Wniebowzięcie, Fiat Chrystusa

Istnieje teologiczna analogia między decyzją Maryi, aby Syn Boży stał się w niej człowiekiem a faktem jej wzięcia do nieba

Wniebowzięcie, Fiat Chrystusa

Istnieje paralela między fiat Maryi godzącej się na to, by Syn Boży stał się w Niej człowiekiem, a decyzją Chrystusa „rodzącego” Wniebowziętą do życia wiecznego w sobie.

Bez dowodu z Pisma, ale w zgodzie z jego duchem

Pomimo tego, że Pismo Święte nie zawiera wyrażonego explicite dowodu na wniebowzięcie Maryi, w świetle takich tekstów jak te mówiące o Bogu patriarchów (por. Mk 12,18-27 i par.) czy Przemienieniu, w czasie którego Pan rozmawia z Mojżeszem (por. Mk 9,2-8 i par.), niewątpliwie zmarłym (por. Pwt 34,5), nie można nie zadać pytania o to, co stało się z Maryją po tym, jak Jej ziemskie życie dobiegło kresu. Warto zauważyć, że imię tych, w których życiu Bóg okazał się wielki, przynależy w pewien sposób do imienia Bożego (mówimy na przykład o „Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba”), z kolei to, że należą oni do samego imienia Boga, dowodzi, według słów Jezusa, zmartwychwstania (por. Łk 20,37-38), tak że można za jednym z największych teologów XX wieku powiedzieć, iż prawo do kultu zakłada pewność zwycięstwa nad śmiercią — pewność zmartwychwstania [Ratzinger, „Wzniosła Córa Syjonu. Rozważania mariologiczne”, Poznań 2002, s. 50]. W przypadku Maryi prawda o tym, że kto jest wywyższony przez Boga, ten żyje, realizuje się w sposób ostateczny.

Ratzinger szukał również zrozumienia wniebowzięcia w sformułowaniach Listu do Kolosan oraz Listu do Efezjan: „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3); „Bóg wzbudził was z martwych, dozwolił zasiadać na niebiosach w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,6). Można powiedzieć, że istnieje coś takiego, jak „wniebowzięcie” ochrzczonych: im bardziej ktoś dzięki wierze żyje życiem otrzymanym we chrzcie, tym bardziej jest już tam, w niebie. Wiara Maryi mogła być nieograniczona (por. Łk 1,45), w Niej wszystko przeciwstawiające się jeszcze chrztowi (wierze) zostało w sposób ostateczny przezwyciężone przez śmierć ziemskiego życia [Tamże, s. 52]. Sięgnięcie do doświadczeń mistyków pozwala znaleźć pośrednie potwierdzenie takiej możliwości: zjednoczeni z Bogiem w stopniu niemal doskonałym mówią o cieniutkiej jedynie zasłonie, która dzieli ich od pełni życia w Bogu. Czy dla Pełnej Łaski ta zasłona nie rozdarła się, gdy u kresu swojej pielgrzymki wiary trwała w zjednoczeniu z Ukrzyżowanym, którego śmierć spowodowała rozerwanie zasłony w świątyni (Łk 23,45)?

Pomimo tego, że konstytucja ogłaszająca dogmat w argumentacji biblijnej nie cytuje żadnego tekstu Pisma w formie bezpośredniej, to sam dogmat został wyrażony w najlepszym dla tajemnic Boga i człowieka języku biblijnym. Treścią dogmatu o wniebowzięciu jest fakt, że Maryja, po zakończeniu biegu ziemskiego życia, została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały [Pius XII, konst. apost. Munificentissimus Deus, cyt. za: Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, red. I. Bokwa, Poznań 2007, nr 1086]. Zastosowane słowo „assumpta” („wzięta”) jest tym samym słowem, które w Starym Testamencie wyraża prawdę o życiu w Bogu po śmierci. Oczywiście ciekawość, która według znanego porzekadła stanowi pierwszy stopień do piekła, nie zostaje tutaj zaspokojona: definicja dogmatyczna nie mówi ani o śmierci czy zaśnięciu Maryi, ani o zmartwychwstaniu, ani o sposobie, w jaki dokonało się wniebowzięcie, stwierdza jedynie (aż) aktualną obecność Maryi w chwale Zmartwychwstałego.

Nieprzerwane zjednoczenie z Synem, także w chwale

Innymi słowy można powiedzieć, że dogmat broni powagi Boga, który nie może nagle robić sobie żartów z człowieka, który poważnie odpowiedział na Jego powołanie. Jeśli Bóg biorący z Maryi ciało stał się człowiekiem, a przez to Drogą do Boga, Ona, która tę Drogę przeżyła do końca, nie może nie znajdować się u kresu, którym jest życie w Bogu. Jan Paweł II zauważał, że Nowy Testament, jakkolwiek bezpośrednio nie potwierdza Wniebowzięcia Maryi, daje podstawy do tej prawdy wiary, ponieważ ukazuje doskonałe zjednoczenie dziejów Najświętszej Panny z historią Jezusa [Jan Paweł II, Katechezy Ojca Świętego Jana Pawła II. Maryja, Kraków-Ząbki 1999, s. 148]. Również Ojcowie Soboru Watykańskiego II wskazywali na jedność między Jezusem a Maryją od momentu poczęcia, przez życie ukryte i publiczne Pana (obecność Maryi w Kanie), aż po Krzyż [por. Lumen gentium, nr 58]. A to już samo w sobie niejako „otwiera” na kontynuację, którą jest zjednoczenie w chwale niebieskiej.

Udział Maryi w misji zbawczej widoczny w Jej życiu od poczęcia Chrystusa aż do Jego śmierci, staje się najbardziej wyraźny właśnie pod Krzyżem, kiedy miecz przenika duszę Współcierpiącej (por. Łk 2,35). Widać, jak Ona idzie Drogą, czyli Chrystusem, od uniżenia do wywyższenia, co zresztą sama proklamowała proroczo w swojej modlitwie — w Magnifikacie. Rysuje się więc analogia pomiędzy kenozą Chrystusa a Maryi, i konsekwentnie, pomiędzy Jego i Jej uwielbieniem (por. Łk 24,26; Flp 2,8-9). Było czymś odpowiednim, aby po uniżeniu Służebnicy Pańskiej współcierpiącej pod krzyżem, na którym zawisł Sługa Cierpiący — nastąpiło Jej wywyższenie. Tak rozumieli to już Ojcowie Kościoła, którzy właśnie za owoc tajemnicy paschalnej uważali przejście Maryi do chwały.

Żeby choć trochę wniknąć w serce małomównej i skromnej Maryi, można sięgnąć do opisu tego, co przeżywał nie pełny przecież łaski, choć również bogaty w nią, apostoł narodów. Otóż św. Paweł pisał tak: „Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele — to bardziej dla was konieczne” (Flp 1,23). Wydaje się logiczne założenie, że po śmierci Jezusa łączyło Maryję z ziemią wyłącznie dobro wierzących. Nieprzypadkowo Duch Święty zstąpi na zgromadzonych w Wieczerniku, w którym Ona się będzie modliła, podobnie jak wcześniej Bóg wziął z Niej ciało, kiedy otrzymał Jej zgodę. Jak wskazuje na to opisana przez ewangelistę Jana scena pod krzyżem — Maryja w tym kulminacyjnym momencie dziejów jest w pełni zjednoczona z Panem, dlatego w tej a nie innej chwili Jezus może Ją powołać do duchowego matkowania Kościołowi reprezentowanemu przez Jana. Z kolei jeśli ma Ona pozostać Matką Kościoła, a więc wierzących wszystkich czasów, trzeba było, aby mogła sprawować swoje macierzyństwo z nieba.

Wniebowzięta, ponieważ Pełna Łaski i Niepokalana

Lakoniczno-biblijnemu sformułowaniu dogmatycznemu mówiącemu o Wniebowziętej nieprzypadkiem towarzyszy nagromadzenie tytułów maryjnych — mówi się w konstytucji o „Niepokalanej Matce Boga, zawsze Dziewicy”. Historia Bogurodzicy pozwala „przyłapać” Boga na skłonności do symetrii, która jest niczym innym jak wiernością: jeśli obdarza darmo u początku życia Maryi, to samo czyni u kresu Jej życia czy też lepiej: u narodzin do życia w chwale; jeśli daje łaskę, to nie jedynie dlatego, aby Maryja — jak jakieś narzędzie do wykorzystania, pewnego rodzaju surogatka — mogła urodzić Syna Bożego, ale po to, aby dar pełnej łaski rzeczywiście objął całe życie Maryi: ziemskie i niebieskie. Już we Wcieleniu widać jak w zarodku przenikanie się Boga i człowieka, które wypełni się w wieczności.

Jeśli anioł w scenie Zwiastowania, wcale nie bardziej wygadany niż małomówna Służebnica Pańska, nazywa Ją imieniem „Pełna łaski”, gr. kecharitoméne (por. Łk 1,28), należy to imię potraktować poważniej niż imiona nadawane przez współczesnych rodziców swoim dzieciom. Bóg nie rzuca słów na wiatr, a imion nie wybiera z kalendarza, lecz nadaje je w zgodzie z powołaniem i istotą osoby. Podobnie jeśli ukrywająca się przez pięć miesięcy Elżbieta pozdrawia Maryję jako otrzymującą pełnię błogosławieństwa nie tylko Bożego, ale i ludzkości (por. Łk 1,42-45), nie należy umniejszać przywileju, którym Maryja została obdarzona. Pełnia łaski oznacza najwyższą łaskę Trójcy Świętej daną Maryi i choć Maryja będzie musiała udać się w pielgrzymkę wiary, to już samo imię zakłada i zapowiada osiągnięcie pełni przeznaczonej dla człowieka. Jeśli Jej imię nie ma się okazać jedynie metaforyczną ksywką — musi to oznaczać uwielbienie z duszą i ciałem u kresu życia. Z kolei w Maryi obdarowanej przywilejem najwyższym spośród ludzi dostrzec należy przywrócenie stanu sprzed upadku, a więc z okresu, w którym nie śmierć, ale życie panowało. Ta więź między Niepokalanym Poczęciem a Wniebowzięciem pozwala się opisać być może w taki sposób: gdzie jest pełnia łaski, tam jest pełnia zbawienia. Gdzie łaska nie znajduje się na granicy równoczesnej sprawiedliwości i grzeszności, ale jest czystym »tak«, tam nie ma miejsca na śmierć — służebnicę grzechu [Ratzinger, s. 51].

Jak u początku dziejów ludzkości mieliśmy do czynienia z parą ludzką — mężczyzną i kobietą, tak gdy nadeszła pełnia czasu — pojawiają się Nowy Adam i Nowa Ewa, a więc Chrystus i Maryja. Jak przeto chwalebne Zmartwychwstanie Chrystusa — stwierdza Pius XII — było istotnym składnikiem a zarazem ostatecznym trofeum zwycięstwa, tak też wspólna walka Najświętszej Dziewicy i Jej Syna winna być zakończona »uwielbieniem« Jej dziewiczego ciała. Doskonałemu zbawieniu w pierwszej chwili odpowiada doskonałe zbawienie w ostatniej chwili; zgodzie Maryi na to, by Syn Boży stał się w Niej człowiekiem, odpowiada fiat Chrystusa „rodzącego” Maryję do życia wiecznego w sobie. W sumie otrzymujemy najpełniejszy wyraz przymierza między Bogiem a człowiekiem, którego wzoru brakowałoby nam, gdyby nie Wniebowzięcie. „Bóg stał się człowiekiem, aby ludzie byli bogami” — mówił św. Atanazy. Nic mniejszego Bóg nie zamierzył dla przyszłości człowieka. Nic mniejszego niż życie Maryi z ciałem i duszą w Bogu nie mogło zrealizować Bosko-ludzkiego pragnienia. We Wniebowziętej, jak w soczewce, skupia się ta sama łaska, która i nas, niepełnych łaski a przyjmujących łaskę po łasce (por. J 1,16), doprowadzi z ciałem i duszą do życia w Bogu. W tym sensie kto odrzuca Wniebowzięcie Maryi, musi siłą rzeczy redukować wielkość wybrania i powołania człowieka przez Boga. Jaka bowiem Matka, takie dzieci.

Tekst ukazał się w „Egzorcyście” (2013) nr 12 (sierpień). Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama