Ekumenizm, który nie stawia sobie granic

Recenzja: Olivier Clément, ...Prawda was wyzwoli, Rozmowy z Patriarchą Ekumenicznym Bartłomiejem I, Verbium, Warszawa 1998

 

Olivier Clément, ...Prawda was wyzwoli, Rozmowy z Patriarchą Ekumenicznym Bartłomiejem I, Verbium, Warszawa 1998, ss. 245

 

Żyjemy w świecie coraz bardziej rozdartym, w którym różnice i sprzeczne interesy prowadzą do nieprzewidywalnych w skutkach konsekwencji. W centrum Europy ponownie doszło do krwawej wojny, która pochłonęła setki istnień ludzkich. Co w tak złożonej sytuacji polityczno-kulturowej może zjednoczyć ludzi do działania na rzecz pojednania? Jaką rolę w tym procesie mają do spełnienia wciąż podzielone Kościoły? Czy ekumenizm będzie drogą przyszłości w dialogu między rozmaitymi religiami i narodami, czy też pozostanie kolejnym pobożnym życzeniem?

Z wielkim zainteresowaniem przeczytaliśmy książkę Oliviera Clément, która jest zapisem rozmów, jakie autor przeprowadził z Bartłomiejem I, Patriarchą ekumenicznym Konstantynopola. Nie jest to wywiad w sensie ścisłym, w którym zadaje się pytania i uzyskuje odpowiedzi, ale jest to raczej spójna próba przedstawienia niezwykle intrygującej myśli zwierzchnika Kościoła prawosławnego.

Dwa pierwsze rozdziały książki stanowią wprowadzenie i odsłaniają specyfikę prawosławia, rolę patriarchatu konstantynopolitańskiego oraz pochodzenie i koleje losu Bartłomieja. Kolejne dwa traktują o ważnych zagadnieniach współczesnej kultury (wolność, fanatyzm, sekularyzacja), które Patriarsze wydają się swoistymi "znakami czasu". Bartłomiej nie potępia współczesnego świata, lecz pragnie nawiązać z nim dialog. Ów dialog odsłania obraz Patriarchy jako człowieka wolnego od wszelkiej ciasnoty wyznaniowej i intelektualnej, poszukującego kompromisów i wskazującego możliwe kierunki rozwiązań problemów dzisiejszego świata, dążącego wreszcie do stworzenia warunków pojednania nie tylko wewnątrz podzielonego Kościoła Chrystusowego, ale dużo szerszego - pomiędzy wielkimi tradycjami religijnymi.

Dużym zagrożeniem dla inicjatyw ekumenicznych są, zdaniem Bartłomieja, dwuznaczne powiązania pomiędzy religią i narodem. Patriarcha ostrzega przed fałszywym rozumieniem patriotyzmu, który może stać się pseudoreligią, a w konsekwencji przerodzić się w nacjonalizm. To złe doświadczenie naznaczyło i naznacza historię zarówno zachodu, jak i wschodu Europy, budząc tęsknoty mesjanistyczne. "Można kochać lasy swojej ziemi ojczystej - powiada Patriarcha - śpiewy kościołów i płomienie świec, a nie czytać Ewangelii. Można podawać się za prawosławnego (określając równocześnie narodowość), lecz nie wiedzieć, że się jest chrześcijaninem. Można wręcz podawać się za prawosławnego, będąc równocześnie ateistą" (s. 144).

Te mocne słowa Bartłomieja trudno uznać za bezpodstawne jeżeli, ma się w pamięci dramat, który rozegrał się w byłej Jugosławii. Rozwój nacjonalizmów to jeden z tych czynników, który dzieli również samych prawosławnych, nad czym ubolewa zwierzchnik Konstantynopola. Wzniecane są wciąż nastroje integrystyczne, a wierni, którzy im ulegają, wywierają nacisk na hierarchię. Łączy się to również z szerzeniem haseł ksenofobii, antysemityzmu i niechęcią do demokracji. "Jednak - powiada Bartłomiej - istnieje także mniejszość otwarta, inteligentna, która w kontekście demokratycznym pragnie prawdziwego rozdziału Kościoła od państwa, uważając, że Kościół powinien działać dyskretnie, na początek własnym przykładem, tak jak zaczynał" (s. 149).

Mówienie z nadzieją i odwagą o wspólnej przyszłości wiąże się u Bartłomieja z otwartym i szczerym mówieniem o przeszłości. Nasza wspólna historia, chrześcijan Wschodu i Zachodu, naznaczona jest wieloma ranami, które są konsekwencją sprzeniewierzania się Ewangelii. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest pokusa władzy, której Kościół, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie, nie dość skutecznie się opierał. Ten problem jest szczególnie ważny w tekstach Patriarchy i omawiany w różnych kontekstach. "Niestety - mówi Bartłomiej - po jednej i po drugiej stronie ścisłe powiązanie chrześcijaństwa z władzą zmierzało do uczynienia »religijności« narzuconą ideologią zamkniętego społeczeństwa. Świat chrześcijański grzeszył przeciw wolności ducha. Wydawano, prześladowano i zwalczano innego - heretyka, żyda, muzułmanina. Inkwizycja zachodnia z okresu późnego średniowiecza znajdzie uczniów w szesnastowiecznej Rosji, potem w tym, co Sołżenicyn nazwał »inkwizycją rosyjską«, prześladując »starowierców« aż do początków obecnego stulecia" (s. 160).

Uważny czytelnik znajdzie w słowach Bartłomieja wolną od jakichkolwiek lęków nadzieję na odrodzenie się chrześcijaństwa w jego najwznioślejszych ideach. Lecz musi się ono wyrzec w sposób radykalny pokusy władzy, gdyż kategoria ta nie jest ewangeliczna. Aby to zilustrować, przywołuje Patriarcha słowa Włodzimierza Sołowiowa, który powiadał, że "funkcja państwa nie polega na przekształceniu społeczeństwa w raj, lecz na tym, by nie stało się piekłem". Co więcej, "chrześcijanie powinni popierać prawdziwą laickość; nie laicyzm wrogi wobec Kościołów, lecz laickość otwartą, zdolną ich zaakceptować jako uznanych i, oczywiście, szanowanych partnerów. W społeczeństwie naprawdę laickim będzie się mówiło o Biblii w szkołach, o Ojcach Kościoła" (s. 170).

Dużo uwagi poświęca Patriarcha Europie. Stereotyp postępowej Europy Zachodniej i zacofanej Wschodniej musi przejść już do lamusa. Absurdem jest myśleć, co z mocą podkreśla Bartłomiej, że prawosławie przeciwstawia się Zachodowi. Prawda jest zgoła odmienna. Skarby duchowe prawosławia są otwarte dla wszystkich. Prawosławie, powiada Patriarcha, czuje się współodpowiedzialne za kształtowanie zjednoczonej Europy, pragnie być aktywną stroną w tworzeniu nowego oblicza chrześcijańskiej Europy.

Bartłomiej dostrzega również potrzebę "nowej ewangelizacji" jednoczącej się Europy. Jednak odnowa naszego kontynentu nie może polegać na tym, że chrześcijaństwo narzucałoby wszystkim zasady swojej moralności, gdyż to oznaczałoby "ideologizację" chrześcijaństwa. Ewangelizacja winna być prowadzona dyskretnie, nawet w milczeniu, przede wszystkim przez własny przykład; powinna mieć na celu pogłębienie pluralizmu, aż do osiągnięcia tego, co Paul Ricoeur nazywa "tolerancją bez domieszki sceptycyzmu". Tym samym wszyscy modlący się do Trójjedynego Boga muszą stać się ubogimi, pokojowymi sługami Boga ukrzyżowanego, który jest oparciem dla wolności człowieka. "Muszą być - mówi Bartłomiej - rękojmią wiary dla innych, także dla tych, którzy nie wierzą lub nie potrafią mówić o sprawach wiary - z czyjej winy? - lecz próbują być po prostu ludźmi. Chrześcijanie niech będą obrońcami człowieka otwartego w otwartej kulturze" (s. 171).

Ekumenizm, który wielu traktuje tylko jako postulat, w oczach Bartłomieja nie jest żadnym luksusem, lecz trudnym obowiązkiem. Patriarcha z upodobaniem nawiązuje do dziejów Kościoła niepodzielnego, do tej duchowej przestrzeni, gdzie w poszanowaniu i wolności urzeczywistniały się najwznioślejsze idee Wschodu i Zachodu. Najlepszym przykładem, który wciela idee jedności i otwartości jest osoba Ireneusza z Lyonu, Greka pochodzącego z Azji Mniejszej i osiadłego w Galii, który pisał po grecku, a później po łacinie. "Ojcowie i mnisi - powiada Bartłomiej - rozwijali »teologię duchową« ściśle związaną z liturgią i kontemplacją. Teologia ta była identyczna u swych podstaw na Wschodzie i na Zachodzie." Nawet bolesne doświadczenia, które rozdzierały jedność Kościoła, Bartłomiej pragnie postrzegać jako wydarzenia opatrznościowe. "Na pewno Unia była dla Wschodu bolesnym doświadczeniem, raną na ciele prawosławia, podobnie jak wydarzenia z 1204 roku. Wydaje się jednak, że może Bóg posłużył się tym środkiem, aby doprowadzić Zachód do żywego kontaktu z prawosławiem i do odkrycia jego skarbów" (s. 185).

Przed ekumenizmem staje dzisiaj trudne zadanie. Musi to być ekumenizm potwierdzony czynem. Tym samym trzeba porzucić spory słowne, a oprzeć się na realizmie zbawienia. Chodzi o ponowne zanurzenie idei, które są przecież tylko śladami, w globalnym życiu Kościoła. "Musimy spojrzeć oczami drugiego człowieka, aby odkryć jakiś dla nas nieoczekiwany lub przez nas zaniedbany aspekt oblicza Chrystusa" (s. 188). Jeżeli w takiej perspektywie ujrzymy doświadczenie wiary chrześcijan Wschodu i Zachodu, to być może spór o Filioque nie będzie tym, co dzieli, ale tym, co poszerza doświadczenie Niepojętego Boga.

Inicjatywy ekumeniczne nie mogą ograniczać się do działania na rzecz pojednania katolicyzmu z prawosławiem. Bartłomiej pyta o protestantów i stwierdza, że chrześcijaństwo zachodnie to Rzym i reformacja. Dlatego też dialog nie może odbywać się bez chrześcijan z Kościołów protestanckich. Analogiczna sytuacja otwartości ma charakteryzować stosunki z Żydami. "Zarówno my, chrześcijanie, jak i Żydzi - mówi Patriarcha - mamy korzenie w tej samej glebie, jesteśmy posłuszni temu samemu Dekalogowi" (s. 198). Trzeba ustanowić nową relację z Żydami, odrzucić błędy przeszłości, dokonać rachunku sumienia, odmienić serca. Przyszłe stosunki z Izraelem muszą być oparte na sprawiedliwości, szacunku, miłości, aż do granic świętości.

Ekumenizm nie może poprzestawać w swych wysiłkach, a tym bardziej stawiać sobie jakichkolwiek granic. Trzeba, zdaniem Bartłomieja, szukać "śladów Chrystusa" w innych tradycjach religijnych. Jest On bowiem w sposób szczególny obecny w islamie. O ile Mahomet jest "pieczęcią proroków", o tyle Chrystus jest "pieczęcią świętości", dostępną dla wszystkich, którzy pragną go naśladować. W książce Czytelnik znajdzie również nowe spojrzenie, na "modny" dziś buddyzm, a także wciąż wzbudzający kontrowersje ruch New Age.

Poglądy Bartłomieja zawarte w książce Oliviera Clement to swoista "rewolucja". Słowa Patriarchy, pełne życzliwości i otwartości, mogą pobudzić ludzi różnych konfesji do wspólnego szukania prawdy na krętych drogach historii, w celu budowania godnej przyszłość. Pokój, który jest warunkiem takiej przyszłości, wymaga od nas ekumenizmu czynu, gdyż tylko taki może zaowocować pojednaniem podzielonych Kościołów i narodów. I nie jest to żaden luksus, lecz obowiązek wszystkich wyznawców Chrystusa, jak i ludzi dobrej woli.

 

Jarosław Czuchta, grekokatolik, doktorant na wydziale teologicznym PAT.

Jarosław Makowski, katolik, absolwent filozofii PAT oraz student II roku religioznawstwa UJ. Publikował w miesięczniku "Res Publica Nowa" i "Tygodniku Powszechnym".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama