Passion Translation — tłumaczenie, czy raczej ideologiczna reinterpretacja Biblii?

Nurt związany z amerykańskim Bethel Church ma spory wpływ na katolickie grupy i wspólnoty w Polsce. Warto zdać sobie sprawę z tego, jak jego liderzy podchodzą do Biblii, którą rzekomo uznają za normę wiary, faktycznie zaś - dopuszczają się poważnych manipulacji na jej tekście.

Niniejszy tekst nie jest oryginalny. W przeważającej części stanowi streszczenie jednego z rozdziałów książki Counterfeit Kingdom. The dangers of New Revelation, New Prophets, and New Age Practices in the Church, której autorami są Holly Pivec i Douglas Geivett. Dodaję tylko nieliczne komentarze, oraz podsumowanie. Przyświeca mi zamiar uświadomienia polskiego czytelnika, który zapewne nie zna tej pozycji, a być może pozostaje pod wpływem nurtu nowoapostolskiej reformacji, do którego należy również Bethel Church. 

Brian Simmons, „apostoł” nowoapostolskiej reformacji i tłumacz Biblii polecanej i używanej w Bethel Church, przekonuje, że to sam Jezus Chrystus wszedł do jego pokoju, tchnął na niego i zlecił mu przetłumaczenie Biblii. Miało się to wydarzyć w 2009 roku, kiedy to Jezus rzekomo przekazał Simmonsowi  „ducha objawienia” oraz „tajemnice języka hebrajskiego”. W wyjaśnianiu tego niezwykłego doświadczenia Simmons ucieka się do metafory chipa, który jak gdyby został w niego wszczepiony, dzięki czemu mógł on lepiej słyszeć Chrystusa i rozumieć Pismo Święte.

W rezultacie powstało The Passion Translation of the Bible, nowe tłumaczenie Pisma Świętego. Miałoby ona odzwierciedlać pasję-namiętność Bożego serca i Bożą miłość do ludzi w taki sposób, jaki nie jest dostępny w innych tłumaczeniach. Wydanie tej publikacji okazało się bestsellerem, a tłumaczenie jest chwalone przez popularnych pastorów. Sam Bill Johnson — starszy pastor Bethel Church — na jego podstawie głosi nawet swoje kazania.

Jeśli każda próba dokonania rzetelnego tłumaczenia natchnionych tekstów domaga się powołania zespołu wykształconych i doświadczonych uczonych, to tutaj wszystkiego miała dokonać jedna osoba — rzeczony Brian Simmons. Co prawda ten „tłumacz” twierdził, że inni eksperci poddali ocenie jego tłumaczenie, ale nie uznał za stosowne ujawnić żadnych nazwisk. W obliczu krytyki zostali przez wydawcę tłumaczenia zatrudnieni pewni konsultanci, jednak mieli oni jedynie głos doradczy — zgłosili swoje uwagi — a ostateczne tłumaczenie wciąż pozostaje dziełem jednoosobowym.

Sęk w tym, że Simmons nie ma znajomości języków hebrajskiego, greckiego i aramejskiego wymaganych do tłumaczenia biblijnych ksiąg. „Dr” przed jego nazwiskiem to stopień otrzymany od Uniwersytetu Wagnera, czyli organizacji związanej z nowoapostolską reformacją. Simmons nie ma naukowych kwalifikacji, ma kwalifikacje nadprzyrodzone. Nie dość, że Jezus miał zlecić mu tłumaczenie, to dodatkowo wspomagał go w pracy anioł o imieniu — nomen omen — Passion. Ale uczeni bibliści nie potwierdzają wysokiego poziomu tłumaczenia; przeciwnie, wielu z nich bije wręcz na alarm.

Samozwańczy tłumacz twierdzi, że bazował na oryginalnych manuskryptach aramejskich. Szkopuł w tym, że takich manuskryptów zwyczajnie nie ma. Z wyjątkiem pewnych fragmentów Stary Testament został napisany po hebrajsku, a Nowy — w języku greckim. Tymczasem Simmons utrzymuje, że uczeni odkryli starożytny aramejski Nowy Testament, i uznali, że manuskrypty greckie są jedynie kopiami oryginalnych aramejskich. Jest to nieprawdą, i środowisko uczonych jest w tej sprawie jednogłośne. Ostatecznie okazało się, że Simmons korzystał nie z aramejskich źródeł, ale z syryjskiej Peszitta, powstałego w trzecim lub czwartym wieku tłumaczenia. Innym razem Simmons twierdził jednak, że opierał się głównie na greckich tekstach, co trudno pogodzić z powyższymi stwierdzeniami.

Simmons obstaje przy tym, że Passion Translation nie jest parafrazą, ale rzetelnym tłumaczeniem nadającym się do poważnego studium słowa Bożego. Jednak „tłumacz” pomija niektóre słowa czy zdania, i dodaje z kolei te, których brakuje w manuskryptach hebrajskich i greckich. Nie są to błahe zmiany nawet pod względem objętości, skoro niektóre księgi w tym tłumaczeniu są znacznie obszerniejsze niż oryginał czy uznane tłumaczenia (np. List do Kolosan jest od 38 do 48% dłuższy od innych przekładów, a Księga Psalmów 50% dłuższa od oryginału). W ten sposób zniekształca słowo Boże, czyni z niego raczej słowo potwierdzające ideologię nowoapostolskiej reformacji. Nie jest to ani wiarygodny przekład, ani nawet parafraza, skoro intencje autora natchnionego i Ducha udzielającego mu natchnienia zostały przeinaczone.

Kilka przykładów na to, w jaki sposób nawet drobne zmiany spowodowały wypaczenie pierwotnego przesłania, powinno to wystarczająco zilustrować:

1. W Liście do Efezjan czytamy: „Temu zaś, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (3,20). W tłumaczeniu Simmonsa otrzymujemy „nieco” wydłużony werset: „Nigdy nie wątp w to, że potężna moc Boga będzie działała w tobie i dokona tego wszystkiego. On osiągnie nieskończenie więcej niż twoja największa prośba, twoje najbardziej niewiarygodne marzenie i przekroczy twoją najśmielszą wyobraźnię! Prześcignie je wszystkie, ponieważ jego cudowna moc nieustannie dodaje ci energii”. W ten sposób od skoncentrowania na Bogu przechodzi się do narcystycznego skupienia na człowieku.

2. Ewangelista zostawia nam listę Dwunastu Apostołów obdarzonych przez Chrystusa szczególną i niepowtarzalną misją: „A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan” (Mt 10,2). Simmons wprowadza tutaj tylko jedno słowo, które zmienia diametralnie wydźwięk przesłania: „A oto imiona pierwszych dwunastu apostołów [...]”. Czy warto czepiać się o jedno słówko? Otóż warto, i to bardzo warto. „Apostoł” nowoapostolskiej reformacji umieszcza nie przypadkiem to jedno słowo, które powoduje wrażenie, że Biblia może współgrać z ideologią nowoapostolskiej reformacji. Po „pierwszych” apostołach mogą przecież przyjść „następni”, nieprawdaż? Grono apostołów w ten sposób zostaje otwarte na „apostołów” współczesnych, którzy tym samym zostają zrównani w autorytecie z Dwunastu Apostołami.

Jest to jedna z tych „przemycanych” przez Simmonsa zmian, która w reakcji na krytykę tłumaczenia została przez niego w kolejnych wydaniach po cichu usunięta. Podobnie było z poniższymi dwoma.

3. 1 Kor 12, 7: „Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra”. W Simmonsowej wersji werset ten znów odzwierciedla jedno z podstawowych przekonań nowoapostolskiej reformacji: „Każdy wierzący otrzymuje ciągłe objawienie od Ducha Świętego dla dobra nie tylko jego, ale i wszystkich”. Nie dość, że różnorodne manifestacje Ducha zostają tutaj sprowadzone do jedynie objawienia, to ma ono być czymś doświadczanym nieustannie i przez każdego chrześcijanina. Bill Johnson zwykł powtarzać, że Bóg nie ogranicza się do księgi (w rozumieniu: Biblii), co jest oczywiście prawdą; jednak oczekiwanie na „nowe objawienia” jest postawione zbyt wysoko w systemie przekonań nowoapostolskiej reformacji.

4. Wierzący otrzymali od Chrystusa obietnicę: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” (J 14,12). Dla Simmonsa jako propagatora nowoapostolskiej reformacji jawi się oczywiste, że owe „dzieła” to cuda, dlatego w powyższym wersecie dokonuje zmiany — teraz każdy wierzący ma dokonywać cudów tak potężnych, a nawet bardziej spektakularnych niż sam Jezus czynił za życia na ziemi! W gronie biblistów interpretacje się różnią,  jednak większość uczonych nie podziela przekonania o tym, że w tej mowie Jezusa chodziło o cuda (gr. erga to dzieła, nie cuda). Czyż zresztą można sobie wyobrazić cuda bardziej wprawiające w zdumienie od tych, których dokonywał Chrystus? Zdaje się, że wskrzeszanie umarłych jest wciąż niedosięgłe nawet dla „apostołów” nowoapostolskiej reformacji i uczestników BSSM (Bethel School of Supernatural Ministry).

* * *

Bethel Church posługuje się tłumaczeniem Biblii, które nie jest rzetelne. Autor tłumaczenia nie ma kwalifikacji do podejmowania próby tłumaczenia ksiąg natchnionych. Tłumaczenie zostało dokonane nie w oparciu o najstarsze manuskrypty, lecz później powstałe ich tłumaczenie na język syryjski. Rzekome niebiańskie kwalifikacje miałyby wynikać z cudownego uzdolnienia otrzymanego od Chrystusa i posłanego do współpracy z Simmonsem anioła. Albo są to bajki wyssane z palca, albo Simmons rzeczywiście doznał/doznaje jakiegoś rodzaju duchowych nawiedzeń. Nie wiadomo, która z tych opcji jest bardziej niebezpieczna. Samozwańczy tłumacz albo dokonuje świadomego oszustwa, albo jest zwykłym krętaczem, raz twierdzącym jedno, a raz drugie, a w obliczu krytyki wycofującym się rakiem i wprowadzającym poprawki do kolejnych wydań Passion Translation. Choć trudno to sobie wyobrazić, podając się za tłumacza, w rzeczywistości Simmons poważył się na dokonanie licznych zmian w treści Pisma Świętego, które wypaczają przesłanie biblijne. Wszystkie one pozostają kompatybilne z systemem przekonań wyznawanych w środowiskach nowoapostolskiej reformacji, i dokładnie wpasowują się w ideologię propagowaną przez Bethel Church. W moim przekonaniu mamy w tym przypadku do czynienia raczej z organizacją parareligijną niż z chrześcijańskim Kościołem.

Sławomir Zatwardnicki

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama