Jan Paweł II - portret duchowy i psychologiczny

Próba ujęcia osobowości Jana Pawła II

Na temat Sługi Bożego Jana Pawła II powstało już bardzo dużo opracowań. Setki tomów książek, setki tysięcy artykułów i równie wiele stron internetowych poświęconych Ojcu Świętemu jest znakiem jego wciąż nie gasnącej popularności i obecności w sercach milionów ludzi na całym świecie.

Celem tego tekstu nie jest powielanie już istniejących. Pragnę raczej pójść o krok dalej niż inni autorzy. Spróbuję w kolejnych akapitach przeniknąć duchowość i psychikę Jana Pawła II. To trudne zadanie, ale może się okazać bardzo cenne w lepszym poznaniu i zrozumieniu wielkiego daru Bożej Opatrzności, jakim był Pontyfikat Papieża — Polaka.

Wiara — żywa więź z Chrystusem

Podstawowym wymiarem duchowości Jana Pawła II była żywa więź z Jezusem Chrystusem. To z tej duchowej przyjaźni ze Zbawicielem czerpał Ojciec Święty natchnienie i inspirację do kolejnych inicjatyw duszpasterskich. To jednak nie wszystko. Dzięki całkowitemu zjednoczeniu z Chrystusem Papież stawał się niejako jego odbiciem, znakiem. Ci wszyscy, którzy spotykali się z Ojcem Świętym doświadczali niezwykłej radości i poruszenia serca. Ta moc, która wypływała z Jana Pawła II miała swoje pierwotne źródło w Chrystusie. Obserwując modlącego się Papieża dało się wyczuć ogromne napięcie spowodowane wielkim pragnieniem serca, aby „uchwycić” jak najwięcej łaski Bożej. Ta wiara, dawała Ojcu Świętemu ogromną siłę ducha i pewność siebie. Mając świadomość, że jego myśli, słowa i czyny są natchnione mocą Bożą, mógł Ojciec Święty być bezpośredni i spontaniczny.

To zakotwiczenie się w Chrystusie sprawiało, że Papież Wojtyła patrzył na świat niejako Jego oczyma. Umiał szybko ocenić rzeczywistość w świetle nauczania Jezusa. Kiedy wychodził do tłumów, miał świadomość, że czyni to niejako w zastępstwie Chrystusa, stąd pragnął być cały dla rzesz ludzi, którzy przyszli by się z nim spotkać. Chciał, aby Chrystus przez jego posługę dotarł do każdego człowieka, dlatego podjął pielgrzymi trud głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu na każdym zakątku świata. Można zaryzykować stwierdzenie, że Jan Paweł II był znakiem, a może wręcz swego rodzaju „sakramentem” Chrystusa dla świata końca XX i początku XXI w. Aby jednak to dzieło spełnić, sam musiał najpierw powierzyć się swemu Mistrzowi, zjednoczyć swoje serce i duszę z duszą Zbawiciela.

Miłość do ludzi

Żywa więź z Chrystusem w sposób naturalny prowadziła Jana Pawła II do drugiego człowieka. On pragnął dzielić się Chrystusem z drugim człowiekiem. Czynił to nie tylko poprzez słowa, ale także poprzez konkretne znaki. Jednym z najbardziej przemawiających było spotkanie z zamachowcem — Ali Agcą w więzieniu. Pochylenie się nad człowiekiem, który pragnął go pozbawić życia było aktem heroicznej wręcz miłości do drugiego człowieka. Ta miłość uwidaczniała się także każdego Wielkiego Czwartku, gdy Ojciec Święty ze czcią całował nogi starców, naśladując w ten sposób pokorę Syna Człowieczego. Te konkretne akty wielkiego szacunku Papieża dla godności człowieka świadczą, że potrafił on w każdym, nawet najbardziej pokrzywdzonym przez los, dostrzec oblicze Chrystusa. Jan Paweł II pragnął dobra drugiego człowieka, pragnął jego rozwoju.

Szczególnym podmiotem jego pasterskiej miłości byli ludzie młodzi. Tu najbardziej uwidacznia się miłość Ojca Świętego do ludzi. Ta miłość nie polegała na „sprzedawaniu” młodzieży „tanich frazesów” typu: jesteście wspaniali, ale polegała przede wszystkim na wsłuchiwaniu się w potrzeby ludzi młodych, zrozumieniu ich i wyjściu im naprzeciw poprzez konkretne wskazówki. Ojciec Święty pragnął nadać sens życia wielu chłopcom i dziewczętom. Nie czynił jednak tego w sposób moralizujący. Nawet jeśli podnosił głos czy krzyczał to czynił to z ojcowską troską. Młodzież to czuła. Oni wiedzieli, że ten starszy człowiek jest ich przyjacielem, który nie chce nimi gardzić, ale umacniać i wspierać. Osobną kwestią jest zdolność komunikowania prawd wiary i moralności ludziom młodym. Jan Paweł II w obecności młodych sam niejako „młodniał”. Stawał się jeszcze bardziej radosny i spontaniczny. Pragnął w ten sposób dotrzeć do ich serc i sumień. Wiedział, że młodzi potrzebują znaku, symbolu. Dlatego tak bardzo mocno przeżywał czuwania modlitewne z młodymi, zwłaszcza podczas Światowych Dni Młodzieży.

Subtelność i delikatność

Pośród wielu cech, budujących portret psychologiczny Jana Pawła II warto zwrócić uwagę na jego delikatność i wrażliwość serca. Ojciec Święty w żaden sposób nie chciał urazić drugiego człowieka, zwłaszcza inaczej wierzącego. Zaskoczył wszystkich wizytą w meczecie przy zdjętych butach czy zachowaniem odpowiedniej procedury podczas nawiedzenia rzymskiej synagogi. W przemówieniach i rozmowach z przywódcami państw potrafił łączyć trudną prawdę w pełne subtelności słowa. Dzięki temu — śmiało to można powiedzieć — był najlepszym dyplomatą przełomu tysiącleci. Prawda zaś, którą głosił była często bardzo gorzka. Nie bał się śmiało wyrazić swojego sprzeciwu wobec planom inwazji USA na Irak. Otwarcie krytykował system społeczny oparty na komunizmie czy „krwiożerczym” kapitalizmie. Walczył przeciwko pohańbieniu godności kobiety przez wypaczenia w dziedzinie ludzkiej seksualności. Skąd ta odwaga w głoszeniu prawdy? Znów, wracamy do punktu wyjścia. Skoro był jedno z Chrystusem, to głosił Jego Prawdę z odwagą i mocą samego Zbawiciela.

Zaufanie Bożej Opatrzności

Głęboka wiara determinowała nie tylko spojrzenie Ojca Świętego na losy świata, ale także na swoje życie. W konsekwencji Ojciec Święty był przekonany, że to wszystko, co dzieje się w jego życiu jest realizacją Bożych zamysłów. Dla mnie osobiście bardzo przemawiający jest epizod, opisany przez kard. Dziwisza: „Świadectwo”. Otóż, zaraz po zamachu i hospitalizacji Jan Paweł II wrócił do swoich normalnych zajęć, także tych, które wiązały się ze spotkaniami z wiernymi. Najbliżsi doradcy i ochrona papieska doradzali mu, by odtąd zaczął nosić kamizelkę kuloodporną. — To Bóg zadecyduje, kiedy odejdę z tego świata! — odpowiadał na te sugestie Ojciec Święty. Rzeczywiście. Był przekonany, że nawet najdrobniejszy szczegół codzienności ma swój cel i sens w planach Bożej Opatrzności. Jak wspominają najbliżsi współpracownicy Jana Pawła II, on na wszystko, co dokonuje się w jego życiu, patrzył oczyma wiary.

Radość i uśmiech

Mając świadomość, że robi to, czego oczekuje od niego Chrystus, widząc owoce swojej posługi, a przede wszystkim samemu żyjąc w miłości i prawdzie, miał Ojciec Święty wszelkie powody, aby być człowiekiem radosnym i uśmiechniętym. I tak też było. Wiara dawała mu wielki dystans do siebie. Wielu sytuacjom z codziennego życia nadawał Papież groteskowy wręcz charakter. Tych sytuacji było tak wiele, że powstało na ten temat wiele opracowań.

Tu zwróćmy tylko uwagę na psychologiczne źródła tej radości. Otóż radość jest owocem miłości. Im bardziej kocham, im więcej czynię wokół siebie dobra, tym bardziej jestem szczęśliwy. Właśnie ta świadomość dobra, które się dzieje wokół niego była dla Jana Pawła faktorem szczęścia i radości. Poza tym ta radość brała się z życia w prawdzie. Ktoś, kto powierza swoje myśli, słowa i czyny Jezusowi, wie, że to On kieruje jego życiem. To zaś daje człowiekowi wewnętrzną wolność od tego, co powiedzą o mnie inni. Również dzięki tej świadomości był Jan Paweł II człowiekiem bardzo spontanicznym i otwartym na innych.

Całkowite zaufanie Maryi

Jan Paweł II nauczył nas wszystkich, czym tak naprawdę jest Maryjność. Poprzez swoje Totus tuus nie tylko przypomniał całemu światu sens zawierzenia, ale jednocześnie swoim życiem dał dowód owoców, jakie płyną z tego zawierzenia. Często sprowadza się tę duchową więź Papieża z Maryją jedynie do zawierzenia w sensie obrony przez złem fizycznym. Tymczasem zarówno treść przemówień, jak i nauczanie Jana Pawła II i sama jego postawa zdają się dowodzić, że ta Maryjność była znacznie pogłębiona. On w Maryi szukał Jezusa. Przez Jej Niepokalane Serce Papież Wojtyła napełniał się Chrystusem; w Jej Niepokalanym Sercu odnajdywał Jego pełnię.

Jan Paweł II i ... ja

Na koniec jedna uwaga. W ostatnim czasie wiele modlimy się o beatyfikację Jana Pawła II. I dobrze. Wszyscy bowiem mamy wewnętrzne przekonanie, że on jest święty. Trzeba jednak pójść dalej. Nie wystarczy wspominać wielkości Jana Pawła. Konieczne jest jego naśladownictwo. To zaś jest już bardzo trudne. Aby to zadanie zrealizować, warto prosić Sługę Bożego, aby pomógł i nam osiągnąć świętość, abyśmy szli jego śladami i aby i o nas ktoś kiedyś powiedział: Santo subito!!!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama