Twoje serce jest zgłodniałe? Puste? Zgorzkniałe? Napełnij je tym, co daje życie: napełnij je Słowem Bożym!

Żyjemy w czasach, gdy słowa jest nadmiar. Dociera do nas z każdej strony, dzieląc nas, oskarżając, dołując. Sami jesteśmy sobie winni, bo nie umiemy wyłączyć mediów i poszukać Słowa, które uleczy naszą duszę. Czy jednak wiemy, gdzie go szukać?

Słowem, które leczy duszę, przywraca nadzieję i przezwycięża wszelkie duchowe ciemności, jest Słowo Boże. Być może nieraz już zabierałeś się do lektury Biblii, by w końcu ją odłożyć, mówiąc: „to za trudne dla mnie”, „to takie niedzisiejsze”, „tak wiele tu przemocy”. Może jeszcze coś innego zniechęciło cię do lektury Pisma Świętego. Może po prostu był to brak czasu, nadmiar zajęć.

Dlaczego tak trudno nam czytać Biblię, nawet gdy jesteśmy przekonani, że jest to faktycznie Słowo Boże? Sądzę, że najczęściej na swojej drodze napotykamy trzy przeszkody. Pierwszą jest lęk przed mocą Słowa, które może całkowicie przemienić nasze życie. Bóg nie jest gadułą, nie rzuca słów na wiatr, nie wypowiada swojego słowa, abyśmy je w nieskończoność analizowali, ale Jego słowo ma życiodajną, stwórczą moc. Autor Listu do Hebrajczyków tak o tym pisze:

Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. (Hbr 4,12)

Słowo Boże jest żywe, tak jak żywa jest osoba. Osobę można analizować, ale analizować to nie to samo, co spotkać. Bóg wypowiadając słowo, wypowiada Samego Siebie. Jego słowo nie jest czymś oddzielnym, nie jest przedmiotem do analizy. Jest Nim samym. Dopóki traktujemy Słowo Boże jak przedmiot analizy, dopóty nie możemy go spotkać. A gdy otworzymy się na to spotkanie, musimy być gotowi na to, że nie wyjdziemy z niego tacy sami, jak byliśmy dotąd. Słowo Boże przenika do głębi duszy, osądza nie tylko nasze zewnętrzne czyny, ale także najgłębsze pragnienia i „myśli serca”. Odsłania przed nami prawdę o nas samych – a często jest to prawda, której najbardziej się boimy. Gdy jednak pozwolimy, aby prawda ta dotknęła naszego serca, doświadczymy przemiany.

Dusza jest jak roślina: wymaga systematycznego podlewania

Druga przeszkoda to nastawienie na szybki efekt. Tak, jak idąc do lekarza, chcielibyśmy otrzymać szybkie rozwiązanie naszych problemów zdrowotnych i niechętnie słuchamy o konieczności zasadniczej zmiany stylu naszego życia, podobnie jest i w sferze ducha. Bóg jednak nie da nam tabletki, która nagle usunęłaby nasze duchowe dolegliwości. Proponuje raczej duchową terapię, która wiąże się z głębokim nawróceniem i trwa przez dłuższy czas. Tak jak nie da się wyhodować pięknej rośliny z dnia na dzień, tak też nie da się osiągnąć duchowego wzrostu w dzień czy dwa.

Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. (Iz 55, 10-11).

Biblia to księga Ludu Bożego, a nie instrukcja obsługi duszy

Trzecia wreszcie przeszkoda to niezrozumienie (lub nieakceptacja) zasady, że Słowa Bożego nie da się oddzielić od Ludu Bożego – od Kościoła.

To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia. Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili (od Boga) święci ludzie. (2P 1,20-21)

Próba interpretacji Biblii poza Kościołem będzie zawsze skazana na niepowodzenie. Biblia to nie instrukcja obsługi duszy, którą można przeczytać i zastosować w praktyce punkt po punkcie. Biblia powstała w kontekście wspólnoty Ludu Bożego i mówi o życiu Ludu Bożego. Jeśli przyjmiemy tę prawdę, nie będzie nas dziwić ani gorszyć to, że w Biblii tyle jest ludzkiej niedoskonałości, tyle agresji, tyle niedojrzałych postaci. Takie jest właśnie życie Ludu Bożego – od czasów patriarchów, poprzez czasy apostołów, aż do dzisiaj. Biblia nie jest piękną utopią religijną, ale księgą do bólu wręcz realistyczną, ukazującą cały dramat człowieczeństwa, zmaganie się ze skutkami grzechu pierworodnego, ale jednocześnie księgą nadziei, wskazującą na ostateczne zwycięstwo dobra, na zbawienie.

Jeśli pragniesz nasycić swoją duszę, odnaleźć sens życia, odkryć prawdę o sobie samym, sięgaj po Słowo Boże. Pamiętaj jednak o tych trzech zasadach: Słowo Boże to nie „martwa” księga, ale żywy Bóg, który mówi do ciebie. Po drugie – Słowo Boże jest jak deszcz, który nawadnia ziemię. Nie da się raz nalać pełno wody do doniczki, ale trzeba roślinę podlewać systematycznie. Tak też jest z lekturą Słowa Bożego. I po trzecie: Słowo Boże jest księgą Kościoła. Dlatego powinno się ją czytać razem z Kościołem, najlepiej we wspólnocie z innymi wierzącymi, na przykład w parafialnej grupie biblijnej. A jeśli masz wątpliwości – rozmawiaj o nich z innymi wierzącymi, nie szukaj odpowiedzi tam, gdzie małe są szanse, aby ją znaleźć: w Youtube, na Facebooku czy w innych mediach społecznościowych.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama