Parafia na wzór apostolski - idee fixe ks. Jana Ziei

Program duszpasterski "Kościół domem i szkołą komunii" współgra z wizją ks. Jana Ziei, który przez całe życie zabiegał o taką właśnie formę kościelnej komunii

Konferencja Episkopatu Polski w roku 2009 zatwierdziła trzyletni (lata: 2010/2011, 2011/2012, 2012/2013) program duszpasterski pt. „Kościół domem i szkołą komunii”. Za główne cele tego programu uznano odkrywanie i krzewienie duchowości komunii oraz tworzenie czy wzmacnianie już istniejących struktur komunijnych. Hasło programu duszpasterskiego zaczerpnięto z listu apostolskiego Novo millenio ineunte, w którym Jan Paweł II polecał czynić Kościół domem i szkołą komunii oraz radził, żeby w realizacji tego wielkiego wyzwania nie zaczynać od bezpośredniego działania, ale najpierw krzewić duchowość komunii.

W niniejszym artykule chciałbym przedstawić Czytelnikom propozycję ks. Jana Ziei, który przez całe życie zabiegał właśnie o taką komunię w wymiarze parafialnym. Tym bardziej warto zapoznać się z wizją polskiego kapłana, że właśnie wkraczamy w drugi rok (2011/2012) programu duszpasterskiego, pt. „Kościół naszym domem”, a ks. Zieja, o czym czytelnik dowie się w trakcie lektury tekstu, właśnie parafię pojmował jako drugą po rodzinie społeczność, drugi dom. Zbieżność hasła aktualnego programu duszpasterskiego i intuicji zmarłego w 1991 r. ks. Ziei pozwala spojrzeć na niego jak na proroka, który, nie całkiem rozumiany w czasach, w których przyszło mu żyć, dziś może zostać na nowo odkryty, a jego idee mogą zostać zastosowane, jeśli nie wprost, to przynajmniej pośrednio, przez siłę oddziaływania świadectwa jego życia i myśli.

W artykule przedstawię wizję parafii apostolskiej, której orędownikiem był ks. Zieja, na tle jego powołania duszpasterskiego oraz szczególnego umiłowania Ewangelii. Opowiem o postulowanej przez niego współpracy duchownych ze świeckimi oraz o organizacji życia parafialnego. Wizje ks. Ziei nie byłyby zrozumiałe bez ideału kapłana, jaki stawiał innym, a przede wszystkim sobie, dlatego i o tym traktuje część tekstu.

1. Portret niedokończony

Ks. Jan Zieja to człowiek rozdarty czy może raczej rozpięty — pomiędzy ideałem Ewangelii a realiami życia; pomiędzy jego wielkim radykalizmem a małą gorliwością innych dusz; między pragnieniem pokoju a posługą kapelana wojennego. I życie jego także ma kilka wymiarów: modlitewny, duszpastersko-kaznodziejski oraz społeczny. W niniejszym artykule skupiam się tylko na jednym wymiarze jego życia: tym drugim, tak żeby przygotować tło niezbędne dla zrozumienia wizji parafii zaproponowanej przez ks. Zieję. Namawiam jednak czytelnika do zapoznania się z pełnym życiorysem tego kapłana o nieprzeciętnej osobowości — taka lektura pozwoli nie tylko lepiej zapoznać się z jego osobą, ale będzie również stanowić fascynujące świadectwo inspirujące czytelnika.

Jeśli portret ks. Ziei ma być wykonany kilkoma tylko pociągnięciami pióra, trzeba wskazać przede wszystkim na umiłowanie przez tego kapłana Ewangelii. Stanowiła ona bezsprzecznie pierwszą (zarówno chronologicznie, jak i hierarchicznie), a nawet w jakimś sensie jedyną jego książkę. Sam ks. Zieja mówił o tym w rozmowach z Jackiem Moskwą, które zostały opublikowane w książce Życie Ewangelią, stanowiącej dziś jedno z najważniejszych i z pewnością najbardziej znanych źródeł do poznania tego wybitnego kapłana, następująco: Wziąłem coś z Ewangelii tak mocno, że wszystkie inne rzeczy były tylko dopełnieniem, dopowiedzeniem z boku: ani katechizm, ani liturgika, [...] ani historia Kościoła czy dogmatyka tyle mi nie dawały. To Ewangelia prowadzi go przez całe życie, staje się jego treścią. Czytał ją i rozważał, nic wyższego ponad nią nie widząc, i starał się wcielać Dobrą Nowinę w życie z iście — jak to by można określić za Jerzym Turowiczem — chłopskim uporem.

Jeśli nie dostrzeżemy, jak bardzo ks. Zieja był przeniknięty Ewangelią, nic nie zrozumiemy również z jego wizji parafii — stanie się ona tylko kolejnym (jednym z wielu) projektem, zapewne zbyt utopijnym, by można go było realizować. Trzeba nam podejść w pokorze do rozproszonej spuścizny, jaka została po ks. Janie, mając na uwadze, że ta wizja nie jest jakąś „propozycją na kolanie”, do tego sporządzoną „za biurkiem”, ale wyraża ona jego najgłębsze pragnienia, jest wizją, nad którą pracował przez całe życie, a jeśli tylko mógł, próbował ją również wcielać w praktykę kościelną.

2. Powołanie duszpasterskie

Prowadzony przez Ewangelię, chce ks. Zieja służyć Bogu i człowiekowi. Staje się „wszystkim dla wszystkich”: kapłanem, nauczycielem, wychowawcą, ojcem, bratem, przyjacielem. Pochłania go duszpasterstwo, pedagogika i praca społeczna. A jednak żyć Ewangelią pragnie przede wszystkim w duszpasterstwie: Moim marzeniem było [...] realizowanie Ewangelii w parafii. Tak chciałem służyć, to było moje powołanie, któremu pozostałem wierny aż po dzień dzisiejszy. Wszystkie jego późniejsze wysiłki duszpasterskie odnosić trzeba zawsze do parafii, bo z nią były związane, w oparciu o nią budowane.

Zainteresowanie duszpasterstwem parafialnym powoduje, że rozpoczyna pracę nad podręcznikiem zatytułowanym Życie religijne; zdaje sobie jednak sprawę, że jeśli taki podręcznik miałby być pomocny w pracy duszpasterskiej, to potrzeba, żeby jego autor mógł zdobywać doświadczenie w samodzielnym warsztacie pracy parafialnej, jak sam to formułuje. Ubolewa nad tym, że liczne prace w duszpasterstwie diecezjalnym wykonuje bez zakotwiczenia w parafii, wokół której ciągle ogniskują się jego zainteresowania: Robił ankiety w sprawie życia religijnego w parafii, projekty ożywienia działalności duszpasterskiej, jak również szkicował struktury organizacyjne parafii wielkomiejskiej.

Zawiła jest historia jego pracy na parafiach, ciągle przerywana a to innymi zadaniami zleconymi przez władze kościelne, a to faktem, że nie chcą mu one przydzielić parafii z powodu postanowienia ks. Ziei, że będzie się utrzymywał tylko z dobrowolnych ofiar parafian (będzie o tym jeszcze mowa dalej). A przecież ciągle leży mu na sercu taki właśnie rodzaj duszpasterstwa: na parafii. To dlatego, mimo iż dane jest mu uczestniczyć w „cudzie Lasek”, opuści ks. Korniłowicza, którego ceni i kocha: Ja chciałem być zwyczajnym proboszczem w parafii, bo chyba rzeczywiście zrozumiałem, czym ma być parafia według myśli Bożej. Nie był zadowolony z tego, że duszpasterstwo w Laskach odrywa wiernych od parafii; sam chciał służyć ludziom, znanym mu i znającym się nawzajem (taki był jego ideał), właśnie w parafii.

3. Definicja parafii

Jeśli niżej podpisany ośmiela się na umieszczenie w tym miejscu sformułowanej przez ks. Zieję definicji parafii (choć według jej autora jest to po prostu nauka Jezusa Chrystusa o parafii), czyni to nie z powodu przyjętego z góry założenia, że trzeba zaczynać od definicji, żeby było bardziej naukowo, ale ze świadomością, że definicja zaproponowana przez ks. Zieję rzeczywiście wyraża jego rozumienie tego, czym jest parafia. Zresztą nie jest to definicja encyklopedyczna czy tym bardziej prawna, ale opisowa. Zaprezentowanie jej w tym miejscu może stanowić podstawę do rozwinięcia tematu w dalszej części artykułu; mam też nadzieję, że nie zgasi to ducha, który stoi za jej sformułowaniem, wiedzieć bowiem należy, że autor tej definicji pisał ją, a także wielokrotnie poprawiał, gorącym sercem.

Ta definicja parafii, mocno rozbudowana, brzmi następująco: Parafia jest to obejmująca ludzi ochrzczonych jakiegoś terenu (wyjątkowo kręgu kulturowego), a w dni ustalone zbierająca się dla sprawowania Najświętszej Eucharystii społeczność religijna (może nawet — wspólnota religijna), w której z wiary nadprzyrodzonej, przy posłudze księży, przysyłanych przez właściwego biskupa, od niego zależnych i jemu posłusznych, w zmieniających się ciągle warunkach ciągle na nowo ma się rozwijać MIŁOŚĆ do Boga, stwierdzona przez miłość wzajemną ludzi między sobą i przez miłość ludzi do całego Bożego świata, a wspierana nadzieją coraz doskonalszych osiągnięć na ziemi i pełni królestwa Bożego w wieczności.

W powyższej definicji zwraca uwagę kilka składowych, wśród nich: parafia jako społeczność ludzi danego terenu, zgromadzonych dla sprawowania Eucharystii oraz powołanych, by od wiary przechodzić do miłości Boga, wyrażanej miłością do ludzi i wspieranej nadzieją. Nieprzypadkowo zestawiono w tej definicji nadzieję na doskonalsze osiągnięcia na ziemi z pełnią królestwa Bożego w wieczności. Ks. Zieja rozróżniał terminy „Królestwo Niebieskie” (wieczne, w niebie) i „Królestwo Boże” (do realizowania tu, na ziemi) — i chciał, aby parafia czuła się cząstką tego głoszonego przez Chrystusa Królestwa Bożego.

Ks. Zieja podkreśla, że wszystko się sprowadzało do tego, żeby parafia była społecznością wierzących miłujących się społecznie i mających nadzieję żywota wiecznego przed sobą. Można więc powyższą dłuższą, opisową definicję sprowadzić do krótszej, skoncentrowanej wokół cnót teologalnych: Parafia katolicka to druga po rodzinie społeczność religijna, w której z wiary nadprzyrodzonej ma się rozwinąć miłość społeczna, ożywiona chrześcijańską nadzieją. W oparciu o taką definicję ks. Zieja będzie organizować życie parafialne, na nią będzie się powoływał w korespondencji z prymasem Stefanem Wyszyńskim, o taką parafię będzie się modlić.

4. Parafia apostolska

Widziałem przed sobą parafię taką, jaka być powinna, czym była na początku, w czasach opisanych przez Dzieje Apostolskie — społecznością ludzi wierzących i miłujących się wzajemnie. Chciałem coś takiego stworzyć od podstaw... — wyznaje ks. Zieja, zdradzając jednocześnie, że inspirował się w formułowaniu swej definicji parafii przykładem Kościoła pierwotnego opisanego na kartach Pisma Świętego. Raz jeszcze nawiązuje w dalszej części wywiadu z Jackiem Moskwą do tejże definicji parafii, wywodząc ją z ideału gminy jerozolimskiej: Cóż było tam — w Jerozolimie? Wiara w Boga — w Chrystusa, w działanie Ducha Świętego. Życie we wzajemnej miłości społecznej. I nadzieja żywota wiecznego. Oto cały ideał i program. Nikt innego nie wymyślił, w dalszym ciągu stoi on przed Kościołem. Parafia ma być społecznością ludzi wierzących miłujących się wzajemnie i mających nadzieję na życie wieczne. Wiara, nadzieja, miłość. Nie widziałem, aby gdzieś zostało to spełnione do końca. Wiele innych rzeczy robiono, ale ta sprawa była zawsze zaniedbana. I jest do tej pory.

Ks. Zieja jest zdania, że nie trzeba wymyślać programów, a jedynie odtworzyć ideał spełniony u początków chrześcijaństwa. Potrzebny jest przykład osobistego życia dawany przez księdza proboszcza i jego pomocników, intensywna katechizacja i ewangelizacja, gorliwe, godne i pobożne sprawowanie sakramentów świętych, bezinteresowność przy pełnieniu posług religijnych (tylko dobrowolne ofiary). Życie parafian wychodzić ma od Ewangelii i ku jej realizacji się zwracać; ks. Zieja głosi ją więc przy każdej możliwej okazji. Na Dobrą Nowinę nawracać chciał katolików, niewierzących i żydów, tłumaczył ją prawosławnym i protestantom; przy czym mocno podkreślał, że katolikom potrzebne jest nawrócenie, a nie nawracanie innych (słowa „nawracanie” zresztą raczej unikał, wolał mówić o duszpasterstwie, służeniu miłością i prawdą — tego nauczył się od m. Urszuli Ledóchowskiej, z którą przez jakiś czas współpracował).

Tym spośród czytelników tego tekstu, którzy walczą z pokusą posądzenia o naiwność czy utopijność zwolennika tak prostej metody duszpasterskiej, chciałbym przedstawić pewien fakt z życia proboszcza parafii liczącej około 3 tys. osób. Otóż gorliwość apostolska baptystów spowodowała, że około połowy parafian przeszło właśnie do nich. W jaki sposób ks. Zieja, przejąwszy tę parafię, odzyskuje swoich wiernych, tak że w końcu u baptystów pozostaną ci tylko, którzy pobierają od nich pensje? Pierwsze, co zacząłem robić: sięgnąłem po Ewangelię. Nie tylko podczas Mszy Świętej była czytana, także na Nieszporach. Nabożeństwa majowe — codziennie Ewangelia. Nie coś innego, jakieś czytanki o Matce Boskiej, ale Ewangelia. W październiku — na nabożeństwach różańcowych — ciągle Ewangelia. I tak przy wszystkich możliwych okazjach, aż ludzie zrozumieli, że nie muszą iść do baptystów, żeby słyszeć Ewangelię.

Warto podkreślić, że sam ks. Zieja czytał i głosił Ewangelię w sposób wywierający na słuchaczu niezatarte wrażenie. Nie spisuje swoich kazań, robi jedynie plan, a potem improwizuje, starając się o żywy kontakt z wiernymi. Mimo że jest biblistą, wiedza nie służy mu do erudycyjnych popisów, ale do głębszego zrozumienia Ewangelii. Czyta ją uważnie, wiersz po wierszu, i zaprasza czytelnika, żeby spróbował spojrzeć na karty Ewangelii razem z nim. Jego kaznodziejstwu bliskie jest nie tyle mówienie o Biblii, co mówienie Biblią. Jego rozważania na temat Ewangelii czy spisane kazania współczesnemu czytelnikowi wydają się może trochę niedzisiejsze, ale za tą staroświecką formą bez trudu da się rozpoznać serce przeniknięte do głębi nauką Chrystusa. Zresztą czy forma pisana może oddać to, co wyraża sztuka kaznodziejska? Pewien słuchacz kazań ks. Ziei zanotował, że jego spisane kazania to tylko nieudolna odbitka tego pięknego, żywego słowa, wygłaszanego z wielką prostotą i miłością, z najgłębszym przekonaniem, posiadającego tę dziwną moc oddziaływania i rozbudzania najgłębszych zakątków duszy; martwy papier tego niestety oddać nie może. A Jerzy Turowicz z „Tygodnika Powszechnego” stwierdził w 1988 r.: Mówił jakby w natchnieniu, niemal w transie, rozwijał przed nami jakąś potężną, kosmiczną wizję. Słuchałem go, jakbym słuchał któregoś z proroków Starego Testamentu.

5. Życie i organizacja parafii

Ogniskiem życia parafialnego uczynił ks. Zieja Mszę św., podkreślając potrzebę pełnego w niej uczestnictwa przez przyjmowanie Komunii oraz potrzebę dziękczynienia po niej, którego najlepszym sposobem miało być służenie Jezusowi w bliźnich. Oczekiwał, że zgromadzenia kościelne będą sprzyjały wzmacnianiu jedności wiernych, a jednocześnie ją wyrażały, tak aby stawało się widoczne, że parafianie stanowią jedno serce, jedną duszę.

Ks. Zieja dążył do tego, aby — wzorem Kościoła pierwotnego, którego życie obracało się koło tych dwóch spraw: ołtarz i miłosierdzie — zespolić odnowę liturgiczną (szczególnie sprawowanie Eucharystii) z troską o najuboższych. Temu służyć miał zakładany przez niego w jego parafiach Caritas, parafia bowiem ma być organizacją charytatywną, która zajmuje się potrzebującymi już wtedy, gdy w żadnej jeszcze organizacji państwowej taka idea nie zdążyła się zrodzić. Członkami tej organizacji mieli być wszyscy parafianie od chwili przyjęcia Pierwszej Komunii.

Na podstawie Szkicu struktury organizacyjnej parafii wielkomiejskiej można opisać strukturę parafii postulowaną przez ks. Zieję. Jest w niej miejsce na radę parafialną, składającą się z proboszcza i przewodniczących dwunastu rad specjalnych (katechetyczna, apostolstwa katolickiego, wychowawcza, kulturalno-oświatowa, rodzicielska, młodych, społeczna, charytatywna, artystyczna, gospodarcza, techniczna i finansowa) oraz na sąd polubowny, wybrany spośród parafian. Rada parafialna gospodarzyć miałaby wspólną kasą zbierającą ofiary wiernych — oczywiście dobrowolne, ponieważ ks. Zieja uporczywie trzymał się przekonania, że z tytułu posług duszpasterskich nie należą się żadne opłaty.

W parafii zorganizowanej na miarę marzeń ks. Ziei miałyby działać instytucje zajmujące się pracą misyjną, formacją rekolekcyjną, służbą rodzinie, samotnym matkom i ich dzieciom (ks. Zieja założył Dom Matki i Dziecka) oraz inne zmierzające do rozpowszechniania wiedzy, kultury, patriotyzmu (był twórcą Uniwersytetu Ludowego).

Księży planował ks. Zieja zbierać na wspólne czytanie duchowe oraz odmawianie brewiarza. Duszpasterze winni śledzić życie kulturalne i sportowe w swojej parafii. Zespół odpowiedzialny za prace duszpasterskie powinien zbierać się co tydzień na podsumowywanie minionego i planowanie nowego tygodnia. Rzecz jasna za życie religijne i funkcjonowanie parafii przed biskupem odpowiada proboszcz.

6. Współpraca ze świeckimi

Parafię uważał ks. Zieja za fundament życia apostolskiego, chciał ją — to jego idée fixe — widzieć jako wspólnotę ludzi miłujących się wzajemnie, ale i podejmujących prace misyjne dla dobra innych; misjonarze parafialni jeździliby po różnych parafiach, a nawet po całym świecie. To cecha charakterystyczna, właściwie konstytutywna parafii w rozumieniu ks. Ziei — parafia ma realizować Jezusowe wezwanie do głoszenia Królestwa Bożego.

Ten urodzony w 1897 r. kapłan przeniknięty był ideami, na które zwrócił potem uwagę Vaticanum II; zresztą w czasie posoborowym ks. Zieja wyraźnie odwoływał się w swojej myśli do spuścizny zostawionej przez ojców Soboru. Sprzeciwiał się ostro klerykalizmowi, a życie parafialne, wraz z jego wymiarem apostolskim, organizować chciał we współpracy ze świeckimi. Według ks. Ziei klerykalizm jest to: niesłuszne i niesprawiedliwe pretensje księży do tego, aby ich we wszystkim słuchać dlatego, że oni są właśnie kapłanami. [...] Taki klerykalizm jest jednym z wrogów religii. Nic nie jest tak antyklerykalne jak nauka Jezusa Chrystusa!. Rolą kapłanów jest głosić Bożą naukę, a nie mieszać się do spraw właściwych świeckim.

Ks. Zieja nie szczędzi swoim duchownym współbraciom gorzkich słów na temat głoszenia (a właściwie niegłoszenia) słowa — zamiast pełnić służbę apostolską, nauczyli się jedynie rządzić. Źródło kryzysu Kościoła widzi daleko w historii, bo aż w 313 roku; od czasów Konstantyna ci ludzie, następcy apostołów, zaczęli współpracować z konkretnym, ziemskim państwem. [...] Zaniedbane zostało natomiast budowanie Królestwa Bożego. [...] Jeśli się mówi, że nasi biskupi są następcami apostołów, to w ich życiu bardzo mały jest ślad apostolskiego sposobu życia. Sprawa Królestwa Bożego wymaga zaangażowania zarówno duchownych, jak i świeckich, tymczasem od wieków działo się tak: jest ambona, ksiądz nakazuje, rozkazuje, a pod amboną tylko wierny lud. Ci ludzie — wierni w kościele — pozostawali pod władzą: parafialną czy biskupią. Tymczasem na mocy chrztu świętego każdy ochrzczony jest powołany do apostolstwa.

W Odezwie do wszystkich ludzi dobrej woli, w której ks. Zieja wymienił rodzaje zadań, jakie należy podjąć, aby zgromadzić wszystkich ludzi w Kościele, podkreślił on szczególnie konieczność pobudzania działania apostolskiego wśród duchowieństwa oraz przydzielania mu do pomocy świeckich misjonarzy ochotników. Planował utworzenie instytutu katechetyczno-misyjnego dla misjonarzy wędrownych. Proponował też swojemu biskupowi reorganizację życia parafialnego: powołanie jednej wzorcowej parafii, która mogłaby być poligonem doświadczalnym dla kleryków. Parafianie mieli być misjonarzami, oni — ludzie świeccy — jeździliby potem i budzili takiego samego ducha w innych miejscach. Ten proroczy głos nie został jednak wysłuchany; o ironio, akurat w tym czasie biskup wyszedł z inną inicjatywą: tworzenia kółek czcicieli Najświętszego Serca Jezusowego. W tej historii jak w soczewce dostrzec można dwie odmienne wizje życia parafialnego.

Oczywiście współpraca ze świeckimi nie wyczerpuje się w dziele misyjnym; ks. Zieja przydziela swoim parafianom różne zaangażowania. Wymieńmy choćby ciekawy pomysł samopomocy duchowej i materialnej, jaką mogłyby świadczyć sobie nawzajem rodziny mieszkające w danej parafii.

7. Bracia i Siostry ks. Ziei

Wielkim zamierzeniem ks. Ziei była idea życia wspólnego zespołu księży i ich współpracowników — nazywał ich Braćmi i Siostrami. Ks. Wojdecki zwraca uwagę, że lokując Zarys sposobu życia Braci w parafii w ostatnim rozdziale planowanej autobiografii, ks. Zieja chciał w ten sposób wskazać na najważniejszą ideę swojego życia. Zarys to były zasady wspólnego życia na plebanii księży i świeckich odpowiedzialnych za pracę duszpasterską w parafii. Ta myśl zrodziła się oczywiście z pragnienia budowy „od podstaw” (zob. cyt. w rozdz. 4) parafii na wzór apostolski; dlatego właśnie ks. Zieja chciał zgromadzić wspólnotę ludzi oddanych ewangelizacji. Wzorem był dla niego ks. Maks Józef Metzger, założyciel Światowego Związku Białego Krzyża oraz Zgromadzenia Misyjnego Białego Krzyża (potem: Instytut Chrystusa Króla), którego pracy wykonywanej we wspólnocie duchownych i świeckich przypatrywał się w czasie odwiedzin w Austrii.

Nie było ks. Ziei dane zrealizować w pełni zamysłu tego Zarysu. Próbował tam, gdzie proboszczował, wcielać w życie to, co się dało — z ograniczonym skutkiem. Ale przez całe życie idea życia wspólnego duchownych i świeckich pozostała w nim żywa, pracował nad nią i udoskonalał ją nieustannie. „Reguła życia Braci i Sióstr”, jak ją nazywa ks. Wojdecki, część tego Zarysu, zawierała siedemdziesiąt trzy zasady dotyczące ustawicznego rozważania Nowego Testamentu i wcielania go w życie, modlitwy i pracy, postawy wobec cierpienia i choroby, stosunku do ojczyzny i innych narodów; Zarys porusza też problem utrzymania, odżywiania i ubierania się Braci i Sióstr. Charakterystyczny dla ks. Ziei — naśladowcy św. Franciszka — jest nacisk na to, że Bracia i Siostry nie są i nie będą zakonem, stowarzyszeniem, instytucją, ale ruchem ludzi, którzy chcą wiarę traktować serio: Powyższego „Zarysu” nigdy nie nazywajmy nową regułą zakonną, bo jest on tylko przypomnieniem i podkreśleniem niektórych rzeczy zawartych w jedynej naszej „regule” — w Ewangeliach świętych. Gdyby kto spośród Braci czy Sióstr myślał inaczej i uważał ten „Zarys” za jakąś „regułę”, to należy mu go odebrać i wrzucić w ogień, a zostawić mu tylko święte Księgi Nowego Testamentu — z właściwym sobie radykalizmem przestrzegał ks. Zieja.

8. Polski Vianney?

Nie sposób zrozumieć wizji ks. Ziei bez podkreślenia roli, jaką przewidział dla kapłana, a przede wszystkim jaką starał się sam realizować. Nie ma bowiem parafii ks. Ziei bez samego Ziei, tak jak nie ma — użyję tu świadomie takiego, być może na wyrost, porównania — parafii w Ars bez św. Jana Marii Vianneya. Byłby więc nasz bohater świętym? Zostawiając Kościołowi taką ocenę, pozostańmy przy tym, że na pewno był bohaterem wiary i stanowić może godny naśladowania wzór kapłańskiej gorliwości. W każdym razie duszpasterska posługa ks. Ziei przypomina zaangażowanie proboszcza z Ars, który notabene w jego czasach seminaryjnych stanowił dla polskiego duchownego ideał kapłaństwa.

Jak napisał ks. Zieja w roku 1960 w tekście, który według ks. Wojdeckiego stanowić może jego życiowe credo, swoje kapłaństwo chce on przeżywać, wypełniając Ewangelię w prawdzie, sprawiedliwości, pracy, ubóstwie, miłości, pogodzie ducha i posłuszeństwie. Zwróćmy uwagę przynajmniej na ubóstwo i pracę.

Stopniowo, najpierw w seminarium i potem, kiedy byłem świadkiem zdzierstwa, jakie uprawiano po parafiach, a przede wszystkim na podstawie lektury Ewangelii, w której szuka ideału kapłaństwa, kształtuje się w nim pragnienie ubóstwa, któremu pozostanie wierny do końca i do którego wzywać będzie i innych kapłanów. Żyć będzie zawsze z dobrowolnych ofiar parafian, a za posługi duszpasterskie nie weźmie nigdy pieniędzy. Na jego księża plebanii zasiadali do wspólnego posiłku razem ze świeckimi pracownikami, a wszyscy utrzymywali się z tego, co im ludzie ofiarowywali; było to życie w duchu owego Zarysu, o którym była mowa wyżej.

Taka bezinteresowność apostolska miała wzbudzać zaufanie ludu, ale oprócz tego wyzwalała wśród niektórych parafian również troskę o proboszcza, na co on odpowiedział wzruszającym listem Do moich kochanych i bardzo mi drogich współpracowników w parafii słupskiej: Oświadczam, że moim pragnieniem i szczerym postanowieniem było zawsze i jest dążyć do najwyższego ubóstwa, to znaczy do takiego sposobu życia, żeby w mej parafii nie było nikogo uboższego ode mnie. [...] Kto by tego we mnie nie umiał czy nie chciał zrozumieć i uszanować i krępowałby moją swobodę pójścia za swym powołaniem, nie mógłby należeć do naszej rodziny parafialnej, choćby mi był najukochańszym człowiekiem. [...] Sługa dusz Waszych, Wasz Tatulo.

W kronice parafii słupskiej wymieniono liczne i bardzo różnorodne prace, których podejmował się ks. proboszcz Zieja: duszpasterzował w czterech kościołach na miejscu, obsługiwał również kościoły filialne, nauczał w kilku szkołach oraz wykładał na założonym przez siebie Uniwersytecie Ludowym, troszczył się o więźniów. Stosował się do ułożonego przez siebie regulaminu kapłańskiego — Postanowień, w których ustalił pracowity porządek dnia: od godziny 4.00, kiedy wstaje, aż do 21.00, kiedy odmawia jutrznię. Jest w tym regulaminie czas na posługę duszpasterską, pracę i spotkania z innymi. Dla ks. Ziei liczy się przede wszystkim Bóg i człowiek, któremu chce służyć ze wszystkich sił. I rzeczywiście to robi; dla przykładu — chory ks. Zieja, oddelegowany przez księdza prymasa do leczenia się, nawet jako kuracjusz nie przestaje duszpasterzować: przez siedem miesięcy odwiedza po kolędzie wszystkie domy (nawet świadków Jehowy), katechizuje w szkole, przygotowuje do Pierwszej Komunii, odprawia Msze, troszczy się o potrzebujących — ubogich i grzeszników. To wizytowanie wiernych stanowiło cechę charakterystyczną posługi ks. Ziei: Pierwsza czynność to wizytowanie wszystkich parafian, spisywanie ich nazwisk; każda rodzina miała swoją kartotekę. W ciągu dwóch lat nie zdążyłem obejść całej parafii, bo żeby pasterzować, trzeba było dobrze poznać tych ludzi, ich rodziny, domy, warunki życia.

9. Wizja do podjęcia

Jan Paweł II postulował, żeby czynienia Kościoła domem i szkołą komunii nie rozpoczynać od działań bezpośrednich, ale najpierw starać się krzewić duchowość komunii: Nie łudźmy się: bez takiej postawy duchowej na niewiele zdałyby się zewnętrzne narzędzia komunii. Stałyby się bezdusznymi mechanizmami, raczej pozorami komunii niż sposobami jej wyrażania i rozwijania. W świetle tych słów spuścizna pozostawiona przez ks. Zieję nadaje się do tego, aby się nią zainteresować, i nawet jeśli konkretne propozycje przedstawione przez tego polskiego kapłana nie dadzą się wprost zastosować, stojący za nimi duch jest w stanie zapalić serca odpowiedzialnych za Kościół pragnieniem tworzenia parafii jako wspólnoty. A wtedy jest szansa, że program duszpasterski przyniesie rzeczywisty owoc, a nie pozostanie jedynie „odfajkowanym” zadaniem.

Czytelnika zapoznającego się z poglądami ks. Ziei zdumiewać może jego prorocze spojrzenie. Wiele elementów jego wizji, prezentowanych i realizowanych przez niego nawet dwie—trzy dekady przed Soborem Watykańskim II, Kościół od czasów tego soboru uznaje oficjalnie za swoje i przedkłada do realizacji: mówi się więc o potrzebie prowadzenia wiernych do poczucia wspólnoty parafialnej, zwłaszcza w odprawianiu Mszy św., proboszczów zachęca się do otaczania miłością ubogich i chorych oraz do odwiedzania domów wiernych, postuluje się współpracę świeckich z duchownymi, także w poczynaniach apostolskich. Wydaje się, że praktyka duszpasterska musi wciąż czerpać z tej soborowej koncepcji, która niewątpliwie nie została jeszcze w pełni zrealizowana.

W tym kontekście wizja ks. Ziei jest wciąż do podjęcia przez jego następców-naśladowców, tym bardziej w roku programu duszpasterskiego przeżywanym pod hasłem „Kościół naszym domem”. To, co zostało po planach ks. Ziei, to rozproszone — jak sam mówi — szkice; całość planów zaginęła. Życie Ewangelią jest, według Jacka Moskwy, próbą ocalenia idei ks. Jana, jak choćby tej dotyczącej parafii na wzór pierwszych gmin chrześcijańskich; choć według niego samego jest prostszy sposób na ich ocalenie: Niech ludzie czytają Ewangelię.

Tekst ukazał się w Homo Dei nr 1 (302)/2012

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama