylko w wymiarze statystyczno-socjologicznego opisu tego, co mógł dojrzeć wnikliwy rozum, ale i tego, co mogło się dostrzec żywą wiarą.

Skromna próba oceny tego wybitnego dzieła podjęta zostanie w kolejności nadanej jej przez Autora w następujących po sobie rozdziałach z globalnym podsumowaniem na końcu książki.

„Status quo” po śmiertelnej próbie lat dwudziestu

Starcie Kościoła w Polsce w latach 1945-79 było jedynym starciem w swojej dramaturgii na przestrzeni całego tysiąclecia. Ateistyczny, bezbożniczy kolos, uzbrojony po zęby, bezwzględny i nieludzki, zwalił się na skrwawiony Naród, zdziesiątkowany przez hitlerowską okupację. A miał w swojej niszczącej przemocy wszystkie środki łamania oporu, od piramidalnego kłamstwa po wielorakie sposoby eksterminacji.

Pierwsze miesiące po wojnie skrojone zostały cynicznie na sielankę współżycia — symbolem było Boże Ciało z Bierutem w procesji — a potem nastąpiły stalinowskie lata bezpardonowej walki z Narodem, który nie pogodził się z narzuconą mu niewolą, i z Kościołem podtrzymującym ten Naród na duchu.

Punktem wyjścia opisu tego zwarcia jest odpowiedź Księdza Arcybiskupa na pytanie, czy i jak Kościół w Polsce wyszedł z tej ciężkiej próby sprzeciwu wypowiedzianego molochowi komunizmu. Odpowiedź zamknięta jest w lapidarnie sformułowanej tezie: „zwycięsko, choć walka trwa nadal”.

Pierwszy człon tej tezy brzmi nader optymistycznie, ale czy w pełni zasadnie? Na pewno sytuacja Kościoła w Polsce po frontalnym jego zderzeniu z kolosem ateistycznego komunizmu nie jest taka, jak w potężnych niegdyś Kościołach Belgii i Holandii po ich starciu z masońskim liberalizmem. Tam kościoły to dziś puste zabytki, a życie chrześcijańskie niemal wyparowało. U nas jak grzyby po deszczu na zgliszczach wyrosły kościoły, stare i nowe. I to jest bardzo realne i dotykalne zwycięstwo. Nie jest ono jednak pozbawione słowa „ale”.

Pracowici i wnikliwi konsultanci zasypali Czcigodnego Mistrza wyprawy w Polskę, rzekomo postkomunistyczną, danymi statystycznymi i egzystencjalno-socjologicznymi, które dowodnie wskazują na radykalne zróżnicowanie na wsi i w mieście, na południu i północnym zachodzie kraju. Gołym okiem widać, że Przemyśl, Rzeszów, Tarnów to niemal inny religijnie świat aniżeli Szczecin, Kołobrzeg czy Gorzów Wlkp. Prawda, że weszły w grę wykorzenienie, przymusowa wędrówka w obce strony i zaczynanie całkowicie od nowa. Ale czy w tę pustkę egzystencjalną nie wlał się również jad fałszywej ideologii i nie zmroził skromnych ziaren religijności?

Pozostaje drugi człon wyrażonej lapidarnie diagnozy: „walka trwa”. Nie tylko trwa, ale na nowo się nasila, tak iż abp Głódź sięga po bulwersującą terminologię „neobolszewia” i „recydywa”. Trudno odmówić mu racji choćby z perspektywy działania Palikota i zjawiska palikotyzmu. Przy całej powadze sytuacji dysponujemy już jednak cennym doświadczeniem przebytej przeszłości.

Przewodnicy na drodze przez „morze czerwone” komunistycznej przemocy

Kościół polski tamtego czasu nie był bezładnym tłumem. Jego duszpasterski kręgosłup zespalał wiele proroczych zaiste postaci, które trzymając losy umęczonego Narodu, bezapelacyjnie przewodniczyły Kościołowi. Postacie te to wielcy kardynałowie: August Hlond, Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła — bł. Jan Paweł II.

Ksiądz Arcybiskup podejmuje wyczerpująco sprawę tych dwóch ostatnich, i to nie bez sugestii swoich konsultantów, będących echem krążących po Polsce pytań. I tak, odnośnie do kard. Wyszyńskiego: Czy jest on powtarzalny? Na czym polegała jego jedyność, jego nieodparty prestiż w polskim Episkopacie, w jego roli naczelnego wodza, ale i stratega w toczonej wojnie? Odnośnie do roli Prymasa Tysiąclecia jako stratega Ksiądz Arcybiskup słusznie zwraca uwagę na jego teoretyczne przygotowanie socjologiczne, które ułatwiło mu skuteczne przeciwdziałanie szaleńczym zabiegom propagandy komunistycznej.

Drugą postacią profetyczną Kościoła polskiego doby komunistycznej, której „Raport” poświęca sporo uwagi, jest krakowski kardynał, a w końcu papież — bł. Jan Paweł II. Dla młodego bywalca w Wiecznym Mieście, później rektora Kolegium Polskiego — krakowski kardynał nie był postacią nieznaną, wręcz przeciwnie — już wtedy zadzierzgnęły się miedzy nimi więzy, które z czasem zamieniły się w więzy szczerej przyjaźni. Szczególną okazją do tego zacieśnienia stała się sakra biskupia udzielona młodemu rektorowi ważnego Kolegium. Odtąd ich kontakty nie tylko się zacieśniły, ale i ubogaciły.

Pytaniem podsuniętym Księdzu Arcybiskupowi przez jego współpracowników było, oczywiście, pytanie: Czy i co pozostało w Kościele polskim po pielgrzymkach, po 27-letnim pontyfikacie i odejściu bł. Jana Pawła II do domu Ojca? Ksiądz Arcybiskup ustępuje pod presją faktów, że katolicyzm polski godzi się z łamaniem oczywistych kanonów etyki seksualnej Jana Pawła II, niesiony falą ludzkiej słabości, nasilającego się hałasu medialnego, ale pozostaje ciągle pod urokiem wyjątkowej osobowości Jana Pawła II i oddania sprawie Narodu. A ponadto rekolekcje, jakie Naród przeżył w owe dni śmierci i pogrzebu, a niedługo potem tryumf beatyfikacji, odcisnęły się trwałym śladem na Polakach, po polsku myślących.

Ale odszedł Prymas Tysiąclecia, odszedł Jan Paweł II — Papież Wielki i...

Po odejściu Proroków

Od momentu, gdy na horyzoncie Polski i polskiego Kościoła przestały świecić te dwa jaskrawe słońca, pokazujące drogę, promieniujące siłą, gwarantujące oparcie i spoistość, pojawiły się wątpliwości i pytania: Czy ten Kościół bez twardej ręki kard. Wyszyńskiego utrzyma się jako monolit zdolny do prowadzenia wojny z przybierającą ciągle na sile laicyzacją i czy z odejściem potężnego Papieża zachowa duchową sprawność, której on był ożywicielem przez bogaty pontyfikat?

Pytania te padały coraz częściej zarówno z zewnątrz, jak i z wewnątrz Kościoła. Nie mógł ich nie dosłyszeć doświadczony pasterz lokalny, a potem wieloletni przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Nie pozwolili mu też na to wnikliwi i świetnie zorientowani w sytuacji konsultanci. Cytowany przez nich bogaty materiał statystyczny nie mógł nie robić wrażenia na wysokim dostojniku Kościoła, odpowiedzialnym za jego spoistość i dynamikę. Ksiądz Arcybiskup ani jednym, ani drugim nie jest zaskoczony, zakłopotany czy tym bardziej zbulwersowany.

Chociaż trzeba przyznać, że śmierć Wielkiego Prymasa, do niedawna głównego gwaranta wzorcowej jedności Kościoła w Polsce, zbiegła się niebezpiecznie z zamachem na Papieża, który po powrocie do zdrowia wielokrotnie powracał do kraju. A ponadto miał z tym krajem różnorakie kontakty.

Abp Michalik jest w pełni świadom faktu, że era Prymasa — legata papieskiego po Soborze odeszła w przeszłość nie tylko ze względu na zmianę sytuacji społeczno-politycznej, ale przede wszystkim kościelno-organizacyjnej. Sobór usankcjonował zasadę kolegialności, zdecydowanie broniąc godności i autonomii pojedynczego biskupa. I w oparciu o te dwa principia Ksiądz Arcybiskup rozwiązuje po mistrzowsku trudny problem funkcjonowania Konferencji Episkopatu i autonomii pojedynczych biskupów ordynariuszy. Funkcjonowanie Konferencji przebiega w pełnej harmonii z zasadą kolegialności, a to nie odbiera praw indywidualnych pasterzy, gwarantując na gruncie jedności wiary i dyscypliny etycznej różnorodność i bogactwo kolegialnego działania Konferencji Episkopatu.

Osławiony, wymyślony przez nieprzychylnych Kościołowi dziennikarzy slogan o podziale Kościoła polskiego na „toruński” i „łagiewnicki” traktuje Ksiądz Arcybiskup — i słusznie! — jako prymitywny chwyt zmierzający do jego osłabienia.

„Szara piechota” polskiego duchowieństwa

Zacznijmy od sprawy zaskakującej liczby powołań w Polsce w stosunku do całej Europy. Jest to prawdziwy powód do swoistej dumy. To wyjątkowej rangi sprawdzian stanu Kościoła w Polsce. Oczywiście, ma to i swoje zagrożenia, wymogi i potrzeby programowania. Wie o tym wszystkim doskonale doświadczony Ordynariusz archidiecezji przemyskiej, partycypującej w tym polskim „zagłębiu powołań”, a do tego od paru dobrych lat mający wgląd w całościowo widziany kształt polskiego duchowieństwa. Wie on, jak blisko ludzi stoją polscy księża, jak ich widać w polskim krajobrazie i jaki to ma pozytywny wpływ na wzrost powołań. Dostrzega problem kapłańskiego stroju i dla niektórych terenów jest to może zbyt wymagające, ale smutny przykład w tym względzie Hiszpanii i Holandii w pełni ten ton usprawiedliwia.

Pojawia się wreszcie, bo musi się pojawić, problem powołań kapłańskich, a w nim problem rodziny stanowiącej zasadniczo sprzyjające powołaniom środowisko. W tej perspektywie z wyjątkowym znawstwem i mądrością Autor podejmuje zagadnienie powołań z rodzin rozbitych, a także problem jedynaków zaciągających się do seminarium, ze szczególnie bolesnym w tym wypadku trudem rozłąki z kochanymi rodzicami.

Nie brak wreszcie arcybolesnej sprawy wypaczeń seksualnych i ich pełnych roztropności rozwiązań — choćby to, że w przypadku konfliktu ojcowskiego kapłaństwa niech raczej ucierpi Kościół aniżeli pozostawione bez ojca dziecko. Nie mogło zabraknąć pytania: „Jak przeciwdziałać odejściom?”, ale i lapidarnej odpowiedzi Księdza Arcybiskupa: „trzeba więcej się modlić”, a i „nie zapominać o kapłańskiej ascezie”.

Kłopotliwy i bardzo złożony jest problem alkoholizmu, a jeszcze gorszy problem nadużyć seksualnych księży. Ksiądz Arcybiskup mężnie, ale pokornie obydwa zagadnienia podejmuje i daje odpowiedzi pełne pasterskiej troski i stanowczości. Ale słusznie przestrzega przed pochopnymi sądami prowadzącymi do załamań kapłańskich. W sprawie pedofilii jak najsłuszniejsza jest teza: „Zero tolerancji”.

Laikat — potęga czekająca na rozruch

Po soborowej animacji laikatu, po Papieżu — jego entuzjaście, po solidarnościowej demonstracji możliwości świeckich w sprawie Kościoła, a i po okresie rozkwitu KIK-ów, a wreszcie stwierdzeniu, że laikat w Polsce prezentuje się najlepiej w Europie, problem ten nie mógł nie być poruszony w raporcie o Kościele w Polsce.

Doświadczony Pasterz jest jednak w pełni świadom istniejących słabości tego polskiego laikatu, takich jak np. dążenie do ingerencji w rejony czystej misji kapłańskiej, brak pogłębienia wiary, dystans do Kościoła w dużych miastach i dużych, a nawet za dużych parafiach. Rozwiązanie w „Raporcie” problemu dużej liczby niepraktykujących wydaje się jednak rozwiązaniem połowicznym.

Jak najbardziej trafna i fascynująca jest natomiast sekwencja poświęcona kryzysowi rodziny i problemowi jej praktykowania. Rzuca się w oczy ogromne doświadczenie praktykowania religijnego abp. Michalika, budzi szacunek jego podejście do rodzin wielodzietnych, zadziwia podejście do sprawy chrztu dzieci ze związków niesakramentalnych i niewierzących. Podziw budzi wreszcie odpowiedź na pytanie o losy pokolenia Jana Pawła II, z odwołaniem się do pontyfikatu Benedykta XVI i wielkiej rzeszy wiernych zgromadzonych 1 maja 2011 r. na beatyfikacji Jana Pawła II.

Po nawałnicy mediów akatolickich na Kościół

W dobie bolesnego zwarcia Kościoła z nieprzebierającym w środkach przemocy reżymem komunistycznym bezwzględnie wykorzystywanym narzędziem były środki przekazu. Reżym na tym odcinku był bezapelacyjnym suwerenem. Ten stan rzeczy, niestety, przetrwał do dzisiaj po nominalnym upadku komunizmu. Wysiłki Kościoła, ażeby ten zgubny monopol przezwyciężyć, wydały pewne owoce — o czym za chwilę — ale przytłaczająca liczba tych mediów pozostała w rękach środowisk dla Kościoła niechętnych czy wręcz wrogich. W rezultacie na gruncie walki z Kościołem powstał skrzywiony jego obraz, któremu usiłował przeciwstawić się miniaturowy zestaw katolickich mediów.

Z czasopism o ogólnopolskim zasięgu imiennie wymienia Ksiądz Arcybiskup „Niedzielę” i „Gościa Niedzielnego”. Słusznie do tej małej liczby włącza „Frondę”, „Arkana”, „Teologię Polityczną” i „Christianitas”. Nie może pominąć i rzeczywiście nie pomija roli przodującej we wrogim nastawieniu do Kościoła „Gazety Wyborczej”. Postawę tego środowiska traktuje chyba jednak zbyt łagodnie, wziąwszy pod uwagę jego materialne możliwości, a zwłaszcza umiejętności przyoblekania się w owczą skórę życzliwego Kościołowi przemądrzałego supercenzora.

Ten doniosły dział „Raportu” zamyka ważna sekwencja dotycząca środowiska Radia Maryja z jej założycielem o. dr. Tadeuszem Rydzykiem. Ksiądz Arcybiskup docenia ogromne dobro — bo jak tego nie docenić! — związane z tą zadziwiającą inicjatywą, która zdążyła się rozrosnąć nie tylko w regularnie wydawany „Nasz Dziennik” i dobrze funkcjonujący ośrodek naukowy, ale i powołać do życia przecenną katolicką Telewizję Trwam, oddającą ogromne przysługi nie tylko Kościołowi w Polsce, ale i Kościołowi powszechnemu. Godny uwagi jest także serdeczny wyraz życzliwości dla dziennikarzy posiadających zdrowy kręgosłup moralny.

Kościół i polityka

Nie mogło zabraknąć w „Raporcie” tego dyżurnego zarzutu stawianego Kościołowi na całej przestrzeni jego okupacyjnej, ale zwłaszcza pookupacyjnej i postkomunistycznej doli. Kopiując rewolucję francuską, usiłowano mianowicie zepchnąć życie religijne do zakrystii, odebrać mu głos i powoli doprowadzić do cichego zgonu.

Oczywiście, z Kościołem w Polsce po wojnie tej gry nie dało się prowadzić ściśle według tych klasycznych kanonów. Ksiądz Arcybiskup staje w obronie chrześcijańskiego prawa zabierania głosu w sprawach dobra wspólnego, prawa Kościoła do obrony prawa naturalnego przed interwencjonizmem państwa zagrożonego totalitaryzmem. Odważnie dotyka sprawy podrzędności prawa stanowionego wobec prawa natury, a wreszcie ustala zasadę postępowania wobec niesprawiedliwego prawa państwowego.

Kolejnym, delikatnym zagadnieniem jest problem zaangażowania w działalność polityczną, jak również sprawa deklarowania się przez polityków jako katolicy, z wyłączeniem praktyki katolicyzmu w trakcie pełnienia funkcji urzędowych. Ksiądz Arcybiskup wyraźnie cytuje casus byłej minister zdrowia, określa normy moralne i kościelno-prawny tok postępowania.

„Raport” podejmuje sprawę zaangażowania Kościoła po stronie partii politycznych i, oczywiście, rozwiązuje go w sensie niewiązania się Kościoła z żadnym ugrupowaniem politycznym.

„Raport” dotyka wreszcie do dziś wracającej sprawy rewindykacji majątku kościelnego, daleko oddalonego od sprawiedliwego rozwiązania, niesprawiedliwie obwiniając za ten stan rzeczy stronę kościelną.

Syntetyczne zakończenie

Stanowią je trzy ostatnie rozdziały rewelacyjnej publikacji abp. Michalika. Każdy z nich ma swój własny bogaty profil, ale równocześnie wszystkie trzy razem wzięte stanowią swoiste dopowiedzenie pozostałych. Paradoksalnie zasługują one na osobną szczegółową analizę, ale z drugiej strony dobrze zamykają przebogatą treść trzonu odważnej syntezy. Trzeba za tę syntezę być wdzięcznym z wielu względów, z których naczelnym jest fakt, że jej Autorem jest człowiek o ogromnym doświadczeniu duszpasterskim, który od lat patrzy na sprawy Kościoła polskiego z wyżyn głowy Episkopatu Polski. Daje to gwarancję wysokiej kompetencji, wzmocnionej jeszcze klasą wybitnych współpracowników, którzy nie szczędzą kłopotliwych pytań, choć są także bardzo pomocni poprzez dostarczanie cennych danych statystycznych i socjologicznych.

Najgłębszy podziw budzi wnikliwość w podejściu do skomplikowanych spraw Kościoła w Polsce, połączona z szeroką znajomością rzymskiej Centrali, ale i europejskiej rzeczywistości kościelnej.

Odważna próba opisania rezultatów historycznego starcia Kościoła polskiego z hydrą reżymu komunistycznego jest próbą w pełni udaną, kompetentnie podsumowuje ten trudny czas, prowokuje do cennych zamyśleń i dramatycznych pytań. Stanowi celny zapis tego, co było i jest, ale i proroczą perspektywę obiecującej przyszłości.

„Raport o stanie wiary w Polsce. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski Arcybiskup Józef Michalik w rozmowie z Grzegorzem Górnym i Tomaszem P. Terlikowskim”, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2011

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama