Czy jest jakiś klucz do nauczania i stylu duszpasterskiego Papieża Franciszka? Podpowiedzi udziela Marcelo Figueroa, ewangelik, były dyrektor argentyńskiego Stowarzyszenia Biblijnego
Często proszą mnie o radę, co przeczytać, żeby zrozumieć Papieża Franciszka, zważywszy na ogromną ilość opublikowanych książek, tekstów i artykułów na temat jego życia i myśli. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama: Ewangelie, a jeśli to możliwe — całą Biblię. Z pewnością bardzo wskazane jest czytanie tego, co pisze się na jego temat, lecz jeśli zapomnimy o stronach Ewangelii, nigdy go właściwie nie zrozumiemy. Tutaj znajduje się źródło jego bardzo szczególnego sposobu komunikowania.
Encykliki, homilie, przemówienia, gesty, styl życia Franciszka, a przede wszystkim jego najgłębsze myśli są zakorzenione w tych stronicach. Wielu współczesnych Jezusa podziwiało Go przede wszystkim za to, że «uczył ich (...) jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie» Mk 1, 22). Na czym polegała ta władza? Na tym, że w Chrystusie widzieli nierozerwalną spójność słów, czynów i stylu życia. Integralność, której współcześni nie dostrzegali w wielu faryzeuszach, uczonych w Piśmie i władzach religijnych: mogli oni w sposób wzniosły uczyć Prawa, lecz potem ich zachowania były sprzeczne ze słowami, a wręcz pozbawiały je treści. Nie dziwi więc fakt, że sprzeciwy, dyskusje, oskarżenia i największe spiski, jakie Jezus znosił podczas swojej działalności, pochodziły właśnie z tej grupy, należącej do jego religii. Oni uważali się za «właścicieli wiary» i uczynili z jej dogmatów, zwyczajów i praktyk twardą pałkę, według której osądzali każdego, kto ośmielał się kwestionować ich status quo i ich władzę religijną i polityczną, nawet jeśli był to Syn Boży. Nie jest zatem trudno wywnioskować, że autentycznych uczniów chrześcijańskich, zwłaszcza tych, którzy zajmują ważne miejsca w Kościele, spotkać może to samo ze strony fundamentalistów.
Jezus ośmielił się przekraczać granice z zaskakującą wolnością i spontanicznością. Czynił to przestrzegając pierwszego przykazania miłości Boga i bliźniego. Miał odwagę dotykać chorych na trąd, a nawet trumny martwego syna wdowy z Nain; pozwalał tłumowi, by tłoczył się wokół Niego i uzdrowił kobietę z choroby uważanej za nieczystą. Jako konkretne przykłady spotkania różnych wiar, publicznie uznał wiarę Syrofenicjanki i z ożywieniem rozmawiał na tematy teologiczne z Samarytanką.
Zrozumiałe staje się zatem, dlaczego Franciszek, w imię tej chrystocentrycznej miłości, nie respektuje procedur gwarantujących bezpieczeństwo i podchodzi do osób cierpiących. I nie można nie pomyśleć, że miłosierdzie było od początku wielkim słowem, którego znaczenia i najgłębszych treści Bergoglio nauczył się z gestów Mesjasza, który - jak twierdzą pewni autorzy — rzucił wyzwanie politycznej poprawności. Dlaczego nie można by pomyśleć, że jego nieustanne zbliżanie się do innych religii, zwłaszcza tych, które wywodzą się od Abrahama, jest poprawną interpretacją misji chrystologicznej w najczystszej formie?
Wszystkie próby zaszufladkowania Jezusa były bezowocne. Aby nad Nim zapanować, oskarżyć Go i wykorzystać, usiłowano Go utożsamić z zelotami, faryzeuszami, zwolennikami Heroda, saduceuszami, a nawet z siłami zła. Chciano, by miał kłopoty z władzami politycznymi i znalazł się w konflikcie z władzami religijnymi, gdy domagano się odpowiedzi na pytanie, czy trzeba płacić daniny cesarstwu. Czy można się dziwić, że usiłowano połączyć Franciszka z wszelkiego rodzaju ideologiami, politycznymi, ekonomicznymi, nawet wzajemnie sprzecznymi?
Przykładów i odniesień biblijnych jest bardzo wiele i z pewnością pomogłyby nam one w refleksji. I w zrozumieniu, że jeśli odejdziemy od nauczania zawartego w Ewangeliach i od Pana z Ewangelii, oddalimy się od możliwości zrozumienia Papieża przybyłego z «końca świata».
Marcelo Figueroa, Ewangelik, były dyrektor Sociedad bíblica argentina
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano