Tajemnice Świętego

Wydanie zapisków Jana Pawła II wywołało różne reakcje, także krytyczne. Okazuje się jednak, że to, co wydano jest "osobiste" tylko w tym sensie, że pokazuje duchowość papieża niejako "od środka"

Jan Paweł II zostanie kanonizowany 27 kwietnia 2014 r. W oczekiwaniu na tę uroczystość kard. Stanisław Dziwisz wydał w książce jego osobiste notatki. W jakim zakresie mogą one pomóc odkryć tajemnicę świętości papieża?

Spalić czy wydrukować?

Wydanie drukiem osobistych notatek Jana Pawła II wzbudziło szereg wątpliwości, a nawet krytykę. Pytanie o to, dlaczego kard. Stanisław Dziwisz nie uwzględnił prośby z testamentu Jana Pawła II (dotyczącej spalenia osobistych notatek, a powierzonej nie komu innemu, jak swemu wieloletniemu sekretarzowi), obiegło portale społecznościowe i było roztrząsane przez media. Dyskusję tę zakończyła konferencja prasowa oraz lektura książki, dzięki której można poznać, że jest to cenny dokument.

We wstępie do książki kard. Stanisław Dziwisz wyjaśnia: „Nie spaliłem notatek Jana Pawła II, gdyż są one kluczem do zrozumienia jego duchowości, czyli tego, co najbardziej wewnętrzne w człowieku: jego relacji do Boga, do drugiego człowieka i do siebie. Odsłaniają one jakby drugą stronę osoby, którą znaliśmy jako Biskupa Krakowa i w Rzymie, Piotra naszych czasów, Pasterza Kościoła powszechnego”.

Dyskrecja Jana Pawła II

Istotnie, trzeba przyznać, że Jan Paweł II był człowiekiem raczej skrytym. Bardziej znaliśmy go z jego publicznej działalności, tej oficjalnej, choć czasami „ocieplanej” tu i ówdzie ujawnianymi „kwiatkami” albo osobistymi relacjami osób, które znały go bliżej. Nawet w twórczości autobiograficznej Jan Paweł II ukazywał fakty ze swojego życia w konwencji raczej pogodnej i nie miał w zwyczaju dzielić się z szerokim audytorium osobistymi zmaganiami czy wątpliwościami, zwłaszcza jeśli miały one związek z negatywnym zachowaniem innych ludzi. Stąd obraz jego życia, jaki mogliśmy sobie wyrobić, był niepełny i tylko czasem bywał uzupełniany czyimś świadectwem, które pokazywało, jakie koszta ponosił Karol Wojtyła za swoją radykalną postawę. Jako przykład podam epizod z czasów, kiedy jako robotnik pracował w Solvayu w czasie okupacji. W autobiografii wspominał o dobroci swoich ówczesnych współpracowników, pominął jednak ten wątek, że kiedy nieraz w przerwie w pracy swoim zwyczajem klękał do modlitwy, znaleźli się wśród nich i tacy, którzy drwili z jego pobożności, a nawet rzucali w niego pakułami.

Oczywiście powściągliwość Jana Pawła II była jak najbardziej zrozumiała, bo wytykanie z pozycji namiestnika Chrystusa wszystkich błędów swoim niegdysiejszym oponentom nie byłoby zachowaniem ewangelicznym, niemniej bez opisania i takich faktów biografia, którą znamy, byłaby jednak niepełna i ograniczona. Dlatego tak bardzo cenne są świadectwa osób, a także osobiste zapiski papieża, które pomagają odsłonić jego drugą stronę, tę prywatną, duchową, nawet jeśli ma ona charakter intymny.

Za zasłoną

Pierwszą książką, która po śmierci Jana Pawła II znacznie przybliżyła nas do jego tajemnicy, były Beskidzkie rekolekcje Wandy Półtawskiej, w których autorka dzieliła się historią swojej wieloletniej przyjaźni z ks. Karolem Wojtyłą i odsłaniała niezwykły „warsztat” kierownictwa duchowego, z jakim miała do czynienia jako penitentka. Nota bene również tamta książka początkowo spotkała się z głosami krytyki, które po pewnym czasie ucichły...

Na ów „warsztat” kierownictwa duchowego (oprócz spowiedzi) składały się zaproponowane  penitentce przez ks. Wojtyłę wspólne rozważania nad różnymi tekstami, a później dzielenie się tym, jak one w niej rezonowały. Wanda Półtawska wspominała: „Rozmyślania stały się nawykiem, wspólną modlitwą, ale gdy wyjeżdżał, on albo ja, to pisał dla mnie tematy do tej modlitwy kontemplacyjnej na każdy dzień, a ja pisałam dla niego myśli na ten jakby zadany temat, a potem przy spotkaniu dawałam mu je. [...] Czytał wszystko i na marginesie robił swoje uwagi”.

O ile dobrze pamiętam, w książce Wandy Półtawskiej nie było mowy o tym, że taki sposób towarzyszenia duchowego jest „wynalazkiem” św. Ignacego Loyoli, który w swoich Ćwiczeniach duchowych zawarł bardzo podobną metodologię: rekolektant medytuje nad „zadanymi” tekstami, potem dzieli się z kierownikiem duchowym swymi przemyśleniami, a następnie otrzymuje odpowiedź zwrotną.

Ciekawe, że w podobny sposób ks. Karol Wojtyła przeżywał także swoje rekolekcje. Ksiądz Jan Machniak we wstępie do osobistych notatek Jana Pawła II zauważa, że „ks. abp Karol Wojtyła przeżywał swoje rekolekcje według metody ignacjańskiej. Metody tej nauczył się w seminarium duchownym pod czujnym okiem swojego ojca duchownego, ks. Stanisława Smoleńskiego, późniejszego biskupa pomocniczego Archidiecezji Krakowskiej. Metoda ta wymagała zawsze dokładnego określenia tematu rozważań i lektury duchowej”. Nie mamy informacji, czy ks. Karol Wojtyła przeżył kiedykolwiek pełne cztery tygodnie ćwiczeń duchowych św. Ignacego, ale jako papież na pewno otrzymał w 1982 roku syntezę rekolekcji ignacjańskich, wygłoszoną przez o. prof. Stanislasa Lyoneta SJ (notatki z tych rekolekcji możemy znaleźć w omawianej książce).

Osobiste i cudze

Stosowanie metody ignacjańskiej widać zwłaszcza w przypadku osobistych rekolekcji Karola Wojtyły, kiedy wyjeżdżał do Tyńca, Kalwarii Zebrzydowskiej czy na Bachledówkę, aby poświęcić kilka dni na osobiste spotkanie z Bogiem. Poczynione wtedy zapiski są najcenniejsze, bo zawierają wiele własnych przemyśleń i odsłaniają pole osobistych zmagań autora. Podobną metodę przyszły papież stosował także w ramach rekolekcji episkopatu, wtedy jednak jego notatki były raczej streszczeniem nauk rekolekcjonisty, a dopiero w drugiej kolejności osobistym do nich odniesieniem. Mimo to można w nich dostrzec własne poszukiwania rekolektanta Wojtyły czy jego odpowiedzi na rodzące się pytania.

Najmniejszą wartość — z punktu widzenia badacza życiorysu — ma trzeci rodzaj zapisków z lat 1985-2003, ponieważ pochodzą one z licznych watykańskich rekolekcji, a o osobistym stosunku papieża do wygłaszanych przez rekolekcjonistów treści świadczą niemal wyłącznie podkreślenia, czasem jedno słowo komentarza. Tu zasłona z powrotem opada, bo — jak zauważył Andrzej Horubała — wiele z tych rekolekcji zostało wydanych drukiem i możne je przeczytać w całości, a ujęcie ich z osobistej perspektywy Jana Pawła II niewiele wnosi. Niemniej dzięki publikacji tych notatek czytelnik może dowiedzieć się przynajmniej, jakie tematy podejmowano podczas rekolekcji dla Domu Papieskiego i które z zasłyszanych treści okazały się ważne dla papieża. Trzeba tu dodać, że wśród rekolekcjonistów było wiele wybitnych osobistości Kościoła, m.in.: o. Peter-Hans Kolvenbach SJ, o. Gorges Cottier OP, kard. Ugo Poletti, o. TomᚠŠpidlík SJ czy abp Christoph Schönborn.

Można powiedzieć, że najcenniejszy jest zeszyt pierwszy, który zawiera zapiski medytacji z osobistych rekolekcji z lat 1962-1984, bo te prowadzone dla episkopatu zawierają notatki z cudzych konferencji z minimalnym komentarzem osobistym. Z kolei zeszyt drugi, obejmujący lata 1985-2003, daje nam wgląd tylko w treści rekolekcyjne, a zapiski z ostatnich lat przedstawiają sam program ćwiczeń duchowych.

Uchylić rąbka tajemnicy

Jak poruszać się w tym gąszczu treści, aby stały się one „kluczem do zrozumienia duchowości” Karola Wojtyły? Najprostsza byłaby próba porównania zapisków z ważnymi wydarzeniami znanymi z biografii autora (i to bardziej biskupa Karola Wojtyły niż papieża Jana Pawła II). Postaram się zatem przeprowadzić taką analizę jednych z pierwszych rekolekcji, które zostały zamieszczone w książce.

Od 11 października do 8 grudnia 1962 roku bp Karol Wojtyła przebywał w Rzymie, aby wziąć udział w pierwszej sesji Soboru Watykańskiego II. Prawdopodobnie w przerwie obrad, od 31 października do 4 listopada odprawił u sióstr felicjanek w Rzymie osobiste rekolekcje na temat tajemnicy Odkupienia. W swoich rozważaniach rekolektant pochyla się również nad tajemnicą swojego kapłańskiego powołania. Pod datą 1 listopada przy medytacji o dłoniach kapłańskich znajdujemy bardzo osobistą notatkę: „Wszystko jednak było „nie tak”, aż do momentu, kiedy uczułem wielkie uniżenie wobec Chrystusowego dzieła Odkupienia”. Za tymi lakonicznymi słowami ukrywa się osobista przemiana. Być może zanim ona nastąpiła, ks. Karol Wojtyła mógł ulegać tendencji koncentrowania się na sobie, jako obdarowanym sakramentem kapłaństwa, a nie na radykalnej służbie innym. Dopiero duchowe doświadczenie uniżenia stało się dla niego przełomem prowadzącym ku lepszemu zrozumieniu, że przez swoje kapłaństwo staje się szafarzem Chrystusowego dzieła Odkupienia, które nieskończenie go przerasta. Istota i okoliczności tego doświadczenia pozostają dla nas tajemnicą.

Przy drugiej medytacji z tego samego dnia Karol Wojtyła notuje: „W zrywie odkupicielskim Chrystusa Pana w szczególny sposób jest zawarte kapłaństwo jako kumulacja postawy ofiarniczej... W Odkupieniu zawiera się także jego dążność do rewaloryzacji wszystkiego, co stworzone, a zwłaszcza co ludzkie — i to się chyba powinno udzielić kapłaństwu i przejawiać w nim”.

Użyte tu słowo „rewaloryzacja” w ekonomii oznacza przywrócenie pierwotnej wartości środkom finansowym, które uległy inflacji, a z kolei w architekturze oznacza działania konserwatorskie lub odtworzenie zniszczonych budynków bądź detali w celu przywrócenia im funkcjonalności i piękna. Można domyślać się, że bp Karol Wojtyła użył tego słowa w znaczeniu misji przywracania stworzeniu pierwotnej siły, zdrowia i witalności, które przez grzech pierworodny uległy osłabieniu, a niekiedy także destrukcji. Dziś częściej mówi się w tym kontekście o uzdrowieniu fizycznym lub wewnętrznym oraz o nowym stworzeniu, które bywa owocem nadprzyrodzonej Bożej łaski. Dla Karola Wojtyły było to integralnie związane z misją kapłana, który służy ludziom powierzonym jego pieczy.

Rewaloryzacja, czyli uzdrowienie

Niebagatelną sprawą jest to, że biskup Wojtyła prowadzi swoje rozważania w czasie, kiedy jego bliska współpracownica i penitentka, Wanda Półtawska, zmaga się z ciężką chorobą. 17 października przeżyła jeden z pierwszych mocniejszych ataków bólu i pewnie poinformowała o tym biskupa Wojtyłę (może telefonicznie?), bo odprawił za nią mszę. Listownie informuje go również o tym, że 31 października otrzymała pełną diagnozę medyczną, która stwierdza zaawansowaną chorobę nowotworową.

A zatem owa „rewaloryzacja”, o której bp Wojtyła pisał w swoich rozważaniach podczas rekolekcji, pojawia się w określonym kontekście. Autor miał świadomość ciężkiej choroby swojej penitentki i w Panu Bogu szukał wyjścia z tej dramatycznej sytuacji. Podczas swoich rekolekcji 1 listopada o godzinie świętej zanotował: „Osobisty moment Chrystusowy, osobiste życzenie — czeka na odpowiedź”. Możemy tylko domyślać się, czego ono dotyczyło.

Natomiast w pierwszej medytacji z 3 listopada biskup Wojtyła pisze: „Ostatnio poczułem się bardzo w rękach Maryi i blisko P. Boga poprzez 2 sprawy wiadome. Czy jednak porządek nie został odwrócony? Czy nie «posługuję się» dla przeprowadzenia czegoś, co jest «b. moje». Stoję jednak w tych sprawach z całą pokorą. Otóż rozwiązanie: w rękach Maryi, na zasadzie «Totus Tuus»...”.

Można się domyślać, że wspomniany niepokój dotyczy tego, czy jego żarliwa modlitwa nie stanowi próby wymuszenia na Panu Bogu rozwiązań, których bardzo potrzebuje jako człowiek, nie prowadząc go do przyjęcia woli Bożej. Z tego duchowego dylematu rekolektant wychodzi zwycięsko, odkrywając, że mimo pragnień pomyślnego rozwiązania swoich trudności, stoi na gruncie pokory i całkowitego oddania się Bogu.

Widać to bardzo wyraźnie w liście, który kilka dni później napisze do Wandy Półtawskiej, mobilizując ją do walki o zdrowie, co rozumie jako wolę Bożą: „Wczoraj (9 XI) otrzymałem Twój list z rozpoznaniem badań. To, co odpisuję, jest cząstką tego, co mi się uświadomiło... [...] Chodzi o to, co dalej robić. I tutaj, Dusiu, pragnę Cię, tak jak umiem, zmobilizować do walki o twoje zdrowie i życie. [...] To, co piszę, wypływa z modlitwy. Obowiązek walki o życie i zdrowie nie sprzeciwia się w niczym owemu oddaniu się Panu Bogu do dyspozycji, które znajduję jako dominującą w Twoim liście. Jeżeli wolą Bożą po wyczerpaniu wszystkich środków będzie co innego, wówczas ta dominująca postawa jest w pełni aktualną, przedtem nie. Owszem, jest wręcz niezgodna z wolą Bożą. I proszę Cię przez wszystko, przez co mogę Cię prosić, abyś w ten sposób podchodziła do całej sprawy”. Pod koniec Wojtyła zapewnia: „Modlę się za Ciebie. Zaraz wczoraj rozpocząłem tak jak potrafię — ponieważ niewiele potrafię, więc proszę i będę prosił innych. Dziś rano odprawiłem Mszę św. w tej ważnej intencji. I Ty także módl się nie tylko o całkowite poddanie Bogu, ale także o zdrowie”.  

Osiem dni później biskup Wojtyła pisze list do Ojca Pio z prośbą o modlitwę o miłosierdzie dla Wandy Półtawskiej i jej rodziny. 21 listopada lekarze w Krakowie ze zdumieniem orientują się, że nowotwór zniknął, a 28 listopada Karol Wojtyła wysyła list dziękczynny do Ojca Pio.

To tylko jeden ze sposobów odczytywania osobistych notatek Karola Wojtyły. W krótkim artykule nie ma miejsca na to, aby zaprezentować inne metody „przebijania się” przez powściągliwość autora zapisków. Jednym z najważniejszych elementów takiej lektury może być lekcja poszukiwania u Boga odpowiedzi na najważniejsze egzystencjalne pytania i nieustanna próba dorastania do jak najlepszego wypełniania osobistego powołania, jakiej uczy nas bp Karol Wojtyła i Jan Paweł II. 

„Głos Ojca Pio” [2/86/2014]

www.glosojcapio.pl

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama