Zwiastowanie Pańskie - czy w przekazie biblijnym zawarta jest jakaś sugestia na temat ślubu dziewictwa Maryi?
Współczesna egzegeza skoncentrowana bardziej na naukowych niż teologicznych zasadach interpretacji biblijnego tekstu stawia pod znakiem zapytania niemal wszystkie przekonania wierzących. Być może najwyraźniej widać takie „demitologizujące” działania naukowej egzegezy w stosunku do Maryi, której Pismo poświęca stosunkowo niewiele bezpośrednich odniesień, a której Osoba i rola została jednak w Kościele odczytana adekwatnie do powołania, które stało się Jej udziałem. Tak więc współczesna egzegeza oparta w głównej mierze na metodzie historyczno-krytycznej okazuje się często formułować wnioski podważające te przekazywane przez Tradycję Kościoła.
Scena Zwiastowania stanowi swoiste pole doświadczalne dla metody historyczno-krytycznej, która potrafi z opisu podanego przez Łukasza wyczytać właściwie wszystko poza tym, co głosił przez wieki Kościół. W niniejszym tekście chciałbym zwrócić szczególną uwagę na jeden tylko werset tyleż ważny co rzeczywiście tajemniczy, a przez to bez wiary Kościoła pozostający zakrytym na tyle, że jedyne co można z niego wnioskować — pod warunkiem, że podchodzi się do tekstu bez uprzedzeń — to fakt, iż perykopa ta jest otwarta na różne interpretacje i że nie wolno jej wyjątkowości otwartej na różne interpretacje banalizować prostymi rozwiązaniami, które chyba jedynie uczonym głowom wydają się korespondować z tekstem, podczas gdy prostaczkom od razu wydają się „naciągane”.
Mówi się przede wszystkim, że Maryja nie mogła wcześniej podjąć decyzji pozostania w dziewictwie, ponieważ wybór taki byłby anachroniczny — w ówczesnej kulturze kobieta mogła podobno myśleć wyłącznie o małżeństwie; w przypadku dziewictwa w grę wchodzić musiałoby raczej opłakiwanie tego niepożądanego stanu niż dobrowolny wybór trwania w nim. Oczywiście takie wnioski bazują na dzisiejszym stanie wiedzy o uwarunkowaniach kulturowych czasu, w którym dane było żyć Maryi; same w sobie stanowią więc jedynie hipotezę, bo wiedza historyczna nie może dać tego rodzaju pewności, z którym mamy do czynienia w przypadku na przykład wiedzy przyrodniczej. Prędzej czy później ktoś być może odkryje nowe fakty i cała hipoteza o anachroniczności decyzji Maryi legnie w gruzach, ale póki co powtarzają ją tęgie głowy specjalistów.
Cóż można powiedzieć w reakcji na te hipotezy? Wystarczy wspomnieć, że kilkadziesiąt lat później pisał święty Paweł o stanie dziewictwa jako o czymś normalnym i pożądanym, więc w takim świetle teza o absolutnej anachroniczności zostaje jednak w pewnej mierze zrelatywizowana. Ale przede wszystkim trzeba wskazać na wyjątkowość Matki Pana, która według wiary Kościoła (mimo że wykraczającej poza samo Pismo, to jednak w zgodzie z nim) została potraktowana przez Boga wyjątkowo. Niepokalanie poczęta, powołana do bycia Matką Syna Bożego — to wszystko powoduje, że egzegeta powinien przynajmniej zachować pewnego rodzaju pokorę w interpretacji sceny Zwiastowania. Który pierwszy jest bez grzechu, niech rzuca kamieniami śmiałych egzegetycznych hipotez! Co, nie ma takich bezgrzesznych? Niech więc zachowają chłodny dystans nie tyle w stosunku do Maryi, co do zbyt szybkich wniosków. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, jak to jest być „pełnym łaski”, a taką jest Maryja; a co za tym idzie grzechem osądu można określić ujmowanie Jej prawa do podejmowania decyzji wyjątkowych na tle swojej epoki. „Do osoby Matki Jezusa nie da się przyłożyć przeciętnej miary przyjmowanej dla całej społeczności, której była członkiem” (J. McHugh, Maryja w Nowym Testamencie, Niepokalanów 1998, s. 221). Zaprawdę, od Nowej Ewy zaczyna się nowa era ludzkości — pozwólmy więc Matce odkupionych zachowywać się w sposób Jej właściwy.
Jeśli pamiętać o tym, że jest Maryja odkupiona w sposób szczególny, bo zanim jeszcze Chrystus złożył swoje życie w ofierze na Krzyżu, wtedy odpada kolejny wariant tego samego zarzutu współczesnej egzegezy, która twierdzi, iż ideał dziewictwa podjętego nie w celach rytualnych, ale ze względu na Boga i służbę Jemu posiada rysy specyficznie chrześcijańskie, nie znane w środowisku żydowskim. To Jezus miał ukazać ten ideał swoim uczniom, i od tego dopiero czasu można nim było żyć. Cóż odpowiedzieć na taki wypowiadany uczenie pogląd? Znów należałoby wskazać na wyjątkową rolę Matki Pana — Osoby tak pełnej łaski, że przecież sam Jezus, jak można podejrzewać, w pierwszych latach swego życia przede wszystkim od Niej uczył się wierzyć. Już samo to powoduje, że można rozważyć taką ewentualność, iż Ona pragnęła życia tym ideałem, który On zaprezentuje dopiero w czasie swojej publicznej działalności. Zresztą, sam fakt, że Jezus mógł taki ideał zaproponować współczesnym sobie dowodzi, iż ideał ten musiał odpowiadać pragnieniom ludzkich serc, nawet jeśli nie był on wcześniej realizowany przez nikogo (poza Maryją): „słowa Jezusa z Mt 19,12 trzeba chyba uznać za niezbity dowód na to, że wyrzeczenie się małżeństwa z myślą o Bogu nie było dla ludzi czasów nowotestamentowych zupełną egzotyką” (tamże, s. 220).
Śmiertelna naukowa powaga nie boi się śmieszności, kiedy raczy sobie żartować z prostego a wierzącego czytelnika Ewangelii stwierdzeniami, jakoby zapytanie Maryi miało być na przykład jedynie prostym stwierdzeniem faktu („jestem dziewicą, jeszcze nie współżyłam”) lub ewentualnie literacką formułą łączącą poszczególne części perykopy. Zaprawdę trzeba nie lada specjalistycznych studiów nad tekstem, żeby tak się od niego oderwać, iż nie widać już nonsensu tego typu stwierdzeń; można oczywiście przecedzać komara, ale połykać wielbłąda — a tym właśnie w omawianej perykopie jest zapytanie Maryi — tyle że nie jest to najbardziej zalecana przez Chrystusa postawa. „Zwrot Łk 1,34 jest jedyny w całej Biblii” (I. de la Potterie, Maryja w tajemnicy przymierza, Warszawa-Częstochowa 2000, s. 57), i już samo to wskazuje, że nie znajduje się on w tekście jedynie ze względów literackich, nie został „włożony” w usta Maryi przez Łukasza w tym celu, aby umożliwić aniołowi przekazanie takiej a nie innej nowiny. Zresztą, gdyby tak miało być, wystarczyłoby użyć pytania „Jak to się stanie?”, bez niepotrzebnego do tego celu dodatku „skoro nie znam męża”. Ewangelista nie napisał „teraz” lub „jeszcze”, „słowa Maryi są czymś więcej niż tylko zwykłym stwierdzeniem, iż aktualnie jest dziewicą (...) Sugerowałbym, iż słowa te znaczą, że Maryja nie uważała współżycia płciowego za prawdopodobne w jakimkolwiek okresie swego życia” (J. McHugh, dz.cyt., s. 233).
Jeszcze bardziej razi banalizowanie treści zwrotu użytego w Ewangelii, gdy zauważy się, iż takie rozwiązanie stanowi zaprzeczenie ewidentnej przecież powagi całej perykopy. Tym więcej zdumiewa to banalizowanie wagi rzeczywistej trudności (dziewica ma zostać matką), w jakiej znalazła się Maryja, jeśli wziąć pod uwagę paralelną perykopę opowiadającą o zwiastowaniu Zachariaszowi — jak tam pytanie kapłana ujawniało rzeczywistą trudność (jest stary, jak więc urodzi), tak w przypadku Maryi podobnie widać wewnętrzne zmaganie (jak urodzi Syna Bożego Ta, która pragnie pozostać dziewicą), tyle że nie powoduje ono zwątpienia jak w przypadku Zachariasza (to z kolei ukazuje wyjątkowość Maryi i Jej ufności Bogu).
Stosunkowo najwięcej sympatii wzbudzają we mnie próby podejmowane przez katolickich egzegetów proponujących godzenie tradycyjnej wiary Kościoła z wnioskami płynącymi z tekstu biblijnego badanego metodami naukowymi. Oczywiście i takie wysiłki łączenia „ognia i wody”, a więc wiary i miłości do Matki Pana z chłodną naukową egzegezą, mogą powodować, że woda ugasi ten ogień, bez którego nie jest możliwe zajrzenie do wnętrzna Tej, która swoją godnością przewyższa wszystkich ludzi (nie wyłączając spośród nich egzegetów), ale mimo wszystko warto przyjrzeć się takim próbom.
Jeśli „dogmatyczny tok myślenia zdaje się jednak co najmniej wyraźnie sugerować, że Maryja wybrałaby życie w dziewictwie, gdyby to było możliwe” (tamże, s. 226), to żeby przyjąć taki pogląd, trzeba by jeszcze rozróżnić w tym, co powiada Pismo ówczesną postawę Maryi od tego, co pochodzi od Łukasza. Szczegółowa analiza pytania Maryi zapisanego w Ewangelii przez Łukasza wskazuje, że czytelnik ma do czynienia z czasem teraźniejszym użytym w odniesieniu do przyszłości, stąd najtrafniejszy przekład mógłby brzmieć: „Jakże się to stanie, skoro nie mam znać męża?” (por. tamże, s. 234) lub jak sugeruje Ignace de la Potterie: „Jakże się to stanie, skoro jestem dziewicą?” (dz. cyt., s. 60). Również René Laurentin uważa, iż „bardziej naturalna jest jednak interpretacja w sensie teraźniejszości (»nie znam«) jako stanu niż jako chwili” (Matka Pana. Krótki traktat teologii maryjnej. Wydanie integralne, Warszawa 1989, s. 281). A skoro taką formę podaje ewangelista, trudno dopuścić myśl o tym, żeby Maryja myślała, iż jest możliwe skonsumowanie małżeństwa. To prowadzi do wniosku, że „przypisanie Maryi tych słów było ze strony ewangelisty formalnym i celowym stwierdzeniem post factum nigdy nie naruszonego dziewictwa Maryi” (J. McHugh, dz.cyt., s. 234).
Nie oznacza to jednak, że Maryja składała ślub dziewictwa: „...nie uważamy, że chodzi tu o świadomy zamiar zachowania dziewictwa. Byłoby to naciąganiem tekstu. Na tym etapie historii zbawienia byłby to anachronizm. Chodzi raczej o pewną orientację, o głęboki pociąg do życia dziewiczego, o ukryte pragnienie dziewictwa, jakiego doświadczyła Maryja, chociaż nie mogło to jeszcze przybrać formy postanowienia, ponieważ było to niemożliwe w tamtym środowisku społecznym” (I. de la Potterie, dz. cyt., s. 61). Być może więc Maryja dopuszczała współżycie, a wybór dziewictwa był związany z faktem wcielenia i dopiero od Zwiastowania datuje się historyczna decyzja dziewictwa? W każdym razie — powiadają egzegeci — Maryja jako posłuszna Prawu (a tak Ją przedstawia Pismo, w tym również Łukasz), pozostawała najpierw pod władzą ojca, a potem narzeczonego — ewentualny ślub dziewictwa musiałby mieć charakter warunkowy, bo zależał również od innych osób. Fakt zaślubin miałby pokazywać, że nie była Ona w sposób absolutny zdecydowana na dziewictwo, przede wszystkim liczyła się dla Niej wola Boża. Mówi się także, że być może nawet fakt cudownego poczęcia nie spowodował, że od razu zrozumiała, iż właściwą odpowiedzią będzie dziewictwo.
Ale przykład wyniesionych przez Kościół na ołtarze świętych dziewic pragnących od najmłodszych lat pozostania w dziewictwie wydaje się przeczyć tej interpretacji — skoro w ich przypadku pragnienie dziewictwa pojawiało się nieraz w bardzo młodym wieku, wydaje się, że tym bardziej w Jej życiu takie pragnienie musiało się szybko objawić, chyba że uznać, iż ówczesne warunki nie dawały możliwości „wyartykułowania” tego pragnienia. Raczej jednak doświadczenie wierzących sugeruje, iż w Jej przypadku takie pragnienie musiało ujawnić się jeśli nawet nie szybciej, to na pewno intensywniej. Drugim zarzutem do tego rodzaju propozycji składanych przez katolickich egzegetów, na jaki należy zwrócić uwagę, jest ten, iż wierność tekstowi biblijnemu, sama w sobie oczywiście godna szacunku, powoduje jednak, że Tradycja Kościoła schodzi na drugi plan; w sposób pośredni egzegeza tak prowadzona przyjmuje więc aprioryczne założenia, na przykład to, że w Piśmie musiało się znaleźć na tyle dużo informacji dotyczących Maryi, że na ich podstawie można wyciągać wnioski mogące stanowić przeciwwagę dla tradycyjnej interpretacji.
Ciekawe, że nie znalazłem w proponowanych przez katolickich egzegetów rozwiązaniach prób wyjaśnienia paradoksalnej sytuacji Maryi w oparciu o to, co przeżywać musiał Abraham składający swojego syna w ofierze. On również doświadczał swoistego paradoksu: wiedział, że po ludzku nie może Izaak zostać uratowany, a przecież do końca ufał jeszcze w jakieś rozwiązanie sytuacji — wbrew nadziei wierząc nadziei. Zarówno Magisterium, jak i egzegeci katoliccy zwracali wielokrotnie uwagę na analogię istniejącą pomiędzy Abrahamem (ojcem wierzących) a Maryją (Matką wierzących), przy czym można zasadnie uważać, że patriarcha był „jedynie” typem tego, Kim stała się Nowa Ewa, przewyższająca siłą rzeczy bohatera Starego Testamentu. Raz jeszcze okazuje się, z jakim lekceważeniem interpretatorzy Pisma traktują postulowaną przez dokumenty Kościoła egzegezę kanoniczną, która potrafi czytać dany fragment Pisma w świetle całości.
Jeśli pójść wspomnianym tropem, można domyślać się, że Maryja przeżywała w głębi serca te po ludzku rzecz biorąc sprzeczne pragnienia — dziewictwa i małżeństwa — i ufała, że obie zostaną spełnione. Nie wiedziała, jak je ze sobą pogodzić, i mimo iż zaręczyła się, wewnętrzne przekonanie musiało Jej mówić, że sprawy potoczą się jakoś inaczej. W tej perspektywie Zwiastowanie byłoby niejako rozwiązaniem tego Boskiego paradoksu — i dopiero w przesłaniu anioła wcześniejsze tęsknoty maryjnego serca znajdują swoje potwierdzenie, a późniejsze wydarzenia je wypełnią. Z kolei takie spojrzenie nie wykluczałoby jednak decyzji dziewictwa — jeśli jest to teza ryzykowna, to zdaje się jednak dobrze korespondować z arcywyjątkowym powołaniem Maryi. Jej relacja z Bogiem jest zaiste tak szczególna, że nie wolno nam, pozostającym za Nią daleko w tyle, odmawiać Jej wyborów przekraczających ludzkie rozumowanie czy historyczne uwarunkowania.
Jeśli „słowa z Łk 1,34 (...) to odwieczny problem egzegetów i żadnej z proponowanych przez nich interpretacji nie udało się zyskać powszechnej aprobaty” (J. McHugh, dz. cyt., s. 212), tym bardziej nie wzbudzają zaufania propozycje egzegezy opartej jedynie na metodzie historyczno-krytycznej. Wypadałoby przeprowadzić swoisty egzegetyczny rachunek sumienia i przyznać się do tego, iż tekst nie „otwiera się” naukowej metodzie zamkniętej na wymiar wiary. Obecny papież w swojej ostatniej książce odwołuje się właśnie do tych nieprzekonywujących hipotez formułowanych przez nowożytną egzegezę, po czym dochodzi do wniosku: „Zdanie to pozostaje więc nadal zagadką — albo powiedzmy raczej: tajemnicą. Maryja, kierując się niezrozumiałymi dla nas motywami, nie widzi żadnego sposobu stania się matką Mesjasza przez współżycie małżeńskie. Anioł zapewnia Ją, że matką zostanie nie w normalny sposób...” (J. Ratzinger-Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo, Kraków 2012, s. 52).
Skoro w przypadku Maryi mamy do czynienia z wyjątkową Osobą, nie należy się dziwić temu, że wypowiedziana przez Nią kwestia nie daje się zrozumieć osobom, których relacja z Bogiem nie jest tak intensywna. To z kolei powoduje, że jedynie w wierze Kościoła można szukać zrozumienia omawianego fragmentu Ewangelii, a i tak możliwe jest „jedynie” zagłębianie się w tajemnicę, a nie poszukiwanie intelektualnego rozwiązania zagadki. Chodzi więc o poznanie w wierze, o pokorną mądrość prostaczków, a nie pyszną wiedzę uczonych.
W każdym razie nie należy się wstydzić przyjmowania tradycyjnej wykładni sceny Zwiastowania. Wydaje mi się, że sformułowanie użyte przez profesora teologii z KUL-u dobrze wyraża przekonanie wierzących, którego można się i dziś trzymać: „Scena zwiastowania zdaje się zakładać, że Maryja złożyła jakiś ślub dziewictwa, bądź to przez zaręczynami z Józefem, bądź to wraz z aktem zaręczyn (...) Mogła to być personalna decyzja dziewictwa, ale z natchnienia Bożego, a więc o istotnej wartości teologicznej (...) Był to więc akt mesjański: akt wiary w Boga, ofiary, ufności, niezwykłej pobożności mistycznej” (Cz. Bartnik, Matka Boża, Lublin 2012, s. 112). Właśnie: niezwykła pobożność mistyczna to właściwy klucz hermeneutyczny, którego niestety rzadko używają egzegeci interpretujący postawę Matki Pana.
Tekst ukazał się w „Bibliotece Kaznodziejskiej” (2013) nr 2 (157)
Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora
opr. mg/mg