Jak wygląda sakrament pokuty z perspektywy spowiednika? Jakie są współczesne problemy moralne? Czy spowiednik powinien być przygotowany na każdą sytuację w konfesjonale?
W wielu katolickich kręgach nadal pokutuje przekonanie, że wystarczy się spowiadać raz w roku. Jednak praktykującemu katolikowi z pewnością to nie wystarcza. Tym bardziej że współczesny świat przynosi nowe dylematy moralne, którym musi stawić czoło zarówno penitent, jak i spowiednik.
Swego czasu na stronie internetowej „Niedzieli” umieściliśmy sondę z pytaniem: „Jak często się spowiadasz?”. 6 proc. respondentów odpowiedziało, że raz w tygodniu, prawie 39 proc. — raz w miesiącu, 41 proc. — kilka razy w roku, 5 proc. — raz w roku, a 8 proc. — rzadziej niż raz w roku.
Wynika z tego, że nasi czytelnicy w miarę często korzystają z sakramentu pokuty i pojednania. Jest on po prostu dla nich czymś ważnym. — Spowiedź daje mi dostęp do Bożej łaski; w jakimś sensie jest też duchową terapią — mówi Mariusz Książek, zastępca Redaktora Naczelnego „Niedzieli”. — Spowiedź daje mi wewnętrzną nową moc na dalsze życie i umacnia w dobrym postępowaniu — dopowiada Monika, jego żona. — Ten sakrament przynosi nadzieję, że mogę być lepszym człowiekiem, że moje życie będzie łatwiejsze. Po spowiedzi jestem w stanie zobaczyć w sobie dobrego człowieka; uśmiechnąć się do siebie — opowiada Agnieszka Chadzińska, jedna z naszych redaktorek. — To moment, w którym mogę zacząć od początku i doświadczyć obecności Ojca, który po mnie wychodzi i szuka mnie jak w Łukaszowej przypowieści o synu marnotrawnym. Bóg przyjmuje mnie bezwarunkowo — wyjaśnia Karolina Mysłek, także nasza redaktorka. Klerycy trzeciego roku Wyższego Seminarium Duchownego w Częstochowie mają podobne zdanie: — Po prostu po spowiedzi jest lżej. Dzięki niej możemy odbudować nadzieję, że można coś jeszcze na nowo zacząć. Dzięki niej odnawiamy więzi z Chrystusem i Jego Kościołem.
Przywołani już alumni na pytanie, czego oczekują od spowiednika, odpowiadają lapidarnie: — Rozgrzeszenia, zrozumienia, łagodności i pouczenia. Spowiednik ma konkretnie pomóc, a nie moralizować. Jeden z kleryków z uśmiechem mówi: — Powiadają, że ksiądz w konfesjonale ma być jak baranek, a na ambonie jak lew.
— Niech spowiednik ma dla mnie po prostu czas, żeby odniósł się do każdego z moich problemów, by pomóc mi przestać grzeszyć — mówi M. Książek. Jego żona zaś dodaje: — Od spowiednika oczekuję zrozumienia i nakierowania na dobrą drogę.
W podobnym duchu wypowiadają się też wspomniane redaktorki: — Żeby umiał słuchać i miał indywidualne podejście. Niech zadaje dodatkowe pytania. Niech tylko nie krytykuje i nie ocenia; niech będzie cierpliwy i próbuje zrozumieć penitenta.
16 marca 2007 r. Benedykt XVI w takich słowach przemawiał do uczestników kursu dla spowiedników zorganizowanego przez Penitencjarię Apostolską: — Niech kapłan, szafarz sakramentu pojednania pamięta zawsze, że jego zadaniem jest ukazywać miłosierną miłość Boga w słowach i sposobie, w jaki odnosi się do penitenta. Niech jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym przyjmuje skruszonego grzesznika, niech mu pomaga podnieść się z grzechu, niech go zachęca do poprawy, aby nigdy nie szedł na kompromis ze złem, lecz zawsze wracał na drogę doskonałości ewangelicznej.
Księża, żeby sprostać tym wszystkim wymaganiom wiernych, jak również być na bieżąco z wyzwaniami współczesności, często spotykają się na specjalnych konferencjach i sympozjach. Jedno z nich odbywało się na Jasnej Górze w dniach 23-26 stycznia br. Było to 21. ogólnopolskie sympozjum rekolekcjonistów, ojców duchownych i spowiedników, zorganizowane przez Komisję Episkopatu ds. Duchowieństwa, której przewodniczącym jest obecnie kard. Stanisław Dziwisz. Zadaniem Komisji jest przede wszystkim formacja do kapłaństwa i posługi kapłańskiej, a sympozjum odbyło się pod hasłem nawiązującym do hasła roku duszpasterskiego: „Kościół naszym domem. Spowiednik wobec współczesnych problemów moralnych”. Przybyło na nie ponad stu duchownych.
— Potrzebujemy weryfikacji tego, co mówimy, nie tylko z książką, ale przede wszystkim w spotkaniu z żywym człowiekiem — mówił na Jasnej Górze ks. Janusz Królikowski, profesor Uniwersytetu Jana Pawła II w Krakowie. Spotkanie w Częstochowie wiązało się nie tylko z wymianą doświadczeń dotyczących spowiedzi. Miało też modlitewny charakter, bo było formą rekolekcji. Konferencje ascetyczne zaś wygłosił ks. inf. Jan Sikorski — wikariusz biskupi ds. formacji duchowieństwa archidiecezji warszawskiej.
Jakie są współczesne problemy moralne? — Jednymi z nich są różnego rodzaju uzależnienia, np. od komputera czy telefonu komórkowego. To są tzw. manie albo holizmy (np. internetomania czy zakupoholizm). To grzechy XXI wieku — mówi „Niedzieli” ks. dr Arkadiusz Olczyk, wykładowca teologii moralnej w częstochowskim Wyższym Instytucie Teologicznym i Seminarium. — Dodałbym jeszcze do tych grzechów grzechy małżeńskie wiążące się z procedurą in vitro. Na to dziś współcześni spowiednicy muszą być wyczuleni i wiedzieć, w jaki sposób spowiadać penitentów. Warto też zwrócić uwagę na tzw. grzechy samochodowe, np. rozmowy telefoniczne czy nadmierna prędkość — precyzuje nasz rozmówca. — Dlatego też takie spotkania spowiedników są ze wszech miar potrzebne i pożyteczne — kończy.
Na jasnogórskim sympozjum uczestnicy i prelegenci wskazywali na nowe okoliczności pojawiające się m.in. przy rozpatrywaniu poszczególnych przykazań Dekalogu. Jako przykład można podać teraźniejsze świętowanie niedzieli, które niejednokrotnie wiąże się z szałem zakupów, co nie powinno mieć miejsca. Ponadto pośród współczesnych problemów moralnych pojawiło się także zagadnienie manipulowania informacjami w mediach.
Zdaniem ks. Królikowskiego, „trudno żeby spowiednik sam, znajdując się w chwili szczególnej, jaką jest spowiedź, znalazł błyskawicznie rozwiązanie takiego czy innego problemu”. Spowiednik ma być jednak przygotowany, by zmierzyć się z każdym z nich, choć to nie jest łatwe. Tym bardziej że wśród moralnych problemów dochodzą również i te związane ze sprawami seksualnymi rozbudzanymi przez media promujące egzystencję bez ograniczeń i wyrzeczeń.
Spowiedź w XXI wieku jest tym samym, czym była i wcześniej. Jest spotkaniem z Bogiem, który przebacza i odpuszcza grzechy za pośrednictwem kapłanów. Sakrament pokuty i pojednania to spotkanie człowieka z kochającym Stwórcą, który pragnie jego zbawienia. Przyznam, że sam spowiadam na Jasnej Górze, którą sługa Boży kard. Stefan Wyszyński nazwał „konfesjonałem i ołtarzem narodu” (powtórzył to bł. Jan Paweł II) i spotykam się niejako na co dzień z różnorakimi ludzkimi słabościami i zawirowaniami człowieczego losu.
Starsi księża zwykli kiedyś mawiać, że „idą słuchać spowiedzi”. Coś w tym jest. Bardzo często bowiem ludzie po prostu chcą być wysłuchani, chcą powiedzieć, co im leży na sercu. Niekiedy nie potrzebują niczego innego, oczywiście poza sakramentalnym rozgrzeszeniem.
Praktyka podpowiada mi też, że często ludzie są sobie niejako sami winni, iż znaleźli się w takiej czy innej podbramkowej sytuacji. Sami niszczą swoje życie, czasem mniej lub bardziej świadomie. Nie chciałbym tu uogólniać. W każdym razie spowiedź jest po to, by znów wrócić na właściwą drogę postępowania, drogę ukazaną nam przez Jezusa z Nazaretu. Jest to droga prawdy, z której potem rodzi się prawdziwa ludzka wolność i inne wartości, pokazujące, jak wielkim i ważnym stworzeniem dla Boga jest każdy, bez wyjątku, człowiek.
opr. mg/mg