Z cyklu "Poszukiwania w wierze"
Brak mi słów oburzenia na Księży Jezuitów z Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, którzy pozwolili adwentyście nazwiskiem Samuel Bacchiocchi napisać na tej papieskiej uczelni pracę doktorską, w której twierdzi on, że apostołowie nie znali święcenia niedzieli i że wszyscy chrześcijanie powinni wrócić do święcenia szabatu. Ja jestem inżynierem i nie umiem ocenić naukowej wartości tej książki. Ale podziwiam naiwność Jezuitów, którzy nie potrafili przewidzieć, że adwentyści będą latać z tą książką i triumfalnie pokazywać, że sami Jezuici z najlepszej papieskiej uczelni uznali ich wiarę i że wszystko idzie ku temu, że również Kościół katolicki uzna ich szabat. Nie wiem, czy to prawda, ale adwentysta, który, aż dusząc się od triumfu, pokazywał mi w pociągu tę książkę, mówił, że Bacchiocchi otrzymał złoty medal zasługi od samego papieża Pawła VI. Doprawdy nie wiem, co to wszystko ma znaczyć.
List Pana ogromnie mnie zaintrygował, bo nie znałem tej książki 1. W pierwszym odruchu nie chciało mi się temu wierzyć, gdyż w pismach polskich adwentystów natrafiam dość często na dowody ciemnej nienawiści do Kościoła katolickiego 2.
Również dzisiaj papież bywa przez nich utożsamiany z apokaliptyczną bestią i antychrystem 3. Toteż czytając ów list, pomyślałem sobie: Chyba to jakieś nieporozumienie, ale jeśli to prawda, to książka ta zapowiada sympatyczny przełom w stosunku adwentystów do Kościoła katolickiego. Bo jeśli się z uznaniem podkreśla czynną obecność swojego współwyznawcy na papieskiej uczelni, to zapewne uczelni tej nie uważa się już za siedlisko Beliala. Jeśli zaszczytem jest odznaczenie medalem przez papieża, to trudno jednocześnie widzieć w papieżu antychrysta.
Jeśli to prawda — pomyślałem sobie — to książka ta musi mieć autentyczne walory naukowe. Zatem nawet jeśli zawarte w niej tezy są kontrowersyjne, przyczyni się ona do skorygowania historycznych dezinformacji na temat początków święcenia niedzieli, jakie do dziś są przekazywane w katechezie polskich adwentystów. Oto na przykład w napisanej na sposób katechizmu broszurze, która została wydana w stutysięcznym nakładzie, można znaleźć takie między innymi brednie (bo trudno to nazwać inaczej), że edykt Konstantyna Wielkiego z roku 321 „był to jeden z najważniejszych kroków, które doprowadziły do zmiany soboty”, oraz że na soborze w Laodycei w roku 364 „świętowanie soboty zostało zakazane, a następnie [podkr. moje] niedziela uznana jako dzień święty” 4. Pomyślałem sobie: Jeśli książka Bacchiocchiego jest rzeczywiście poważną pracą naukową, to wreszcie adwentyści nauczą się bronić swojej nauki o święceniu soboty z większym poszanowaniem faktów i tekstów historycznych. A w takim razie Ojcom Jezuitom raczej bym gratulował, że się trochę do tego przyczynili.
Książkę wreszcie przeczytałem, a nawet przestudiowałem, bo sprawdzałem częstokroć omawiane przez autora teksty w samych źródłach. Owszem, autor pisał ją z wstępnym przeświadczeniem, jakie wynika z jego adwentyzmu, że w Nowym Testamencie nie ma żadnych przesłanek do odejścia od święcenia szabatu, i to przeświadczenie prowadzi go niekiedy do znamiennych przemilczeń i błędnych interpretacji. Z satysfakcją jednak muszę stwierdzić, że jest to praca autentycznie naukowa.
Bo jak wiadomo, naukowość w humanistyce niekoniecznie polega na tym, że wywody autora przymuszają do przyjęcia sformułowanych przez niego wniosków. W humanistyce wysoko ceni się również prace, zawierające wnioski kontrowersyjne czy wręcz błędne, jeśli na przykład autor wysuwa w nich jakieś nowe hipotezy albo dostarcza bardziej rzetelnego uzasadnienia dla hipotez już sformułowanych, albo analizuje istotne dla danego tematu teksty z jakiejś nowej perspektywy. Bo nawet jeśli ogół uczonych w końcu odrzuci daną hipotezę, to jednak sam fakt jej sformułowania lub lepszego uzasadnienia ma wielką wartość naukową. W trakcie dyskusji można bowiem dostrzec jakieś nowe aspekty badanego problemu, pogłębić niektóre argumenty albo stwierdzić słabość innych, które dotychczas może wysoko się ceniło.
Przypomina mi się na przykład rozprawa doktorska pewnego biblisty, zresztą katolickiego, jakoby opis stworzenia Ewy z żebra Adama związany był z symboliką księżyca. Hipoteza to bardzo mało prawdopodobna, a jednak naukowo praca ta była bardzo cenna. Stąd nic dziwnego, że w naukach humanistycznych zdarza się wręcz często, że promotor zupełnie nie zgadza się z tezą swojego doktoranta, a jednak rozprawę nie tylko dopuszcza do obrony, ale i bardzo wysoko ją ceni.
Otóż Bacchiocchi w swojej książce formułuje hipotezę, że chrześcijanie zaczęli święcić niedzielę dopiero we wczesnych czasach poapostolskich, mianowicie w pierwszej połowie II wieku. Jego zdaniem fakt, że Chrystus zmartwychwstał właśnie w niedzielę, niewiele się do tego przyczynił, gdyż zmiana świętego dnia nastąpiła głównie pod wpływem narastającego konfliktu z judaizmem i z chęci młodego Kościoła, aby nie być uważanym przez ludzi z zewnątrz za jedną z jego gałęzi. Bacchiocchi uważa, że utrwalenie się niedzieli jako chrześcijańskiego dnia kultu dokonało się pod wpływem olbrzymiego autorytetu, jakim cieszył się w ówczesnym chrześcijaństwie Kościół rzymski. Nawiasem mówiąc, nie znam pracy niekatolika, który by równie stanowczo pisał o prymacie Kościoła rzymskiego we wczesnym okresie poapostolskim, jak to uczynił Bacchiocchi na stronie 226 i następnych swojej książki.
W tym miejscu warto sobie uświadomić różnicę w nastawieniu, z jakim początki święcenia niedzieli bada katolik i adwentysta. Katolik w badaniu tego problemu nie jest związany względami doktrynalnymi. Niezależnie bowiem od tego, czy chrześcijanie zaczęli obchodzić niedzielę w czasach apostolskich, czy w wieku drugim albo nawet czwartym, wierzymy, że stało się to w świetle i mocy Ducha Świętego, który sam prowadzi Kościół, aby wnikał coraz głębiej w tajemnicę Chrystusa. O tym zakorzenieniu Kościoła w historii my, katolicy, bardzo staramy się pamiętać, gdyż widzimy w tym konsekwencję wejścia samego Syna Bożego w nasze ludzkie dzieje. Wręcz spektakularnym świadectwem, jak bardzo nasza świadomość wiary jest czymś żywym i potrzebuje czasu, aby się uwyraźnić, jest to, że jeszcze w ciągu drugiego, a nawet trzeciego wieku nie było w Kościele pełnej zgody co do tego, jakie pisma składają się na Nowy Testament. Dla nas, katolików, fakt ten nie tylko nie jest powodem do niepokoju, ale stanowi radosne potwierdzenie, jak głęboko wiara nasza zakorzeniona jest w tajemnicy Wcielenia: że również w sferze świadomości wiary Bóg dokonuje swego działania zbawczego poprzez ludzkie dzieje.
Inna jest sytuacja adwentysty, kiedy bada początki święcenia niedzieli. Jeśli chce pozostać na gruncie adwentyzmu, musi on wykazać, że w Nowym Testamencie nie ma nawet śladu początków święcenia niedzieli. Musi on ponadto wykazać, że nauka Pana Jezusa w żaden sposób nie upoważnia do porzucenia święcenia szabatu. Adwentyzm bowiem stoi na gruncie dogmatu, że chrześcijanie nadal są zobowiązani do święcenia szabatu, i zwalcza święcenie niedzieli jako rzekomo niezgodne ze słowem Bożym. Psychologicznie więc zrozumiała będzie tendencja historyka adwentysty, ażeby początki święcenia niedzieli umieścić jak najdalej od czasów apostolskich. Jeżeli jest to historyk z prawdziwego zdarzenia, będzie się tylko starał o to, żeby nie czynić tego wbrew oczywistej wymowie zachowanych świadectw.
Łatwo więc sobie wyobrazić, jaką szansę z naukowego punktu widzenia stanowi ponowne przebadanie świadectw, odnoszących się do początków święcenia niedzieli, zarówno nowotestamentalnych, jak patrystycznych, przez rzetelnego historyka, który zarazem jest głęboko wierzącym adwentystą. Ma on w sobie dość zarówno wewnętrznego napędu, jak fachowego przygotowania, żeby dostrzec w tych świadectwach najmniejsze nawet wątpliwości, jakie mogą one budzić. Taki historyk skoryguje ponadto niektóre przynajmniej nierzetelności, jeśli takie znajdują się w ogólnie stosowanej argumentacji jego współwyznawców. Jeśli zaś broni tezy niezgodnej z istniejącymi świadectwami, ujawni się wówczas — choćby nawet wbrew owemu historykowi — kruchość podstaw, na których jego teza jest oparta.
Otóż wszystkie te trzy owoce przynosi znakomita rozprawa Bacchiocchiego. Łącznie z tym, że pokazuje jak na dłoni niezgodność nauki adwentystów o święceniu szabatu z Nowym Testamentem. Zauważmy na przykład, jak pośpiesznie — analizując tekst J 5,1—18 (s. 42—52) — ten zazwyczaj tak skrupulatny analityk prześliznął się nad przekazem Ewangelisty, że wrogowie Jezusa „tym bardziej usiłowali Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5,18). Otóż Bacchiocchi — jeśli nie chciał porzucić swojego dogmatu na temat święcenia szabatu — musiał się nad tym tekstem prześliznąć. Przecież nie sposób zaprzeczyć, że oba te zarzuty przeciwko Panu Jezusowi należy interpretować analogicznie. Jezus zaś naprawdę Boga nazywał swoim Ojcem i naprawdę jest Jemu równy. Zatem naprawdę też nie zachowywał szabatu, przyszedł bowiem, aby go wypełnić 5.
Albo przypatrzmy się wypowiedzi Apostoła Pawła z Kol 2,16n, która zawsze sprawiała adwentystom wiele kłopotu: „Niechaj więc nikt o was nie wydaje sądu co do jedzenia i picia, bądź w sprawie święta czy nowiu, czy szabatu. Są to tylko cienie rzeczy przyszłych, a rzeczywistość należy do Chrystusa”. Bacchiocchi słusznie odrzuca pokrętną interpretację Komentarza Biblijnego Adwentystów Dnia Siódmego, wedle której chodzi tu o jakiś inny szabat, a nie o siódmy dzień tygodnia (s. 373n). Ale z kolei sam — nie chcąc uznać tej wypowiedzi słowa Bożego w całej jej jasności — wikła się w niezwykle skomplikowane wyjaśnienia, że Paweł ma tu na myśli nie święcenie szabatu, tylko jakieś związane z nim nadużycia (s. 374—385).
Nie ma w tej książce — odnotujmy to z satysfakcją — tak charakterystycznego dla adwentystycznej katechezy dyskontowania na rzecz swojego dogmatu wzmianek nowotestamentalnych o obecności Pana Jezusa lub apostołów na sobotnim nabożeństwie w synagodze. Autor wyraźnie potrafi to zauważyć, że pierwsi chrześcijanie nie byli ludźmi znikąd, ale wyrastali z biblijnego judaizmu, zaś świadomość chrześcijańska nie spadła na nich w okamgnieniu, ale krystalizowała się powoli i nie bez oporów. „Pierwsi żydowscy konwertyci — pisze Bacchiocchi — traktowali przyjęcie Chrystusa nie jako zburzenie ram ich przekonań religijnych, ale jako wypełnienie mesjańskich oczekiwań, które wzbogacały życie religijne nowymi wartościami. Proces odłączenia cienia od rzeczywistości, tego, co przemija, od tego, co trwałe, przebiegał stopniowo i nie dokonywał się bez trudności ani bez jakichkolwiek oporów” (s. 164).
Rzecz jasna, autor nie powie już (bo jest przecież adwentystą), że chrześcijanie jerozolimscy początkowo zachowywali szabat na tej samej zasadzie, na jakiej przestrzegali jeszcze przez jakiś czas obrzezania oraz rozróżniali pokarmy czyste i nieczyste. Niemniej zdaje się on rozumieć, że wzmianki Nowego Testamentu o sobotniej obecności w synagodze nie stanowią poparcia dla adwentystycznego dogmatu.
Dogmat ten domaga się jednak, aby w Nowym Testamencie nie było ani jednej wzmianki o początkach święcenia niedzieli. Otóż na nieszczęście dla adwentystów mamy w Nowym Testamencie aż trzy świadectwa, które najprawdopodobniej dotyczą właśnie święcenia niedzieli. Stosunkowo mało przekonujące jest świadectwo 1 Kor 16,2, choć wyraźnie mówi się tam o „pierwszym dniu tygodnia”, czyli o niedzieli. Przypatrzmy się jednak wersetowi Dz 20,7: „W pierwszym dniu po szabacie, kiedy zebraliśmy się na łamanie chleba, Paweł, który nazajutrz zamierzał odjechać, przemawiał do nich i przedłużył mowę aż do północy”. Otóż choćby Bacchiocchi poświęcił temu wersetowi nie dwanaście (s. 111—122), ale sto dwadzieścia stron druku, nie jest w stanie zmienić tekstu tego świadectwa, który nie zaczyna się od słów: „Ponieważ postanowiliśmy pożegnać Pawła, zebraliśmy się w pierwszym dniu po szabacie”, ale brzmi w sposób znacznie bardziej dla adwentystów niewygodny: „W pierwszym dniu po szabacie, kiedy zebraliśmy się na łamanie chleba”, itd. I żadna sofistyka tego nie zmieni, że tekst sugeruje raczej to, iż Pawła pożegnano przy okazji „łamania chleba”, które odbywało się „w pierwszy dzień po szabacie”.
Aż dwadzieścia trzy strony poświęcił Bacchiocchi argumentom, że „dzień Pański” z Apokalipsy 1,10 nie jest niedzielą. Pytanie, czy rzeczywiście chodzi tu o niedzielę, dla wszystkich innych chrześcijańskich badaczy jest zwyczajnym problemem hermeneutyki tekstu. Dla badacza adwentysty jest to jednak pytanie o pierwszorzędnej wadze dogmatycznej. Jeśli bowiem Apostoł Jan mówi tu o niedzieli, jest to następne biblijne świadectwo przeciwko doktrynie adwentystów. Otóż trudność, jaką musi pokonać uczony adwentysta, jest duża, albowiem istnieją aż dwa praktycznie współczesne Apokalipsie świadectwa, że już wówczas „dniem Pańskim” chrześcijanie nazywali niedzielę. Bacchiocchi wkłada więc niezwykle wiele pomysłowości i wysiłku, aby podważyć znaczenie tych świadectw.
Przypatrzmy się obu tym świadectwom. Otóż w datowanej mniej więcej na rok 95 Nauce Dwunastu Apostołów znajduje się następująca wypowiedź: „W [dzień] Pański gromadźcie się razem, łamcie chleb i czyńcie dzięki (eucharistesate), wyznawszy grzechy wasze, ażeby czysta była wasza ofiara” (14,1). Owszem, powiada Bacchiocchi, tekst ten można tak odczytać, ale można go również odczytać następująco: „Zgodnie z [nakazem] Pańskim gromadźcie się” itd. Patrologów czeka teraz żmudna praca zweryfikowania lub sfalsyfikowania tej hipotezy. Ale zwróćmy uwagę na niezwykle dla naszego tematu istotną wypowiedź tegoż dokumentu, świadczącą o tym, jak żywo ówczesny Kościół odczuwał potrzebę obrzędowego odróżnienia się od Synagogi: „Posty wasze niech nie przypadają z obłudnikami. Oni poszczą w poniedziałki i czwartki, wy natomiast pośćcie w środy i piątki” (8,1). W świetle tej wypowiedzi wydaje się rzeczą bardzo mało prawdopodobną, ażeby Kościół czasów późnoapostolskich zachowywał jeszcze zgromadzenia sobotnie.
Wyraźnie przeciwstawia niedzielę sobocie św. Ignacy z Antiochii w napisanym około roku 108 Liście do Magnezjan. Żeby zdać sobie sprawę z tego, jak wczesny to moment w historii chrześcijaństwa, warto sobie przypomnieć, że wedle legendy Ignacy znajdował się wśród dzieci, które przyprowadzono do Pana Jezusa, aby je pobłogosławił; otóż niezależnie od tego, ile prawdy jest w tej legendzie, Ignacy rzeczywiście urodził się w czasach ziemskiego życia Pana Jezusa. Wspomniana wypowiedź znajduje się w dłuższym fragmencie, ostrzegającym przed uleganiem duchowi Starego Prawa, a brzmi następująco: „Tak więc nawet ludzie żyjący dawniej w starym porządku rzeczy doszli do nowej nadziei i nie zachowują już szabatu, ale żyją według [dnia] Pańskiego, w którym i nasze życie wzeszło [jak słońce) przez Niego i przez śmierć Jego” (9, I).
Bacchiocchi wydobywa wszystkie możliwe trudności filologiczne przeciwko takiemu odczytaniu tekstu — a dla patrologów, rzecz jasna, jest to przysługa niezmiernie cenna, bo przecież prawie każda, choćby nawet zupełnie nietrafna próba spojrzenia na stary tekst w radykalnie nowym świetle prowadzi do naukowych dyskusji, które zazwyczaj owocują jakimiś ważnymi odkryciami.
Tutaj ograniczmy się do dwóch spostrzeżeń. Po pierwsze, zauważmy w tym tekście bardzo prawdopodobną aluzję do zmartwychwstania (czasownik anatello spontanicznie kojarzy się ze wschodem słońca). Po wtóre, pomimo wszystkich zastrzeżeń Bacchiocchi uznaje jednak świadectwo św. Ignacego na rzecz niedzieli, podkreśla jedynie, że „nie sposób snuć przypuszczeń, iż chrześcijanie w Azji radykalnie już odeszli od szabatu i święcili wyłącznie niedzielę” (s. 237). Przypomnijmy, że chodzi tu mniej więcej o rok 108, zdaniem zaś Bacchiocchiego — 115.
Szczególnie należy docenić to, że ten adwentystyczny uczony uznaje, iż niedziela była dla Kościoła szczególnym dniem liturgicznym już w pierwszej połowie II wieku. Rozstrzygające dla niego są świadectwa napisanego około roku 130 w Aleksandrii tzw. Listu Barnaby oraz dzieł św. Justyna Męczennika, które powstały w Rzymie za panowania cesarza Antonina Piusa (138——161). Adwentyzm uczonego będzie się teraz ujawniał w specyficznym — nadzwyczaj kontrowersyjnym — interpretowaniu tych świadectw, ale omówienie tego rodzaju interpretacji wymagałoby następnej obszernej recenzji. Na razie ograniczmy się do wyrażenia głębokiej satysfakcji, że sam fakt święcenia niedzieli w pierwszej połowie II wieku Bacchiocchi jednoznacznie uznaje.
Oby tylko fakt ten dotarł do świadomości wszystkich jego współwyznawców. Dotąd bowiem na temat początków chrześcijańskiej niedzieli trudno było rozmawiać z adwentystami. Rozmówca bowiem zazwyczaj domagał się na wstępie uznania grubych przeinaczeń historycznych (a żeby było bardziej paradoksalnie, czynił to w imię zasady sola Scriptura!), kiedy zaś próbowałeś spokojnie przeciw temu zaprotestować, zaczynał widzieć w tobie syna ciemności. Ufajmy, że dzięki autorytetowi, jaki zdobył sobie Bacchiocchi wśród swoich współwyznawców, zaczniemy wreszcie rozmawiać ze sobą w nowym stylu: w szacunku zarówno dla siebie wzajemnie, jak dla historycznych faktów.
Wróćmy jednak do omawianej książki. Fakt bardzo wczesnego obchodzenia niedzieli uznaje Bacchiocchi dopiero pod naciskiem świadectw absolutnie jednoznacznych. Bo tak się złożyło, że rzadko która instytucja chrześcijańska ma tak bogate potwierdzenie w źródłach wczesnochrześcijańskich, jak właśnie święcenie niedzieli. I nawet przy zastosowaniu kryteriów skrajnie rygorystycznych musiał Bacchiocchi uznać bardzo wczesne istnienie chrześcijańskiej niedzieli.
Zauważmy jednak: Zarówno tekst Ignacego (ok. 108 r.), jak tzw. List Barnaby (ok. 130 r.) mówią nie o ustanowieniu niedzieli, ale o jej istnieniu. Wciąż więc pozostaje pytanie: kiedy chrześcijanie zaczę1i święcić niedzielę? Jeżeli wcześniej niż w roku 130, jeżeli wcześniej niż w roku 108, to może jednak nie ma innego wyjścia niż uznać, że stało się to już w czasach apostolskich?
Sam Bacchiocchi, w momencie, kiedy to mu było wygodne, oburącz podpisał się pod następującą tezą: „to, co chrześcijanie późniejszej epoki napisali, mogło zostać powiedziane i pomyślane przez nich wcześniej, nawet jeżeli nie zostało to napisane” (s. 287). Wypada być konsekwentnym i uznać tezę znacznie bardziej oczywistą: Jeśli jakaś instytucja istniała w czasach późniejszych (w roku 108 i w roku 130), to należy sądzić, że pojawiła się ona wcześniej, nawet jeśli moment jej pojawienia nie został utrwalony w tekście. Krótko mówiąc, nawet zastosowanie skrajnie rygorystycznych kryteriów interpretacji, co pozwoliło na odsunięcie kilku niezwykle wczesnych świadectw, niewiele pomogło adwentystycznemu uczonemu. Również te teksty, których wymowę dla naszego tematu Bacchiocchi uznaje, wciąż wskazują na to, że niedziela stała się szczególnym dniem liturgicznym chrześcijan najprawdopodobniej już w czasach apostolskich.
1 S. Bacchiocchi, Od soboty do niedzieli, „Znaki Czasu”, Warszawa 1985.
2 Oto kilka cytatów z książki Stanisława Dąbrowskiego wydanej pod wiele obiecującym tytułem Ekumenizm znakiem czasu w roku 1976 przez Wydawnictwo „Znaki Czasu”: „Proroctwo to [chodzi o Ap 13,11n] przewiduje, że te dwie potęgi, tj. amerykański protestantyzm (bestia podobna Barankowi) i katolicyzm (bestia pierwsza) połączą się w całość i odegrają w naszych czasach szczególną rolę, działając wspólnie i kierując ostrze swego działania przeciwko tym, którzy będą wyznawali Prawdę Chrystusową” (s. 146); „dotychczasowe posunięcia protestantyzmu są niczym innym, jak tylko rezygnowaniem ze zdobyczy reformacji, aby przypodobać się papiestwu. I jednocześnie niczym innym, jak wypełnianiem się proroctwa: «I będą się kłaniać bestii wszyscy mieszkający na ziemi»” (s. 153—154); „Ratunek dla prawosławnych jest jeden — wyjść z Babilonu, zastosować się do głosu i wezwania Bożego: (...) «Wyjdźcie z Babilonu... abyście nie byli uczestniami grzechów jego i żebyście nie wzięli z plag jego» (Obj 18,4)” (s. 162). Babilonem jest, w terminologii tego wybitnego adwentysty, katolicyzm rzymski. Autor tej książki był wówczas przewodniczącym Zarządu Centralnego Kościoła Adwentystów DS w Polsce.
3 Por. H. M. S. Richards, Co mówił Jezus, „Znaki Czasu”, Warszawa 1984, s. 334.
4 Biblia mówi, opr. Rajmund Dąbrowski, „Znaki Czasu”, Warszawa 1984, s. 72.
5 Piszę o tym szerzej w książeczce: Dekalog, Poznań 1988, rozdz. III: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Por. ponadto: „Teologiczny sens odpoczynku niedzielnego” w: J. Salij OP, Królestwo Boże w was jest, Poznań 1980, s. 167—179.
opr. aw/aw