Śledztwo czy kontemplacja?

Czy warto ciągle na nowo podejmować dyskusję na temat dziewictwa Maryi i jej roli w planie zbawienia? Wydaje się, że tak

„To zadziwiające, jak mało wiemy o życiu najbardziej znanej kobiety w dziejach świata” - możemy przeczytać na okładce jednego z tygodników opinii i z zadowoleniem odkrywamy, że chodzi o Maryję. I choć próby pogłębienia tej wiedzy można oceniać różnie, to jednak cieszy fakt, że mamy do czynienia z chrześcijańską apologią.

Postanowiliśmy w redakcji, że na początek kolejnego roku warto, jak zawsze, postawić na Maryję, bo przecież to właśnie ona jest u początków tego co najważniejsze: ziemskiego życia Zbawiciela, Kościoła, czy choćby powołania wielu kapłanów i zakonników, w tym i mojego. No i uroczystość Najświętszej Maryi Panny Bożej Rodzicielki otwiera każdy kolejny rok. Po cóż więc szukać innych tematów?

Ale żeby od razu śledztwo?

Koncepcja artykułu jaką miałem w głowie była jednak zupełnie inna niż ta, którą ostatecznie czytacie, kto wie, może do tej poprzedniej powrócę za rok o tej porze ;) Co skłoniło mnie do zmiany moich planów? Koledzy po fachu, mogę powiedzieć. Oto dwa największe tygodniki opinii odwołujące się do tej części społeczeństwa, która przyznaje się do poglądów konserwatywnych i prawicowych bazujących na chrześcijaństwie, w swoich świątecznych wydaniach tematem numeru uczyniły właśnie Matkę Bożą i nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby oba tytuły nie nazwały swoich tekstów „śledztwami w sprawie Maryi”. Kiedy usłyszałem reklamę jednego z nich w którejś ze stacji radiowych najpierw zacząłem się zastanawiać, kim w tym śledztwie jest w takim razie Maryja: oskarżoną, ofiarą, a może świadkiem? I wiedziony ciekawością wstąpiłem do punktu sprzedaży prasy, aby wziąć do ręki gazetę i sprawdzić jaka rolę w śledztwie przypisano Maryję. I wtedy właśnie odkryłem, że również drugi tygodnik ma ten sam temat okładkowy. I też śledztwo! Wtedy stwierdziłem, że sprawa jest poważna i trzeba wysupłać te parę złotych i nabyć obie gazety.

Dokładnie chodzi o tygodnik „Do rzeczy”, w którym sam naczelny Paweł Lisicki napisał tekst „Śledztwo w sprawie Matki Bożej”, a także tygodnik „Sieci”, gdzie artykuł „Tajemnice Maryi” opatrzono nagłówkiem „Śledztwo Grzegorza Górnego”. Ponieważ obaj autorzy nie stronią od tematyki religijnej, choć nie zawsze z nimi się zgadzam, pomyślałem, że może rzeczywiście dowiem się czegoś nowego o Maryi, co nigdy nie zaszkodzi, wszak swoje studia teologiczne zakończyłem wiele lat temu, a sporadyczne aggiornamento, którego dokonuję zaglądając czasami do pism naukowych trudno nazwać formacją ciągłą. A że zakupu dokonałem na lotnisku i miałem przed sobą nieco ponad dwie godziny lotu, dostrzegłem pewną możliwość zbliżenia się nieba, że tak się wyrażę, holistycznie: ciałem — wiadomo dlaczego — i duchem poprzez lekturę.

Góra urodziła mysz, ale mysz też Boże stworzenie

Chciałbym teraz napisać, że nagłe uderzenie kół lądującego samolotu o powierzchnię lotniska wyrwało mnie z fascynującej lektury zapisków prawicowych dziennikarzy śledczych, ale niestety tak nie było. Okazało się, że chyba obaj panowie tęsknią za dawnymi czasami, kiedy dziennikarstwo śledcze było dobrze opłacane, wymagało pewnej odwagi i pewnie było wielką przygodą, jako dochodzenie do prawdy, którą wielu chce ukryć albo rozmydlić, ale to co nam zaproponowali na łamach swoich pism niewiele ma wspólnego ze śledztwem.

Z jednej strony odetchnąłem z ulgą, bo jednak Maryi o nic nie oskarżano, ale z drugiej czułem się trochę naciągnięty, bo nie dowiedziałem się niczego, czego bym wcześniej nie wiedział. Po chwili namysłu pomyślałem jednak, że może to dobrze, że panowie Górny i Lisicki w mających sporo odbiorców czasopismach napisali teksty o Matce Bożej. Bo być może trafią do czytelników, którzy nabywają ich periodyki dla treści społeczno — politycznych, a nie sięgają po czasopisma stricte katolickie, więc przy okazji poczytają coś ciekawego o Maryi. No, a jeżeli weźmiemy jeszcze pod uwagę, że pan Górny ostatnio bardzo się zaangażował w śledzenie różnych homoseksualnych lobby w Watykanie, to może rzeczywiście lepiej, aby pisał o Matce Bożej. Właśnie, może wykorzystamy okazję i troszkę odświeżymy wiedzę o Matce Bożej, albo - posługując się nomenklaturą naszych autorów, bądź redaktorów, którzy nadali tytuły ich tekstom - uchylmy tajników śledztwa.

Protoewangelia Jakuba,
czyli wypełniamy białe plamy

Jak niestety większość dzisiejszych dziennikarzy śledczych pan Grzegorz Górny w swoim śledztwie nie musiał właściwie oddalać się od komputera, czy może swojej domowej biblioteczki, aby wytłumaczyć nam, skąd znamy niektóre domniemane, albo tradycyjnie przyjmowane, fakty z życia Maryi, których na próżno szukać w Ewangeliach. Znakomitą większość z nich zawdzięczamy właśnie księdze zatytułowanej „Pochodzenie Maryi. Apokalipsa Jakuba”, bardziej znanej, zwłaszcza od XVI wieku jako „Protoewangelia Jakuba”. Jest to jedna z ksiąg apokryficznych, została spisana prawdopodobnie pomiędzy 140 a 170 rokiem w języku greckim i cieszyła się wielką popularnością zwłaszcza wśród chrześcijan Wschodu. Część naszej oficjalnej tradycji katolickiej ma swoje korzenie właśnie w tej księdze, choćby imiona rodziców Maryi, czyli Joachim i Anna, których w liturgii wspominamy 26 lipca, czy święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w 21 dniu listopada. Co jeszcze dość powszechnie mówi się o Matce Bożej, a zawdzięczamy to tej apokryficznej księdze? Ojciec Maryi Joachim miał być bogatym człowiekiem, ale wraz ze swoją małżonką Anną nie otrzymali od Boga daru potomstwa. Miał przeżyć nieciekawą przygodę, kiedy to kapłan w świątyni zrugał go za składanie ofiar choć nie zrodził jeszcze potomstwa. To zdarzenie miało pobudzić go do szczególnej modlitwy i postu na pustyni i owocem tej modlitwy miała być właśnie Miriam. Jako trzyletnia dziewczynka Miriam miała zostać oddana na służbę w świątyni jerozolimskiej, gdzie oprócz modlitwy zajmowała się również tkaniem szat rytualnych. Po skończeniu 12 lat, kiedy dziewczynki w związku z miesiączkowaniem stawały się kobietami i mogły być rytualnie nieczyste, wracały do domów rodzinnych i podobnie miało być z Maryją, ale jej rodzice w międzyczasie zmarli. Osieroconą dziewczynką mieli zająć się krewni, Zachariasz i Elżbieta. To oni mieli znaleźć dla niej męża czyli Józefa z Nazaretu, który według apokryfu miał być wdowcem i posiadać liczne potomstwo. Kiedy przebywał w podróży związanej z pracą cieśli, Maryja miała stać się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mogła mieć wówczas 16-17 lat. Trzeba jeszcze dodać, że współczesne odkrycia potwierdzają fakt oddawania dziewczynek na służbę do świątyni, należy jednak pamiętać, że to co wiemy nie z Ewangelii nie stanowi depozytu naszej wiary.

W obronie dziewictwa Maryi

Trzeba przyznać, że choć Paweł Lisicki w swoim „śledztwie” również nie musiał wychodzić z domu, to jednak jego artykuł daje nam znacznie więcej wiedzy niż tekst Górnego, zwłaszcza w kontekście dziewictwa Maryi. Autor przytacza coraz liczniejsze w ostatnich stuleciach próby podważenia zarówno dziewictwa Maryi, jak i faktu, że Jezus był jej jedynym synem. Nawet niektórzy teolodzy katoliccy, że nie wspomnę o protestantach, dla których katolicka wykładnia jest powodem do co najwyżej żartów i kpin, coraz częściej twierdzą, że Jezus miał naturalnych braci i siostry zrodzonych z małżeństwa Józefa z Maryją. Oczywiście tego rodzaju próby nie są niczym nowym, choć może dziwić fakt, że czasami sekundują im teolodzy mieniący się katolickimi. W swojej próbie obrony tradycyjnej nauki Kościoła w tych kwestiach Paweł Lisicki posiłkuje się tekstami trzech teologów, których prace niestety nie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski. Są to „Jezus i żydowskie korzenie Maryi” amerykańskiego biblisty Branta Pitre, „Katolickie kapłaństwo” o. Thomasa J. Lane oraz „Bracia i siostry Jezusa” dawno zmarłego biblisty Josefa Blintzera. Opierając się o te publikacje Lisicki odrzuca wątpliwości stawiane przez krytyków katolickiej nauki o Maryi, jak choćby tę podważającą wolę Maryi pozostania dziewicą. Krytycy, jak Geza Vermes z Oxfordu twierdzą, że dziewictwo nie było wartością pozytywną dla Żydów w czasach Jezusa. Nasz autor najpierw bierze na warsztat słowa Maryi z Ewangelii wg św. Łukasza „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Za Brantem Pitre Lisicki sugeruje, że przede wszystkim tłumaczenie jest mało szczęśliwe, bo stwierdzenie „nie znam męża” należy rozumieć jako „nie utrzymuję relacji seksualnych z mężczyznami” i nie chodzi w tym tekście jedynie o jednego konkretnego mężczyznę, czyli Józefa, bo nie ma tam rodzajnika określonego przy słowie „mężczyzna”. Jak pisze Lisicki, jeśli ktoś mówi: „Nie palę” to nie chce powiedzieć, że nie pali w tym momencie, ale że w ogóle nie pali. Chodzi więc o to, że Maryja mówiąc to co mówi, najprawdopodobniej złożyła już wcześniej ślub wstrzemięźliwości i dlatego jest zszokowana zapowiedzią anioła. Lisicki opierając się o dzieła swoich przewodników udowadnia, że taka praktyka bynajmniej nie była czymś nieznanym pośród Żydów. Kobiety składały takie śluby, a nawet wychodziły później za mąż i jeśli mąż ten ślub akceptował i zatwierdzał, był on wiążący. Św. Józef decydując się na zaręczyny i ślub z Maryją musiał wiedzieć o jej ślubie i go potwierdzić. „Wbrew temu, co utrzymuje wielu krytyków Nowego Testamentu, można zatem pokazać, że katolicka wiara zarówno w narodziny Jezusa z Dziewicy, jak i w jej późniejsze dziewictwo wypływa wprost z najwcześniejszych przekazów Nowego Testamentu” - konkluduje Paweł Lisicki utrzymując wręcz, że znacznie większy problem z udowodnieniem swoich tez mają przeciwnicy nauki Kościoła.

A jaka jest moja konkluzja? Nie da się zaprzeczyć, że Biblia jest po prostu fascynująca. I jest czymś fantastycznym odkrywanie jakie bogactwo ciągle jeszcze kryje się w niej przed nami i życzę sobie i Wam wszystkim, aby kolejny rok, u którego początków stoi Maryja, stał się rokiem odkrywania i zakochiwania się coraz bardziej w Słowie Bożym. Natomiast jeśli chodzi o Maryję, to jednak mimo wszystko stawiam nie na wiedzę i dociekania, ale na kontemplację. Taką jakiej oddawała się ona sama, przechowując wszystko w swoim sercu. Z Maryją nie da się być racjonalnym. Z nią wszystko oparte jest na sercu, uczuciach, intuicji i zaufaniu bezgranicznym Bogu. I mi to pasuje.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama