Ludzki

Pytania „Czym – Kim! – jest człowiek?” i „Co jest ludzkie?” w chrześcijańskiej tradycji nie mogą ucichnąć.

Ludzki

Christian Heinrich

Fascynacja Ewangelią

Eseje o nadziei, radości i prawdzie

Wszystkie teksty biblijne zaczerpnięte zostały z V wydania Biblii Tysiąclecia.

Wydawnictwo Jedność 2009
ISBN 978-83-7442-555-1


Ludzki


Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest
Łukasz 3,21

Kiedy w czerwcu 2000 roku zmarł bardzo popularny w Polsce ksiądz i filozof Józef Tischner, nie było chyba żadnej polskiej gazety, w której nie pojawiłyby się liczne nekrologi i wspomnienia. Znane osobistości i zwykli ludzi składali przy tym świadectwo działalności tego myśliciela i duszpasterza. Spośród niezliczonych wspomnień o Tischnerze największe wrażenie wywarło na mnie wcale nie spektakularne zdarzenie, o którym mowa była w liście czytelnika, zamieszczonym w krakowskim piśmie „Tygodnik Powszechny”.

Chodzi tutaj o wspomnienie byłej studentki, która pod koniec lat siedemdziesiątych uczestniczyła w wykładach Tischnera z filozofii. Studentka była w ciąży, a kiedy po urodzeniu dziecka wróciła na wykłady, filozof zaskoczył ją pytaniem: „Kto się urodził?”. Być może to właśnie to pytanie, w którym Tischner nie pytał jak wszyscy „co”, tylko z wielką oczywistością „kto”, dodało jej odwagi, by poprosić go o udzielenie chrztu świętego. Studentka była samotną matką, związek z ojcem dziecka rozpadł się tuż po porodzie i miała ona wrażenie, że od swojego profesora nie musi oczekiwać żadnych pouczeń. „Co jest konieczne do chrztu?”, spytała Tischnera. Ten uśmiechnął się i powiedział: „Dziecko”. Wszystko inne, tak wspomina studentka, wynikło potem szybko i jakby samo z siebie.

Że do chrztu potrzebne jest dziecko, to oczywiste, a mimo to potrzebujemy dużo więcej takich oczywistości, które nawet po dwudziestu latach pozostaną wciąż żywe w pamięci zaangażowanych w nie osób. Kto podczas chrztu stawia dziecko w centrum (porównaj Mt 18, 2 i dalej), ten widzi to, co istotne; wie, że wszystko inne zostanie dane. Możliwe, że odpowiednie dokumenty i właściwe odpowiedzi grają tutaj jakąś rolę, ale istotne jest coś innego: dziecko, rodzice, błogosławieństwo. Podczas chrztu świętego, tak mówi wiara chrześcijańska, to, co ludzkie, zostaje połączone z tym, co boskie. Nie odbywa się to kosztem tego, co ludzkie. Nie ma tutaj nic do zapłacenia, a ostatecznie także nic do moralizowania. Prawdopodobnie to proste zrozumienie skłoniło Tischnera do jego odpowiedzi, która kilka dziesięcioleci później pozostawała wciąż żywa w studentce.

To nie przypadek, że w codziennych rozmowach słówko „ludzki” ma tak wysokie notowania. Ludzki nauczyciel, ludzki szef albo lekarz – w ustach ucznia, pracownika albo pacjenta jest to wielka pochwała. Ludzki nauczyciel wie najwyraźniej, że materiał jest ważny, ale jeszcze ważniejszy uczeń. Tak samo jako ludzkiego postrzegamy tego szefa, który nie skupia się wyłącznie na danych dotyczących obrotu i na zegarze kontrolnym; lekarz, który widzi nie tylko pojedynczy narząd, ale pacjenta, który ma ciało i duszę. Ludzki jest ten, kto dostrzega człowieka. Całego człowieka, można by dodać, a nie tylko pożądaną albo potrzebną chwilowo jego część. „Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest”, czytamy w Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 3,21). Wypowiedź ta zawsze irytowała. On był nam we wszystkim równy, oprócz grzechu – tak się nauczyliśmy. Ale po co w takim razie chrzest, który jest symbolem przebaczenia grzechów?

Odpowiedzi może nam udzielić tylko człowieczeństwo Jezusa. Jeśli Jezus jest prawdziwym człowiekiem, a nie „potajemnie” przebranym Bogiem, który tylko przez chwilę chce przeżyć, co się czuje człowiek, wtedy Jego chrzest nie jest tylko biograficznym przypadkiem. Jezus przyjmuje chrzest od Jana Chrzciciela, ponieważ najwyraźniej przemawia on do Niego! Poważnie traktuje wołanie o nawrócenie i pokazuje też pośrednio, że chrzest Jana Chrzciciela „pochodzi z nieba” (por. Łk 20,4). Dzięki temu może także nawiązać do działalności Chrzciciela – bez uszczerbku dla faktu, że Jego kazanie będzie miało zupełnie inny wydźwięk: podczas gdy Jan Chrzciciel postrzegany jest przez naród jako surowy kaznodzieja pokutnik i asceta, Jezus może być uważany za „przyjaciela celników i grzeszników”, a ze względu na swój udział w ucztach za „żarłoka i pijaka” (Łk 7, 33 i dalej).

Również Jezus stawia w centrum wołanie o nawrócenie, również on rozróżnia dokładnie między pustą, „nabożną” sztucznością i stanowiącą nośny element życia pobożnością. A mimo to w swoim przesłaniu wciąż liczy się ze słabością i niekonsekwencją człowieka, liczy się z rzeczywistym, całym człowiekiem, a nie jedynie z wymarzonym kandydatem. Wciąż będzie wschodzić, tak mówi Jezus w jednej ze swoich przypowieści, tylko część siewu. Pozostała część uschnie albo trafi na zbyt kamieniste podłoże (por. Łk 8, 5-8).

Pytania „Czym – Kim! – jest człowiek?” i „Co jest ludzkie?” w chrześcijańskiej tradycji nie mogą ucichnąć. Do tej pory padły niezliczone odpowiedzi. Wygląda na to, że trwałe są tylko te, które nie definiują zbyt szybko, które nie redukują człowieka do jednej tylko funkcji albo udają, że wszystko dokładnie wiedzą. Do tych odpowiedzi, które przez wieki stanowią wyzwanie i motywację, należą słowa Blaise Pascala o wielkości i nędzy człowieka, o człowieku jako „zdetronizowanym królu”. Są to pozornie proste przeciwstawienia – a mimo to odzwierciedlają naszą wspólną wiedzę: „Człowiek nie jest ani aniołem, ani zwierzęciem; a nieszczęście chce, aby ten, kto chce grać anioła, grał zwierzę”.

W tym „pomiędzy” jest nasze miejsce, tam znajduje się to, co ludzkie. Zawsze istniała pokusa egzystencji podobnej do anielskiej albo zwierzęcej, ale tylko ten, kto jest świadomy wielkości i nędzy człowieka oraz czuje w sobie i w innych to napięcie, może być ludzki. Świadomość nędzy człowieka czyni ostrożnym, świadomość wielkości strzeże przez rozpaczą. Ludzki jest ten, kto dostrzega całego człowieka. Kim jest człowiek?

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama