O postaci papieża Jana Pawła II jako nauczyciela wiary na przełomie tysiącleci
Najgłębsze, tzn. mądrościowe poznanie dokonuje się przez ostateczne przyczyny, racje. Wtedy bowiem człowiek obejmuje całość rzeczywistości u jej podstaw. Wysiłek filozofii — umiłowania mądrości — zawsze ku temu zmierzał. Sięgnąć najgłębiej, oderwać się nie tylko od pozorów i złudy, ale także od poznania częściowego czy powierzchownego.
Jakkolwiek to poznanie przynosiło i przynosi wiele światła, pozostawia zawsze w człowieku niedosyt. Co więcej, to właśnie ono stanowi swoisty postulat: pełne poznanie może przyjść tylko od tej podstawy, od tego źródła, do którego mogę dojść jako do Tajemnicy. Bo ta podstawa, ten fundament jest ponad wszystkim. Dla nas, uczniów Chrystusa i spadkobierców w Nim Starego Testamentu, ten postulat spełnia się z wolnej woli w Objawieniu judeochrześcijańskim. W nim mamy poznanie nie to, które jest tylko ludzkie, ale to, które jest poznaniem Pana, Stwórcy wszystkiego, Stwórcy człowieka. Jest to wyjątkowy dar, którego Bóg udziela człowiekowi. I wtedy otwierają się też nowe horyzonty poznania, które wypełniają się całkowicie, kiedy sam człowiek, po przejściu bram tej ziemi do wieczności, będzie poznawał bezpośrednio Boga, a wszystko w Nim.
Ten, którego rozum ludzki może poznać jako konieczny fundament wszystkiego, objawia się jako Ten, który w swym wolnym akcie powołuje wszystko do bytu. Wszystko, co czyni, jest dobre, a człowiek ma wyjątkową pozycję: jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Jest w ten sposób wyniesiony ponad wszystko. Stworzenie człowieka — pisze Romano Guardini — jest powołaniem człowieka, by wszedł w relację «ja — Ty». To stanowi istotę człowieka i człowiek jest człowiekiem przez odniesienie do Boga. I ta podstawowa relacja: człowieka jako człowieka do Boga, jest równocześnie podstawą konkretnej relacji każdego człowieka, jako niepowtarzalnej osoby, w stosunku do boskiego «Ty». Każdy człowiek będzie się więc stawał w pełni sobą przez realizację tej relacji: powołania go do uczestniczenia w Boskim życiu i dawania odpowiedzi na konkretne zadania, które Bóg stawia przed nim. W przeciwnym razie nie spełni się. Ta relacja oznacza też stworzenie i Opatrzność Bożą w stosunku do człowieka.
Pismo Święte, dzieje Kościoła i życiorysy świętych mówią o ludziach zawsze w odniesieniu do planów Bożych i ich realizacji przez człowieka. Natomiast patrzenie, pojmowanie ludzkie ujmuje go w jego relacjach wewnątrzświatowych: zwraca uwagę na temperament, charakter, uzdolnienie, pochodzenie. Czyż ten nie jest synem Józefa, nie pochodzi z Nazaretu? — pytali ziomkowie Jezusa.
Słowa kard. Stefana Wyszyńskiego, wypowiedziane do nowo wybranego Papieża, «Wprowadzisz Kościół w trzecie tysiąclecie», które wyznaczono mi jako temat prelekcji, każą mi spróbować spojrzeć na postać obecnego Ojca Świętego nie w kategoriach wewnątrzświatowych, skądinąd bardzo ważnych: myśliciel, poeta itp., ale w kategoriach spojrzenia Boga na człowieka, którego powołał, tzn. również prowadził i prowadzi; i odpowiedzi «sprawiedliwego», tzn. tego, który idzie za Nim.
Tak jak to czytamy w Psalmie 92: «Namaściłeś mnie świeżym olejem. / Sprawiedliwy [ten, który wypełnia swoje powołanie] zakwitnie jak palma / i będzie rósł jak cedr na Libanie. / Zasadzony w przybytku Pana / zakwitnie na dziedzińcach Boga naszego. / Nawet w starości będzie dawał plony» (por. Ps 92 [91], 11-15).
Prorocze słowa kard. Wyszyńskiego «Wprowadzisz Kościół w trzecie tysiąclecie» wypowiedziane w kategoriach spojrzenia wiary, zakładają, że ten konkretny człowiek został powołany przez Boga i jako Papież ma szczególne zadanie — wprowadzenie Kościoła w nowe, trzecie tysiąclecie, i że to zadanie wypełni z zamierzenia Bożego.
O swojej drodze powołania przez Boga daje Papież świadectwo w książce Dar i Tajemnica (wydanej w 50. rocznicę święceń kapłańskich w Krakowie w 1996 r.). W niej także możemy przynajmniej częściowo odczytać, jak realizował się zamysł Opatrzności Bożej przez odpowiadanie na odczytywane wezwania i wydarzenia, w których uczestniczył Karol Wojtyła. W kategoriach więc nadprzyrodzonych, wiary, patrzy Ojciec Święty na drogę swojego życia. Rozpoczyna od tajemnicy Bożego wybrania do kapłaństwa i cytuje słowa proroka Jeremiasza: «Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię» (1, 5). U początków więc życia leży powołanie: wezwanie człowieka przez Boga. Ojciec Święty mówi też o znakach powołania do kapłaństwa i ich rozpoznawaniu. Mówi o ludziach, którzy go kształtowali i pomagali rozpoznać to powołanie. Wyznaje m.in.: «Moje przygotowanie seminaryjne do kapłaństwa zostało poniekąd zaantycypowane, uprzedzone. W jakimś sensie przyczynili się do tego moi Rodzice w domu rodzinnym, a zwłaszcza mój Ojciec» (s. 21-22). Zwraca też uwagę na «wątek maryjny» powołania. Mówi o roli, jaką odegrała w jego powołaniu postać św. Brata Alberta. Jest pewna analogia pomiędzy św. Albertem Chmielowskim a Ojcem Świętym. I jeden, i drugi rozpoznaje, że ani malarstwo, ani literatura nie są tymi wartościami absolutnymi, za które można dać duszę, «dać całego siebie». Ojciec Święty wyznaje: «dla mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem w nim szczególne duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania» (s. 33).
Ten moment rozpoznania Bożego wezwania nastąpił w czasie II wojny światowej. Pisze Ojciec Święty: «W planach Bożych nic nie jest przypadkowe. Myślę, że skoro Bóg mnie powoływał, to we właściwym momencie powołanie to musiało się objawić» (s. 34). Zwróćmy uwagę na słowa «powołanie musi się objawić»: znaczą one, że Bóg musi się dać poznać jako wzywający. Dalej Ojciec Święty pisze: «coraz bardziej jawiło się w mojej świadomości światło: Bóg chce, ażebym został kapłanem. Pewnego dnia zobaczyłem to bardzo wyraźnie: był to rodzaj jakiegoś wewnętrznego olśnienia. To olśnienie miało w sobie radość i pewność innego powołania. I ta świadomość napełniła mnie jakimś wielkim wewnętrznym spokojem» (s. 35).
Powołanie (każde powołanie) nie jest czymś jednorazowym, jest ciągłym powoływaniem. Jest stałym wzywaniem przez Boga na różne sposoby, na które On oczekuje odpowiedzi «tak». Nie słowem, ale czynem — pójściem za tym wezwaniem po jego rozpoznaniu. Zacytujmy Romano Guardiniego: «świat w każdej chwili staje się na nowo. Każda chwila jest tylko raz. Nie było jej nigdy dotąd: nigdy się już nie powtórzy. Wyłania się z odwiecznej miłości Bożej i skupiając w sobie wszystkie rzeczy i zdarzenia, oddaje je dziecku Bożemu. Zdarzenia przychodzą do mnie od Boga, z Jego miłości. Są dla mnie wezwaniem, nakazem. Mam w nich żyć, działać, rosnąć i stawać się tym, kim mam być z woli Bożej».
I dalej: «to, co się dokonuje, splot wydarzeń, wymogów, to nie jakieś coś. Zbudź się i spójrz w głąb: to On... Czuwaj i wsłuchaj się, aż pewnego dnia odkryjesz, że On jest i patrzy na Ciebie, zwraca się do Ciebie, wzywa do czynu. I oto wchodzisz w tę jedność jako żywa istota i czerpiesz z niej siły do działania — jako zagadnięty, wezwany.
Właśnie teraz zdarza się Opatrzność. Opatrzność jest tajemnicą Boga żywego i można jej doświadczyć, wchodząc w nią jako żywa istota. Bóg wzywa cię. Wciąga cię w gąszcz swojego przewidującego działania. Niech Twoje sumienie rozpozna, co powinieneś uczynić» (Bóg daleki, Bóg bliski. Poznań 1991, s. 89-91).
W tej perspektywie każde powołanie od Boga jest przewidujące, ale jego treści na początku nie możemy w pełni poznać. Co ono oznacza, poznajemy stopniowo. Czym ono się stanie lub ma być, poznajemy retrospektywnie, u końca drogi...
Wcześniej zatrzymaliśmy się na rozpoznaniu powołania do kapłaństwa. Kard. Wojtyła odpowiedział «tak». Mimo wojny, trudności, niebezpieczeństw, Bóg tak go prowadzi, że może realizować wezwanie Boże. Na drodze jego powołania stoją ludzie, którzy włączają się w plany Opatrzności. Otrzymuje święcenia kapłańskie wcześniej od swych kolegów seminaryjnych, 1 listopada 1946 r., ponieważ arcybiskup metropolita krakowski Adam Sapieha postanowił go wysłać na studia doktoranckie do Rzymu. Rzym to nie tylko studia. To — jak sam Ojciec Święty zaznacza: uczenie się Rzymu, Stolicy chrześcijaństwa, doświadczenie duszpasterstwa, rozpoznawanie horyzontów europejskich, choć niektórzy myśleli czy myślą: «po co jechać na Zachód?».
Studia kończą się doktoratem na Angelicum w 1948 r. Tytuł rozprawy doktorskiej napisanej pod kierunkiem o. Reginalda Garrigou-Lagrange'a brzmiał: Doctrina de fide apud Sanctum Joannem a Cruce («Nauka o wierze u św. Jana od Krzyża»).
Nie sposób wchodzić w szczegóły, które kreślą szlak prowadzący od święceń kapłańskich do momentu, w którym obchodzimy 20-lecie pontyfikatu papieskiego i 50-lecie promocji doktorskiej. Postarajmy się zwrócić uwagę na główne stacje, które znaczą etapy od wezwania przez Boga do obecnego «teraz».
Po krótkim stażu kapłańskim w Niegowici, Krakowie, abp Eugeniusz Baziak, metropolita lwowski i administrator archidiecezji krakowskiej, kieruje ks. dra Wojtyłę do dalszej pracy naukowej. Rozpoczyna on habilitację na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Jest to nowe wezwanie: wymaga pewnego wyrzeczenia i nowego rozpoznania. Ojciec Święty wyznaje: «Wiązało się to z pewnym ograniczeniem zajęć duszpasterskich, do których tak bardzo rwało się moje serce. Kosztowało mnie to, ale odtąd moją ustawiczną troską było, aby oddając się nauce, studium teologii i filozofii nie tylko nie zapomnieć być kapłanem, lecz raczej by mi to pomagało być nim coraz pełniej» (Dar i Tajemnica, s. 62).
W r. 1958 na początku lutego umiera biskup pomocniczy Krakowa Stanisław Rospond. Abp Baziak, który powrócił z «zesłania», na które skazały go władze PRL, do Krakowa, wysuwa wśród kandydatów do biskupstwa ks. doc. Wojtyłę. Ojciec Święty Pius XII mianuje go biskupem pomocniczym. Niektórzy byli tym zaskoczeni. Ks. doc. Wojtyła miał wtedy 38 lat, od 12 lat był kapłanem i zajmował się pracą naukową.
Dla ks. doc. Karola Wojtyły był to kolejny przełom. Tym razem musiał się oderwać od pracy naukowo-dydaktycznej, by podjąć posługę pasterską. Nowo mianowany biskup nie zrywa jednak od razu ze swoją pracą profesorską i kontynuuje seminarium naukowe. Ale to, co nie od razu może zrozumieć człowiek — wezwanie do biskupstwa — stanowi krok na dalszej drodze jego życia zaplanowanego przez Opatrzność. W cztery lata później, w czerwcu 1962 r. umiera abp Eugeniusz Baziak. Kapituła Metropolitalna wybiera bpa Karola Wojtyłę na wikariusza kapitulnego. Czy zostanie ordynariuszem, metropolitą krakowskim? Pertraktacje Episkopatu z władzami państwowymi trwały długo. Wreszcie władze wyrażają zgodę na nominację. Powód? Liczyły, że uda im się przeciwstawić go kard. Wyszyńskiemu. Stało się inaczej. 6 stycznia 1965 r. odbył się ingres do Katedry Wawelskiej. Sakra biskupia, a potem nominacja na arcybiskupa metropolitę krakowskiego rozpoczynają w życiu bpa Wojtyły okres uczenia się w nowy sposób Kościoła powszechnego i wchodzenia weń coraz głębiej. Dzisiaj można śmiało powiedzieć, że było to wchodzenie w seminarium Bożej Opatrzności aż do urzędu Następcy św. Piotra. Tym seminarium Bożej Opatrzności był najpierw udział w Soborze Watykańskim II, prace w Konferencji Episkopatu Polski na stanowisku jej wiceprzewodniczącego, a zwłaszcza wypracowywanie teologii jubileuszowych obchodów tysiąclecia Chrztu Polski. Była ona oparta na pogłębionym rozumieniu sakramentu chrztu św. Stopniowo także wzrastał udział arcybiskupa, a od r. 1967 kardynała Wojtyły w pracach różnych kongregacji Stolicy Apostolskiej. Był konsultorem Rady ds. Świeckich, członkiem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Kongregacji ds. Uniwersytetów i Seminariów; był także członkiem Rady Synodu Biskupów. Czy istnieje lepsze seminarium Opatrzności do urzędu Piotrowego?
Wśród osób, które Opatrzność postawiła na drodze wiodącej od biskupstwa do papiestwa — a jest ich bardzo wiele — oprócz już wspomnianych nie sposób nie wymienić dwóch: kard. Wyszyńskiego, o którym sam Ojciec Święty powiedział zaraz po swoim wyborze: «nie byłoby na Stolicy Piotrowej Polaka, gdyby nie było Prymasa Tysiąclecia», i Ojca Świętego Pawła VI. Ojciec rektor, prof. dr Edward Kaczyński nie waha się dodać do cytowanych słów Jana Pawła II, «że nie byłoby na Stolicy Piotrowej kard. Karola Wojtyły, gdyby nie jego przyjaźń, najpierw z kard. Giovannim Battistą Montinim z Mediolanu, a potem z papieżem Pawłem VI». Kard. Karol Wojtyła dał się poznać w Kościele — zdaniem o. Kaczyńskiego — poprzez już wspomniany udział w pracach Soboru i dykasteriach Stolicy Apostolskiej oraz wygłoszenie rekolekcji w Watykanie w marcu 1976 r. na zaproszenie Pawła VI (a więc dwa lata przed wyborem na Stolicę Piotrową). Niewątpliwie i to wydarzenie miało swoje szczególne miejsce w przewidujących planach Opatrzności Bożej, obejmujących również konklawe w październiku 1978 r.
Wśród postaci, które odegrały szczególną rolę w planach Opatrzności Bożej dotyczących Karola Wojtyły, pragnę wymienić obecnego kard. Andrzeja Marię Deskura. Wprowadzał on obecnego Ojca Świętego przez wiele lat w życie Stolicy Apostolskiej, a jego długoletni krzyż cierpienia ma mistyczny wymiar ofiary — najgłębszego oddania Piotrowi naszych czasów wobec Boga.
Te słowa nie mówią tylko, że Jan Paweł II będzie sprawował urząd Piotrowy na przełomie wieków. Wprowadzenie w trzecie tysiąclecie to cały pontyfikat przygotowujący do tego jubileuszowego wydarzenia. Ojciec Święty był świadom tego od chwili swego wyboru na Papieża. Dał temu wyraz w pierwszych słowach encykliki Redemptor hominis. Czytamy: «czas, w którym Bóg w swoich tajemniczych zamiarach powierzył mi (...) posługę powszechną związaną ze Stolicą św. Piotra, ogromnie się już przybliżył do roku dwutysięcznego. (...) Dla Kościoła (...) będzie to rok Wielkiego Jubileuszu. Zbliżamy się do daty, która (...) przypomni nam i odnowi w sposób szczególny świadomość tej kluczowej prawdy wiary, której dał wyraz św. Jan na początku swej Ewangelii: Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1, 14). (...) Jesteśmy więc poniekąd w okresie nowego Adwentu, w okresie oczekiwania» (I, 1).
Zasadniczy etap na drodze przygotowań do wejścia w trzecie tysiąclecie stanowią: list apostolski Jana Pawła II Tertio millennio adveniente opublikowany 10 listopada 1994 r. oraz powołanie Głównego Komitetu Jubileuszu. Wypracowanie całej koncepcji Jubileuszu i praktycznych sposobów jego realizacji — to temat odrębny.
W tym kontekście nasuwa się pytanie, czy z woli Bożej Opatrzności zaangażowanie teologiczno-pastoralne w obchody Jubileuszu tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce nie było też swoistym przygotowaniem kard. Karola Wojtyły do wprowadzenia Kościoła powszechnego w trzecie tysiąclecie?
Próbowaliśmy spojrzeć na postać Ojca Świętego w trzech kategoriach wiary: 1. stworzenie człowieka powołaniem osoby; 2. Opatrzność Boga, który ustawicznie spotyka człowieka; 3. spełnienie się osoby przez danie odpowiedzi na Boże wezwanie. Oczywiście jest to tylko szkic. Mieliśmy bowiem na uwadze podstawowe kategorie rozumienia w wierze, a nie pełną biografię Ojca Świętego.
W kilku momentach odwołaliśmy się wprost do odpowiedzi przyszłego Papieża w duchu: «oto idę, aby pełnić Twoją wolę» (por. Ps 40 [39], 8-9). Owe trzy kategorie, które przyjęliśmy, by zrozumieć osobę, a zwłaszcza ostatnie spełnienie się osoby przez «tak» na Boże wezwanie, pozwalają nam dostrzec, czym jest w ludzkim życiu posłuszeństwo, które Simone Weil nazywa cnotą nadprzyrodzoną. Jego prawdziwe rozumienie prowadzi do rozwiązania dylematu: «poddanie Prawu Bożemu» czy stanowienie o sobie. Pójście za wezwaniem Bożym to samostanowienie w wolności i pełni bycia.
Abp Marian Jaworski
Metropolita lwowski obrządku łacińskiego
(Powyższy referat został wygłoszony 5 listopada 1998 r. podczas sesji naukowej, zorganizowanej na Papieskim Uniwersytecie «Angelicum» w Rzymie z okazji obchodów 50. rocznicy uzyskania doktoratu przez ks. Karola Wojtyłę oraz 20-lecia pontyfikatu Jana Pawła II.)
Copyright © by L'Osservatore Romano and Polish Bishops Conference